Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

  WIZYTÓWKA   GALERIA   PRZYJAC. [1]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
Jacek Reclik
Pamiętnik internetowy
SMAKI BIEGANIA

Jacek Reclik
Urodzony: 1970-08-18
Miejsce zamieszkania: Rybnik
33 / 62


2022-02-06

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
Pobieganie na trasie Ochaby - Pierściec (czytano: 780 razy)

PATRZ TAKŻE LINK: https://smakibiegania1.blogspot.com/2022/02/sobotnie-pobieganie-ochaby-piersciec.html

 

Pobieganie na trasie Ochaby - Pierściec. Ten weekend miałem spędzić w okolicach Kłodzka na kameralnej imprezie biegowej „Maraton na raty” (trzy biegi w dwa dni). Jednak organizator odwołał imprezę. A że moje biegowe życie nie lubi pustki, wynalazłem sobie okazję, aby w sobotę i niedzielę pobiegać w bliższej i dalszej okolicy Rybnika.
Sobotnie pobieganie wybrałem trochę na chybił trafił. W planie było zrobienie czegoś powyżej 20 kilometrów z synem i gończym polskim Codim. Jak wypad z psem, to raczej nie chcieliśmy, aby biedaczek zakopał się w grubej warstwie śniegu, stąd przypadkowo znalazłem w necie biegowy track Ochaby – Pierściec i tę trasę postanowiliśmy we trójkę przetestować.
Ochaby większości z Was kojarzą się ze stadniną koni, Dream Parkiem Ochaby, a może tylko z przelotową miejscowością na trasie do Ustronia czy Wisły.
Nie ukrywam, że ja po raz pierwszy zajechałem na dłużej do tej miejscowości. Zaparkowaliśmy samochód w okolicach kościoła pw. Św. Marcina i ruszyliśmy na kompletnie nieznaną nam biegową trasę.
Często pisze się i mówi o tzw. pierwszym wrażeniu. Na podstawie pierwszego wrażenia zdarza nam się oceniać człowieka, miejsca w którym się zatrzymaliśmy, a nawet wyrabiamy sobie zdanie o trasie, którą przyjdzie nam biegać. I muszę przyznać, że pierwsze kilometry sprawiły, że zostałem wprost oczarowany krajobrazami, przez które prowadził nas track.
Po ostatnich smutnych pogodowo dniach, niebo zrobiło się błękitne, a wokół nas ogromne ilości wody w każdej postaci, czy to stawów, czy to rzek, czy urokliwych strumyków. Trasa równa jak stół, na przemian z odcinkami asfaltowymi i trailowymi. Jednak tych drugich było zdecydowanie więcej. Zresztą mijających nas samochodów na drogach można było policzyć na palcach jednej ręki. W przeciwieństwie do napotkanych saren, łabędzi czy kuropatw.
Widoczność była pierwszorzędna, stąd w naszej biegowej wędrówce towarzyszyły nam z oddali zaśnieżone wierzchołki beskidzkich szczytów, które zdawały się być na wyciągnięcie ręki.
Mijaliśmy miejsca pełne błota, ale co to byłby za trail bez takich miejsc, mijaliśmy mocno oblodzone odcinki, na których trzeba było mocno uważać, ale większość trasy mogłaby służyć za fajne poletko doświadczalne dla początkującego trailowca. Podejrzewam, że wiosną bieganie po tej trasie to będzie czysta bajka.
Nawet się nie spostrzegliśmy, kiedy minęliśmy półmetek trasy czyli około 11,5 km. My się nie spostrzegliśmy, ale Cody tak. Miał obiecaną na półmetku paróweczkę i głośno domagał się bufetu. Nie wystarczała mu już woda, którą miał pod dostatkiem, domagał się konkretów 😋😉.
Krótka przerwa i czas lecieć dalej. I jak tu nie wierzyć w ”13”. Na tym kilometrze trochę się pogubiliśmy. Ale co to byłby za bieg ze mną, bez tego typu atrakcji 😉😂. Track poprowadził nas dalej za rzekę, którą nijak nie szło przekroczyć. Mała podpowiedź, dla tych którzy zechcą polecieć tę trasą – trzeba skręcić prędzej na wąski mostek. I tym sposobem wróciliśmy na właściwą trasę, ale już na następnym kilometrze trafiliśmy na około 200-metrowy odcinek pełen cierni. Cody, ale także i my nie dawaliśmy rady przebić się przez niego, stąd szybka decyzja – wbiegnięcie do, jednego z nielicznych pozbawionego wody stawu, i prawie suchą stopą ominęliśmy zdradliwe miejsce.
I tak znaleźliśmy się w urokliwym zakątku Dolny Bór - Kowale, a tam przywitał nas mlekomat oraz mieliśmy okazję przebiec się „ptasimi” ulicami, a nawet ulicą Prezydencką 😅. A potem już na naszej trasie pojawił się Skoczów, nieodłączny znak, że zakręcamy w kierunku Ochab.
Ale żeby atrakcji nie było nam dość, może to nawet nie tyle track zaszalał, co na naszej trasie napotkaliśmy płot z siatki. Szybka decyzja, zeskok przez rzeczkę i można było biec dalej. Tylko jak przetłumaczyć to Codiemu. Na szczęście została nam jeszcze jedna paróweczka i dzięki niej, Cody pokazał na co go stać 😄.
Przed nami nastał ostatni odcinek, rowerowa ścieżka wzdłuż popularnej „Wiślanki” wraz z odgradzającą nas królową polskich rzek. To był czas na nasze lekkie obeschnięcie, bo dopiero teraz zauważyliśmy, ile błota mamy na butach i skarpetach. Spokojnym tempem zbliżaliśmy się do Ochab mijając po drodze szerokie zejścia w kierunku Wisły. I znowu w głowie zanotowałem, że warto jeszcze raz, w piękny majowy dzień zrobić tę trasę i zakończyć ją … morsowaniem. Tak, od maja uwielbiam morsować 😉😂. Jeszcze tylko pole campingowe, siedziba OSP i zawitaliśmy do miejsca startu.
Z czystym sercem polecam wszystkim tę trasę. Licznik zatrzymał mi się na przeszło 23 kilometrach. Jeśli ktoś z Was, waha się między połówką na asfalcie, a połówką w terenie, koniecznie powinien zaliczyć tę trasę. Znajdzie tu i to i to, pokosztuje i zdecyduje co mu bardziej pasuje. Trasa praktycznie równa, z jednym ażżżż … 19 metrowym podbiegiem i dwoma zbiegami. Natomiast wrażeń krajobrazowych niezliczona ilość.

link do tracka
https://www.traseo.pl/trasa/ochaby-piersciec


Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicy

Dodaj komentarz do wpisu







 Ostatnio zalogowani
Wojciech
10:09
Ziuju
09:59
13
09:44
chris_cros
09:32
keemun
09:12
drago
08:56
maniek-pf:)
08:37
szyper
08:29
BornToRun
08:28
Admin
08:26
eldorox
08:19
platat
08:10
Namor 13
08:06
Pathfinder
08:03
kubawsw
08:02
Deja vu
07:53
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |