|
METRYKA WATKU DYSKUSYJNEGO | Dyscyplina | | Status | Wątek aktywny ogólnodostępny | Wątek założył | Martix (2008-06-28) | Ostatnio komentował | dak66 (2008-07-02) | Aktywnosc | Komentowano 21 razy, czytano 144 razy | Lokalizacja | | Wątek wielostronicowy, wyświetlana strona: 1 2 | POWRÓT DO LISTY WĄTKÓW DYSKUSYJNYCH
| | | | |
| 2008-06-28, 21:08 Jak przeżywacie biegowe porażki?
Chodzi mi nie tylko o przegranie na jakimś biegu z Iksińskim czy Kowalskim ale również po prostu brak formy w danym okresie.Znam fajną myśl z artykułu o maratonie że rekordy uskrzydlają,chce się żyć,biegać i jest się radosnym.A gdy się dzieje odwrotnie to wiadomo można być zmartwionym,posępnym i markotnym.Przez to może brakować motywacji do walczenia o lepszy wynik czy biegania wogle.Dziać to się moze przy kontuzjach,osłabieniach organizmu czy po prostu przez wiek-"już nie jestem taki dobry jak dawniej i nie mam szans wygrać z tym czy z tamtym".Wiem że były takie przypadki że jakiś biegacz stawiał sobie zbyt wysoko poprzeczkę i zbyt dużo jak na swój organizm od siebie oczekiwał,nie osiągnął tego co chciał,co zakładał i wogle przestał biegać.Tu się nasuwa pytanie-czy ty jesteś w stanie biegać,startować dalej gdy wydolność twojego organizmu nieco spadnie i na zawodach będziesz słabszy czy po prostu się załamiesz?Bo mi się wydaje że lepiej jednak biegać nawet prawie truchtem niż skończyć z bieganiem.
Czy macie swoje psychiczne "doły" i czy macie dewizę jak z tego wyjść gdy one się przydarzą?Czy jesteście w stanie jakoś to w sobie stłumić bo prawdziwego biegacza według mnie poznać po tym że biega mimo wszystko nawet przy znacznym spadku formy bo bieganie obojętne jakie jest to jednak powinno przynosić radość!. |
| | | | | |
| 2008-06-28, 22:25
2008-06-28, 21:08 - Martix napisał/-a:
Chodzi mi nie tylko o przegranie na jakimś biegu z Iksińskim czy Kowalskim ale również po prostu brak formy w danym okresie.Znam fajną myśl z artykułu o maratonie że rekordy uskrzydlają,chce się żyć,biegać i jest się radosnym.A gdy się dzieje odwrotnie to wiadomo można być zmartwionym,posępnym i markotnym.Przez to może brakować motywacji do walczenia o lepszy wynik czy biegania wogle.Dziać to się moze przy kontuzjach,osłabieniach organizmu czy po prostu przez wiek-"już nie jestem taki dobry jak dawniej i nie mam szans wygrać z tym czy z tamtym".Wiem że były takie przypadki że jakiś biegacz stawiał sobie zbyt wysoko poprzeczkę i zbyt dużo jak na swój organizm od siebie oczekiwał,nie osiągnął tego co chciał,co zakładał i wogle przestał biegać.Tu się nasuwa pytanie-czy ty jesteś w stanie biegać,startować dalej gdy wydolność twojego organizmu nieco spadnie i na zawodach będziesz słabszy czy po prostu się załamiesz?Bo mi się wydaje że lepiej jednak biegać nawet prawie truchtem niż skończyć z bieganiem.
Czy macie swoje psychiczne "doły" i czy macie dewizę jak z tego wyjść gdy one się przydarzą?Czy jesteście w stanie jakoś to w sobie stłumić bo prawdziwego biegacza według mnie poznać po tym że biega mimo wszystko nawet przy znacznym spadku formy bo bieganie obojętne jakie jest to jednak powinno przynosić radość!. |
Rok temu w maju zaczęły sie bóle piszczeli, coraz częściej trening odbywał sie z jakimś bolem mniejszym lub większym, gdy nie bolało czułem że zyje że moge polecie na nogach, ale było tych chwil naprawdę mało. wrzesień październik tamtego roku był paskudny piszczele dokuczały mi tak że czasem nie mogłem chodzić po twardym, np chodnik w mieście... odpusciłem sobie np "nóż komandosa" toczyło sie paskudnie, ale starałem sie cos biegać... pod koniec roku doszło jeszcze kolano:/ w marcu po jednym biegu bylem wyłączony na miesiąc dostawałem juz kurwicy!!! mając 22 lata budzic sie z bólem.. jak nie kolano to piszczel jak nie piszczel to jeszcze coś.. jak by tego było mało co chwile trafiały mi sie obtarcia! pęcherze rosły na stopach jak ciasto drożdżowe. zastanawiałem sie czy ma to sens?? po co mam biegać? wyników żadnych świetnych nie osiągam, a męczą mnie bóle???!!! po co sie katować?? ale przeszło!! w połowie maja spełniłem jedno ze swych biegowych marzeń towarzyszył temu straszny ból i zmęczenie, ale było warto! nie wzbogaciłem sie dzieki temu ale czuje sie przez to szlachetniejszy, czuje ze jestem sam dla siebie więcej wart! a to dzieki takiemu prostemu truchtaniu. teraz czuje sie dobrze czasem piszczele pobolą, ale co tam! biegam, nie przestalem i zamiezam biegac i spelniac dalsze biegowe marzenia, czy to będzie prze truchtanie maratonu, czy 10km będzie satysfakcja:) |
| | | | |
| | | | | |
| 2008-06-28, 22:31
2008-06-28, 21:08 - Martix napisał/-a:
Chodzi mi nie tylko o przegranie na jakimś biegu z Iksińskim czy Kowalskim ale również po prostu brak formy w danym okresie.Znam fajną myśl z artykułu o maratonie że rekordy uskrzydlają,chce się żyć,biegać i jest się radosnym.A gdy się dzieje odwrotnie to wiadomo można być zmartwionym,posępnym i markotnym.Przez to może brakować motywacji do walczenia o lepszy wynik czy biegania wogle.Dziać to się moze przy kontuzjach,osłabieniach organizmu czy po prostu przez wiek-"już nie jestem taki dobry jak dawniej i nie mam szans wygrać z tym czy z tamtym".Wiem że były takie przypadki że jakiś biegacz stawiał sobie zbyt wysoko poprzeczkę i zbyt dużo jak na swój organizm od siebie oczekiwał,nie osiągnął tego co chciał,co zakładał i wogle przestał biegać.Tu się nasuwa pytanie-czy ty jesteś w stanie biegać,startować dalej gdy wydolność twojego organizmu nieco spadnie i na zawodach będziesz słabszy czy po prostu się załamiesz?Bo mi się wydaje że lepiej jednak biegać nawet prawie truchtem niż skończyć z bieganiem.
Czy macie swoje psychiczne "doły" i czy macie dewizę jak z tego wyjść gdy one się przydarzą?Czy jesteście w stanie jakoś to w sobie stłumić bo prawdziwego biegacza według mnie poznać po tym że biega mimo wszystko nawet przy znacznym spadku formy bo bieganie obojętne jakie jest to jednak powinno przynosić radość!. |
Wcale nie mam dołów ani kompleksów. Bieganie gdy "i wiek i talent nie ten" nabiera innego wymiaru. Oczywiście daję z siebie tyle ile się da, ale dla mnie to przede wszystkim fajna forma spędzenia wolnego czasu i spotkania fajnych ludzi i tego też Ci życzę! |
| | | | | |
| 2008-06-29, 11:15
2008-06-28, 22:31 - emka64 napisał/-a:
Wcale nie mam dołów ani kompleksów. Bieganie gdy "i wiek i talent nie ten" nabiera innego wymiaru. Oczywiście daję z siebie tyle ile się da, ale dla mnie to przede wszystkim fajna forma spędzenia wolnego czasu i spotkania fajnych ludzi i tego też Ci życzę! |
Fajnie jest czytać tak przychylne i pocieszające opinie.Wskazują one na to,że niezależnie jaki wynik osiąga się na zawodach to i tak jest to najlepsza forma spędzenia czasu i zawsze lepszy trening niż bieganie na solo.Dobrze jest w ten sposób uświadomić biegaczy którzy gdy przechodzą jakiś marazm,kryzys związany z formą by się nie wstydzili,nie poddawali a mimo wszystko startowali.Mi przychodzi nic jak po prostu na razie zakceptować tę formę jaką teraz mam choć to może być trudne bo po dobiegnięciu na metę jestem świadomy że będą i takie opinie i ploty wśród znajomych biegaczy:"Jaki ten Martix jest teraz słaby i ja z nim wygrałem choć to raczej niemożliwe",przyznam że się trochę wstydzę ale naprawdę co ja na to mogę poradzić?,nie jestem temu winien,dużo bym dał żeby lepiej biegać bo na tym mi zależy!.A powiem,że są tacy biegacze co po prostu sobie z mojej formy żartują choć trudno przyjąć takie żarty.Tu bardziej przydają się głosy podpierania na duchu. |
| | | | | |
| 2008-06-29, 14:09
2008-06-29, 11:15 - Martix napisał/-a:
Fajnie jest czytać tak przychylne i pocieszające opinie.Wskazują one na to,że niezależnie jaki wynik osiąga się na zawodach to i tak jest to najlepsza forma spędzenia czasu i zawsze lepszy trening niż bieganie na solo.Dobrze jest w ten sposób uświadomić biegaczy którzy gdy przechodzą jakiś marazm,kryzys związany z formą by się nie wstydzili,nie poddawali a mimo wszystko startowali.Mi przychodzi nic jak po prostu na razie zakceptować tę formę jaką teraz mam choć to może być trudne bo po dobiegnięciu na metę jestem świadomy że będą i takie opinie i ploty wśród znajomych biegaczy:"Jaki ten Martix jest teraz słaby i ja z nim wygrałem choć to raczej niemożliwe",przyznam że się trochę wstydzę ale naprawdę co ja na to mogę poradzić?,nie jestem temu winien,dużo bym dał żeby lepiej biegać bo na tym mi zależy!.A powiem,że są tacy biegacze co po prostu sobie z mojej formy żartują choć trudno przyjąć takie żarty.Tu bardziej przydają się głosy podpierania na duchu. |
Matrix a Ty to w ogóle stary jeszcze nie jestes wiec nie zamulaj!! Przebiegnij sobie kaliska setkę czy jakąs inną to sie dowartościowujesz;) |
| | | | | |
| 2008-06-29, 14:25 Przyjemność
2008-06-28, 21:08 - Martix napisał/-a:
Chodzi mi nie tylko o przegranie na jakimś biegu z Iksińskim czy Kowalskim ale również po prostu brak formy w danym okresie.Znam fajną myśl z artykułu o maratonie że rekordy uskrzydlają,chce się żyć,biegać i jest się radosnym.A gdy się dzieje odwrotnie to wiadomo można być zmartwionym,posępnym i markotnym.Przez to może brakować motywacji do walczenia o lepszy wynik czy biegania wogle.Dziać to się moze przy kontuzjach,osłabieniach organizmu czy po prostu przez wiek-"już nie jestem taki dobry jak dawniej i nie mam szans wygrać z tym czy z tamtym".Wiem że były takie przypadki że jakiś biegacz stawiał sobie zbyt wysoko poprzeczkę i zbyt dużo jak na swój organizm od siebie oczekiwał,nie osiągnął tego co chciał,co zakładał i wogle przestał biegać.Tu się nasuwa pytanie-czy ty jesteś w stanie biegać,startować dalej gdy wydolność twojego organizmu nieco spadnie i na zawodach będziesz słabszy czy po prostu się załamiesz?Bo mi się wydaje że lepiej jednak biegać nawet prawie truchtem niż skończyć z bieganiem.
Czy macie swoje psychiczne "doły" i czy macie dewizę jak z tego wyjść gdy one się przydarzą?Czy jesteście w stanie jakoś to w sobie stłumić bo prawdziwego biegacza według mnie poznać po tym że biega mimo wszystko nawet przy znacznym spadku formy bo bieganie obojętne jakie jest to jednak powinno przynosić radość!. |
Traktuj bieganie jako przyjemność ja po 200maratonach juyż wyniku nie zrobię a biegam a motywuje mnie to że mogę innym pomóc swym doświadczeniem i wolą walki.Stawiam sobie małe cele i je realizuje a teraz startuje jako zając na 3:30 lub3:45 i mi się to udaje.Pomagam w organizacji zawodów w gdańsku.Czyli nie uciekam od po porażkach w kąt tylko pocieszam się tym że jestem jeszcze potrzebny choć przegrany. |
| | | | | |
| 2008-06-29, 19:32
2008-06-29, 14:25 - maratonczyk napisał/-a:
Traktuj bieganie jako przyjemność ja po 200maratonach juyż wyniku nie zrobię a biegam a motywuje mnie to że mogę innym pomóc swym doświadczeniem i wolą walki.Stawiam sobie małe cele i je realizuje a teraz startuje jako zając na 3:30 lub3:45 i mi się to udaje.Pomagam w organizacji zawodów w gdańsku.Czyli nie uciekam od po porażkach w kąt tylko pocieszam się tym że jestem jeszcze potrzebny choć przegrany. |
Ty Przemek jesteś bardzo poważany w środowisku biegaczy i podziwiany za tak duże zacięcie i pogodę ducha która jest potrzebna by pokonywać tyle maratonów czy nawet ultramaratonów.Patrząc na czasy jakie tu podajesz nie sądzę byś przeżywał kiedykolwiek "doły",masz końskie zdrowie i mocną psychikę.Twoja porada jest również cenna gdyż przypomniała mi się i taka opinia że jak człowiek chce coś osiągnąć na siłę to często los płata figla i dzieje się odwrotnie.Na pewno stres i zbyt duża chęć dorównania a nawet wyprzedzenia danego przeciwnika nie sprzyja dobrym wynikom.Lepiej ze spokojem biegać i nie popadać w jakieś kompleksy a wyniki jak mają przyjść to i tak przyjdą.Po prostu lepiej bardziej patrzeć się na siebie niż na innych! Dzięki za poparcie na duchu a dowartościowany się czuję bo dziś na Biegu Konia mimo wczorajszej "padaczki" na biegu w Wołczynie i dzisiejszej "śpiączki"przed biegiem oraz gorąca na biegu poprawiłem ubiegłoroczny wynik o ponad pół minuty.I potym czułem się niemal jak "w siódmym niebie",do tego nie trzeba wygrywać i stawać na podium,trzeba po prostu cieszyć się każdym poprawionym wynikiem bo to jest budujące i radosne! |
| | | | |
| | | | | |
| 2008-06-30, 09:39 inny wymiar biegania
2008-06-28, 22:31 - emka64 napisał/-a:
Wcale nie mam dołów ani kompleksów. Bieganie gdy "i wiek i talent nie ten" nabiera innego wymiaru. Oczywiście daję z siebie tyle ile się da, ale dla mnie to przede wszystkim fajna forma spędzenia wolnego czasu i spotkania fajnych ludzi i tego też Ci życzę! |
Krzysiek - Twoje słowa to prawdziwy miód dla mojego serca. Jak bym miał się przejmować brakiem talentu do biegania to dawno przestawił bym się na warcaby, a tak jestem " mistrzem" dla tych którzy nie biegają.
pozdrawiam |
| | | | | |
| 2008-07-01, 16:21
Pytasz Marcin jak przeżywam biegowe porażki?
Otóż odpowiedź na to pytanie brzmi - NIE WIEM.
Jeszcze nigdy nie doznałem biegowej porażki ponieważ każdy ukończony przeze mnie bieg jest po prostu zwycięstwem, bez względu na to czy przebiegłem dyszkę w 40.07 czy w 01.07.59
A co będzie jak się zdarzy ,ze nie dobiegnę? .......też nie wiem, ale wydaje mi się ,ze też nie będzie źle ponieważ już samo to,że pojawiłem sie na starcie daje mi tyle frajdy i radości, że o smutku nie może być mowy.
Dlatego pcham się np. na mistrzostwa Europy w biegu na orientację i choć przybiegam ze stratą do najlepszego ponad godzinę to na mecie cieszę sie jak dziecko i w ogóle nie przeszkadzają mi drwiące uśmieszki zawodowców z innych krajów, na których ustach widać wyraźnie pytanie- Po CO TY CHŁOPIE WŁAŚCIWIE BIEGASZ? A ja mu w myślach odpowiadam - PO CO TY CHŁOPIE WŁAŚCIWIE BIEGASZ?...............i jesteśmy kwita. |
| | | | | |
| 2008-07-01, 20:18
2008-06-30, 09:39 - Tom napisał/-a:
Krzysiek - Twoje słowa to prawdziwy miód dla mojego serca. Jak bym miał się przejmować brakiem talentu do biegania to dawno przestawił bym się na warcaby, a tak jestem " mistrzem" dla tych którzy nie biegają.
pozdrawiam |
Tomek , to może razem weźmiemy beczkę miodu i pojedziemy do tego Reykyaviku ? Miałbyś debiut zagraniczny . |
| | | | | |
| 2008-07-01, 20:19
Czytając ostatnie dwie wypowiedzi nasuwa się właśnie piękny wniosek-zawsze są gorsi ode mnie chociażby ci co wogle nie biegają,na biegu może tego za bardzo nie widać bo w mojej silnej kategorii M 30 przeważnie startują albo silni amatorzy albo zawodowcy a przeciętniacy się raczej wstydzą,no albo co śmieszne{może żartuję,może piszę prawdę} w głowie im dziewczyny albo piwko z kumplami nie bieganie.
Nie będę płakał że zajmuję jedne z ostatnich miejsc w kategorii a w open mieszczę się trochę dalej w drugiej połowie,choć zdarzyło mi się parę razy że zmieściłem się w pierwszej.
Muszę w siebie wierzyć i działać,mistrzem nie będę ale ważne że wierzę że mogę być lepszym niż jestem.A kiedyś to musi się stać! |
| | | | | |
| 2008-07-01, 22:11
2008-07-01, 20:18 - emka64 napisał/-a:
Tomek , to może razem weźmiemy beczkę miodu i pojedziemy do tego Reykyaviku ? Miałbyś debiut zagraniczny . |
Wielki dzięki Krzysiek za zaproszenie. Moje finanse starczą narazie na beczkę miodu hi hi hi
ale w przyszłości chętnie pojadę na swój debiut zagraniczny w tak miłym i wybornym towarzystwie. |
| | | | |
| | | | | |
| 2008-07-02, 11:16
2008-06-28, 21:08 - Martix napisał/-a:
Chodzi mi nie tylko o przegranie na jakimś biegu z Iksińskim czy Kowalskim ale również po prostu brak formy w danym okresie.Znam fajną myśl z artykułu o maratonie że rekordy uskrzydlają,chce się żyć,biegać i jest się radosnym.A gdy się dzieje odwrotnie to wiadomo można być zmartwionym,posępnym i markotnym.Przez to może brakować motywacji do walczenia o lepszy wynik czy biegania wogle.Dziać to się moze przy kontuzjach,osłabieniach organizmu czy po prostu przez wiek-"już nie jestem taki dobry jak dawniej i nie mam szans wygrać z tym czy z tamtym".Wiem że były takie przypadki że jakiś biegacz stawiał sobie zbyt wysoko poprzeczkę i zbyt dużo jak na swój organizm od siebie oczekiwał,nie osiągnął tego co chciał,co zakładał i wogle przestał biegać.Tu się nasuwa pytanie-czy ty jesteś w stanie biegać,startować dalej gdy wydolność twojego organizmu nieco spadnie i na zawodach będziesz słabszy czy po prostu się załamiesz?Bo mi się wydaje że lepiej jednak biegać nawet prawie truchtem niż skończyć z bieganiem.
Czy macie swoje psychiczne "doły" i czy macie dewizę jak z tego wyjść gdy one się przydarzą?Czy jesteście w stanie jakoś to w sobie stłumić bo prawdziwego biegacza według mnie poznać po tym że biega mimo wszystko nawet przy znacznym spadku formy bo bieganie obojętne jakie jest to jednak powinno przynosić radość!. |
To ja w takim razie nie jestem prawdziwą biegaczką bo bardzo przeżywam porażki. |
| | | | | |
| 2008-07-02, 11:54
2008-07-02, 11:16 - Rufi napisał/-a:
To ja w takim razie nie jestem prawdziwą biegaczką bo bardzo przeżywam porażki. |
Oceniam nie pozycję, czy wynik rywalizacji, ale siebie podczas biegu. Przykład: więcej satysfakcji dał mi bieg, w którym byłem 5 w kategorii, niż inny zakończony 1 czy 2 miejscem w kategorii. Jak dałem z siebie tyle ile akurat miałem - jest ok. Pomaga mi świadomość, że wyżej d... nie podskoczę. Gorszy wynik - raczej motywacja do poprawienia. |
| | | | | |
| 2008-07-02, 11:56
2008-07-02, 11:16 - Rufi napisał/-a:
To ja w takim razie nie jestem prawdziwą biegaczką bo bardzo przeżywam porażki. |
Myślę ,że biegaczką to Ty jesteś z krwi i kości, ale każdy z nas jest po prostu inny i inaczej przeżywa swoje biegi. To co dla mnie będzie zwycięstwem dla Ciebie może być porażką itp, itd.
W sumie to jestem ciekawy co dla Ciebie jest porażką w biegu. Jego nieukończenie , czy może słaby czas, czy odległe miejsce, czy może samo odczucie ,że poszło zupełnie nie tak jak chciałaś? |
| | | | | |
| 2008-07-02, 14:46
Biegową porażkę przeżywam tak:
1. jadę do Warszawy
2. idę na mecz Legia-Widzew
3. wchodzę do sektora legionistów
4. i drę się jak opętany "Widzew!, Widzeew!!, Widzeeew!! mistrzem jest!!!!!"
|
| | | | | |
| 2008-07-02, 14:52
2008-07-02, 14:46 - DS napisał/-a:
Biegową porażkę przeżywam tak:
1. jadę do Warszawy
2. idę na mecz Legia-Widzew
3. wchodzę do sektora legionistów
4. i drę się jak opętany "Widzew!, Widzeew!!, Widzeeew!! mistrzem jest!!!!!"
|
A jak długo po tym dochodzisz do siebie?:))) |
| | | | |
| | | | | |
| 2008-07-02, 14:55
2008-07-02, 11:56 - kertel napisał/-a:
Myślę ,że biegaczką to Ty jesteś z krwi i kości, ale każdy z nas jest po prostu inny i inaczej przeżywa swoje biegi. To co dla mnie będzie zwycięstwem dla Ciebie może być porażką itp, itd.
W sumie to jestem ciekawy co dla Ciebie jest porażką w biegu. Jego nieukończenie , czy może słaby czas, czy odległe miejsce, czy może samo odczucie ,że poszło zupełnie nie tak jak chciałaś? |
Słaby czas i odczucie ze nie poszło |
| | | | | |
| 2008-07-02, 15:04
2008-07-01, 16:21 - kertel napisał/-a:
Pytasz Marcin jak przeżywam biegowe porażki?
Otóż odpowiedź na to pytanie brzmi - NIE WIEM.
Jeszcze nigdy nie doznałem biegowej porażki ponieważ każdy ukończony przeze mnie bieg jest po prostu zwycięstwem, bez względu na to czy przebiegłem dyszkę w 40.07 czy w 01.07.59
A co będzie jak się zdarzy ,ze nie dobiegnę? .......też nie wiem, ale wydaje mi się ,ze też nie będzie źle ponieważ już samo to,że pojawiłem sie na starcie daje mi tyle frajdy i radości, że o smutku nie może być mowy.
Dlatego pcham się np. na mistrzostwa Europy w biegu na orientację i choć przybiegam ze stratą do najlepszego ponad godzinę to na mecie cieszę sie jak dziecko i w ogóle nie przeszkadzają mi drwiące uśmieszki zawodowców z innych krajów, na których ustach widać wyraźnie pytanie- Po CO TY CHŁOPIE WŁAŚCIWIE BIEGASZ? A ja mu w myślach odpowiadam - PO CO TY CHŁOPIE WŁAŚCIWIE BIEGASZ?...............i jesteśmy kwita. |
Masz rację Kertel...
Każdy bieg to zwycięstwo...zwycięstwo nad samym sobą, nad własnymi słabościami, nad myślami a po co mi to, nad myślami po co ja u licha sie tak męczę...
Ja kocham bieganie....i żaden bieg nawet taki który skończył się dla mnie przed...metą czegoś mnie nauczył....
Nigdy nie traktowałm biegania jako porażki....
Co najwyżej jako nowe..doświadczenie
Fakt, że mogłam biegać był dla mnie.....radością, był oznaką zdrowia:-) |
| | | | | |
| 2008-07-02, 15:17
2008-07-01, 20:19 - Martix napisał/-a:
Czytając ostatnie dwie wypowiedzi nasuwa się właśnie piękny wniosek-zawsze są gorsi ode mnie chociażby ci co wogle nie biegają,na biegu może tego za bardzo nie widać bo w mojej silnej kategorii M 30 przeważnie startują albo silni amatorzy albo zawodowcy a przeciętniacy się raczej wstydzą,no albo co śmieszne{może żartuję,może piszę prawdę} w głowie im dziewczyny albo piwko z kumplami nie bieganie.
Nie będę płakał że zajmuję jedne z ostatnich miejsc w kategorii a w open mieszczę się trochę dalej w drugiej połowie,choć zdarzyło mi się parę razy że zmieściłem się w pierwszej.
Muszę w siebie wierzyć i działać,mistrzem nie będę ale ważne że wierzę że mogę być lepszym niż jestem.A kiedyś to musi się stać! |
Dobre Matrix, budujące. Będę to czytać jak mi nie pójdzie :-) |
|
|
|
| |
|