Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

adam_er
Adam Rzędzicki
Police
niezrzeszony

Ostatnio zalogowany
2024-01-20,11:28
Przeczytano: 281/38366 razy (od 2022-07-30)

 ARTYKUŁ 
Srednia ocen:9.7/3

Twoja ocena:brak


Reykjavikur Glitnis Marathon 2008
Autor: Adam Rzedzicki
Data : 2008-09-02

Dlaczego Islandia?
Zadecydowało kilka elementów. To tylko niecałe 290 km od Grenlandii, obecna edycja maratonu to jubileuszowa – 25-ta, na Islandii teraz jest lato. No i chyba najważniejszy – tu jeszcze nie biegaliśmy.

Formalności (lot, hotel i wpisowe) załatwiliśmy trochę późno, bo dopiero w czerwcu. Odbiło się to dość znacznie na cenach (podróż i hotel), ale co tam, raz się żyje...
Z Krzysztofem lecieliśmy z Berlina, a Piotr Przybysz, mieszkający i pracujący w Anglii, miał się z nami spotkać już w Reykjaviku. Ponieważ samoloty spoza Islandii lądują w porcie lotniczym Keflavik, oddalonym o około 50 km od Reykjaviku, czekała nas jeszcze podróż autobusem (specjalna linia kursuje co 15
minut). Jeśli wykupimy od razu bilet w obie strony, będzie taniej.
Jakkolwiek po wyjściu z terminala rzęsisty deszcz, silny, porywisty wiatr i temperatura około 10 stopni specjalnie nas nie zaskoczyła, bo portal Yahoo! Weather sygnalizował taką pogodę przez najbliższy tydzień, to inne rzeczy i owszem...

Islandczycy zachowują się tak, jakby w ogóle nie było deszczu ani wrednego wiatru. Życie toczy się całkiem normalnie. Mijamy biegnących joggerów, dalej na boiskach spokojnie trenują piłkarze (na jednym z boisk również drużyny kobiece), po zatoce, jakby nigdy nic, pływają jachty, większość ludzi na ulicach nie ma nawet kapturów, nie mówiąc już o parasolkach (przy tym wietrze praktycznie mało przydatne...).

I pomyśleć, że taka pogoda może nas czekać pojutrze na trasie maratonu. Lepiej o tym nie myśleć.
W naszym guesthouse (centrum Reykjaviku) mamy noclegi typu Shared Dormitory (wieloosobowe sale z tapczanami, znajdującymi się w oddzielnych boksach). Zaskoczyły nas cisza i spokój, panujące w sali sypialnej przez całą dobę. Osoby, które chciały sobie porozmawiać wychodziły po prostu na zewnątrz nie przeszkadzając innym. Takie proste i takie nie polskie... Po rozpakowaniu się pierwsza wizyta w mieście.


Rys.1 - Uliczka w centrum, w głębi


Reykjavik jest stolicą Islandii i liczy około 110 tys. mieszkańców.
W centrum można napotkać liczne historyczne budynki. Po kilkunastu minutach marszu dochodzimy do placu Austurvöllur. Po jego południowej stronie znajduje się budynek Parlamentu zbudowany w 1881 r., a za nim - Katedra Luterańska z 1796 r. Na środku placu stoi pomnik Jóna Sigurðssona, patrioty, który poprowadził Islandię ku drodze do niepodległości.

Nieopodal, na Lækjargata (przy tej ulicy jest przewidziany start i meta maratonu), mieści się Narodowa Galeria Sztuki, a nieco na wschód - Hallgrímskirkja, niedawno ukończony kościół, dedykowany XVII-wiecznemu poecie Hallgrímurowi Péturssonowi. Idąc z placu Austurvöllur na wschód i przechodząc obok budynku poczty, dochodzimy do pomnika Skúli Magnússona. Po przeciwnej stronie ulicy widzimy efektowny i nowoczesny Ratusz, zbudowany na jeziorze Tjörnin. Stamtąd, spacerkiem, mamy ok. 15 minut drogi do miasteczka uniwersyteckiego oraz do Muzeum Narodowego, Instytutu Manuskryptów, Domu Nordyckiego, Uniwersyteckiej Hali Koncertowej i kina. Z tego miejsca, patrząc na wschód (przez pas startowy lotniska) widać wzgórze Öskjuhlíð, a na nim okazałą budowlę - Perlan - zbudowaną na ogromnych zbiornikach z gorącą wodą, w którą zaopatruje się Reykjavík.

Niestety, ze względu na ograniczenia, dotyczące ilości fotek, które można dołączyć do artykułu, nie jestem w stanie pokazać czytelnikom tych wszystkich, bardzo ciekawych miejsc.
Dochodzi godzina 22, jest oczywiście jeszcze zupełnie widno (noc o tej porze roku trwa tutaj około 2 godzin, 3 – 5 rano), ale jesteśmy już trochę zmęczeni i powoli wracamy do hotelu. Ponieważ nadal jest widno, sen nie przychodzi i do godziny pierwszej nawiązujemy znajomości z innymi mieszkańcami hotelu. Okazuje się, że jest tu sporo maratończyków, jeden przyleciał nawet z Nowej Zelandii (29 godzin lotu...).
Rano śniadanko (wliczone w koszta noclegu), smaczne i bez limitów ilościowych i znów na miasto. Chcemy zorientować się, gdzie dokładnie jest biuro maratonu oraz start i meta.

Z mapy wygląda, że wszędzie jest blisko (mieszkamy przecież w centrum) i tak jest rzeczywiście. Wszędzie można dojść w ciągu 20 minut, z tym, że biuro znajduje się po przeciwnej stronie Reykjaviku niż start i meta... Po pobraniu numerów startowych i zakupach (rzeczy fajne, ale ogólnie drogo) wracamy do centrum i idziemy na start. Pogoda nadal „w kratkę”. Co chwila pada, słoneczko wychodzi tylko sporadycznie.
Jeszcze trochę zwiedzania, między innymi przechodzimy przez uroczy Hljómskáli Park i spacerujemy promenadą nad zatoką, będącą częścią trasy maratonu. Dziś nie planujemy już dalszych wyjazdów, bo za trzy godziny pasta party a ponadto te ceny...

Np. wycieczka autobusowa do Blue Lagoon (będziemy tam jutro po maratonie) to około 170 PLN. Inne atrakcje podobnie.
Po krótkim odpoczynku (Krzysztof w międzyczasie idzie na trening, Piotr i ja odpuszczamy) wracamy na pasta party. Tu standard – makaron z sosem, dość smaczny. Ostatnie drobne zakupy i czas wracać do hotelu, bo jutro może być ciężki dzień.


Rys.2 - Stuletni dom mieszkalny


Rano śniadanie i przygotowanie do startu. Na start idziemy piechotą, truchtając po drodze. Oddajemy torby z depozytem. Na starcie tłumy. Jednocześnie startuje maraton i półmaraton, o 11:30 dyszka a o 13:00 dzieciaki na krótszych dystansach. Wg informacji organizatorów w sumie pobiegnie dziś 10 tysięcy biegaczek i biegaczy...

Deszcz na razie nie pada, nawet świeci słonko, więc wszyscy są nastawieni optymistycznie. Krzysztof trochę narzeka na wspólny start, bo ma zamiar zaistnieć w tym maratonie, a tak będzie trochę trudniej kontrolować sytuacją na pierwszych kilometrach. Niestety, nie ma na to rady.


Rys.3 - Start maratonu i półmaratonu


Punktualnie o 8:40 strzał i już jesteśmy na trasie. Trzeba przebiec 2 pętle, druga biegnie częściowo inną trasą, niż pierwsza, półmaraton odłączy się na 19 kilometrze. Około 80% trasy prowadzi ścieżkami spacerowymi i rowerowymi na klifach nad oceanem. Trasa piękna, ale pagórkowata i w połączeniu z wiejącym cały czas porywistym wiatrem – w sumie trudna. Na 9 kilometrze po lewej stronie port i stocznia, potem do 15 kilometra biegniemy nad zatoką. Wzdłuż całej trasy domy, wyłącznie parterowe, architektonicznie proste, eleganckie, bardzo podobne do budownictwa skandynawskiego. Krajobraz piękny, choć surowy. Trochę trawy i krzewów, drzew iglastych, kwiatów jak „na lekarstwo”. Wiadomo, klimat nie sprzyja...

24 kilometr – robimy „agrafkę”, żeby przebiec koło niewielkiego, ale uroczego wodospadu. Na 30-tym obiegamy cypel z piękną latarnią morską i powoli kierujemy się w stronę mety. Powoli, bo w międzyczasie mocno się rozpadało i oczywiście wieje „jak w kieleckim”. Robi się nieprzyjemnie, więc ubieram wiatrołap. Biegnę teraz trochę szybciej i powoli wyprzedzam małe grupki biegaczy. Około 33 kilometra w kameralnej zatoczce niewielka piaszczysta plaża z białym piaskiem, zjawisko tutaj całkowicie niezwykłe, gdyż olbrzymia większość linii brzegowej to ponure skały wulkaniczne, najczęściej prawie czarne.
Pomału zbliża się 40 kilometr. Widzę przede mną Piotra, który także ma dość sportu na dzisiaj. Wyprzedzam go, pytam, czy wszystko OK i skręcam w prawo w stronę mety. Jeszcze tylko kilkaset metrów. Wita mnie szpaler kibiców, którzy nie zważając na aurę dzielnie kibicują biegnącym. Medal na szyi, napój, bananik i idę do szatni spotkać się z Krzysztofem.

Okazuje się, że był trzeci w open. Super!!! Mało tego, do 31 km prowadził, ale niestety, dwa 16-godzinne, intensywnie spędzone turystycznie dni zrobiły swoje. Trzecie miejsce to – oprócz premii pieniężnej i przepięknego, grawerowanego kryształu w etui, wręczanego jako puchar – również darmowy bilet lotniczy na linie Icelandair do dowolnego zakątka świata (oczywiście tam, gdzie latają...).
W międzyczasie na metę przybiega Piotr i jesteśmy już w komplecie. Przebieramy się i idziemy do informacji turystycznej, żeby wykupić wycieczkę do Blue Lagoon. Jest godzina 14:30 a autobus odjeżdża o 16-tej. W hotelu prysznic, przebieramy się i czas na autobus.


Rys.4 - Przed startem


Blue Lagoon to pole geotermalne zasilane gorącymi źródłami, położone około 50 km od Reykjaviku, blisko lotniska Keflavik. W Islandii znajduje się ponad 250 miejsc z kilkuset gorącymi źródłami W takim źródle woda ma ok. 75°C. Największym gorącym źródłem na Islandii i w Europie jest Deildartunguhver (wypływa w nim 150 l gotującej się wody na sekundę). Niektóre gorące źródła ulegają cyklicznym erupcjom, tworząc gejzery. Najbardziej znanym jest Geysir (w Haukadalur na południu Islandii), od nazwy którego utworzono słowo "gejzer". Podczas jego erupcji woda wyrzucana była niegdyś na wysokość 60 m. Obecnie, dawna jego aktywność zanikła i czasami tylko "budzi się" z niewielką siłą wybuchu. Obecnie najbardziej aktywnym gejzerem jest Strokkur (położony obok Geysira).

Blue Lagoon jest swego rodzaju kurortem. Czynna przez cały rok przyciąga tłumy turystów i mieszkańców wyspy. Kąpiele w gorących źródłach mają charakter zdrowotny, nie mówiąc już o wspaniałym działaniu rozluźniająco – relaksującym.
Woda ma mleczno-niebieskawy kolor (widać to na zdjęciu), co w połączeniu z czarnymi skałami wulkanicznymi na brzegach potęguje dodatkowo kontrast. Wszystko spowite jest obłoczkami wydobywającej się pary.
Rozbieramy się w szatni, wychodzimy na zewnątrz i wchodzimy do wody. Wrażenie niesamowite. Wielkość „jeziora” – jakieś 200 na 200 metrów. Temperatura jak w dobrze ciepłej wannie, miejscami jest bardzo gorąco, ale nigdzie nie ma mowy o poparzeniu. Pod nogami najczęściej milutki piasek, który po wyjęciu na powierzchnię okazuje się całkowicie czarny (chyba zmielona skała wulkaniczna). Siedzimy w wodzie ponad 2 godziny, odwiedzając wszystkie zakątki i pstrykając fotki. Jest bosko. Niestety, powoli zbliża się pora odjazdu autobusu. Powoli kierujemy się w stronę brzegu. Wyjście z wody jest średnio przyjemne (zimno, wieje), ale w szatni już cieplutko. Przebieramy się i wychodzimy do autobusu. W hotelu jesteśmy koło 20:30. Czas na kolację i pomału trzeba się zacząć pakować (jutro samolot o 8:00 ale pobudka o 3:45...).

Piotr jeszcze wychodzi do pubu z poznaną Japonką, mieszkającą w Holandii. Cóż, młodość ma swoje prawa...
W Berlinie wita nas również ulewny deszcz, chociaż temperatura jest o parę stopni wyższa. I – informacja nadzwyczaj ważna – wieczorem będziemy już w domu.


Rys.5 - Krzysztof Bartkiewicz i jego trofea


A w listopadzie, po Berlinie, następny będzie Marathon des Alpes-Maritimes na trasie z Nicei do Cannes.
W tym roku jest jego pierwsza edycja. Zapowiada się rewelacyjnie. Trasa wiedzie przez najpiękniejsze miejscowości Francuskiej Riwiery a meta będzie w Cannes na czerwonym dywanie przed Pałacem Festiwalowym. Oj, będzie się działo... Link dla chcących przebyć trasę maratonu wirtualnie (w trójwymiarze): http://www.marathon06.com/AN/3d.htm
Chyba również napiszę jakąś relację, bo warto. W grudniu jeszcze tylko Lizbona i zasłużony odpoczynek.

Serdeczne pozdrowienia dla wszystkich, a przede wszystkim tych, dla których bieganie jest tylko pretekstem do poznawania nowych krajów, wspaniałych miejsc i ludzi.

Kilka uwag dla wyjeżdżających na Islandię (wyniki Polaków i trochę informacji Krzysztofa było już w newsie, więc tylko uzupełniam):
1.Na Islandię latają 2 linie: Icelandair i Iceland Express (tania linia). Na Iceland Express bilety należy zamawiać nawet 6-7 miesięcy wcześniej, bo później albo ich nie ma, albo bywają droższe, niż na linii normalnej. Rezerwacji najlepiej dokonywać na islandzkiej stronie internetowej linii, wtedy bilety bywają nawet o połowę tańsze.

2.Obowiązująca waluta to korona islandzka (100 ISK to około 2,8 PLN). Płacić w Euro praktycznie się nie da, pomijając strefę wolnocłową na lotnisku, natomiast praktycznie wszędzie można płacić kartą. Wymiany Euro na ISK można dokonywać w bankach lub w punktach wymiany np. na lotnisku (w tych ostatnich uwaga na bardzo niekorzystny kurs).
Islandia, będąca w opinii ekonomistów najdroższym krajem Europy, jest oczywiście również bardzo droga dla większości Polaków. Chociaż niektóre ceny są porównywalne (np. ceny benzyny), to już wynajem samochodu jest wydatkiem dużo większym, niż na kontynencie. Podobnie jest z żywnością, hotelami, transportem, itd.

3.Woda w kranach (łazienki, umywalnie, itp.) pochodzi bezpośrednio ze źródeł goetermalnych i absolutnie nie nadaje się do spożycia, nawet po przegotowaniu (obrzydliwy smak i zapach). Woda pitna doprowadzana jest osobno, w hotelu najlepiej spytać, gdzie można się w nią zaopatrzyć.

4.Dzień w lecie trwa tu praktycznie około 22 godzin (tzn. przez tyle godzin jest widno), co - przy jednoczesnym przesunięciu czasu o 2 godziny w stosunku do obowiązującego w Polsce – powoduje pewne trudności ze snem. Najlepsze lekarstwo – trochę się zmęczyć, np. zwiedzaniem, maratonem, będzie po problemie...

5.Inne miejsca w Reykjavíku, warte zwiedzenia, to np.: jezioro Tjörnin i otaczający go park Hljómskálagarðurinn, okolice starego portu, Muzeum Historii Naturalnej na Hverfisgata, dolina Laugardalur z przeróżnymi obiektami sportowymi, kempingiem, basenem, zoo, parkiem, ogrodem botanicznym, skansen Árbæjarsafn.

6.A poza Reykjavikiem oczywiście także jest mnóstwo atrakcji - gejzery, wodospady, lodowce, wspaniałe (choć trochę ponure) klifowe wybrzeże, czy specyficzna dla Islandii fauna i flora.

7.Osobnym tematem jest zorza polarna. Można ją tu obserwować od września do marca, jeśli akurat trafimy na bezchmurną noc i dużą aktywność słoneczną, więc nam się to oczywiście nie udało. Ale nic straconego, może kiedyś wybierzemy się tu ponownie na jakiś maraton zimowy (jest ich kilka w pobliżu...).



Komentarze czytelników - 30podyskutuj o tym 
 

Krzysiek_biega

Autor: Krzysiek_biega, 2008-08-27, 11:34 napisał/-a:
Na pewno się w jakimś stopniu wyeksploatowałem startując w Radzyminie, mało tego na drugi dzień po Radzyminie biegłem eliminacjny bieg w katorżniku. Tak więc gdyby nie te dwa starty, przypuszczam że wygrałbym ten maraton.
Z pasji jestem bardziej turystą niż wyczynowym biegaczem i musze czasami pobiec tam, gdzie jeszcze mnie nie było.
Ale obiecuje że do następnego maratonu podejde z większym rozsądkiem i zobaczymy jaki wynik uzyskam. Kolejny maraton w pażdzierniku-ale jeszcze nie wiem który kraj wybiore

 

Autor: Piotr 63, 2008-08-27, 13:37 napisał/-a:
...Krzysiek. Ja tam wygrałem w 2002 r. ponieważ była słabsza obsada i do zwycięstwa starczyło mi 2,45 godz. Wtedy ze mna na noclegu było wprawdzie 2. Kenijczyków ( z życiówkami ok. 2,19 godz. w M i 1,06 godz. w HM ), ale gdy dowiedzieli się jakie są marne nagrody ( bilet Icelandair dla 1. osoby, nie dla 2. z Europy, tam gdzie latają te linie , do Reykjaviku i z powrotem - mój bilet do dziś leży w domu jako pamiątka ), obaj pobiegli "połówkę" ( jeden wygrał w czasie ok. 1,07 godz., a drugi z kontuzją zszedł z trasy za półmetkiem ), a mnie dali wygrać maraton. Pozdrawiam.

 

Roberto Celinho

Autor: Roberto Celinho, 2008-08-27, 21:17 napisał/-a:
Gratulacje - jak na te górki i wiatr, świetnie sobie poradziłeś. Alex też miał gorszy czas, niż zwykle. Jak tu nie mieć kryzysu na 16 km, jak przebiega się między kontenerami ze śmierdzącymi rybami? ;-)
Mimo wszystko, trasa była fajna, szczególnie druga połówka.
Nasz najmłodszy brat Marek (14 lat) zadubiutował na 10 km i bardzo mu się podobało.
Z tą wcześniejszą opłatą 71 Euro to się sfrajerowałem :-)
Ale bilety z Warszawy wcale nie są takie drogie - my lecieliśmy tanimi Iceland Express i było spoko.
Islandia jest najdroższym krajem w Europie i ceny noclegów są zabójcze. Dlatego przez cały tydzień nocowaliśmy w namiocie i było spoko. Bardzo dużo pada, wieje, czasem kamienie nie pozwalają na wbicie śledzi, ale na tym polega prawdziwa przygoda :-))

 

Eloo

Autor: Piotr TTX, 2008-08-28, 21:20 napisał/-a:
Gratulacje Krzysiek!Co do trasy to bardzo ciekawa.Jednak na koncowych kilometrach wiał silny wiatri padał deszcz!

 

MEL.

Autor: MEL., 2008-08-29, 18:00 napisał/-a:
Brawo Celińscy!
Krzysiek - Super! Super! Super!!!

 

emka64

Autor: emka64, 2008-09-02, 17:47 napisał/-a:
Czy jest jakaś galeria zdjęć? Np. jak się moczycie w gorących źródłach?

 

Krzysiek_biega

Autor: Krzysiek_biega, 2008-09-02, 19:34 napisał/-a:
Już niebawem będą wszystkie zdjęcia jakie robiliśmy
Prawdopodonbnie za rok ponownie tam pojadę więc zainteresowanych prosze sobie zbierać kase na wypasiony wyjazd.

 

emka64

Autor: emka64, 2008-09-03, 08:52 napisał/-a:
Hehe, widzę Krzychu, że ambicja została podrażniona :)

 

Radom

Autor: Radom, 2008-09-03, 10:30 napisał/-a:
Dostępna jest galeria zdjec z biegu.

 

Eloo

Autor: Piotr TTX, 2008-09-04, 10:23 napisał/-a:
Żałuje że na trase nie wziąłem aparatu.Przepiękne widoki,momentami czułem jakby czas cofnął sie o 1000lat.

 



















 Ostatnio zalogowani
biegacz54
04:08
kuzag
01:12
Marco7776
23:56
camillo88kg
23:43
przystan
23:39
inka
23:30
Roadrunner
23:21
conditor
23:12
Lektor443
22:21
pixel5
22:03
kornik
22:00
kos 88
21:50
Przemek_Czersk
21:49
rdz86
21:46
milosz2007
21:44
radosc
21:43
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |