Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

  WIZYTÓWKA  GALERIA [31]  PRZYJAC. [132]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
tdrapella
Pamiętnik internetowy
Luźne myśli z nie tak odległego kraju...

Tomasz Drapella
Urodzony: 1979-07-31
Miejsce zamieszkania: Gdansk / Vänersborg
69 / 105


2011-11-14

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
XIV Bieg Niepodległości w Gdyni 2011 (czytano: 560 razy)



Ehh...Dlaczego ja mam tak daleko teraz do tej Gdyni? Takie wspaniałe zawody, a ja mam tak daleko... Mieszkałem prawie 27 lat w Trójmieście, teraz gdzieś na północy. Mimo, że biegam już troszkę i nie tylko tu gdzie teraz mieszkam, to nie udało mi się wystartować wcześniej w moich rodzinnych stronach. Najbliżej był Puck. Teraz wreszcie udało mi się połączyć przyjemne z porzytecznym, zabrałem ze sobą dzieciaki, odwiedziłem rodzinę, namówiłem rodzeństwo na wspólny start i już nic nie mogło mi stanąć na przeszkodzie... Nawet przeziębienie. Od wtorku czułem się już kiepsko, straciłem głos, z nosa ciekło, ale gorączki na szczęście nie miałem. Czosnkiem jechało dookoła (mam nadzieję, że na biegu już nie ;)), witaminki, tabletki do ssania itp. W środę wieczorem było najgorzej. Czułem się na prawdę źle, ale rano było już lepiej...

Miałem walczyć w Gdyni o pobicie życiówki i złamanie 40 minut. Jeszcze w piątek na tydzień przed biegiem czułem się na prawdę mocny. Z konieczności o piątej rano biegałem 10x400m na przerwach 200m truchtem. Miało być po 88” a wychodziło bez zbytniego spinania się po 83-85”. Ludzie snujący się o tej godzinie na przystanek autobusowy patrzyli podejrzliwie a potem odwracali wzrok jakby widzieli ekshibicjonistę, ale co mi tam :) Wiem, że nie jestem do końca normalny.

Teraz wyglądało, że z walki będą nici. Pomyślałem „trudno” i nastawiłem się, że pobiegnę jako pacemaker dla mojego brata, aby poprowadzić go na jego życiówkę. Ale zastrzegłem sobie, że ostateczną decyzję podejmę po rozgrzewce przed biegiem. Od rana w piątek czułem jak narazsta we mnie stężenie adrenaliny i myśli miałem coraz bardziej bojowe. W sumie z trenigu wychodziło, że powinienem złamać nawet 39 minut, więc może te magiczne 40 uda się złamać nawet z tym przeziębieniem? Brat już się nastawił, że jednak będę walczył o życiówkę, a ja powoli też oswajałem się ponownie z tą myślą. Byle tylko nie przeholować na początku. Numery startowe odebrał mój brat już poprzedniego dnia. Pojechaliśmy do Gdyni. Wszystko poszło bardzo sprawnie, organizacja super. Postanowiliśmy jeszcze, że do mojego depozytu wsadzimy większość ciepłych rzeczy tak, abym odebrał je zanim przybiegnie brat z siostrą i aby nie musieli potem marznąć i to był strzał w dziesiątkę, bo jak się potem okazało przed depozytem utworzyły się później straszne kolejki i był to chyba jedyny minus tej imprezy, ale już nie dla nas.

Miałem nadzieję na wiele spotkań, ale w tym tłumie nie mogłem nikogo dojrzeć. Miałem na sobie nasze TEAM’owe barwy i bacznie się rozglądałem. Kiedy już myślałem, że nikogo nie dojrzę, zauważyłem truchtającego na rozrzewce Leno również w naszej koszulce, a za nim jak za mundurem Basię i Grażynę. A potem już poszło :) Wreszcie spotkaliśmy się z Henrykiem, Golunek się pojawił i Artur. Z tego wszystkiego odpuściłem start honorowy, bo szkoda mi było tego czasu wspólnych spotkań i pogaduszek (podczas intensywnej rozgrzewki ma się rozumieć :))

Potem strzał startera i ruszamy. Ludzi naprawdę dużo, ale jest szeroko. Mimo, że stałem w dobrej strefie pewnie było tu wiele osób które planowały biec wolniej no i hamowały bieg, ale nie było aż tak źle. Pierwszy kilometr spokojnie wyszedł po 4’05”, drugi pod górkę Świętojańską po 4’02”. Tętno trochę wyższe niż w porównaniu z treningami, ale 160 nie przekracza. Potem jest z górki. Cały czas hamuję się by nie biec za szybko. Mimo to wychodzi po 3’50”. Mój GPS nieznacznie wyprzedza tabliczki z oznaczeniami kolejnych kilometrów. Nie mniej jednak tabliczkę z piątym kilometrem minąłem dokładnie po 20 minutach a sił było jeszcze dużo. Mimo, że po piątym kilometrze przyspieszyłem to wciąż czułem się super. Wszystkie kolejne kilometry nawet z podbiebiem ulicą Świętojańską wyszły poniżej 4 minut. Na zbiegu ósmy kilometr wyszedł po 3’45”. Potem lekko docisnąłem i na płaskim odcinku wyszło 3’50” a ostatni kilometr w 3’36”! Na metę wpadłem z czasem netto 39:08... Piękny czas jak dla mnie i przed biegiem brałbym go w ciemno. Teraz jednak czuję niedosyt i żal do siebie o te 8 sekund... Bo wiem, że spokojnie mogłem je urwać tego dnia, tylko za spokojnie zacząłem obawiając się tego przeziębienia... Tętno średnie 164, na finiszu 181 ale po za finiszem nie czułem się zajechany. Następnego dnia, żadnych zakwasów, lekkie tylko ogólne zmęczenie... Czuję, że mogłem pobiec spokojnie o 30 sekund lepiej... No ale cóż, do tego trzeba wierzyć od początku.

Na mecie ku wielkiemu mojemu zaskoczeniu spotkaliśmy naszego dziadka. Próbowałem się z nim skontaktować przed biegiem, ale tylko nagrałem sie na pocztę głosową. Mieszka na obrzeżach Gdyni i przyjechał na rowerze. Mimo swoich 83 lat i problemami ze stawami, które sprawiają mu ból przy chodzeniu, na rowerze radzi sobie świetnie. Tego dnia przejechał 18km, żeby się z nami spotkać. Żałowałem tylko, że na mecie nie spotkałem już Henryka, bo znają się jeszcze z czasów PLO i pewnie chcieliby się spotkać. No ale nie wyszło. Może następnym razem.

I ja i moje rodzeństwo byliśmy bardzo zadowoleni z naszych wyników. Wszyscy poprawili życiówki. Magda biegła po raz pierwszy w życiu na takim dystansie i cieszyła się, że nie zapisałem jej na biegi młodzieżowe. Jako licealistka mogła biec tylko 3km, ale bieg główny był już od 16 lat więc wcześniej nawet jej nie mówiełem, że istnieje inna opcja niż bieg główny :) Bolek mimo braku pacemakera i regularności trenigów pobiegł w 52” i jest to super wynik. Uważam, że gdyby zrzucił wagę do takiej jaką ja mam teraz to biegałby szybciej ode mnie, czego mu życzę.

Mimo pewniej dozy niedosytu jestem niezmiernie zadowolony z tego wyniku. Jak biełem na ostatnią życiówkę 40:23 to byłem naprawdę zajechany i miałem mroczki przed oczyma. To było ponad dwa lata temu. W zeszłym roku biegałem bardzo dużo, ale jedyna dycha jaką biegłem była jako mocny trening przed ważniejszymi zawodami i wynik był ciut poniżej 42”. Teraz biegałem dużo mniej, bo tylko trzy razy w tygodniu. Pytałem Piotra, czy widzi szansę, aby z mojego obecnego poziomu trenując głównie z wózkiem i tylko 3 razy w tygodniu złamać 40 minut na 10km. Piotr uważał, że szanse są nikłe. Ja też w to początkowo nie wierzyłem. A jednak się okazało, że taki trening przeplatany pływaniem działa na mnie bardzo dobrze. Mogłem złamać nawet 39 minut. Bo jeżeli praktycznie całe zejście poniżej 40 minut o 52 sekundy zrobiłem na ostatnich trzech kilometrach to (3:45, 3:50, 3:36), to znaczy, że za spokojnie zacząłem... Gdybym nie był przeziębiony zacząłbym mocniej. Ale teraz wiem, że stać mnie na więcej i... (apetyt rośnie w miarę jedzenia) postaram się w przyszłym roku zbliżyć do granicy 37 minut.

Zdjęcie zamieszczę jak tylko będę jakieś miał :)



Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicy

Dodaj komentarz do wpisu


suchy (2011-11-14,13:56): Gratulacje Tomek :)
tdrapella (2011-11-14,15:10): Piotr, dzięki za super wspaniałą imprezę biegową! Będę się starał jak najczęściej biegać w Gdyni. I jeszcze raz dzięki za wszystkie rady :)
tdrapella (2011-11-14,15:11): Wiesiu, mam nadzieję, że będę zawsze czuł taki niedosyt. Jak na razie po maratonach czuję tylko przesyt, ale mam nadzieję to zmienić :)
kudlaty_71 (2011-11-14,16:06): ...brawo Tomku - super wynik...hmmm...a niedosyt to dobra rzecz - motywacja do treningów gwarantowana...
Truskawa (2011-11-14,16:35): Lubię biegać na północy. :) Gratulacje Tomek. I dla rodziny też. :)
Gulunek (2011-11-14,16:40): Dobrze było spotkać tylu Przyjaciół, Pozdrawiam.
Marysieńka (2011-11-14,17:12): Brawo, brawo, brawo....dla mnie to wynik marzenie:))
miriano (2011-11-14,17:26): Gratuluje czasu , również mam niedosyt to może i dobrze będzie walka o czas w 2012 roku
jacdzi (2011-11-14,17:43): Nic dodac , nic ujac , jestes WIELKI !
Basia (2011-11-14,18:32): Tomku gratuluję takiego wyniku , miło było Cię spotkać ...:):)
euro40 (2011-11-14,19:42): Jestem pod wrażeniem Twojej sportowej rodziny. Ja mógłbym biec razem z Bolkiem :) bo też mam lekką nadwagę. Szkoda że do Trójmiasta mam 600 km...
tdrapella (2011-11-14,20:56): Wojtku, masz całkowitą rację. Energia mnie wręcz rozpiera do dalszych treningów :) Byle tylko robić to z głową...
tdrapella (2011-11-14,20:58): Iza, skoro już to napisałaś to nie pozostaje mi nic innego jak zaprosić Cię/Was do Geteborga czy Sztokholmu :) No więc czynię to: ZAPRASZAM! :) Dla Łysego też się coś ciekawego znajdzie :)
tdrapella (2011-11-14,21:00): Marek, szkoda mi tylko, że nie poznałem więcej gości z wesołej Grupy Malbork :) Może innym razem się uda :)
tdrapella (2011-11-14,21:01): Marysiu, nie kokietuj :) Ty takich wyników natrzaskałaś już w swoim życiu tyle, że nie da rady tego zliczyć! Moim marzeniem jest biegać tak jak ty gdy będę na emeryturze :)
tdrapella (2011-11-14,21:02): Mirku, 2012 będzie bardzo ciekawym rokiem :)
tdrapella (2011-11-14,21:06): Basiu, ja również cieszę się z tego spotkania :)
tdrapella (2011-11-14,21:06): Jacku, nie przesadzaj :) tylko na tym biegu było ponad setka lepszych nie mówiąc już o innych biegach, ale i tak nie o wynik tu chodzi. Dla mnie wielcy są Ci, którzy biegają mimo wielu przeciwności losu, mimo chorób, wieku... Dla mnie twoje bieganie jest duuużo większe...
tdrapella (2011-11-14,21:08): Marek, ja mam chyba więcej, ale namawiam Cię bo warto w Gdyni biegać. Jest na prawdę super. Miej to na uwadze jak będziesz może na urlopie nad morzem :)
Mufat (2011-11-14,21:11): Tomku, już Ci gratulowałem świetnego wyniku, ale po przeczytaniu Twojej relacji powtórzę raz jeszcze: jesteś wśród moich znajomych-biegaczy pierwszym kandydatem to złamania 3 godzin w maratonie ! Stawiam skrzynkę piwa, że nastąpi to najpóźniej w 2013 roku... Krzysiek
tdrapella (2011-11-14,21:13): Krzysiek, dzięki i przyjmuję wyzwanie :)
Leno (2011-11-16,08:46): Wielkie gratulacje Tomku ,miło było Cię spotkć ,do spotkania w Toruniu.
ddrapella (2011-11-26,17:02): Tomku, bardzo milo jest przeczytac taka relacje na morzu, nawet podczas sztormu (w poblizu Szkocji). Mam sympatyczne zdjecia z Waszego biegu ( a raczej juz po biegu), ktore zrobil Twoj Dziadek. Jak zdaze - zamieszcze je - moze jutro. Gratulacje dla Ciebie , Bola, Magdy i calego towarzystwa MP.PL (z Suchym - organizatorem na czele). Jak wiesz tylko nieobecnosc w kraju spowodowala, ze nie bieglem z Wami.
shadoke (2011-12-22,07:43): Trochę spóźnione, ale bardzo szczere gratulacje! Myślę, że bieganie z wózkiem jest naprawdę sporym obciążeniem, odjęcie go na zawodach to jak nagłe odchudzenie...lżej i szybciej:)







 Ostatnio zalogowani
łuki86
20:13
Wojciech
20:05
Pawel63
20:03
Ty-Krys
19:52
kos 88
19:48
Artur Walkowiak
19:33
kmajna
19:13
Hari
19:09
POZDRAWIAM
18:57
CZARNA STRZAŁA
18:30
plomyk20
18:16
Cynka
18:02
LukaszL79
17:43
chris_cros
17:16
Falko
17:11
franus
16:57
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |