Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

  WIZYTÓWKA   GALERIA   PRZYJAC. [55]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
kokrobite
Pamiętnik internetowy
Widziane z tyłu

Leszek Kosiorowski
Urodzony: --------
Miejsce zamieszkania: Jelenia Góra
230 / 300


2013-06-08

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
Chojnik Maraton (czytano: 984 razy)



Dobra pogoda, kameralna atmosfera, bardzo trudna, ale piękna trasa, organizacja, gdyby poprawić oznakowanie trasy, zasługiwałaby na najwyższą ocenę. Forma taka sobie, trochę za szybko zacząłem i na Koralowej Ścieżce wlokłem się okrutnie. Tylko raz biegłem maraton dłużej - w Górach Stołowych. No ale w górach czas zależy głównie od trasy, a ta była wymagająca.

Chojnik Maraton w Karkonoszach, pierwszy maraton w historii Jeleniej Góry (rozgrywany na jej górskich peryferiach). Debiut organizacyjny ekipy z Wrocławia, nie nagłaśniany, tylko 87 (około) uczestników. Ale chipy są, koszulka oddychająca w pakiecie, start na łące pod Chojnikiem, meta na zamku o tej samej nazwie. Wśród uczestników dużo młodzieży. Moda na bieganie robi swoje. I bardzo dobrze!

Makaron z oliwą w domu, po drodze zabieram Waldka i Roberta. Startujemy! Ale frajda, po trzech miesiącach od poprzedniego maratonu byłem spragniony takiej imprezy. Pewnie dlatego trochę za szybko poszedłem Petrowką – 5-kilometrową trasą z Jagniątkowa na główny grzbiet Karkonoszy. Zajęła mi 50 minut – tyle, ile podczas rekonesansu.

Na górze, już po czeskiej stronie, picie i lecimy dalej niebieskim szlakiem. Liczni czescy i niemieccy turyści ustępują miejsca, dopingują. Martinova bouda, Labska bouda – dobrze, że zrobiliśmy tu z Wojtkiem i Robertem rekonesans, bo trasa nie jest oznakowana jak należy i można się zgubić.

Źródła Łaby i powrót do Polski. Tasuję się z kilka biegaczami i dwoma znakomitymi biegaczkami – Marysią i młodą dziewczyną, zajmą odpowiednio trzecie i drugie miejsce (na mecie będą daleko przede mną...). Ogólnie jestem, jak mówią kontrolerzy, 61.

Przed Śnieżnymi Kotłami odbijamy w lewo w stronę schroniska Pod Łabskim Szczytem. To fragment (ale w odwrotnym kierunku) pierwszej części Maratonu Karkonoskiego. Mgła, jesteśmy w chmurze, widoczność na kilkanaście metrów. W oddali odzywa się burza, ale u nas idealnie, nawet na górze – może 10 stopni, prawie bezwietrznie.

Pod Łabskim czarnym szlakiem w dół. Po potokowych kamieniach. Trochę siniaków biegacze tu złapali, krew popłynęła z kolan. Mnie nic się nie dzieje – Salomony XT Hawk trzymają się świetnie kamieni.

Wpadamy na III i II Drogę, w lesie, fajnie, że punkt z piciem tu jest, biegnę, wyprzedzam dwie osoby... Ale przed nami Koralowa Ścieżka, czyli drugie podejście na główny grzbiet Karkonoszy, krótsze (ponad 3 km), ale trudniejsze niż Petrowka. Mamy już około 26 km w nogach.

Zdycham, wlokę się powoli, teraz to mnie wyprzedzają. Podczas rekonu, na świeżości pokonanie Koralowej Ścieżki zajęło mi 34 minuty, a dziś 57! Średnia? Może z 17 min./km.

Ale nie staję ani nie siadam, to nie rozwiąże problemu. Nie wolno się zatrzymać.

Potem na głównym grzbiecie kolejne podejścia. Nadal jestem w kryzysie. Wyprzedza mnie Jacek, którego wyprzedziłem na 13 km. Nie ukrywa zdziwienia. - Bierz się za treningi – mówi.

Petrowką w dół szybko i sprawnie. Odpocząłem podczas spaceru pod Czeskimi i Śląskimi Kamieniami. Na krzyżówce w Jagniątkowie picie i owoce. Jeszcze nie zagapić się na skręcie w lewo na Węglarnię. Tam marszobieg. Od rozwidlenia dróg przy Zachełmiu biegnę bez przerwy, ale pod Chojnikiem trzeba pod górę, więc znowu dłuższy marsz. Jeszcze te stare schody na zamek, brama, Krzysiek idzie z przeciwka, zaczynam biec, ostatnie metry, miłe powitanie na zamku, medal!

43,5 km w 6:27:49 – prawie 9 minut na kilometr. Muszę odtajać. Piwo i żurek. Robert dzwoni, że się zgubił. Nie tylko on nie zauważył oznakowania skrętu na Węglarnię. Podobnie, jak co najmniej trzy inne osoby, pobiegł prosto do końca Drogi pod Reglami w Przesiece. Jakoś go pokierowałem przez telefon na Węglarnię, ale potem na rozwidleniu przy Zachełmiu znowu miał podobny problem. Wraz z nim biegł zawodnik, który doświadczył jeszcze większego pecha – zabłądził nie tylko na Drodze pod Reglami, ale wcześniej także przy Labskiej boudzie. Debiutował w maratonie.

Organizatorzy poczekali na mecie na chłopaków i pokornie wysłuchali ich opinii o oznakowaniu. Szkoda, że ten element nie został do końca dopracowany, bo poza tym wszystko było jak należy.

Zakończenie na łące pod Chojnikiem. Organizatorzy zapowiadają powtórkę za rok, a poza tym maraton z metą na Ślęży i bieg na Śnieżkę najtrudniejszym szlakiem. Przybędzie okazji, by się przyjemnie skatować. Ale najpierw - jak radzi Jacek - trzeba się mocniej wziąć za treningi.


Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicy

Dodaj komentarz do wpisu







 Ostatnio zalogowani
Wojciech
08:51
StaryCop
08:33
Leno
08:27
benfika
08:18
chris_cros
08:10
lotnik
08:10
jaro109
07:46
Hung
06:35
biegacz54
05:21
kornik
04:19
orfeusz1
01:22
alex
00:01
Snake
23:49
mieszek12a
23:23
mazurekwrc
23:20
ula_s
23:09
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |