Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

  WIZYTÓWKA   GALERIA   PRZYJAC. [0]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
Jarecki
Pamiętnik internetowy
The Way Back


Urodzony: ----
Miejsce zamieszkania: Warszawa
1 / 7


2012-12-14

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
Uciec od biegania? Samo dogoni (czytano: 1166 razy)



31 V 2004 – wtedy wszystko się zaczęło. Pierwszy wpis do dzienniczka treningowego, 40 minut truchtania w samo południe. Cel był jeden - ukończyć wrześniowy Maraton Warszawski. Wówczas jeszcze nie znałem uczucia bakcyla biegowego, nie chciałem żadnych kontrolnych startów w międzyczasie. Ot, przebiec maraton. Zupełnie nieśmiałe podejście do dystansu który wydawał się niewyobrażalny.

Po 4 miesiącach treningów po 3-4 razy w tygodniu ukończyłem go w czasie 3:39. Już wiedziałem że za rok chcę to powtórzyć. Wtedy jeszcze nie miałem pojęcia ile daje ćwiczenie siły biegowej, w ogóle nie trenowałem interwałów - tylko pierwszy i drugi zakres.

W kolejnym roku treningi zacząłem dużo później bo w lipcu. Jednak niecałe trzy miesiące treningów wystarczyły by poprawić wynik. Wpadłem na metę w czasie 3:35 i co było dla mnie osobistym osiągnięciem - cały dystans przebiegłem bez marszu.

Potem zaczęły dopiero się starty na mniejszych dystansach, coraz bardziej różnorodne treningi, poznawanie coraz to więcej znajomych i coraz to bardziej wyśrubowane życiówki - wszystko to maksymalnie powodowało że wiedziałem, że chcę to robić!

W 2009 roku, po kilku nieudanych próbach, udało mi się spełnić marzenie – „złamać" 3 godziny w maratonie. Nota bene na lata 2009/2010 przypadają wszystkie moje życiówki i największe sukcesy. Było w międzyczasie raz lepiej, raz gorzej, niektóre zawody męczyły okrutnie, nieraz głowa mówiła „nigdy więcej”, jednak zawsze chwilę po przekroczeniu mety już się o zmęczeniu nie myślało :) Passa być może trwałaby dłużej gdyby nie zawody które na długo odmieniły moje podejście do biegania.

Podjąłem decyzję o starcie w Biegu o Kryształową Perłę Jeziora Narie. Zabrałem znajomych i pojechaliśmy na weekend na plaży do Kretowin. 10 lipca 2010 w prażącym ponadtrzydziestostopniowym upale odbył się bieg liczący 32 kilometry i po maksymalnie pagórkowatej trasie z sumą około stu podbiegów i zbiegów. Dobiegłem na metę piąty (i pierwszy w kategorii M20), ale wyczerpany tym upałem i podbiegami tak, że nie miałem siły nic zjeść. Trzy godziny zajęły zanim tak naprawdę doszedłem do siebie. Nie miałem nawet za bardzo sił żeby rozmawiać. Na podium za zwycięstwo w kategorii wszedłem jakby nigdy nic, ale tak mi się kręciło w głowie że myślałem że zaraz stamtąd spadnę - szczęśliwie tak się nie stało. Sukces był przeogromny - ale czy było warto?

Gdzieś w głowie zaczęła świtać myśl: na co to? Po co się tak poświęcać w imię biegania? Przez prawie trzy tygodnie od tamtych zawodów nie wyszedłem ani razu na trening, a do końca roku przebiegłem może 100 kilometrów (w tym maraton z czasem niewiele lepszym od mojego pierwszego). W zimie w ogóle nic nie biegałem, a w całym 2011 roku suma kilometrów przebiegniętych w samych tylko zawodach ledwo przekroczyła 50 km (a wcześniej zdarzało się dochodzić do 500). Kolejna zima i ponownie buty w odstawkę - zabrakło motywacji na treningi na mrozie.

Nastała wiosna 2012 i powoli zaczęło mi tego wszystkiego brakować: Tych życiówek które znowu są tylko w sferze marzeń, rywalizacji, uczestniczenia w zawodach. W marcu pierwszy raz od prawie dwóch lat przebiegłem jednorazowo 15km (z przerwami na marsz). Nie mogłem się nadziwić w jaki sposób jeszcze tak niedawno biegałem cały maraton w dużo lepszym tempie i formie. Zaczęło się od nowa. Wiosna i lato spokojnie, po kilkadziesiąt km miesięcznie. W październiku i listopadzie tego roku nastąpił duży przełom. Urodził mi się synek i dało mi to wielkiego kopa do popracowania nad sobą.

W ostatnich tygodniach nastąpił mój wielki powrót do regularnego biegania po 2-letniej przerwie. Motywacja już jest taka jak dawniej, a i mrozy nie są straszne. Trenować a potem uciec od biegania? Nie da się. Samo dogoni.


Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicy

Dodaj komentarz do wpisu


Marysieńka (2012-12-15,16:43): Życzę wytrwałości...no i pokonywania nowych barier:))







 Ostatnio zalogowani
rychu18625
18:05
Piotr Czesław
17:50
konsok
17:42
mirek123
17:40
Admin
17:37
WaldekB-tok
17:31
dziadekm
17:29
jarek1909
17:17
stanlej
17:09
Andrea
16:55
42.195
16:51
platat
16:36
Zielu
16:35
BOP55
16:30
biegacz54
16:28
jankos6
16:05
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |