Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

  WIZYTÓWKA   GALERIA   PRZYJAC. [31]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
jann
Pamiętnik internetowy


Jan Nartowski
Urodzony: 1959-03-24
Miejsce zamieszkania: Warszawa
59 / 169


2013-09-17

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
Maraton Wrocław (czytano: 418 razy)

 

Kolejny weekend biegowy za mną. W sobotę na trasie w Kabatach kolejna edycja GPW. Start o godz. 11:00, 15 min. wcześniej wystartowali weterani. Jest ponad 350 osób. Pogoda dość dobra. Trochę czuję w nogach poprzedni weekend z Koral Maratonem i Życiową Dziesiątką Tourana, ale cóż to, trzeba biegać .
Wyraźnie brak mi świeżości, biegnę raczej ciężko i nie mogę się zdobyć na przyspieszenie tempa. Kończę wyścig z czasem 46:47 na 160 miejscu. Jak bym był bardziej regularny, to miałbym szansę na pierwszą szóstkę w kategorii wiekowej w klasyfikacji generalnej, ale widzę, że raczej już nie nadrobię strat.
Na mecie jeszcze losowanie nagród i szybko jedziemy z Andrzejem do Młocin, do autobusu, który zawiezie nas do Wrocławia. 6 godzin podróży mija dość monotonnie, chociaż w miłym towarzystwie właśnie poznanych biegaczy. We Wrocławiu jesteśmy na 21:05, wystarczająco dużo czasu aby odebrać pakiety startowe i zdążyć na pasta party. Gospodarze ugościli nas szczodrze z dna gara ale z dużą dokładką. Nocleg w pobliskim Spartakusie.
Wrocław wspominam bardzo czule, w 2010r. przebiegłem tu swój pierwszy maraton i zdobyłem szlify maratońskie. Teraz wracam z bagażem doświadczeń ale też z ciężarem ostatnio przebiegniętych kilometrów.
Rano wczesna pobudka i lekkie śniadanko, staram się nie przesadzać jak w Krynicy i jem raczej skromnie. Andrzej przygotował dla nas napój energetyczny , który zabieramy na bieg.
Idziemy na rozgrzewkę , spotykamy trochę znajomych, jest kilka osób z Warszawy, oglądamy stoiska wystawców. Wydaje mi się, że jest trochę mniej zagranicznych gości niż zwykle, nie słychać Niemców , Włochów czy Hiszpanów. W sumie niecałe 4tys.biegaczy.
Już po kilku krokach rozgrzewki czuję, że nie będzie mi lekko. Strasznie mi ciąży żołądek i czuję ból w prawym udzie. Jest mi raczej duszno i czuję zmęczenie kumulowane w ostatnim czasie.
O 9:00 odliczanie i start spod stadionu olimpijskiego. Pierwsze kilkaset metrów biegniemy bardzo wolno, wąską alejką ogrodzoną barierami, dopiero po wybiegnięciu na ulicę robi się szerzej i można rozpocząć bieg. Wystartowaliśmy za peacemakerem na 3:30 ale zanim zaczęliśmy biec zniknął nam na zakręcie. Pierwsze 10 km biegniemy tempem 5:30/km, jest dość duszno, zbierają się gęste chmury.
Po solidnym rozgrzaniu ustępuje ból w udzie i uspokaja się żołądek.
Bufety rozstawione są co 2,5 km, od razu serwują cukier, banany wodę i izotonik oraz wodę do gąbek. Kibice ustawieni na trasie nie za gęsto ale widoczni, są też grupy dopingujące .
Od 10 km zaczyna lekko mżyć, od razu kleją się do ciała spodenki i koszulka, ale ogólnie nie przeszkadza to biec i trochę chłodzi.
Do 20 km biegniemy z Andrzejem równym tempem 5,30/km, deszcz nadal lekko siąpi. Po minięciu połówki muszę trochę zwolnić, więc Andrzej zostawia mnie i biegnie dalej swoim tempem. Zaczynam popijać napój energetyczny ale bardzo oszczędnie boję się o żołądek.
Na 30 km mam niezły czas 2:50 jeśli dam radę utrzymać tempo, przybiegnę poniżej 4 godz. Niestety jak zwykle życie pisze własny scenariusz.
Od 36 km odzywa się lekko żołądek, nie chcę go drażnić i biegnę raczej delikatnie, już czuję metę i gra idzie o złamanie 4 godz. Na 40 km mam jeszcze 10 min zapasu staram się jak mogę, niestety brak mi sił, muszę dwa razy zwolnić, wyprzedza mnie sporo osób, które zachowały trochę sił na koniec.
Już widać alejkę dobiegową do mety, już słychać spikera.
Skręcam w lewo i biegnę tą samą alejką, którą zaczynaliśmy bieg 4 godziny temu, wydaje się teraz znacznie szersza, przede mną kilka dmuchanych bramek. Zastanawiam się, która jest tą właściwą, wymarzoną. W reszcie na końcu alei zabłyska czerwony zegar pokazujący czas na mecie. Jakiś twardy koleś zaczyna naciskać z tyłu i próbuje mnie wyprzedzić w ostatniej chwili , na szczęście mam dość siły by przyspieszyć i dać stanowczy odpór. Tak wpadamy na metę, Gratulujemy sobie i odbieramy medale. Uzyskuję czas 4:04:10 identycznie jak w 2010r. a więc ostatnie 2 km przemęczyłem w tempie 7/km, trochę szkoda.
Andrzej przybiegł 24 min wcześniej, ciągle jest w uderzeniu. Maraton potrwa jeszcze 2 godz.
Idę prosto do Spartakusa ogarnąć się trochę, mamy w sumie mało czasu. Winda jest zajęta więc wspinam się na czwarte piętro i ponownie schodzę do recepcji ze szklankami po ciepłą wodę i znów na czwarte piętro . Widząc pokrzywionych kolegów przy windzie z satysfakcją stwierdzam, że nic mnie nie boli, jestem tylko trochę zmęczony.
Po prysznicu i odpoczynku zbieram się do wyjścia, jeszcze tylko wymieniamy uwagi z innymi biegaczami i żegnamy się w recepcji.
Jadę tramwajem na dworzec do PolskiegoBusa. Jestem przed Andrzejem, który odwiedza rodzinę we Wrocławiu. Przy wejściu do autobusu tłok i małe zamieszanie, ja jestem już w środku, Andrzeja nie chcą wpuścić do autobusu. Zakrawa to na jakąś kpinę, ale po krótkiej wymianie zdań nieuprzejma obsługa wpuszcza go do środka.
Jest znów masę czasu na wymianę spostrzeżeń.Do Warszawy docieramy po 22. a do domu przed północą.
W sumie świetna impreza, doskonała organizacja , dużo kibiców i grup dopingujących na trasie , znakomite i długie bufety, przy każdym ubikacja, ładna typowo lekkoatletyczna koszulka startowa. Po biegu posiłek regeneracyjny, z którego zresztą nie skorzystaliśmy , masaże i prysznice.
Wzorowy i bardzo udany maraton, gratulacje dla organizatorów i wszystkich uczestników.


Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicy

Dodaj komentarz do wpisu


jacdzi (2013-09-18,07:14): Podzielam opinie o wzorowej organizacji!
Andrea (2013-09-25,01:50): Dla mnie był to pierwszy start w maratonie we Wrocławiu. Był to mój 5 maraton w tym roku w towarzystwie Janka. Zawsze zaczynamy razem - kończymy osobno - ale znajdujemy się jeszcze po biegu! Nie ukończyłbym 5 maratonów w tym roku gdyby nie Janek!!! Jeszcze mam w planie 2 maratony w Warszawie i Poznaniu. Jeśli ukończę - to też dzięki Jankowi! I za tą Twoją odwagę w pokonywaniu kolejnych barier - serdecznie Ci Janek dziękuję. Andrzej Andrzej
jann (2013-09-25,07:15): Andrzej wszystkie te rekordy to tylko Twoja zasługa, ja Cię co najwyżej trochę zmotywowałem







 Ostatnio zalogowani
Hung
06:35
biegacz54
05:21
kornik
04:19
orfeusz1
01:22
alex
00:01
Snake
23:49
mieszek12a
23:23
mazurekwrc
23:20
ula_s
23:09
adam_j
22:18
bur.an
22:18
fit_ania
22:01
widziu
21:08
gustav000
20:28
Januszz
20:26
zbig
20:23
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |