Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

  WIZYTÓWKA  GALERIA [41]  PRZYJAC. [95]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
kasjer
Pamiętnik internetowy
miałem szczęście...

Grzegorz Perlik
Urodzony: 1955-11-18
Miejsce zamieszkania: Bydgoszcz
77 / 129


2015-03-16

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
mam na imię Agnieszka (czytano: 719 razy)

PATRZ TAKŻE LINK: https://www.youtube.com/watch?v=WE8Vk_yfJKE

 

mam na imię Agnieszka

Wczorajszy dzień był dniem startu w RUN Myślęcinek. Tereny myślęcińskiego parku były do tej pory wykorzystywane tylko przez biegi City Trail. Biegi krótkie, bo 5 km. Dla mnie już za krótkie. Wczoraj biegliśmy na dystansie 10 km. Trasa bardzo ładna, bieg zorganizowany bardzo dobrze, pogoda dopisała.

Już przed tym biegiem umówiłem się z panią Agnieszką (dalej będzie to Agnieszka), że pobiegnę z nią. To miał być jej pierwszy start w zawodach biegowych.

Skąd znam Agnieszkę? Zaczęło się od jej męża. Mąż Agnieszki prowadził jednoosobową działalność gospodarczą. Potrzebował pomocy w sprawach podatkowych i został klientem mojej kancelarii. Branża nie była łatwa, konkurencja duża, ale mąż Agnieszki walczył. Potem firmę prowadziła Agnieszka. Oboje byli dla mnie przykładem, jak niełatwy los mają czasem młodzi ludzi. Pomagałem, doradzałem, a że jak czasem mawiam, że ze mną, doradcą podatkowym, trzeba być szczerym jak z księdzem i psychiatrą, bo tylko wtedy mogę pomóc, to czasem w naszych rozmowach przechodziliśmy na sprawy poza podatkowe. Biznes biznesem, ale tak zwyczajnie polubiłem tych młodych ludzi.

Kilka m-cy temu Agnieszka zaczęła mi zadawać pytania nie związane z firmą. Pytania o bieganie. Jak biegać, jakie buty, jakie dystanse, jakie tempo. Znacie to – patrzą na Was z podziwem, że Wam się chce i sami też chcą zacząć.

Agnieszka trenowała, trenowała, aż zapadła decyzja – startuje w zawodach. Wybór padł właśnie na RUN Myślęcinek.

Spotkaliśmy się przed startem. Sprawdziłem, czy jest czip, czy numer dobrze przypięty, czy sznurowadła zawiązane tak, żeby się nie rozwiązały w czasie biegu. Ruszyliśmy na rozgrzewkę. A w czasie rozgrzewki instruktaż. Jakie tempo, że od gadania dzisiaj jestem tylko ja, że będzie dobrze. Agnieszka wyraźnie przejęta swoim pierwszy startem.

Zabrałem ze sobą na ten bieg mój nowy nabytek, kamerkę sportową. Pomyślałem, że Agnieszka będzie miała pamiątkę ze swojego pierwszego startu. Tym bardziej, ze mąż Agnieszki wyjechał za pracą poza granice naszego kraju. Będzie mógł podziwiać jej wyczyn.

Ustawiamy się na starcie, w dalszej części kolumny biegaczy. Pojawia się obok nas Zbyszek. Kiedyś jemu też doradzałem podatkowo, dzisiaj moim klientem jest jego syn.

Ruszamy. Ponieważ Agnieszka deklaruje swoje marzenie na 1 godz minus 1 sekunda, to zaczynamy wolno, tempem około 6:00. Powinno być nawet wolniej, bo po 3 km długi, 500 -metrowy podbieg, ale widzę, że Agnieszka biegnie swobodnie. Na drugim kilometrze Zbyszek jednak zostaje w tyle. Boryka się z kontuzją, pewnie boli. My z Agnieszką biegniemy dalej.

Na 3 km dogania nas mój były klient a dzisiaj kolega , Roman. Człowiek, który w wystąpieniach publicznych nie potrzebuje nagłośnienia, tak donośny ma głos. Tym donośnym głosem oznajmia fakt, że jest przy nas, ale wytrzymuje z nami niedługo.

Zaczyna się podbieg. Na jego początku zegarek pokazuje średnie tempo 5:58. Wiem, że stracimy, ale ile? Rzeczywiście tempo spada, ale tylko do ok. 6:15-6:20. Agnieszka walczy dzielnie.

Za podbiegiem nie przyspieszam zaraz. Niech dziewczyna złapie trochę powietrza. Potem zaczyna się zbieg. Początkowo krótki odcinek po trawie, potem znowu asfalt. Przyśpieszamy. Widzę na zegarku tempo 5:10. Patrzę na Agnieszkę, skupiona bardzo. Mówię, że najgorsze za nami a teraz ma mi pokazać, co potrafi. I pokazuje.

Tempo w okolicach 5:15, ciągle płasko lub z górki. Kończymy pierwsze kółko. Na drugim, krótszym, nie ma już tego długiego podbiegu. Można pędzić jak wiatr, który teraz dmucha lekko w plecy.

Dobiegamy do wody. Podaję Agnieszce kubeczek, żeby nie traciła rytmu. A Agnieszka wygląda dobrze, wręcz rewelacyjnie. Jest moc!

Dalej trochę w lesie, trochę piachu, trochę niewielkich podbiegów. Na 7 km tempo spada, ale tylko do około 5:22. Po twarzy Agnieszki widzę, że zaczyna się już walka. Biegniemy pod wiatr, więc staram się ją osłonić. Znowu troszkę drzew, więc łatwiej. Tu dubluje nas czołówka biegu. Ale co tam. Agnieszka biegnie na czas dużo poniżej godziny i to jest najważniejsze.

Zresztą nie tylko ona walczy. Widzę wokoło siebie klika osób, które próbują biec z nami. Czy to też debiutanci? Czy to początkujący? Kiedy słyszą jak dopinguję Agnieszkę do jeszcze większego wysiłku widzę uśmiech w ich oczach. Zrywają się do zrobienia kilku szybszych kroków. Wyprostowują sylwetki, mocniej pracują ramionami. Jest w tej grupce, chociaż już bardzo boli, wielka radość biegania.

Wbiegamy na ostatni kilometr. Agnieszka biegnie już trochę zrywami, raz bliżej, raz na chwilę odstaje. Pilnuję, żeby ciągle trzymała się mnie. Meta coraz bliżej. Czas będzie rewelacyjny. Ostatnia prosta do mety, już ile sił w nogach.

I jest!

56:24!!!

Medal, gratulacje i wspólne podziękowania za bieg. Co Agnieszka czuje teraz?

Przypomina mi się mój pierwszy bieg w Unisławiu. Ta radość i wzruszenie. I duma, chociaż ja wtedy pobiegłem te moje pierwsze po operacji 10km w czasie 1:04. A miałem wtedy też pomocnika, Jurka, który biegał ten dystans grubo poniżej 45 min. Wtedy on pomógł mi, teraz ja to oddałem Agnieszce.

Ten wczorajszy bieg był dla mnie biegiem bardzo ważnym. Wróciłem na chwilę do początków swojego biegania. Wierni czytelnicy mojego bloga zauważyli pewnie, że często wracam do swojego szczęśliwego dzieciństwa. Wczoraj biegłem z debiutantką, w otoczeniu pewnie innych debiutantów czy poczatkujących. Poczułem znowu tą czystą radość biegania. Zobaczyłem ją przede wszystkim u biegnących obok mnie biegaczek i biegaczy. Świat biegowej radości. Świat biegowego dzieciństwa.

I dlatego wszystkim Wam życzę, żebyście od czasu do czasu cofnęli się trochę w biegowej kolumnie, do tyłu. Żebyście popatrzyli, jacy kiedyś byliście. Żebyście na dzisiejsze Wasze sukcesy popatrzyli przez kolorowy pryzmat Waszych pierwszych biegowych kroków.

Bo nikt z nas nie zaprzeczy, że my tak po prostu

mieliśmy szczęście…

tutaj film z biegu


Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicy

Dodaj komentarz do wpisu


alchemik (2015-03-16,16:41): Bo tak wygląda prawdziwe życie najpierw nas uczą a później my uczymy.A bycie nauczycielem to jest powód do dumy bynajmniej biegowym :)
Truskawa (2015-03-16,20:55): Gratulacje dla Agnieszki. Niełatwo pracować, walczyć i jeszcze robić coś tylko dla siebie. I gratulacje dla Ciebie Grzegorz. Za taką podopieczną. Miły wpis. Jak zwykle. :)
osasuna (2015-03-17,07:58): Najpierw Emilia teraz Agnieszka stajesz się Grzesiu etatowym zającem :) Ja na razie zającuję w soboty Bożenie z Minikowa rekreacyjnie w Borach Tucholskich.
(2015-04-08,08:57): rzeczywiście, ja także lubię czytywać Twoje teksty kasjer. Tchną spokojem i normalnością. Mam nadzieję, jak los pozwoli, spotkać Cię osobiście w Krakowie... choć pewnie zobaczę Twoje plecy bo ja raczej na 4:30 polecę. Miłego dnia!
Jolaw1 (2015-04-21,11:50): ;-)







 Ostatnio zalogowani
szakaluch
18:30
robert77g
18:06
eldorox
16:59
flatlander
16:18
Wojciech
16:17
luniek88
15:42
rdz86
15:41
platat
14:59
Marco7776
14:33
Paw
14:31
p.1
14:28
Jawi63
14:28
Andrzej5335
14:02
benfika
13:54
szymk
13:49
arco75
13:47
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |