Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

  WIZYTÓWKA  GALERIA [4]  PRZYJAC. [6]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
sojer
Pamiętnik internetowy
biegiem przez pola


Urodzony: --------
Miejsce zamieszkania: Gmina Mrocza
48 / 151


2015-03-12

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
Pożegnanie z City Trail Bydgoszcz (czytano: 779 razy)

PATRZ TAKŻE LINK: http://biegiemprzezpola.blogspot.com/2015/03/pozegnanie-z-city-trail-bydgoszcz.html

 

8 marca jak wiadomo, tulipany, goździki i rajstopy. A nie. Goździki i rajstopy wypadły z obiegu. Ich miejsce w Bydgoszczy zajął szósty bieg z cyklu City Trail.
Ruszyliśmy stadnie - Madzia, Weronika, Ewa i ja. Tym razem nie robiłem 15 km rozgrzewki. Zgodnie z jesiennym założeniem ostatni bieg miał być startem na ostro i sprawdzianem przed Maniacką Dziesiątką, a w pewnej mierze także przed kwietniowym maratonem.
Niestety. Wiosenny maraton odpuszczam. Dlaczego? W styczniu wyciąłem sobie trzy zmiany barwnikowe skóry. Bieganie z zacerowaną klatką piersiową i plecami byłoby karkołomnym pomysłem. Po tygodniu, gdy już mógłbym się zabrać za treningi Weronika zaliczyła upadek w przedszkolu i trzydniowy ból ręki skierował nas na ortopedyczną część SORu w Juraszu. A SOR dał nam atrakcje w postaci skierowania na dziecięcą onkologię, a tam jak wiadomo. Badania, badania, badania. Same dziwne nazwy. Niestety nie dla nas, bo znamy je doskonale. Na deser dopadła mnie grypa, z którą napar z czystka nie pomógł. I tak strzelił mi trzeci tydzień bez treningów. Czwarty tydzień to dla odmiany wizyta na oddziale rzeźników - znaczy ortopedii i biopsja kości. Ot życie na bombie zegarowej.

Powrót do treningów był ciężki, z wysokim tętnem i wolnym wbieganiem. Właściwie nie wróciłem do właściwego rytmu treningowego.
Standardowo na tydzień przed startem na 5 km zrobiłem wytrzymałość tempową 10x400/400 tym razem tempem 4:10 min/km (w październiku było to 4:20). Przyznam się, że w styczniu czterysetki biegałem czasami poniżej 4:00, ale cóż. Poszły w las. Tydzień przed startem to tylko 10 powtórzeń skipów i wieloskoków (50 m skip + 50 min wieloskok). W piątek przebiegnięty mały kawałek i tyle szaleństw.
fot. Grzegorz Perlik

W niedzielę zameldowaliśmy się w biurze zawodów krótko po godzinie 9. Weronika z racji nałożonego opatrunku Desaulta (jak kto woli zagipsowana cała prawa ręka i klatka piersiowa) postanowiła przespacerować ze mną dziecięce 300 m. Poszło z górki, nawet się nie przejęła, że jest ostatnia. Cieszy mnie to, że polubiła zawody.
fot. Grzegorz Perlik

Przedstartowy plan był ambitny. 20:50, tempo 4:10. Do tego musiałem się jakoś dogadać z nowym zegarkiem, bo zafundowałem sobie 310XT. Wskoczyłem w szybkie NB Zante i hej. Pierwszy km wyszedł niemal idealnie - 4:12, drugi wolniej 4:14, trzeci dramat 4:22, na czwartym - z kawałkiem asfaltu - próbowałem przyspieszyć, wyszło 4:19 więc na piątym nie było zmiłuj. Musiałem wycisnąć ile się da. Zaczął mnie wyprzedzać jakiś zawodnik i postanowiłem się pod niego podpiąć. Przebiegliśmy ostatni leśny kawałek, wskoczyliśmy na asfalt i zacząłem przyspieszać, o ile tak to można nazwać. Dusiłem, dusiłem, w końcu zerknąłem na zegarek. Pokazywał 20 minut i jakiś kawałek, więc wątpiąc nieco w powodzenie rzuciłem się do ostrego ataku. Nie wiem jak oddychałem, nie wiem jak dobiegłem. Marzyłem by wreszcie dotrzeć do maty. Wyłączyłem zegarek. Bolało. Szlag! Czas 21:01:77 Gdybym wiedział ruszyłbym 30, może 50 metrów wcześniej. Dupa.
fot. Grzegorz Perlik

Byłem wściekły. Złapałem oddech, przeszedłem 300 m i potruchtałem w stronę Magdy i Ewy dopingując tych, którzy jeszcze byli na trasie. Dziewczynom zostało do 1100 m. Dotarły, zakończyły cykl. Czekamy na medale.

W domu był czas na analizę. Czy nadal jestem wściekły? Nie. Szkoda tych trzech sekund, bo nie czarujmy, zdecydowanie lepiej wyglądałoby 20:59 niż 21:02. Życiówkę z październikowego City Trail poprawiłem o równe 50 sekund. Pewnie byłoby lepiej gdyby nie 4 tygodnie przerwy w treningach. To co istotne z podsumowań:
- 5 km przebiegniętych bardzo szybko bez bólu nóg w trakcie. Mimo mej strasznej niechęci do wykonywania gimnastyki siłowej (i nieregularności) zauważam jej efekty.
- tempo nierówne, szkoda zwłaszcza zejścia do 4:19-4:22
- zostało mi trochę pary na finisz, ale niewiele
- średnie tętno wyniosło 190, maksymalne 200, wnioskuję z tego, że raczej nie wycisnąłbym z siebie więcej i owe 4:22 na czwartym km to był maks do wybiegania.

Mocny start za mną, czekam na superkompensację na Maniackiej Dziesiątce. Kalkulatory biegowe szacują mój czas w okolicy 43:59 i tempa 4:24, spróbuję zacząć od 4:30, zobaczymy co z tego wyjdzie. Fajno byłoby złamać 45 minut.

A City Trail jak to City Trail. Na mój gust bardzo dobrze zorganizowane. Ludzie sympatyczni, atmosfera fajna. A na deser "obsmarowano" mnie w podsumowaniu ostatniego biegu. Super.

fot. Grzegorz Perlik

Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicy

Dodaj komentarz do wpisu


paulo (2015-03-13,08:55): na Maniackiej życzę 43:59 :) Ja nie startuję, ale kibicuję :)
sojer (2015-03-13,11:01): Paulo, dziękuję za dobre słowo. 43:59 sugerują kalkulatory, ale czy ja dam radę lecieć 4:24 min/km? 44:44 byłoby już niezłym czasem. Zobaczymy jaki będę miał jutro dzień.







 Ostatnio zalogowani
alex
09:22
crespo9077
09:20
piotrhierowski
09:20
Patriszja11
09:00
lotnik
09:00
Wojciech
08:51
StaryCop
08:33
Leno
08:27
benfika
08:18
chris_cros
08:10
jaro109
07:46
Hung
06:35
biegacz54
05:21
kornik
04:19
orfeusz1
01:22
Snake
23:49
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |