Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

  WIZYTÓWKA   GALERIA   PRZYJAC. [31]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
jann
Pamiętnik internetowy


Jan Nartowski
Urodzony: 1959-03-24
Miejsce zamieszkania: Warszawa
130 / 169


2017-01-29

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
Trial Kamieńsk (czytano: 357 razy)

 

29 stycznia odbył się 2. bieg z cyklu Trial Kamieńsk.
Pojechaliśmy na zawody z Andrzejem, Dojazd z Warszawy zajął nam niecałe 2 godziny. Przywitała nas mroźna pogoda, około -10 st C. , bezchmurne niebo i wschodzące nad horyzontem słońce. W miarę jak słońce się podnosiło rosła też temperatura. Start wyznaczono na godz. 11:00. Najpierw pobiegli zawodnicy na 6 km a 10 min. za nimi my, czyli straceńcy na 30 km. Do wyposażenia obowiązkowego, które każdy zobowiązany był mieć przy sobie należało minimum 0,5 l płynu a raczej butelka 0,5 l, folia izotermiczna i telefon. Ze względu na niską temperaturą mam bluzę na cienkim polarze, szalik, czapkę i łapki na ręce, buty terenowe z Lidla ale już sprawdzone na górskich trasach. Po raz pierwszy biegłem z nowym trialowym plecakiem Kalenji o poj. 9-14l.
Wystartowaliśmy w dół spod dolnej stacji wyciągu narciarskiego, by po kilkudziesięciu metrach zmienić kierunek na podbieg w stronę górnej stacji wyciągu. Bardzo wąska i stroma trasa spowodowała od razu zator, wszyscy przeszli do marszu. Po około 20 min byliśmy porządnie zziajani na górze. Stok , który z dołu wyglądał dość spokojnie okazał się porządnym wyzwaniem o długości ponad 1 km. Przed nami ostry zbieg wzdłuż zjazdu narciarskiego, śnieg bardzo twardy ale nie zlodzony, niemniej trzeba uważać i raczej nie hamować na zbiegu. Na dole skręcamy w prawo i niewielkim wałem biegniemy u podnóża góry. Po 2 km znów zaczynamy podbieg, nie jest już tak stromo jak na początku ale miejscami nie da się podbiegać, wszyscy przechodzą do marszu. Gdy osiągamy szczyt znów wracamy w stronę górnej stacji wyciągu i zbiegamy jak poprzednio wzdłuż trasy narciarskiej. Powtarzamy bieg wałem u podnóża góry i znów wbiegamy poprzednią trasą na górę. Na szczycie tym razem nie skręcamy w stronę wyciągu tylko w lewo i biegniemy szczytem góry Kamieńsk . Trasa jest ciężka, kopny, sypki śnieg w rozjeżdżonych głębokich koleinach. Nogi ciągle uciekają w bok na koleinie lub grzęzną w śniegu szukając oparcia. Droga, którą biegniemy bardzo malownicza, porośnięta niewysokim, sadzonym lasem sosnowym. Co chwilę widać na śniegu tropy zwierząt. Chociaż świeci słońce jest bardzo zimno, jestem spocony ale czuję jak przenika mnie zimny wiatr. Pniemy się ciągle w górę chociaż co jakiś czas napotykamy na niewielkie zbiegi. Próbuję pić herbatę z podręcznych saszetek ale jest tak zimna, że dosłownie ściska mi gardło. Zdołałem wypić jedynie 100 ml płynu. Na 15 km zaczyna się zbieg asfaltową drogą. Dobiegamy na 18 km do bufetu. Nareszcie można się napić gorącej herbaty. Podbiegam jeszcze na chwilę w bok do punktu widokowego, skąd widać wielką dziurę kopalni odkrywkowej w Bełchatowie i wracam na trasę. Pozostało jeszcze około 12 km do mety. Po kilku kilometrach zbiegu po asfalcie skręcamy znów na drogę gruntową. Zaczyna się głęboki śnieg, lekko przetarty przez biegnących z przodu. Biegacze mocno się już rozciągnęli na trasie. Na niektórych odcinkach nie widzę nikogo w zasięgu wzroku. Pomimo ciężkich warunków staram się nie tracić tempa, po mału dochodzę i wyprzedzam kilku zawodników . Trasa cały czas jest płaska lub lekko w dół . Okrążamy górę zgodnie z ruchem wskazówek zegara. Na kilka kilometrów przed metą wbiegamy z bezdroży na wyślizganą, rozjeżdżoną drogę gruntową. Nasze zegarki pokazują różne dystanse, więc za bardzo nie wiemy ile trasy jeszcze przed nami. W końcu gdzieś na 28 km dobiegamy do dolnej stacji wyciągu, strażacy kierują nas znów pod górę . Podbieg bardzo ciężki w głębokim, kopnym śniegu. Zawodnicy przede mną dosłownie się słaniają od drzewa do drzewa. Ja podchodzę twardo, wolno ale równym tempem. Wyprzedzam kilku odpoczywających biegaczy. Gdy podejście się kończy, okrążamy z lewej strony górną stację wyciągu, większość zawodników idzie, ja mam jeszcze wolę walki i biegnę. Pozostał jeszcze ostry zbieg w dół do mety tą samą trasą co zbiegaliśmy rano. Zmuszam się do biegu, chociaż mięśnie nie chcą hamować na zbiegu. Znów wyprzedzam kilku biegaczy i ostrym zbiegiem wpadam na metę. Tam sprawdzenie wyposażenia obowiązkowego, medal i herbata.
30 km za mną. Nogi OK, tylko bolą kolana i łydki. Czas 3:47:04, miejsce 113/218. W sumie nie najgorzej zwłaszcza, że należę do najstarszych zawodników. Impreza udana, pogoda dopisała.
Przed startem sądziłem, patrząc w górę, że będzie to większa Falenica, którą łyknę na względnym luzie ale góra Kamieńsk pokazała pazur i wycisnęła z nas pot i łzy.



Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicy

Dodaj komentarz do wpisu







 Ostatnio zalogowani
Hung
06:35
biegacz54
05:21
kornik
04:19
orfeusz1
01:22
alex
00:01
Snake
23:49
mieszek12a
23:23
mazurekwrc
23:20
ula_s
23:09
adam_j
22:18
bur.an
22:18
fit_ania
22:01
widziu
21:08
gustav000
20:28
Januszz
20:26
zbig
20:23
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |