Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

  WIZYTÓWKA   GALERIA   PRZYJAC. [16]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
wel37
Pamiętnik internetowy
:0)

Paweł
Urodzony: 1968----
Miejsce zamieszkania: Sosnowiec
4 / 40


2014-07-10

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
Nadmorski kierat :0) (czytano: 1236 razy)

 

Nadmorski kierat :0)

Bieg po plaży? Hmmm... chodziło mi to już po głowie jakiś czas temu, a tak naprawdę od ubiegłego lata, kiedy to wybrali się tam moi znajomi. Przyjemnie było popatrzeć na fotki z biegu. Bieganie, a w tle morze. Super sprawa, myślałem wtedy i zakiełkowała myśl w głowie, a może by tak w przyszłym roku się udało taki wypad zorganizować? Ale o czym mowa pomyślałem taki wypad to już poważna sprawa, przecież to 600 km stąd i koszta nie małe. Szkoda pomyślałem, ale wszystkiego mieć nie można :0(
Mijał czas, jeden bieg, drugi i kolejny. Lato 2014 zbliżało się wielkimi krokami, a wraz z nim bieg po plaży w Jarosławcu, i co się wtedy wydarzyło? Niespodzianka :0)
Kolega Rafał z naszej grupy Harpagan Sosnowiec, organizował wyjazd grupie biegowej z urzędu miejskiego w Sosnowcu, na Bieg Samorządowy. Gdzie? Do Jarosławca :0) a że mieli wolne miejsca w busie, załapało się na nie troje biegaczy z naszej Harpagańskiej ferajny. Jarek, Irek i ja :0) I jak tu nie myśleć, że marzenia się spełniają.
W sobotę wczesnym rankiem, zapakowaliśmy się do czerwonego busika, dołączając do samorządowców Doroty, Adrianny, Michała, Marcina oraz szefa tego zamieszania Rafała i wyruszyliśmy na podbój wybrzeża. Już po kilku przebytych km wiadome było, że ten wyjazd nie może się nie udać, wszyscy tryskali dobrym humorem, do czego dołączył później jeszcze nasz kierowca Andrzej, racząc nas opowiastkami „z życia kierowcy” autobusu.
10 godzin strzeliło jak z bata, jesteśmy na miejscu. Przywitała nas bardzo miła „babcia” gospodyni
zapraszając na kwaterę. Wszystko było pięknie, ale jakież było nasze zdziwienie, gdy się okazało że w pokojach są dwa łóżka. Hymm ... jakieś niedomówienie na linii przy rezerwacji?I co teraz ??!! Przecież nas jest sześcioro facetów, a pokoje dwa? Pytam więc babci: przepraszam, a gdzie trzecie łóżko? No macie tu pojedynkę i wersalkę (odpowiada babcia). Trzeba było widzieć nasze miny gdy się każdy zastanawiał kto się załapie do pary :0) Szczena mi opadła. Pytam więc dalej. Tak, ale nas jest troje więc jak mamy spać? No jak to jak? A co to za problem? Jak odwiedza nas rodzina to nie mamy z tym kłopotu, brat śpi z bratem i po kłopocie. My tu żyjemy jak boża rodzina (odpowiada babcia). Hym... fajnie ale my aż tak bardzo się nie kochamy żeby razem spać.
Babcia lekko zniesmaczona sytuacją proponuje w końcu, no jak tak to możemy dostawkę wam donieść ale trzeba dopłacić 5 zł. Uff... ulżyło wszystkim, oczywiście jak najbardziej poprosimy o dostawkę. Ubaw mieliśmy po pachy przez cały weekend, żartując z siebie nawzajem :0) żeby było sprawiedliwie dobieraliśmy łóżka według starszeństwa, znaczy wersalka dla najstarszego.
Żartowaliśmy sobie potem z dziewczynami ,że mogliśmy się powymieniać na tej wersalce z nimi,
ale nie nic z tego, babcia dziewczyn strzegła jak oka w głowie, zabierając je na prywatne pokoje.
Ale czas wyjść w teren, popstrykać jakieś pamiątkowe fotki, odebrać pakiety startowe i tam spotykamy kolejnych Harpaganów Rafała z Anią i Szymonem. Nareszcie morze, oj dawno mnie tu nie było, co za widok (szkoda, że nie ma tu Agi pomyślałem). Morze przywitane. Niektórzy dosłownie, nur do wody ( nie patrząc na nie za bardzo sprzyjającą temperaturę wody), potem walka bokserska Rafała z wielkim 140 kg chłopem w ringu (która wzbudziła spore zainteresowanie wśród turystów Jarosławca), a potem pizza, piwko i meczyk w restauracji, no bo bieganie bieganiem, ale mistrzostwa trzeba śledzić na bieżąco.
Niedziela wita nas pięknymi promieniami słońca zaglądającymi do pokoju, pobudka, wspólne śniadanko, sesja zdjęciowa przed domkiem i czas się zbierać na start. Pierwszy odbywa się wspomniany wcześniej bieg samorządowy i wierzymy, że nasi dadzą czadu. Pogoda pomogła samorządowcom, bo słońce się schowało za chmury, stwarzając im idealne warunki do biegania. Nasi dzielnie walczyli na króciutkiej 2 km trasie, a my zdzierając gardła zagrzewaliśmy ich do walki, pomagając dziewczynom na ostatnich metrach (w roli zająca). Piąte miejsce w drużynówce,
super gratulujemy. Nadeszła godzina zero,czas na start. Słoneczko postanowiło się do nas uśmiechnąć, więc można sobie wyobrazić co nas czeka za chwilkę na trasie. Koniec żartów, godz 12.00 uruchomiła sygnał startera. Zaczynamy mocno, taką taktykę obraliśmy z Jarkiem i Irkiem reszta grupy zginęła nam z oczu. Trzeci kilometr i co? Dla mnie za szybko chłopaki znikają mi z oczu, nie dam rady dotrzymać im kroku ale nie ma co płakać, moje zadanie utrzymać w miarę równe tempo, a potem się zobaczy. Plaża zweryfikowała wszystko, nogi zapadały się niemiłosiernie głęboko w piach i plan odpłynął razem z falami Bałtyku :0( O raju kiedy się to skończy myślałem, nie patrząc w dal żeby się nie dobijać. Jak ja wtedy zazdrościłem plażowiczom, ale nie ma zmiłuj nie po to tutaj przyjechaliśmy. Jest, jest nareszcie nawrotka, teraz musi być lepiej. Powoli odrabiam straty chociaż wiem że na szaleństwa nie mogę liczyć. Co jakiś czas rozbrzmiewały głosy kibiców
„naprzód Harpagan Sosnowiec” oj dawało to kopa :0) Bieg brzegiem morza jest całkiem przyjemny, lekki wiatr rozwiewał żar z nieba, a ja myślę żeby tylko nie zamoczyć butów. Przeskakuję fale raz i drugi i co? I na tym koniec ląduję po kostki w kolejnej fali, ale nie ma tego złego, teraz nie musiałem już myśleć o komforcie biegania i zacząłem nawet wyprzedzać kolejnych zawodników. Koniec plaży pożegnał nas sporym podbiegiem, ale nic to najgorsze mamy za sobą, kolejny wodopój stawia na nogi i biegnę dalej, droga ciekawa, teraz lasem, ale troszkę nie wygodna bo trzeba było bardzo uważać na drewniane bele w ziemi. Ostatnia część trasy to już asfalt, będzie można troszkę przyśpieszyć. Jeszcze tylko podbieg i już tylko prosta,ostatni zakręt i finisz.
Oj dodaje adrenaliny szał naszych kibiców (dzięki Rafał i Elwira) na mecie. Jak zobaczyłem balon mety chciałem się zapalić, już dobiegam a tu co? Ja pierniczę to nie ten balon jeszcze 30 metrów!
Nie, nie mogę zawieść kibiców (Adrianna i Michał na linii mety) ostatnimi siłami odpaliłem turbo mijając wszystkich i wpadłem na metę gdzie odebrałem jeden z najciężej zapracowanych moich medali. Najlepszy czas uzyskał kto? Oczywiście czarny koń tego sezonu Jarek :0) potem Paweł (ja),
Rafał Z, Rafał P, Marcin i Dorota. Niestety Irek nie ukończył biegu, musiał zejść z trasy ponieważ źle się poczuł. I już tylko lajcik, idziemy na poczęstunek po biegu, a potem kąpiel morska, pyszny smażony Dorsz, browarek i możemy wracać. Wracamy za rok w jeszcze większym składzie (mam nadzieję)
Było ciężko, było gorąco, ale było warto :0)

Paweł

Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicy

Dodaj komentarz do wpisu







 Ostatnio zalogowani
maste
23:14
lordedward
22:56
aktywny_maciejB
22:45
alex
22:30
Patriszja11
22:23
Januszz
22:08
kirc
21:54
heniek001
21:48
BOP55
21:39
Falko
21:33
eldorox
21:25
Ziuju
21:13
miszcz przez szcz
20:55
s0uthHipHop
20:54
kornik
20:49
Admin
20:46
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |