Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

METRYKA WATKU DYSKUSYJNEGO
  Dyscyplina  
  Status  Wątek aktywny ogólnodostępny
  Wątek założył  robsik (2007-12-22)
  Ostatnio komentował  robsik (2008-02-11)
  Aktywnosc  Komentowano 165 razy, czytano 1144 razy
  Lokalizacja
 aaa - brak lokalizacji
Wątek wielostronicowy, wyświetlana strona:    
1  2  3  4  5  6  7  8  9  

DODAJ SWÓJ KOMENTARZ W TYM WĄTKU

POWRÓT DO LISTY WĄTKÓW DYSKUSYJNYCH



paworz
Paweł Orzechowski

Ostatnio zalogowany
2018-06-18
13:51

 2008-01-10, 17:32
 kilka słów wyjaśnienia
Leczenie pacjenta nie polega na, tym iż przychodzi przedstawiciel jakiejś firmy do przychodni czy szpitala, odpowiednio ubrany, wyszkolony pod względem socjotechnicznym przez swoich zwierzchników, z torbami pełnycmi gadżetów (długopisy, otwieracze do butelek, kalendarzyki z logo firmy itp.) opowiadający o jakichś lekarstwach i lekarz od razu bezkrytycznie będzie dane leki wypisywał. My lekarze znamy te bajery, metody socjotechniczne, wiemy po co próbują zaprosić nas na kolacje itp. Leczenie naszych pacjentów opiera się na wypracowanych przez naszych poprzedników standardach, stale modyfikowanych przez kolejne pokolenia lekarzy. Wraz z rozwojem świata pojawiają się nowe choroby, powstają nowe leki, po to, aby sprostać nowym wyzwaniom. My pamiętamy o naturze. Poznaliśmy istotę leków już na III roku studiów. Wiemy, że wszystkie leki powstały w oparciu o obserwację natury. Dla przykładu: narkotyczne leki p/bólowe pochodzą od Morfiny, środki zwiotczające są pochodną Kurary. Silne leki nasercowe - glikozydy, to także preparaty rośline. Znamy moc ziół i wiemy jak i w jakich przypadkach stosować. Antybiotyki, tak krytykowane w dyskusji, to bardzo ważna grupa leków i nie można bezkrytycznie ich deprecjonować. Oczywiście do ich stosowania muszą być wskazania. Jeśli ktoś kaszle, boli go głowa, ma gorączkę i lekko czerwone gardło to rozpoznaję infekcję wirusową, nie zlecam antybiotyku, gdyż na wirusy antybiotyk nie działa. Gdy spotykam pacjenta z ropną anginą, czy zapaleniem płuc to moim obowiązkiem jest zastosowanie antybiotyku - jakiego? - nie takiego jaki oferuje mi przedstawiciel, ale taki jaki w danej chorobie należy zastosować, a to z kolei wynika z mojej wiedzy i mojego wieloletniego doświadczenia. Jeżeli stwierdzę łagodną infekcję w drogach moczowych to zastosuję ziołowy środek odkażający, a jeśli będzie to poważna infekcja dróg moczowych z wysoką gorączką to stan ten bezwzględnie wymaga antybiotykoterapii (wybieram znowu taki preparat, który osiąga wysokie stężnie w drogach moczowych) w obawie przed najgorszym powikłaniem, jakim w takim przypadku może być urosepsa (stan zagrożenia życia). Leczenie człowieka to bardzo poważny i złożony proces. Wymaga wieloletniego dośwadczenia dużej wiedzy i nieustannego dokształcania się - na własny koszt. Wszelkie zjazdy naukowe i szkolenia są sponsorowane (organizator pozyskuje sponsorów - podobnie jak imprezy biegowe) przez różne firmy farmaceutyczne, ale uczestnicy jadą na własny koszt (koszt uczestnictwa w 3-dniowym zjeździe to ok. 300 zł + opłata za noclegi). Piszę to na podstawie mojego blisko 20-letniego doświadczenia w pracy na Oddziale Intensywnej Terapii oraz podobnego doświadczenia mojej żony - lekarza rodzinnego i pediatry.
p.s. Na ścianie w mojej dyżurce wisi nie kalendarz promujący jakiś lek, a kalendarz z Biegu Katorżnika, w którym z dwiema koleżankami anestezjologami startowałem...

  SKOMENTUJ CYTUJĄC
  NAPISZ LIST DO AUTORA


2008

Ostatnio zalogowany
---


 2008-01-10, 18:36
 
2008-01-10, 14:53 - KRZYSIEKBIEGA napisał/-a:

Ale powstaje też coraz więcej firm, osób które mają niby tą zdrową żywność, są lekarze medycyny naturalnej - po czym po jakimś czasie się okazuje że nie mają żadnych kwalifikacji. Zbyt dużo jest oszustw by komukolwiek wierzyć. Ja też lubię zjeść i nie będę patrzył czy to jest zdrowe. Jak miałbym zadbać o zdrowie to przede wszystkim zmienił bym klimat wyprowadzając się np. do północnej Norwegii nad fiordy , a nie mieszkał w trójmieście, trenował i żył wśród spalin i promował zdrowy tryb odżywiania....co jest odzwierciedleniem samego siebie.
Jakie tym samym masz aluzje co do Trójmiasta? Nie przekonujesz mnie dlaczego? Miałes kupe czasu kontuzje i nie mogłeś sobie z tym poradzić chodząc do lekarzy i jedzac byle jak. Ja trenując zawodowo kupę lat nie miałem nigdy poważnej kontuzji i jej mieć nie będę bo wiem jak przeciwdzaiałać i zareagować w momencie dysfunkcji.Nie potrzebne są do tego tabletki ani jakieś gipsy jak achilles jest oblepiony kwasem moczowym i mleczanowym..To walka z wiatrakiem leczenie maściami i gipsami taki stan...To kończy się wczesniej czy później operacją.Ja stosuje sprawdzone metody przez Azję i tym się chlubię.Nie popieram medycyny akademickiej-zachodniej. Kropka.

  SKOMENTUJ CYTUJĄC
  NAPISZ LIST DO AUTORA

 



Gloria
Gloria G-D

Ostatnio zalogowany
---


 2008-01-10, 20:13
 
2008-01-09, 22:46 - Pawulon 77 napisał/-a:

Widzę, że trwa wielka "wojna" pomiędzy zwolennikami medycyny naturalnej i tymi mającymi wiarę w możliwości lekarzy, lubiących mięso i tych co zjadają rośliny.
Pozwolę sobie dodać coś od siebie. Moja babcia zmarła w wieku 96 lat. Jak to określił lekarz zmarła ze starości. Do samego końca była to osoba sprawna umysłowo i fizycznie i jej śmierć była dla wszystkich zaskoczeniem. Jak daleko sięgam pamięci babcia jadła zawsze tłusto. Gdy kupowała boczek to 5 cm było tłuszczu reszta tj 1 cm czerwone mięso, na obiad zawsze jadła ziemniaki polane sosem ciemnym albo jasnym a mięso do tego jak zwykle tłuste, lubiła wypić piwko a na rodzinnych spotkaniach nie stroniła od wódeczki.
Z drugiej strony przedstawię mojego kuzyna. Nie był wegeterianinem ale zdrowo się odżywiał. Nie pił alkoholu pił herbaty ziołowe,uprawiał sport pływanie. Do dzisiaj pamiętam jak z pozostałymi kuzynami jeździliśmy latem nad jezioro gdzie był ratownikiem i zazdrościliśmy, że tak wspaniale pływa i tyle fajnych dziewczyn się koło niego kręci. Zmarł w wieku 26 lat na raka płuc.

Jak dla mnie nauka z tego jedna. Każdy z nas ma swoją świeczkę życia dla jednego ma ona długość 5 cm dla drugiego 2 metry.

Życie jest tak któtkie , że nie zamierzam się katować. Lubię biegać i aktywnie spędzać czas razem z rodziną. Ale jeżeli mam ochotę to zjem ziemniaki z sosem i schabowym wielkim jak talerz, napiję się piwa i zjem czekoladę za którą przepadam.

A tak na marginesie jak prześledzimy drogę owoców cytrusowych od chwili ich zerwania
w jakim są stadium rozwoju
następnie ich konserwacja przed zgniciem
i to co przynosimy do domu
To chba nie ma w nich zawiele witamin.

Teraz to mi się dostanie, ale niech to od tego jest forum
Jedną z zasad Zintegrowanej Polityki Produktowej jest myślenie w kategoriach cyklu życia produktu.

Postaram się wyjaśnić sprawę na dwóch przykładach: 1. nabiału i mięsa, i 2. owoców i warzyw.

ETAPY, PRZEZ KTÓRE PRZECHODZI ŻYWNOŚĆ ZANIM TRAFI DO KONSUMENTA:

1. MASŁO, SER, ŚMIETANA - jakość mleka i uwarunkowania technologiczne w produkcji różnego rodzaju serów, mechaniczna i termiczna obróbka mleka przeznaczonego do produkcji - produkty wysoko przetworzone!

Zanim rozpocznie się właściwa produkcja sera, mleko jest zwykle poddawane wstępnej obróbce, która ma na celu wytworzenie optymalnych warunków produkcji. Mleko przeznaczone do wyrobu serów dojrzewających ponad miesiąc zazwyczaj jest pasteryzowane. W tradycyjnym procesie wytwarzania sera, do mleka dodaje się pewne związki chemiczne, aby zapobiec wzdęciom i pojawianiu się niepożądanego smaku wywołanego przez ciepłoodporne, przetrwalne formy bakterii (głównie Clostridium tyrobutycurum ). Najpowszechniej stosowanym związkiem chemicznym jest azotan sodu (NaNO3), aczkolwiek przy wyrobie sera typu Ementaler używany jest także nadtlenek wodoru (H2O2).

Etapy produkcji sera:
Pasteryzacja
Zagęszczanie
Krojenie skrzepu
Mieszanie wstępne
Wstępne oddzielenie serwatki Ogrzewanie/gotowanie/dogrzewanie
Mieszanie końcowe
Końcowe usuniecie serwatki i zasady dalszej obróbki ziarna
Końcowa obróbka masy serowej
Prasowanie
Solenie
Dojrzewanie
Przechowywanie sera

Nie wspomnę już o tym, że pryskana trawa jest konsumowana przez krowę; mleko krowie trafia do mleczarni, tam jest poddawane pasteryzacji i zagęszczaniu, oraz wymienionym wyżej procesom. Co do mięs, to chyba sami domyślacie się, że będzie dwa razy dłuższy od serów.

2. WARZYWA I OWOCE

obróbka wstępna
sortowanie warzyw
mycie warzyw i osuszanie
cięcie, szatkowanie

Z moich obserwacji wynika, że im krótszy proces obróbki produktu, tym jest on zdrowszy. Zauważcie, że owoce i warzywa podlegają najmniejszej obróbce, w porównaniu np. z serem, masłem, mięsem, a na wędlinie kończąc.

Jakby tego było mało, produkty mięsne w trakcie obróbki wytwarzają 6 z 7 pierwiastków obciążenia środowiska.

Jeśli chodzi o porównywanie 96 letniej Babci do 26 chłopca, to myślę, że nie ma to racji bytu. Innej obróbce poddawane były produkty żywieniowe 90 lat temu, a innej 20 lat temu.

Co do codziennych pokus :)

Czekoladę - też uwielbiam :) lecz wybieram gorzką
Ciasto od czasu do czasu - wybieram zamiast kremowego tortu, ciasto z dużą ilością bakalii i syszonych owoców
Zamiast Schabowego - wybrałabym pierś z kurczaka bądź indyka
Co do Piwa to heh jakby prześledzić drogę obróbki piwa :)
(Będąc w browarze Carlsberg dużo się naooglądałam procesów :))

Jednym słowem, wszystko zależy od nas...

Mój Pradziadek BRUNO żył równo 99 lat i 9 miesięcy i 9 dni - całe życie jadł smalec, dużą ilość warzyw i owoców, pił soki (wszystko było prababcinej produkcji z własnego poletka i co najbardziej mnie boli...i z własnej obórki :( palił papierosy - zmarł we śnie (do ostatniej chwili uśmiechnięty)
Moja Babcia HELA żyła 60 lat - jadła dużą ilość tłustych mięs, jadała nieregularnie, piła dużą ilość mocnej kawy, paliła papierosy - zmarła na raka (w bólu i smutku).

Moim zdaniem na zdrowie wpływa wiele czynników: dobra jakość spożywanych produktów, zwracanie uwagi nie na ilość a właśnie na jakość, jedzenie częściej ale mniejszych porcji, regularność posiłków, suplementacja, oczyszczanie; praca, realizowanie się w życiu osobistym, nie wspomnę o tym jak bardzo jest ważna psychika, 'spokój serca' i otoczenie miłością...

Oczywiście każdy może mieć inne zdanie, bo każdy z nas przecież jest inny :)

Pozdrawiam,
Gloria

  SKOMENTUJ CYTUJĄC
  NAPISZ LIST DO AUTORA
  ZOBACZ GALERIĘ MOICH ZDJĘĆ (5 sztuk)


robsik
Robert Siwiec

Ostatnio zalogowany
2024-01-15
11:30

 2008-01-10, 20:17
 
2008-01-10, 17:32 - lek. Paweł O. napisał/-a:

Leczenie pacjenta nie polega na, tym iż przychodzi przedstawiciel jakiejś firmy do przychodni czy szpitala, odpowiednio ubrany, wyszkolony pod względem socjotechnicznym przez swoich zwierzchników, z torbami pełnycmi gadżetów (długopisy, otwieracze do butelek, kalendarzyki z logo firmy itp.) opowiadający o jakichś lekarstwach i lekarz od razu bezkrytycznie będzie dane leki wypisywał. My lekarze znamy te bajery, metody socjotechniczne, wiemy po co próbują zaprosić nas na kolacje itp. Leczenie naszych pacjentów opiera się na wypracowanych przez naszych poprzedników standardach, stale modyfikowanych przez kolejne pokolenia lekarzy. Wraz z rozwojem świata pojawiają się nowe choroby, powstają nowe leki, po to, aby sprostać nowym wyzwaniom. My pamiętamy o naturze. Poznaliśmy istotę leków już na III roku studiów. Wiemy, że wszystkie leki powstały w oparciu o obserwację natury. Dla przykładu: narkotyczne leki p/bólowe pochodzą od Morfiny, środki zwiotczające są pochodną Kurary. Silne leki nasercowe - glikozydy, to także preparaty rośline. Znamy moc ziół i wiemy jak i w jakich przypadkach stosować. Antybiotyki, tak krytykowane w dyskusji, to bardzo ważna grupa leków i nie można bezkrytycznie ich deprecjonować. Oczywiście do ich stosowania muszą być wskazania. Jeśli ktoś kaszle, boli go głowa, ma gorączkę i lekko czerwone gardło to rozpoznaję infekcję wirusową, nie zlecam antybiotyku, gdyż na wirusy antybiotyk nie działa. Gdy spotykam pacjenta z ropną anginą, czy zapaleniem płuc to moim obowiązkiem jest zastosowanie antybiotyku - jakiego? - nie takiego jaki oferuje mi przedstawiciel, ale taki jaki w danej chorobie należy zastosować, a to z kolei wynika z mojej wiedzy i mojego wieloletniego doświadczenia. Jeżeli stwierdzę łagodną infekcję w drogach moczowych to zastosuję ziołowy środek odkażający, a jeśli będzie to poważna infekcja dróg moczowych z wysoką gorączką to stan ten bezwzględnie wymaga antybiotykoterapii (wybieram znowu taki preparat, który osiąga wysokie stężnie w drogach moczowych) w obawie przed najgorszym powikłaniem, jakim w takim przypadku może być urosepsa (stan zagrożenia życia). Leczenie człowieka to bardzo poważny i złożony proces. Wymaga wieloletniego dośwadczenia dużej wiedzy i nieustannego dokształcania się - na własny koszt. Wszelkie zjazdy naukowe i szkolenia są sponsorowane (organizator pozyskuje sponsorów - podobnie jak imprezy biegowe) przez różne firmy farmaceutyczne, ale uczestnicy jadą na własny koszt (koszt uczestnictwa w 3-dniowym zjeździe to ok. 300 zł + opłata za noclegi). Piszę to na podstawie mojego blisko 20-letniego doświadczenia w pracy na Oddziale Intensywnej Terapii oraz podobnego doświadczenia mojej żony - lekarza rodzinnego i pediatry.
p.s. Na ścianie w mojej dyżurce wisi nie kalendarz promujący jakiś lek, a kalendarz z Biegu Katorżnika, w którym z dwiema koleżankami anestezjologami startowałem...
Cieszy ten fakt i tak jak powiedziałem: są też tacy, do których można Ciebie, panie doktorze zaliczyć. To się tylko chwali. Niestety nie każdy jest lekarzem z powołania i o tej grupie wspominałem. Może właśnie dlatego jest tak ciężko znaleźć dobrego lekarza?...

  SKOMENTUJ CYTUJĄC
  NAPISZ LIST DO AUTORA
  PRZECZYTAJ MÓJ BLOG (230 wpisów)
  ZOBACZ GALERIĘ MOICH ZDJĘĆ (12 sztuk)


Kedar Letre
RADOSŁAW Ertel
MaratonyPolskie
TEAM


Ostatnio zalogowany
---


 2008-01-10, 21:08
 Dary lasu
2008-01-10, 20:13 - Gloria napisał/-a:

Jedną z zasad Zintegrowanej Polityki Produktowej jest myślenie w kategoriach cyklu życia produktu.

Postaram się wyjaśnić sprawę na dwóch przykładach: 1. nabiału i mięsa, i 2. owoców i warzyw.

ETAPY, PRZEZ KTÓRE PRZECHODZI ŻYWNOŚĆ ZANIM TRAFI DO KONSUMENTA:

1. MASŁO, SER, ŚMIETANA - jakość mleka i uwarunkowania technologiczne w produkcji różnego rodzaju serów, mechaniczna i termiczna obróbka mleka przeznaczonego do produkcji - produkty wysoko przetworzone!

Zanim rozpocznie się właściwa produkcja sera, mleko jest zwykle poddawane wstępnej obróbce, która ma na celu wytworzenie optymalnych warunków produkcji. Mleko przeznaczone do wyrobu serów dojrzewających ponad miesiąc zazwyczaj jest pasteryzowane. W tradycyjnym procesie wytwarzania sera, do mleka dodaje się pewne związki chemiczne, aby zapobiec wzdęciom i pojawianiu się niepożądanego smaku wywołanego przez ciepłoodporne, przetrwalne formy bakterii (głównie Clostridium tyrobutycurum ). Najpowszechniej stosowanym związkiem chemicznym jest azotan sodu (NaNO3), aczkolwiek przy wyrobie sera typu Ementaler używany jest także nadtlenek wodoru (H2O2).

Etapy produkcji sera:
Pasteryzacja
Zagęszczanie
Krojenie skrzepu
Mieszanie wstępne
Wstępne oddzielenie serwatki Ogrzewanie/gotowanie/dogrzewanie
Mieszanie końcowe
Końcowe usuniecie serwatki i zasady dalszej obróbki ziarna
Końcowa obróbka masy serowej
Prasowanie
Solenie
Dojrzewanie
Przechowywanie sera

Nie wspomnę już o tym, że pryskana trawa jest konsumowana przez krowę; mleko krowie trafia do mleczarni, tam jest poddawane pasteryzacji i zagęszczaniu, oraz wymienionym wyżej procesom. Co do mięs, to chyba sami domyślacie się, że będzie dwa razy dłuższy od serów.

2. WARZYWA I OWOCE

obróbka wstępna
sortowanie warzyw
mycie warzyw i osuszanie
cięcie, szatkowanie

Z moich obserwacji wynika, że im krótszy proces obróbki produktu, tym jest on zdrowszy. Zauważcie, że owoce i warzywa podlegają najmniejszej obróbce, w porównaniu np. z serem, masłem, mięsem, a na wędlinie kończąc.

Jakby tego było mało, produkty mięsne w trakcie obróbki wytwarzają 6 z 7 pierwiastków obciążenia środowiska.

Jeśli chodzi o porównywanie 96 letniej Babci do 26 chłopca, to myślę, że nie ma to racji bytu. Innej obróbce poddawane były produkty żywieniowe 90 lat temu, a innej 20 lat temu.

Co do codziennych pokus :)

Czekoladę - też uwielbiam :) lecz wybieram gorzką
Ciasto od czasu do czasu - wybieram zamiast kremowego tortu, ciasto z dużą ilością bakalii i syszonych owoców
Zamiast Schabowego - wybrałabym pierś z kurczaka bądź indyka
Co do Piwa to heh jakby prześledzić drogę obróbki piwa :)
(Będąc w browarze Carlsberg dużo się naooglądałam procesów :))

Jednym słowem, wszystko zależy od nas...

Mój Pradziadek BRUNO żył równo 99 lat i 9 miesięcy i 9 dni - całe życie jadł smalec, dużą ilość warzyw i owoców, pił soki (wszystko było prababcinej produkcji z własnego poletka i co najbardziej mnie boli...i z własnej obórki :( palił papierosy - zmarł we śnie (do ostatniej chwili uśmiechnięty)
Moja Babcia HELA żyła 60 lat - jadła dużą ilość tłustych mięs, jadała nieregularnie, piła dużą ilość mocnej kawy, paliła papierosy - zmarła na raka (w bólu i smutku).

Moim zdaniem na zdrowie wpływa wiele czynników: dobra jakość spożywanych produktów, zwracanie uwagi nie na ilość a właśnie na jakość, jedzenie częściej ale mniejszych porcji, regularność posiłków, suplementacja, oczyszczanie; praca, realizowanie się w życiu osobistym, nie wspomnę o tym jak bardzo jest ważna psychika, 'spokój serca' i otoczenie miłością...

Oczywiście każdy może mieć inne zdanie, bo każdy z nas przecież jest inny :)

Pozdrawiam,
Gloria
Ja natomiast spożywam dużo mięsa tzw. dziczyzny a przed spożyciem podlega on następującym procesom:
- obróbka wstępna (pozbycie się ścięgien i tłuszczu)
- i albo do garka, albo do zamrażarki.
Z tego wynikałoby, że dziczyzna jest zdrowsza od warzyw.( i uwierz mi ,że naprawdę nie chcę być teraz złośliwy)
Tak samo kurczak. CZy jest on naprawdę zdrowszy od innych mięs, bo mnie się wydaje ( podkreślam słowo- wydaje), ze to jest "wypędzone" mięso na jakiś niezbyt zdrowych paszach.
A czy na przykład jabłuszka sprzedawane z sadów rosnących tuż przy trasach o dużym natężeniu ruchu są naprawdę takie zdrowe.Tak do końca to nigdy nie będziemy pewni co jemy nawet hodując sobie warzywka we własnym ogródku, bo i tak nie wiemy co w glebie siedzi.
Ja uważam , że dzikie mięso nie jest szkodliwe. Spożywam je zazwyczaj z dużą ilością warzyw i kochającego dziczyznę czosnku.Mniam , mniam.
Zgadzam się z tym co napisałaś, że każdy z nas jest inny i dlatego nikogo nie mam zamiaru przekonywać do swoich racji.A na nasze zdrowie wpływa tak wiele powiązanych ze sobą czynników, że rozwiązanie tego problemu na pewno szybko nie nastąpi

  SKOMENTUJ CYTUJĄC
  NAPISZ LIST DO AUTORA
  PRZECZYTAJ MÓJ BLOG (81 wpisów)
  ZOBACZ GALERIĘ MOICH ZDJĘĆ (22 sztuk)


Kedar Letre
RADOSŁAW Ertel
MaratonyPolskie
TEAM


Ostatnio zalogowany
---


 2008-01-10, 21:10
 
2008-01-10, 17:32 - lek. Paweł O. napisał/-a:

Leczenie pacjenta nie polega na, tym iż przychodzi przedstawiciel jakiejś firmy do przychodni czy szpitala, odpowiednio ubrany, wyszkolony pod względem socjotechnicznym przez swoich zwierzchników, z torbami pełnycmi gadżetów (długopisy, otwieracze do butelek, kalendarzyki z logo firmy itp.) opowiadający o jakichś lekarstwach i lekarz od razu bezkrytycznie będzie dane leki wypisywał. My lekarze znamy te bajery, metody socjotechniczne, wiemy po co próbują zaprosić nas na kolacje itp. Leczenie naszych pacjentów opiera się na wypracowanych przez naszych poprzedników standardach, stale modyfikowanych przez kolejne pokolenia lekarzy. Wraz z rozwojem świata pojawiają się nowe choroby, powstają nowe leki, po to, aby sprostać nowym wyzwaniom. My pamiętamy o naturze. Poznaliśmy istotę leków już na III roku studiów. Wiemy, że wszystkie leki powstały w oparciu o obserwację natury. Dla przykładu: narkotyczne leki p/bólowe pochodzą od Morfiny, środki zwiotczające są pochodną Kurary. Silne leki nasercowe - glikozydy, to także preparaty rośline. Znamy moc ziół i wiemy jak i w jakich przypadkach stosować. Antybiotyki, tak krytykowane w dyskusji, to bardzo ważna grupa leków i nie można bezkrytycznie ich deprecjonować. Oczywiście do ich stosowania muszą być wskazania. Jeśli ktoś kaszle, boli go głowa, ma gorączkę i lekko czerwone gardło to rozpoznaję infekcję wirusową, nie zlecam antybiotyku, gdyż na wirusy antybiotyk nie działa. Gdy spotykam pacjenta z ropną anginą, czy zapaleniem płuc to moim obowiązkiem jest zastosowanie antybiotyku - jakiego? - nie takiego jaki oferuje mi przedstawiciel, ale taki jaki w danej chorobie należy zastosować, a to z kolei wynika z mojej wiedzy i mojego wieloletniego doświadczenia. Jeżeli stwierdzę łagodną infekcję w drogach moczowych to zastosuję ziołowy środek odkażający, a jeśli będzie to poważna infekcja dróg moczowych z wysoką gorączką to stan ten bezwzględnie wymaga antybiotykoterapii (wybieram znowu taki preparat, który osiąga wysokie stężnie w drogach moczowych) w obawie przed najgorszym powikłaniem, jakim w takim przypadku może być urosepsa (stan zagrożenia życia). Leczenie człowieka to bardzo poważny i złożony proces. Wymaga wieloletniego dośwadczenia dużej wiedzy i nieustannego dokształcania się - na własny koszt. Wszelkie zjazdy naukowe i szkolenia są sponsorowane (organizator pozyskuje sponsorów - podobnie jak imprezy biegowe) przez różne firmy farmaceutyczne, ale uczestnicy jadą na własny koszt (koszt uczestnictwa w 3-dniowym zjeździe to ok. 300 zł + opłata za noclegi). Piszę to na podstawie mojego blisko 20-letniego doświadczenia w pracy na Oddziale Intensywnej Terapii oraz podobnego doświadczenia mojej żony - lekarza rodzinnego i pediatry.
p.s. Na ścianie w mojej dyżurce wisi nie kalendarz promujący jakiś lek, a kalendarz z Biegu Katorżnika, w którym z dwiema koleżankami anestezjologami startowałem...
Bardzo cieszę się , że są tacy lekarze jak Ty i to tego jeszcze biegający.

  SKOMENTUJ CYTUJĄC
  NAPISZ LIST DO AUTORA
  PRZECZYTAJ MÓJ BLOG (81 wpisów)
  ZOBACZ GALERIĘ MOICH ZDJĘĆ (22 sztuk)


nowDeeS
Dariusz Sidor

Ostatnio zalogowany
2023-05-01
14:20

 2008-01-10, 22:00
 
2007-12-25, 21:09 - Gloria napisał/-a:

Kilka dni temu Henry zapytał mnie, dlaczego nie wypowiadam się na forum mimo, iż jestem z wykształcenia dietetykiem po AM. Teraz widzisz Henry dlaczego...

Przepraszam Krzys, ale śmiech na sali, jakie błędne informacje piszesz i przekazujesz na tym forum, dając się za nie pokroić.

Nie mam tu na myśli tylko Ciebie i tego wątku, ale większość pojawiających się na nim tematów związanych z odżywianiem.

Wielu biegaczy pisze na forum o żywieniu na podstawie tej czy innej książki, na podstawie jakiegoś artukułu, szablonu. Powiem tak, sami znamy najlepiej nasz organizm...

Jeśli pochłaniamy na co dzień białe bułeczki, wieprzowinę i popijamy mleko, nasze kosmki jelitowe z dnia na dzień zasklepiają się...więc pierwszym krokiem powinno być OCZYSZCZENIE ORGANIZMU.

Co do bólu kolan, to nie należy stosować miejscowo kolagenu, a oczyscić NERKI, bo nerki są tu powodem bólu kolan! paradoks? :) nie, nie paradoks - LOGIKA to podpowiada.

NALEŻY ZWALCZYĆ POWÓD bólu bądź choroby, A NIE SKUTEK!

Adam ma rację, bo potrafi słuchać własnego organizmu...nie używa 'szablonów' bez pokrycia.

Ech...Mało kto to zrozumie...

już żałuję, że napisałam :) bo to walka z wiatrakami...ale jak to mówi Sylwester Borkowski 'Świata nie zbawisz'..


Pozdrawiam

ps: Moim celem było zakończenie tego wątku, nie zaś jego rozwijanie - to tak w woli ścisłości.
Wywołam ten wątek, po długiej przerwie, ale nie śledzę codziennie co się na forum dzieje.
Co prawda Glorio chciałaś ten wątek zakończyć, a nie rozwijać, ale jak widać... poooszło dalej
:)))

Pomijam fakt przytaczania błędnych definicji przez moich i Twoich przedmówców, ale... piszesz, że wielu biegaczy pisze o żywieniu na podstawie tej czy innej książki.
A skąd mają czerpać wiedzę? Alternatywą jest internet i/lub opowieści. Wiedza, to przede wszystkim słowo drukowane.

A ludzie piszący książki, czyli ich autorzy, skąd mają swoją wiedzę? Nabyli ją z innych książek i może uzupełnili o swoje obserwacje.

Twoja wiedza ogólna, to też przede wszystkim wiedza książkowa (jak i moja), a jednostkowa i szczegółowa opiera się na osobistym doświadczeniu (jak i moja).

Czy popełnisz błąd logiczny przekładając jednostkowe doświadczenie na ogół?

***

A teraz z innej beczki.
Prawie 18 lat byłem wegetarianinem, z czego rok w jakiś jego ekstremalnych wersjach (np. weganizm) i co?
I nic!
Świata nie zbawiłem, zwierząt nie uratowałem. No może jedna świnia mniej, ale przy skali konsumpcji mięsa nawet w moim mieście jest to NIEISTOTNE.
Jak się czułem jako wegetarianin? Dobrze, ale nie przekładam tego na innych.

Dieta Kwaśniewskiego (może powinienem napisać Atkinsa, a może wysokotłuszczowa) – stosowałem z powodzeniem i uzyskałem doskonałe i zamierzone rezultaty, czyli takie o jakich przeczytałem w książce.
Mało tego. Dietetyka sportowa też się zajęła dietą wysokotłuszczową i są doskonale opisane efekty jej stosowania i oddziaływanie na sportowców różnych dyscyplin sportowych w tym też i wytrzymałościowych.
Nie muszę sprawdzać/trenować każdej z nich stosując dietę wysokotłuszczową by wiedzieć jakie uzyskam statystycznie istotne rezultaty. Od tego są książki i publikacje.
:)))

***

„LOGIKA to podpowiada.
NALEŻY ZWALCZYĆ POWÓD bólu bądź choroby, A NIE SKUTEK”

tak, ale...nerki?, a może przyczyna leży gdzie indziej i należy leczyć żołądek lub jelito grube?
Czy człowiek Zachodu pojmie medycynę Wschodu w całej rozciągłości i ze wszystkimi subtelnościami?

***

I na koniec.
Wielu z nas pisze, że coś jest takie a nie inne na podstawie jednostkowych doświadczeń i oprócz błędu logicznego i grzechu pychy nie zastanawia się nad tym by swoją wypowiedź opatrzyć dopiskiem: „mnie...”, „mi...”, etc.
Wielu zapomina dodać „moim zdaniem...” lub „wydaje mi się...”.

Jeszcze raz wyciągnę swój przykład, by nikt nie poczuł się urażony, będąc wegetarianinem czytałem o brakach witaminy B12 i nie zaobserwowałem u siebie istotnych objawów braków witamin grupy B, ale nigdy nie odważyłem się napisać, że takich braków nie ma lub skutki są pomijalne. To, że słabiej je odczuwałem, nie znaczy, że inny ktoś nie mógł tego odczuć mocniej, a że tak się dzieje podają statystyki.

I na koniec (teraz już prawdziwie):
Każdy, kto potrafi znaleźć odstępstwo od reguły z korzyścią dla siebie zasługuje na uznanie, ale...
nie znaczy to, że inni mają podążać jego drogą.

p.s.
na polemikę (?) z innymi nie mam dzisiaj już siły;
może wrócę do tego tematu...
...a może nie.
:)))

p.s. 2
nie żałuję napisania tego wątku;
ach, Don Kichot jest ze mnie dumny! (czy widzisz Rycerzu te wiatraki? - elektrownie wiatrowe się to nazywa i nigdy nam ich nie zabraknie).

  SKOMENTUJ CYTUJĄC
  NAPISZ LIST DO AUTORA
  PRZECZYTAJ MÓJ BLOG (2 wpisów)

 



TREBI
Robert Korab

Ostatnio zalogowany
---


 2008-01-11, 11:05
 Moja dieta , moja wytrwałość
LINK: http://www.kulturystyka.pl/artykul374/
No to i ja wrzucę swoje 3 marne grosze do tej arcy ciekawej dietetycznej dyskusyji :)))
Od nowego roku , nowe postanowienia i jako że chciałem trochę uzdrowić swój zatruty różnymi używkami i niezdrowymi lecz arcy smacznymi produktami organizm, rozpocząłem owocowo warzywną dietę oczyszczającą Maji Błaszczyszyn.
W założeniach trwa ona 10 dni. Dzienna dawka spożywanej energii w okresie jej trwania wynosi 600 kalorii. W jej trakcie nie pije się alkoholu ,nie cukrzy się i nawet się nie pieprzy:)).
Generalnie ,człowiek żyje i odżywia się prawie jak świętej pamięci Jan z Dukli.

Przez pierwsze dwa dni przewiduje ona konsumpcję jednego rodzaju owoców ale za to w ilości – ile chceta. Dlatego jej początek tak mi sie spodobał i wogóle dlatego ją rozpocząłem:))))
Przez następne 6 dni szama sie już miksik warzyw i owoców ,według podanych już niestety ilości:)
Przez ostatnie 2 dni dochodzi białko w postaci rybki bądż kurczaczka. Istna rozpusta:)
Ale to wszystko proste co nie:)

Niestety zimowa pora i mój niepohamowany apetyt wygłodniałego niedzwiedzia spowodował że zatrzymałem sie w połowie dnia pierwszego:)
A pisząc dokładniej na zjedzeniu do godzin popołudniowych ,7 jabłek i wypiciu 1,5 l wody mineralnej.
Jak po pracy wszedłem do domu i zobaczyłem spożywającą kolację ,pozostałą część rodziny to długo się nie zastanawiając otworzyłem cudowne wrota białego dwukomorowego cuda i wniebowzięty zanurzyłem swoje dłonie w jej przepięknych zakamarkach . Radosny jak mało kiedy począłem wyciągać nagromadzone tam różnorakie skarby. Po chwili w błogim nastroju i uniesieniu, najwolniej jak tylko potrafię , przeżuwałem każdy kęs i okruszek z mojego niemałego talerza . Odkrywałem na nowo przecudowne aspekty związane z nieograniczoną mozliwością spożywania tego na co się ma tylko ochotę:)
Może jak zrobi się cieplej i sympatyczniej na dworze to ponowie próbę dietetycznego wysiłku i przy okazji ustanowię kolejny rekord. Może tym razem uda się mi dotrwać przynajmniej do końca dnia pierwszwgo:))))
Na dzień dzisiejszy przebiegniecie maratonu to dla mnie pikuś w porównaniu do tego ultra ciężkiego reżimu pokarmowego. Jestem w tym niestety cinki Bolek. Ale kto wie ,może kiedyś zacznę jesć świadomie i zdrowo bo tego bardzo bym chciał. Ale niestety przyzwyczajenia to druga natura człowieka. A mnie walka z nią przychodzi strasznie trudno.
Pozdro dla wszystkich zdrowo głodzących się bohaterów i bohaterek:))
ps. dla zainteresowanych twardzieli/ek podaje link do strony z dietą Maji Błaszczyszyn

  SKOMENTUJ CYTUJĄC
  NAPISZ LIST DO AUTORA
  PRZECZYTAJ MÓJ BLOG (241 wpisów)
  ZOBACZ GALERIĘ MOICH ZDJĘĆ (283 sztuk)


robsik
Robert Siwiec

Ostatnio zalogowany
2024-01-15
11:30

 2008-01-11, 11:25
 Ból kolan
To ja teraz mogę dorzucić jeszcze jedno sprostowanie. Gloria wspomina dość często, aby czyścić organizm, bo inaczej kolana bolą lub odwrotnie: jeśli bolą kolana, to oczyścić organizm. Jest dla mnie oczywistym, że organizm warto czyścić co jakiś czas. Ostatnie bóle mojego (jednego!) kolana zmusiły mnie do wizyty u orgopedy i okazało się, że bóle związane są przede wszystkim z niedostateczną rozgrzewką. Problem dotyczy pasma biodrowo-piszczelowego. Przynajmniej tak powiedział mi lekarz.
Czy ten typ kontuzji także związany jest z zanieszczyszczeniem organizmu? Za głupi jestem w te klocki, ale na moje oko, to chyba ta kontuzja nie jest związana z zanieczyszczenie organizmu? Chętnie poznam Twoje zdanie Glorio, w tym temacie.

  SKOMENTUJ CYTUJĄC
  NAPISZ LIST DO AUTORA
  PRZECZYTAJ MÓJ BLOG (230 wpisów)
  ZOBACZ GALERIĘ MOICH ZDJĘĆ (12 sztuk)


MEL.
Basia Muzyka

Ostatnio zalogowany
---


 2008-01-11, 11:30
 
2008-01-11, 11:05 - TREBORUS napisał/-a:

No to i ja wrzucę swoje 3 marne grosze do tej arcy ciekawej dietetycznej dyskusyji :)))
Od nowego roku , nowe postanowienia i jako że chciałem trochę uzdrowić swój zatruty różnymi używkami i niezdrowymi lecz arcy smacznymi produktami organizm, rozpocząłem owocowo warzywną dietę oczyszczającą Maji Błaszczyszyn.
W założeniach trwa ona 10 dni. Dzienna dawka spożywanej energii w okresie jej trwania wynosi 600 kalorii. W jej trakcie nie pije się alkoholu ,nie cukrzy się i nawet się nie pieprzy:)).
Generalnie ,człowiek żyje i odżywia się prawie jak świętej pamięci Jan z Dukli.

Przez pierwsze dwa dni przewiduje ona konsumpcję jednego rodzaju owoców ale za to w ilości – ile chceta. Dlatego jej początek tak mi sie spodobał i wogóle dlatego ją rozpocząłem:))))
Przez następne 6 dni szama sie już miksik warzyw i owoców ,według podanych już niestety ilości:)
Przez ostatnie 2 dni dochodzi białko w postaci rybki bądż kurczaczka. Istna rozpusta:)
Ale to wszystko proste co nie:)

Niestety zimowa pora i mój niepohamowany apetyt wygłodniałego niedzwiedzia spowodował że zatrzymałem sie w połowie dnia pierwszego:)
A pisząc dokładniej na zjedzeniu do godzin popołudniowych ,7 jabłek i wypiciu 1,5 l wody mineralnej.
Jak po pracy wszedłem do domu i zobaczyłem spożywającą kolację ,pozostałą część rodziny to długo się nie zastanawiając otworzyłem cudowne wrota białego dwukomorowego cuda i wniebowzięty zanurzyłem swoje dłonie w jej przepięknych zakamarkach . Radosny jak mało kiedy począłem wyciągać nagromadzone tam różnorakie skarby. Po chwili w błogim nastroju i uniesieniu, najwolniej jak tylko potrafię , przeżuwałem każdy kęs i okruszek z mojego niemałego talerza . Odkrywałem na nowo przecudowne aspekty związane z nieograniczoną mozliwością spożywania tego na co się ma tylko ochotę:)
Może jak zrobi się cieplej i sympatyczniej na dworze to ponowie próbę dietetycznego wysiłku i przy okazji ustanowię kolejny rekord. Może tym razem uda się mi dotrwać przynajmniej do końca dnia pierwszwgo:))))
Na dzień dzisiejszy przebiegniecie maratonu to dla mnie pikuś w porównaniu do tego ultra ciężkiego reżimu pokarmowego. Jestem w tym niestety cinki Bolek. Ale kto wie ,może kiedyś zacznę jesć świadomie i zdrowo bo tego bardzo bym chciał. Ale niestety przyzwyczajenia to druga natura człowieka. A mnie walka z nią przychodzi strasznie trudno.
Pozdro dla wszystkich zdrowo głodzących się bohaterów i bohaterek:))
ps. dla zainteresowanych twardzieli/ek podaje link do strony z dietą Maji Błaszczyszyn
Ja co prawda nie próbowałam żadnej konkretnej diety, ale też dopiero co miałam zamiar dać sobie 1 dzień na oczyszczenie organizmu jedząc wyłącznie jabłka, które uwielbiam. Już o godz. 15 zrezygnowałam z oczyszczania, a po zjedzeniu 2 kg tych owoców nie miałam nawet ochoty na szarlotkę.

Jednakże problemem u mnie nie jest to, że mam niedźwiedzi apetyt, bo choć taki mam, to mogłabym się jakoś powstrzymać, ale... nuda w pracy. Niestety najwięcej jem wtedy, gdy siedzę przy komputerze. Jeśli jestem "w terenie" to mogę cały dzień obyć się bez jedzenia i wieczorem wcale nie odczuwam głodu. Dlatego zimą (gdy nie udaje mi się na całe dnie znikać z pomieszczeń zamkniętych) tyję, ale tylko po to, aby mieć na wiosnę co tracić. Taka już kolej rzeczy - ubrania zimowe są zdecydowanie większe od ubiorów sezonu letniego. I wcale mnie to jakoś nie martwi.

  SKOMENTUJ CYTUJĄC
  NAPISZ LIST DO AUTORA
  PRZECZYTAJ MÓJ BLOG (192 wpisów)
  ZOBACZ GALERIĘ MOICH ZDJĘĆ (30 sztuk)


TREBI
Robert Korab

Ostatnio zalogowany
---


 2008-01-11, 11:46
 
2008-01-11, 11:30 - MEL. napisał/-a:

Ja co prawda nie próbowałam żadnej konkretnej diety, ale też dopiero co miałam zamiar dać sobie 1 dzień na oczyszczenie organizmu jedząc wyłącznie jabłka, które uwielbiam. Już o godz. 15 zrezygnowałam z oczyszczania, a po zjedzeniu 2 kg tych owoców nie miałam nawet ochoty na szarlotkę.

Jednakże problemem u mnie nie jest to, że mam niedźwiedzi apetyt, bo choć taki mam, to mogłabym się jakoś powstrzymać, ale... nuda w pracy. Niestety najwięcej jem wtedy, gdy siedzę przy komputerze. Jeśli jestem "w terenie" to mogę cały dzień obyć się bez jedzenia i wieczorem wcale nie odczuwam głodu. Dlatego zimą (gdy nie udaje mi się na całe dnie znikać z pomieszczeń zamkniętych) tyję, ale tylko po to, aby mieć na wiosnę co tracić. Taka już kolej rzeczy - ubrania zimowe są zdecydowanie większe od ubiorów sezonu letniego. I wcale mnie to jakoś nie martwi.
Z tą nudą to fakt. Człowiek o pokusach pokarmowych wtedy za dużo myśli a zajadając się różnymi specjałami zabija czas i monotonię go ogarniającą. Znam to z autopsji bo też ostatnio taki tryb pracy siedząco nudzącej posiadam.
A i metabolizm i spalanko wolniejsze jak człek siedzi a nie w ruchu jest.
Stąd na masie go przybywa wiecej i szybciej .

  SKOMENTUJ CYTUJĄC
  NAPISZ LIST DO AUTORA
  PRZECZYTAJ MÓJ BLOG (241 wpisów)
  ZOBACZ GALERIĘ MOICH ZDJĘĆ (283 sztuk)


Admin
Michał Walczewski
MaratonyPolskie
TEAM


Ostatnio zalogowany
2024-05-15
08:29

 2008-01-11, 20:32
 Dieta śniegowa
2008-01-09, 10:58 - Admin napisał/-a:

Jestem podobnego zdania co Ty Pawle. Oto moja recepta na oczyszczenie organizmu. Nazwijmy ją Tygodniową Dietą Zimową Cud.

1 dzień - zjedz garść świeżego śniegu
2 dzień - zjedz dwie garści śniegu
3 dzień - zjedz trzy garści śniegu oraz śniegową kulkę
4 dzień - zjedz cztery garści śniegu, śniegową kulkę oraz łeb bałwana
5 dzień - zjedz pięć garści śniegu, 2 kulki oraz - uwaga, bardzo ważne - marewkę z łba bałwana
6 dzień - zjedz sześć garści śniegu, zaspę sprzed garażu oraz resztę bałwana
7 dzień - zjedz siedem garści śniegu, sople lodu z dachu oraz bałwana w ogrodzie sąsiada.

Gdyby ktoś pytał, czy to nie zaszkodzi - odpowiadaj: ależ skąd, to przecież świeży śnieg! bez zanieczyszczeń! nie to co woda z kranu. Ważne, aby śnieg który zjadasz był sprowadzony ze specjalistycznej kliniki New Age w Szwajcarji. Drogi, ale za to super jakości! Ci co piją zwykłą wodę z butelki, nawet sobie nie zdają sprawy, co tam pływa - chemia zabijająca robale. A skoro zabija robale, to musi tez zabijać nas! Tymczasem jedząc śnieg oczyszczasz organizm, dbasz o siebie, budujesz silną wolę oraz tak na prawdę oszczędzasz, bo zobacz ile pieniędzy musiałbyś w przyszłości wydać na leczenie! Oczywiście tajne korporacje Miejskich Wodociągów i Kanalizacji nigdy się do tego nie przyznają, bo ich prezesi straciliby dziesiątki tysięcy złotych! I dlatego też w mediach taka cisza na temat Tygodniowej Diety Zimowej Cud. To są układy. Oczywiście teraz moją dietę wszyscy wyśmieją, bo mają zamknięte oczy na rzeczywstość i wolą niszczyć sobie żołądki piciem zwykłej wody. A efekty - jak przyznają moi zaprzyjaźnieni farmaceuci - widać po latach.

Firma MW Corporation Zdrowa Woda Zdrowy Duch przeprowadziła szereg badań, które wykazały, że jedzenie śniegu oraz bałwanów śniegowych, jak też lizanie sopli lodowych z dachu nie szkodzi, a wręcz ma bardzo zachęcające działanie stymulujące na organizm. Oczywiście nikt nie mówi, że śnieg należy jeść cały czas, wystarczy co drugi tydzień!

Koncerny produkujące wodę w butelkach nie widzą prawdy. Nie obchodzi ich człowiek a tylko zysk! Tymczasem ich Prezesi sami w wieku 40-50 lat juz chorują! I jak My, klienci, mamy pić ich wodę, skoro oni sami nie wiedzą co robią?

Kolejnym dowodem jest to, że na Studiach Żywieniowych o diecie śniegowej NIC SIĘ NIE MÓWI! To są wielkie pieniądze, korporacje opłacają wykładowców, dają pieniądze na uczelnie itd, więc program nauczania jest układany pod ich potrzeby, by przyszłych konsumentów zachęcać do picia wody z butelek lub kranu!!!

W arktyce i Grenlandii na przykład eskimosi mogą zjadać ściany iglo, i nikt sie temu nie dziwi. Rząd Danii nawet wspiera tego typu jedzenie oferując w zamian namioty i koce. A tymczasem u Nas, w Polsce, rząd nie robi nic, byśmy zjadali śnieg. Czemu? Dlatego, że My Polacy jesteśmy jak Kraby - ani rodzice, ani dziadkowie, ani szlachta - nikt nie jadł śniegu, więc mamy klapki na oczach i dalej wcinamy wodę żródlaną.
LINK: http://wiadomosci.onet.pl/1671824,12,item.html
Ja tu sobie żartowałem wymyślając Tygodniową Dietę Śniegową, a tu proszę - są juz pierwsi odważni :-) Pierwszy na tę dietę zdobył się Japończyk :-) Szczegóły w linku :-)

  SKOMENTUJ CYTUJĄC
  NAPISZ LIST DO AUTORA
  ZOBACZ GALERIĘ MOICH ZDJĘĆ (87 sztuk)

 



bialykrzys

Ostatnio zalogowany
---


 2008-01-11, 20:44
 
2008-01-11, 20:32 - Admin napisał/-a:

Ja tu sobie żartowałem wymyślając Tygodniową Dietę Śniegową, a tu proszę - są juz pierwsi odważni :-) Pierwszy na tę dietę zdobył się Japończyk :-) Szczegóły w linku :-)
Adminie dietę śniegową to ja już stosowałem będąc małym dzieckiem, lepiąc bałwana zawsze jadłem śnieg i nie tylko wtedy tylko porcje nieco inne.

  SKOMENTUJ CYTUJĄC
  NAPISZ LIST DO AUTORA


robsik
Robert Siwiec

Ostatnio zalogowany
2024-01-15
11:30

 2008-01-11, 20:55
 
2008-01-11, 20:32 - Admin napisał/-a:

Ja tu sobie żartowałem wymyślając Tygodniową Dietę Śniegową, a tu proszę - są juz pierwsi odważni :-) Pierwszy na tę dietę zdobył się Japończyk :-) Szczegóły w linku :-)
To zaraz po cytrynce zaczynam dietę śniegową ;)))

  SKOMENTUJ CYTUJĄC
  NAPISZ LIST DO AUTORA
  PRZECZYTAJ MÓJ BLOG (230 wpisów)
  ZOBACZ GALERIĘ MOICH ZDJĘĆ (12 sztuk)


lopezz
Maciej Citko

Ostatnio zalogowany
2019-05-13
14:57

 2008-01-11, 22:36
 
Śnieg nie jednemu uratował życie!!!
(a ilu straciło??)

  SKOMENTUJ CYTUJĄC
  NAPISZ LIST DO AUTORA
  PRZECZYTAJ MÓJ BLOG (166 wpisów)
  ZOBACZ GALERIĘ MOICH ZDJĘĆ (30 sztuk)


Admin
Michał Walczewski
MaratonyPolskie
TEAM


Ostatnio zalogowany
2024-05-15
08:29

 2008-01-11, 22:39
 Delfiny
2008-01-11, 22:36 - lopezz napisał/-a:

Śnieg nie jednemu uratował życie!!!
(a ilu straciło??)
To tak jak z delfinami... wszyscy na świecie twierdzą, że delfiny uratowały życie wielu rozbitkom, bo doholowały ich do brzegu wysp... takich opowieści są dziesiątki... na ich podstawie mówi się, że delfiny są bardzo mądre bo ratują ludzi...

Też tak myślałem, aż do czasu kiedy przeczytałem zdanie jakiegoś rosyjskiego naukowca... napisał: tak, delfiny są mądre, bo holują rozbitków do brzegu... ale nigdy się nie dowiemy ilu odholowały w przeciwnym kierunku, na pełne morze...

  SKOMENTUJ CYTUJĄC
  NAPISZ LIST DO AUTORA
  ZOBACZ GALERIĘ MOICH ZDJĘĆ (87 sztuk)


robsik
Robert Siwiec

Ostatnio zalogowany
2024-01-15
11:30

 2008-01-12, 00:16
 
2008-01-11, 22:39 - Admin napisał/-a:

To tak jak z delfinami... wszyscy na świecie twierdzą, że delfiny uratowały życie wielu rozbitkom, bo doholowały ich do brzegu wysp... takich opowieści są dziesiątki... na ich podstawie mówi się, że delfiny są bardzo mądre bo ratują ludzi...

Też tak myślałem, aż do czasu kiedy przeczytałem zdanie jakiegoś rosyjskiego naukowca... napisał: tak, delfiny są mądre, bo holują rozbitków do brzegu... ale nigdy się nie dowiemy ilu odholowały w przeciwnym kierunku, na pełne morze...
Tak, umiejętność spojrzenia co znajduje się po drugiej stronie medalu potrafi dobrze zakłócić nasz światopogląd i uświadomić, że nie wszystko jest takie jakim znamy...

  SKOMENTUJ CYTUJĄC
  NAPISZ LIST DO AUTORA
  PRZECZYTAJ MÓJ BLOG (230 wpisów)
  ZOBACZ GALERIĘ MOICH ZDJĘĆ (12 sztuk)

 



robsik
Robert Siwiec

Ostatnio zalogowany
2024-01-15
11:30

 2008-01-13, 09:37
 
Ja dziś zakończyłem kurację cytrynową. Trudno nie było, nie licząć wyciskania cytryn, bo do takiej ilości nie chciało mi się wyciągać elektrycznej wyciskarki i robiłem to po prostu ręcznie :))

Z zauważalnych efektów, jakie podczas kuracji występują zauważyłem 3
- wyścigi czegoś po kiszkasz - tak głośne, że sam nie mogłem wyjść z podziwu ;))) (wspominałem już o tym)
- na następny dzień po wyścigach odprowadzałem gazy z taką pasją, że powinni mnie gdzieś zamknąć - chociaż to mogło by się skończyć chyba moim zgonem, bo śmierdziało jak nigdy dotąd!
- pod koniec kuracji pojawiły mi sie krostki na ramionach i klatce piersiowej oraz chropowatość za uszami - na początku nie zwróciłem na to uwagi, ale potem przypomniałem sobie, że to może być efekt odtoksyczniania się organizmu (tak czasami jest po zatruciach).

Teraz zrobię sobie ze 2 tygodnie przerwy i szarpnę się na leczniczą. Wtedy już na pewno wyjmę sobie elektryczną wyciskarkę (chociaż ręczna wzmacnia ręce ;)) ).

Aha, aby Admin nie poczuł się oszukany - bo zaraz po tej kuracji miałem przejść do śniegowej: Niestety u nas śniegu już nie ma i z przyczyn obiektywnych muszę pominąć tę kurację ;)

  SKOMENTUJ CYTUJĄC
  NAPISZ LIST DO AUTORA
  PRZECZYTAJ MÓJ BLOG (230 wpisów)
  ZOBACZ GALERIĘ MOICH ZDJĘĆ (12 sztuk)


bialykrzys

Ostatnio zalogowany
---


 2008-01-13, 15:58
 
Krysiu Radku jakie wrażenia z kuracji cytrynowej? Zaczynam się martwić, że się nie odzywacie.

  SKOMENTUJ CYTUJĄC
  NAPISZ LIST DO AUTORA


kubek.74
Jakub Chojnacki
MaratonyPolskie
TEAM


Ostatnio zalogowany
2016-09-13
16:13

 2008-01-13, 21:28
 
ja dzisiaj zakończyłem "cud cytrynki"...jakoś spokojnie bez specjalnych efektów, ale niczego szczególnego się nie spodziwałem. Natomiast strasznie polubiłem soczek z cytrynek - świetnie gasi pragnienie!
Następnym razem wersja lecznicza...nie wiem tylko, czy to nie szkodzi na zęby ?, ponoć kwas cytrynowy rozpuszcza szkliwo, czy coś tam...?...na wszelki wypadek po wypiciu miksturki od razu biegłem myć klawiaturkę - kolejna korzyść!

  SKOMENTUJ CYTUJĄC
  NAPISZ LIST DO AUTORA
  ZOBACZ GALERIĘ MOICH ZDJĘĆ (18 sztuk)

Wątek wielostronicowy, wyświetlana strona :
1  2  3  4  5  6  7  8  9  

DODAJ SWÓJ KOMENTARZ W TYM WĄTKU

POWRÓT DO LISTY WĄTKÓW DYSKUSYJNYCH




 Ostatnio zalogowani
Gapiński Łukasz
08:40
Deja vu
08:35
Borrro
08:32
Admin
08:29
biegacz54
08:23
michu77
07:57
Lucas
07:42
Brytan65
07:05
alex
07:03
Le¶ny Dziadek
07:01
Januszz
06:56
piotrhierowski
05:56
Stonechip
05:46
pbest
00:50
Arti
00:46
wroner
00:03
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |