Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

  WIZYTÓWKA   GALERIA   PRZYJAC. [26]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
Hung
Pamiętnik internetowy
Co w butach piszczy.

Marek Piotrowski
Urodzony: 1961-06-12
Miejsce zamieszkania: Wrocław
26 / 151


2014-05-21

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
Co za pech. (czytano: 475 razy)



W niedzielę wziąłem udział w Men Expert Survival Race na dystansie 10 km, który okazał się ośmiokilometrowym odcinkiem. Gdy zobaczyłem zawodników – większość młodsza ode mnie o dwadzieścia parę lat – to się nieco przestraszyłem, że to impreza nie dla mnie. Wypadłem nie najgorzej, bo w okolicach połowy stawki. Sam bieg był usłany wieloma przeszkodami przygotowanymi przez organizatorów i przez naturę. Trzeba było uważać, by nie skręcić nogi lub karku, bo na otarcia kolan i rąk byłem nastawiony. Wyszedłem z tej błotno – wodno – pułapkowej imprezy z jednym siniakiem na ręce i z zakwasami.
W poniedziałek miałem iść na trening (poważne słowo) ale zamiast 15 km postanowiłem zrobić mniej, bo zmęczenie poniedzielne mnie męczyło, a że za niecałe dwa tygodnie będzie Sky Tower Run, to wybrałem stromy bieg (momentami prawie wspinaczka) pod okoliczną górę, co miało mnie wzmocnić w bieganiu zbliżonym do pionu. Oczywiście po drodze kamienie, korzenie, dziury i gałęzie, a w drodze powrotnej to samo, tylko dłuższą trasą. No i gdy zbiegłem do ścieżki prowadzącej wzdłuż góry, czyli do wyrównania (lekkiego pofałdowania), kilkusetmetrowego odcinka przed ostatnim, dwukilometrowym, zbiegiem, miejsca - wydawało się – bezpiecznego, to jak nie walnę paluchem lewej nogi. Trzask, zgrzyt i plaśnięcie w jednym. Myślę sobie: trzask, to złamany palec albo i dwa, bo bolały mnie dwa, zgrzyt, to przemieszczenie kości a plaśnięcie, to chyba but mi pękł. Po pierwszym bólu czuję, że palcem mogę ruszać – to dobrze, choć boli, buta nie sprawdzałem – potem okazał się cały, i całe szczęście, że wziąłem te trailowe, bo w szosowych (zdarza mi się po górkach w takich biegać) miałbym złamaną nogę. Do domu jeszcze kawałek drogi, nic to, próbuję biec dalej. Boli ale idzie do przodu.
W domu palec lekko spuchł i trochę zsiniał. Zobaczę jak będzie rano i zdecyduję, czy walić do lekarza albo chociaż na prześwietlenie. We wtorek rano wcale nie było dużo gorzej, więc olałem medycynę i kupiłem w aptece bandaż elastyczny i maść. Ale po obiedzie siniak był duży i wyraźny, a ja zacząłem żałować, że nie mam zdjęcia. Pozwoliłoby mi stanowczo przestać biegać a tak nie wiem co dalej... oczywiście co dalej z bieganiem i ze Sky Tower Run. Trudno, maść w ruch, bandaż na palec i stopę, i znów dylemat: 15 km czy znowu górka? Piętnastki mogę nie dać rady zrobić w bólu a górka niebezpieczna, bo stopa ciągle pod dużym kątem. Wybrałem górkę z powodu Sky Tower Run, ale czy palec wytrzyma a ja z nim? Planowałem nawet powrót z górki spacerkiem ale udało się wbiec i zbiec. Nogi stawiałem jakoś krzywo i ciągle było ryzyko, że stopa się wykręci a zdrowa noga zbyt duże obciążenia brała z górki, więc musiałem chorą utrzymywać na powierzchni dłużej, by nie kuśtykać, ale to powodowało większy ból. Dotarłem do domu trzy minuty wolniej od pierwszego razu. Siniak jeszcze większy. Wiem już, że po dniu przerwy muszę w piątek i sobotę zaliczyć ponownie tę trasę. Mam nadzieję, że nie douszkodzę sobie palucha i dam radę na schodach Sky Tower.
To jest pech, żeby jednego dnia wyjść prawie bez szwanku z trudnego biegu a na drugi rozwalić się na prawie prostej ścieżce.

Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicy

Dodaj komentarz do wpisu







 Ostatnio zalogowani
Borrro
14:33
marek1977
14:31
biegacz54
14:28
ronan51
14:23
marczy
14:18
benfika
14:18
rzemek1980
14:05
czewis3
14:01
gpnowak
13:58
BOP55
13:54
krzybocz
13:54
Wojciech
13:53
cinekmal
13:52
pawlo
13:49
szymon.kalinowski
13:40
Deja vu
13:28
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |