Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

  WIZYTÓWKA   GALERIA   PRZYJAC. [55]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
kokrobite
Pamiętnik internetowy
Widziane z tyłu

Leszek Kosiorowski
Urodzony: --------
Miejsce zamieszkania: Jelenia Góra
235 / 300


2013-08-30

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
Nowa biegowa sympatia (czytano: 678 razy)



Miałem ją przez lata za wyszminkowaną, egzaltowaną, pretensjonalną ladacznicę, drogą jak cholera, z którą trudno wytrzymać dłużej, niż tyle, co trwa maraton. A najlepiej omijać ją z daleka.
Przy bliższym poznaniu okazała się bardzo ładna w swej nienachalnej naturalności. Tak to jest, jak coś (kogoś) poznaje się ponownie, ale z innej perspektywy.

Podczas kilkunastu wizyt w czeskiej Pradze zwykle nie schodziłem z głównych ulic i placów, gdzie pełno ludzi, sklepów z pamiątkami i biżuterią oraz drogich knajp. I taki jej obraz miałem przez lata. Nie zmienił go nawet udział w maratonie w tym mieście.
W tym roku zacząłem bywać w Pradze regularnie w ramach pracy, mam sporo okazji i czasu, by się nieco rozejrzeć nie tam, gdzie bywają prawie wszyscy przyjezdni.

Oczywiście, planując miejsce spania, zwracam uwagę, czy w okolicy jest jakiś teren do biegania. To znaczy jakiś fajny teren, najlepiej zielony, bo przecież zwykłym terenem biegowym można nazwać wszystko.

Raz trafiłem do dzielnicy Strizkov, gdzie koło hotelu na planie miasta zobaczyłem spory park. Okazało się, że położony jest pośrodku wielkiego osiedla dużych bloków. Całkiem ładnie utrzymany, choć drzew w nim rośnie tyle, co kot napłakał. Do biegania się jak najbardziej nadawał, więc skoro świt, przed śniadaniem, ruszyłem przed siebie. Działo się to w lipcu, gdy zaczęła nawalać mi lewa noga, i właśnie wtedy odmówiła posłuszeństwa już po 35 minutach – drętwiała. Bardzo mocno rozczarowany zawróciłem do pokoju.

Podczas ostatniej wizyty w Pradze, kilka dni temu, wybrałem na bazę hotel w pobliżu stacji metra Kacerov. Wielki zielony teren na mapie, około 600 metrów od hotelu, po drugiej stronie obwodnicy, okazał się Michelskim Lesem – rewelacyjnym leśnym parkiem, ze szlakami, podbiegami, strumykami, kładkami, trasami o nawierzchni naturalnej i asfaltowej. Przez długie okresy biegu nie słyszało się odgłosów miasta, nawet się nikogo nie widziało, bo ruszyliśmy z Robertem już o godz. 6.30. Tylko kloszardzi spali jeszcze na ławach pod wiatami, postawionymi zapewne z myślą o spacerowiczach.

Oj, jak pięknie się biegało! Za nami był ciężki dzień, przed nami jeszcze cięższy, ale to bieganie sprawiło, że wszystko wydało się inne, lepsze, łatwiejsze. Tak sobie biegaliśmy beztrosko, aż się zgubiliśmy. Przez kilka minut analizowaliśmy, gdzie by tu ruszyć, nie było nawet nikogo, żeby zapytać. W końcu para biegowa, wyglądająca jak z żurnala, wskazała nam kierunek. Pognaliśmy jak... Ach, dawno nie zrobiłem kilometra w 4:40, a tym razem tak.

Upatrzyłem kilka miejscówek położonych blisko innych terenów biegowych, a jedną jeszcze bliżej Michelskiego Lesu. Ale biegać można też w centrum – na wyspach na Wełtawie i wzdłuż niej. Pobiegniemy, zobaczymy, opiszemy.



Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicy

Dodaj komentarz do wpisu


beczkowy (2013-08-30,23:19): Aż nie wierzę, że właśnie Ty, ze swoim zamiłowaniem do podróży i taką ogólną ciekawością świata nie odkryłeś nigdy wcześniej tej lepszej, prawdziwej twarzy Pragi. I to zwłaszcza mieszkając tak blisko... :) Mi się to udało podczas wieloletnich kilkudniowych wyjazdów na żużel. Nocowaliśmy zwykle w pensjonatach na Troi albo w akademikach na Strahovie, stadion był na Markecie i generalnie tam koncentorwało się nasze rozrywkowe życie. W takim niespiesznym, czeskim stylu - gospoda, piwo, jakieś darty albo bilard na krzywym stole... Atrakcje typu Hradczany czy inne Nemesti omijaliśmy szerokim łukiem, ewentualnie na Vysehrad jeździliśmy (absolutnie polecam!). A potem przyszły jeszcze dzielnice typu Żiżkov, Holesovice czy Vrsovice. To tam jest prawdziwa Praga, a nie na Złotej Uliczce... Jak będziesz miał możliwość, to koniecznie wybierz się na piłkę na Victorię Żiżkov (aczkolwiek ich nie polecam, bo z Cracą coś tam trzymają...), a najlepiej na Klokany, czyli Bohemians 1905. To jest dopiero Praga! :) Tylko tego biegania Ci zazdroszczę - ja jakoś nigdy nie miałem okazji, chociaż od kilku lat się wybieram na pewien bieg. Najstarszy w Europie, ponad stuletnia tradycja, też po obrzeżach a nie po turystycznym centrum. Ale to już sobie sam znajdź, jeśli nie wiesz o jakim biegu mówię ;) Pozdrawiam serdecznie!
kokrobite (2013-08-31,09:35): Czytałem o tym biegu. Niezbyt długi, ale z duszą, nazwy nie pomnę. Już ponad sto lat rozgrywany! Stadion Bohemiansu (ten stary) kojarzy mi się ze złotym okresem tej drużyny w latach 80., gdy błyszczała w europejskich pucharach. Grał w niej wtedy, zdaje się, Stanislav Levy - obecny trener Śląska Wrocław. Pozdrawiam i dziękuję za inspirujący komentarz!
Marysieńka (2013-08-31,18:38): "Zapalony" biegacz, wszędzie znajdzie miejsce do biegania :)







 Ostatnio zalogowani
Hung
06:35
biegacz54
05:21
kornik
04:19
orfeusz1
01:22
alex
00:01
Snake
23:49
mieszek12a
23:23
mazurekwrc
23:20
ula_s
23:09
adam_j
22:18
bur.an
22:18
fit_ania
22:01
widziu
21:08
gustav000
20:28
Januszz
20:26
zbig
20:23
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |