Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

  WIZYTÓWKA  GALERIA [2]  PRZYJAC. [19]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
paulina82
Pamiętnik internetowy
PCHLE TRUCHTANIE

PAULINA
Urodzony: 1982---
Miejsce zamieszkania: ZBĄSZYŃ
3 / 7


2013-02-28

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
Parszywa Zimowa Dycha, czyli Leszno_Grzybowo (czytano: 545 razy)



O biegu dowiedziałam się gdzieś zupełnie przypadkowo. I gdyby nie fakt, że w Lesznie mieszka moja dobra przyjaciółka pewnie nie stanęłabym na starcie tych zawodów, ponieważ nie zachęcały one pod kątem organizacyjnym: brak szatni, toalet, jakiegokolwiek zaplecza po biegu, biuro zawodów na parkingu, o medalu ani słowa, o pakiecie startowym nie śmiem wspomnieć. Jednakże wykorzystując okazję do plotek z przyjaciółką i dodatkowo do treningu w nietypowych warunkach i nowym miejscu postanowiłam, że wezmę udział. Zapowiadało się, że będzie bardzo kameralnie, wręcz rodzinnie, gdy się zapisywałam były 23 osoby na liście startowej  Na kilka dni przed startem okazało się, że organizatorzy muszą wzmocnić siły, ponieważ Leszno miało zamiar nawiedzić ok. czterystu biegaczy nastawionych na bieganie po zaśnieżonych górkach. I muszę przyznać, że im się udało! Bieg był bardzo udany! A co najważniejsze atmosfera była niesamowita! Zimowa, zaśnieżona, radosna, pełna energii!
Organizatorzy ostrzegali, że trasa jest trudna i wymagająca, zachęcali do biegu w kolcach, dlatego ja postanowiłam, że pobiegnę ostrożnie i rekreacyjnie, tak więc ustawiłam się daleko za linią startu. Drugi Łabędź – Marek – wplótł się gdzieś w tłum przede mną.
Ruszyliśmy! Od początku było wesoło: potknięcia, poślizgi, zwężenia i mnóstwo zaraźliwego śmiechu! Tempo nie było szybkie, swobodnie mogłam rozmawiać, jednak możliwości do wyprzedzania było mało – leśnie nieuczęszczane ścieżynki były zbyt wąskie i zarazem zbyt śliskie. Okolica przepiękna niczym w Narnii: las gęsty, śniegu po łydki, powietrze świeże, tylko zamiast saren stado biegaczy  Pierwsza górka! O! całkiem stroma! Za moment kolejna.. i jeszcze jedna… Udało mi się wyprzedzić kilkanaście osób w nielicznych „dogodnych” momentach i znów utknęłam w „korku”. Proszę bardzo… teraz gęsiego! Kawałek dalej zrąb! Taki prawdziwy, bez ścieżki… Trzeba go było „przemaszerować” starając się zachować równowagę. I następne podbiegi lub jak kto woli „podślizgi”  Wtedy sobie przypomniałam o lipcowej zielonogórskiej „Parszywej Dwunastce”! Uznałam, że ten bieg jest jej odzwierciedleniem, z tą tylko różnicą, że w zimowej aurze! Parszywa była o tyle „uczciwa”, że zbieg z górki był czasem na odpoczynek i nadrobienie straconych sekund pod górkę. Leszczyńska miała w gratisie parszywe „z górki” – zero kontroli nad stopami, konieczność spięcia całego ciała i wszystkich mięsni, no i dużo straconych sił. Na całej trasie miałam kilka „prawie upadków” z podparciem dłońmi o ziemię.
Na ok. 7km wyrosła przede mną góra przez wielkie G! Nie dość, że do zdobycia jej musiałam przejść w marsz, to jeszcze tuż przy szczycie trzystu moich poprzedników tak sfatygowało „szlak”, że moje buty nie mogły sobie poradzić z wciągnięciem mnie na górę – stopy rozjeżdżały mi się na wszystkie strony. I tutaj przemiły akcent tego startu – młody chłopak tuż przede mną, odwraca się, podaje mi rękę i wciąga na górę. Chwali się prawda?
Takim wężykiem: góra, dół, góra, dół dotarłam ze szczerym uśmiechem na ustach do mety, gdzie powiedziałam sobie: „było warto! Świetne doświadczenie bez względu na kiepski czas!”


Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicy

Dodaj komentarz do wpisu







 Ostatnio zalogowani
lachu
10:56
Admin
10:11
Stonechip
10:11
42.195
10:01
dammy
09:53
jakub738
09:45
Deja vu
09:34
marczy
09:29
basia1266
09:02
pbest
08:25
Rychu67
08:15
kostekmar
07:18
Leno
07:09
platat
06:57
biegacz54
05:33
plomyk20
02:49
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |