Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

  WIZYTÓWKA   GALERIA   PRZYJAC. [0]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
rango
Pamiętnik internetowy
marcin biega

Marcin Pankow
Urodzony: 1973---
Miejsce zamieszkania: Gdynia
5 / 9


2015-07-11

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
Bieg TURYSTYCZNY 4 Jezior (czytano: 667 razy)

PATRZ TAKŻE LINK: http://rango.pl/bieg-turystyczny-4-jezior/

 

Nie bez kozery słowo turystyczny zostało zaakcentowane :) ale po kolei, dojdźmy do sedna krok po kroku.

Wciąż jeszcze odczuwam dolegliwości związane z alergią więc plan na 8. Bieg Turystyczny 4 Jezior w Skórczu tradycyjnie w tym okresie brzmiał: „pożyjemy zobaczymy”. Pogoda sprzyjała, kilka dni przed startem padało więc stężenie pyłków w powietrzu spadło i czułem się całkiem nieźle. Do tego jeszcze w dzień startu wypogodziło się i zarówno temperatura gdzieś pomiędzy 15 a 20 stopni jak i lekkie zachmurzenie sprzyjały bieganiu. Jedynym minusem byłą godzina startu, 16:00 to nie jest moja ulubiona pora do wyścigów. Nie lubię startów w środku dnia bo zawsze wtedy mam problemy z odżywianiem, nawodnieniem i metabolizmem. Postanowiłem skupić się na pozytywach :) tym bardziej że bieg w Skórczu to mój ulubiony rodzaj imprezy – swojski, żeby nie powiedzieć pozawielkomiejski.

Po lekkiej rozgrzewce i zwiedzeniu tojtoja uznałem, że czuję się dobrze i postanowiłem powalczyć o czas poniżej godziny – plan bardzo ambitny ale uznałem go w rozumie za wykonalny. W bojowym nastroju, dzielnie ustawiłem się na starcie w grupie zawodowców, tuż za znaną na Pomorzu biegaczką, Arletą Meloch, która wygrywała m.in. kilkakrotnie Maraton Solidarności. Padł strzał i ruszyłem rzutko za czołówką biegu.

Po pierwszy kilometrze, który pokonałem w niecałe 3:40 min. dokonałem analizy sytuacji i opracowałem taktykę na kolejne 14 kilometrów. Założyłem zapewne słusznie, że nie jestem jeszcze gotowy żeby wytrzymać takie tempo przez 10 a co dopiero przez 15 kilometrów, postanowiłem więc zwolnić do tempa w granicach 4:00 i jeśli starczy sił zaatakować na ostatnich 3 – 4 kilometrach kiedy wybiegniemy z lasu na asfalt.

Plan jak się szybko okazało był dobry. Kolejne kilometry pokonałem w dobrej formie w towarzystwie późniejszej zwyciężczyni wśród kobiet, Swietlany Olijnyk. na 4 kilometrze pozwoliłem dogonić się grupie 5 – 6 zawodników, wśród których była również szybsza z Bliźniaczek, ale słysząc ich oddechy byłem pewien, że o ile nie przeliczyłem się ze swoimi siłami rozliczę się z nimi na drugiej połówce biegu.

Tuż przed wodopojem na 6 kilometrze, kiedy biegłem już zrelaksowany kontrolując stan organizmu nastąpiły nieoczekiwane wydarzenia, które zmieniły diametralnie moje priorytety w tych zawodach. Tu właśnie pojawią się słowo TURYSTYCZNY w pełnej okazałości. Nie wiem czy trafiłem stopą na nierówność czy też za mocno popracowałem nogą… doznałem urazu mięśnia brzuchatego lewej łydki (a w zasadzie odnowienia urazu z kwietnia, co znamienne w podobnych okolicznościach czyli podczas szybkiego biegu w terenie). szczęście w nieszczęściu, że mięśnia nie zerwałem a jedynie naciągnąłem. Próbowałem jeszcze przez jakiś kilometr biec możliwie szybko, ale okazało się to niemożliwe. Wyścig się dla mnie skończył na 6 kilometrze. Od tej chwili rozpoczął się bieg turystyczny. Zapewne powinienem był zejść z trasy i nie przeciążać mięśnia, ale akurat w bieganiu rozsądek nie jest moim przyjacielem… bo gdyby rozsądek moim przyjacielem był… no ale nie jest! Tempem jednostajnie zwalniającym, lekko utykając doczłapałem do mety, do tego stopnia turystycznie, że na ostatnim kilometrze… zmarzłem :)

Mocno oszczędzając lewą nogę przebiegłem 10 kilometrów praktycznie na jednej nodze, prawej. Poważnie mówiąc miałem cały czas na uwadze stan naciągniętego mięśnia, myśląc o czekającym mnie za 7 dni ultramaratonie Go To Hell, z Gdyni do Helu. Wyznaję teorię, że jak się spadnie z przysłowiowego siodła to należy natychmiast wsiąść na to siodło o ile to możliwe. Noga była rozgrzana, bez obciążenia na uszkodzony mięsień, przy krótkim podparciu na lewej nodze ból się prawie nie pojawiał… tak czy inaczej dokuśtykałem do mety. Życie zweryfikuje tą decyzję, wierzę że była właściwa.

Tak oto dobrze rozpoczęta walka o rekord życiowy na 15 km zakończyła się starym sprawdzonym systemem rozgrywania biegów długodystansowych… BYLE DOBIEC :)

Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicy

Dodaj komentarz do wpisu







 Ostatnio zalogowani
orfeusz1
01:47
wd70
23:39
MarasP
23:00
Henryk W.
22:30
przystan
22:23
Robertkow
22:17
agajagoda
22:16
mario1977
22:11
kos 88
22:06
lachu
22:06
lordedward
21:57
Namor 13
21:47
Piotr Fitek
21:41
Przemek_Czersk
21:38
soniksoniks
21:08
nysa
21:08
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |