Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

Przeczytano: 517 razy (od 2022-07-30)

 ARTYKUŁ 
Srednia ocen:0/0

Twoja ocena:brak


Półmaraton Kurpiowski w Ostrołęce 2001
Autor: Jan Goleń
Data : 2001-05-15

W niedzielę 13 maja 2001 r. przy pięknej, słonecznej, ale nie upalnej, bo łagodzonej wiatrem pogodzie odbył się VIII Ogólnopolski Półmaraton Kurpiowski. Zdecydowałem się na udział w tej imprezie, choć miałem niezły dylemat. Tego dnia organizowano bowiem w Warszawie biegi na 5 km z kawałkiem i 11 km na Białołęce, przy czym dłuższy z nich liczony będzie w Pucharze Maratonów Polskich (co jest rzeczą rzadką wśród imprez warszawskich). Ale jedenastka, choćby i pucharowa, to jednak nie półmaraton.


Pomysł przyjazdu do Ostrołęki rzucił na Biegu Konstytucji 3 Maja Grześ Witkowski, który jednak nie skontaktował się ze mną przed biegiem, a moje telefoniczne namiary na niego okazały się nieaktualne. Za to na Grand Prix Woli Przemek Cieślak zainteresował się pomysłem wyprawy i w końcu to on wyruszył ze mną. Po półtoragodzinnej jeździe przed dziesiątą dotarliśmy do Ostrołęki i w szkole przy ul. Z. Berlinga dopełniliśmy formalności zapisowych. Trzeba było okazać dowód osobisty i zaświadczenie lekarskie o braku przeciwskazań lub podpisać oświadczenie o udziale w biegu na własną odpowiedzialność. Tuż przed nami zapisywali się dwaj młodzi reprezentanci wszędobylskiej Mety Lubliniec: Arek Rosiński i Adam Wierzbicki, z którymi spotkałem się potem na trasie. W ogóle Metę w Ostrołęce reprezentowało trzech zawodników, trzecim był Tadeusz Ruta (też spotkany i poznany tuż przed finiszem). Wpłacało się 25 złotych, z czego 10 stanowiło wpisowe a 15 kaucja za numery startowe. Dostaliśmy przy tym granatową koszulkę biegu, czekoladę i sery lokalnej produkcji (OSM Ostrołęka to dobrze znana w Warszawie firma mleczarska). Przebrawszy się w szatni zanieśliśmy rzeczy do samochodu i udaliśmy się na start honorowy pod nadmuchiwaną bramą nieopodal szkoły w samym środku festynu. Krótka przebierzka po obrzeżach miasta i jesteśmy na linii ostrego startu. Rzuca się w oczy, podobnie jak na biegu konstytucyjnym, Bogdan Myszkiewicz, paradujący w meloniku, czarnych spodenkach oraz w pasiastej koszulce i getrach – z sumiastym wąsem wygląda jak atleta żywcem wyjęty z dziewiętnastowiecznego cyrku. Następuje masowe pozbywanie się nadmiaru płynów i o jedenastej start 87-osobowej grupy biegaczy.


Swoim charakterem Półmaraton Kurpiowski przypomina rozgrywaną we wrześniu na tym samym dystansie imprezę w Łowiczu. Także tutaj jest pięć okrążeń poprowadzonych ulicami miasta i częściowo podmiejskim lasem. Nawierzchnia cały czas asfaltowa. Nie zauważyłem absolutnie żadnych różnic wysokości. Niestety, zapewne ze względu na dość umiarkowaną frekwencję, ruch kołowy właściwie nie był ograniczony, z wyjątkiem chwilowego zatrzymywania samochodów przez policję na ulicach przecinających trasę półmaratonu oraz całkowitego zamknięcia ruchu na kilkusetmetrowym odcinku w bezpośrednim sąsiedztwie nadmuchiwanej bramy mety. Ciągle jest słonecznie, na terenie zabudowanym daje o sobie znać rozgrzany beton, na leśnym kawałku jest wyraźnie chłodniej, a na następującej po nim prostej prowadzącej do miasta całkiem nieźle wieje z przeciwka, co raczej ożywia niż przeszkadza (choć czuć domieszkę samochodowej spaliny). Dość szybko formuje się mniej więcej siedmioosobowa grupa i naturalną koleją rzeczy poznajemy się. Oprócz Arka i Adama z Mety jest reprezentant gospodarzy, jest także stały bywalec warszawskich imprez Edmund Wałęga oraz Marek Gembicki ze Skrwilna. Grupa przetrwała do połowy biegu, potem zaczęła się rozciągać.


Na początku leśnego odcinka w okolicach ostrego startu już z daleka widzimy i słyszymy punkt odświeżania nęcący okrzykami: “Woda czy witamina?!”. Zaraz za nim micha z gąbkami. Po pierwszym kółku nie daję się na nic skusić, za drugim razem piję wodę, za trzecim postanawiam zdegustować “witaminę”. Okazuje się, że to coraz bardziej ostatnio powszechny na imprezach biegowych izostar. Pycha. Adam z Arkiem mają własne picie, które rzucają pod słupem, by skorzystać z niego na następnych okrążeniach. Ze stoickim spokojem patrzyli potem na grupę siedmiolatków wylewającą ich drogocenną miksturę na trawę, kwitując to krótko: “Dobrze, że mamy drugie”. Tym razem przechowalnią były zarośla na leśnym odcinku, do których radosna dziatwa na szczęście nie dotarła. W ogóle publiczności poza okolicą mety właściwie nie ma, doping też dość rachityczny (ach, Dębno, Dębno...).


Z naszej grupy zniknął już dawno reprezentant gospodarzy, a Edmund podczas dublowania nas przez szybkobiegacza z czołówki nagle wyrwał za nim do przodu. Długo tego tempa nie wytrzymał i potem przez dłuższy czas biegł w stałej odległości przed nami. Marek stwierdził, że ten zryw zemści się jeszcze na końcu i miał rację. Biegniemy teraz we czterech: ja, Adam - siedemnastolatek z Mety, dla którego był to drugi po Wiązownie półmaraton, bardziej doświadczony Arek – brat sławetnego Rosiniaka, oraz Marek - handlowiec ze Skrwilna, od którego dostałem potem zgłoszenie do Pucharu organizowanego w tejże miejscowości w październiku biegu na 10 km. Arek ucieka nam pod koniec do przodu a Adam zostaje nieco w tyle. Twardo idziemy razem z Markiem, mijając na kilkaset metrów przed metą Edmunda Wałęgę (oj, niepotrzebny był ten zryw) oraz Tadeusza Rutę. Ani ja ani Marek nie mamy zegarków, ale Marek mówi: Dawaj, idziesz na życiówę. No i finiszuję ostro. Sędziowie nie chcieli mi od razu podać czasu, musiałem czekać na pisemne wyniki. I rzeczywiście, prawie dwie minuty lepiej niż jesienią w Łowiczu, bo 1:44:24.


Po ukończeniu biegu wyszły dwa największe mankamenty imprezy: brak medali i prysznicy. Jakoś odświeżyliśmy się przy umywalkach z ciepłą wodą i czekaliśmy na wyniki. Były dość szybko, ale okazało się, że nie uwzględniono w nich naszego kolegi z Warszawy Wojtka Starzyńskiego. Zgłosił protest, ściągnięto głównego sędziego i trochę czasu zajęła korekta wyników. W końcu przy pomocy elektrycznej maszyny do pisania i kserokopiarki udało się dostarczyć uczestnikom biegu dwustronicowy komunikat końcowy. Uzyskałem od najwyższych instancji pozwolenie na opublikowanie wyników w naszym serwisie, więc je załączam (ponad godzina wklepywania w komputer). Warto zwrócić uwagę na kilka spraw. Bieg ukończyło 79 zawodników, podczas gdy wystartowało 87. Aż osiem osób zeszło z trasy choć limitu czasu nie było. I to wcale nie schodzili najsłabsi biegacze, lecz raczej faworyci, którzy wobec lepszych konkurentów odpuścili. Drugim charakterystycznym elementem był spory udział (10 osób) zawodników zagranicznych, głównie z Litwy, Ukrainy i Białorusi, ale był też jeden Włoch. Bieg ukończyło zaledwie pięć pań, w tym Ukrainka i Białorusinka. Podczas dekoracji uhonorowano specjalną klasyfikacją biegaczy niedowidzących. Burzliwymi oklaskami nagrodzono też najstarszego uczestnika biegu, 79-letniego Mariana Parusińskiego z TTT Triada Sopot.


Mieliśmy wracać we czterech, dosiąść się mieli Krzyś Przybysz i Edmund Wałęga, ale ten ostatni gdzieś się zawieruszył. Szukając go na festynie spotkałem mieszkających w Ostrołęce dalekich krewnych mojej żony, z którymi zamieniłem kilka słów. Edmunda nie znalazłem i we

trzech wróciliśmy do Warszawy. Przemek uderzył z tyłu w kimę, a ja słuchałem relacji Krzysia Przybysza, najszybszego warszawskiego listonosza, z dziesiątków imprez, w których uczestniczył. Krzyś, nawiasem mówiąc, jest jednym z faworytów tegorocznej rywalizacji na najaktywniejszego biegacza Pucharu.


Z wyprawy jestem zadowolony. Półmaraton Kurpiowski mimo niezbyt dużej popularności i pewnych braków jest imprezą sprzyjającą uzyskiwaniu dobrych wyników (równo i gładko) i mającą swój urok. Trochę za późno zabrałem się za zgłaszanie jej do Pucharu i mimo pozytywnego stosunku organizatorów w końcu ostrołęcki półmaraton nie jest uwzględniony w Pucharze 2001, ale za rok na pewno tam się znajdzie, chyba że zmieni się formuła Pucharu.



Komentarze czytelników - brakskomentuj materiał



















 Ostatnio zalogowani
Jurek3:33:33
01:02
camillo88kg
00:26
ksieciuniu1973
00:25
  Tomasz.Warszawa
00:15
s0uthHipHop
23:20
Andrzej Kalini
23:16
szyper
22:59
szakaluch
22:59
arco75
22:57
SzyMen
22:46
gpnowak
22:37
Admirał
22:22
jantor
22:21
Andrea
22:18
porywczy
22:12
Admin
22:08
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |