Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

  WIZYTÓWKA  GALERIA [2]  PRZYJAC. [11]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
Pamiętnik internetowy



Urodzony:
Miejsce zamieszkania:
2 / 6


2013-04-09

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
Ciało (czytano: 361 razy)
(POPRAW WPIS , ZMIEŃ ZDJĘCIE , USUŃ ZDJĘCIE)

 

Ból jest integralną częścią biegacza rozwijającego się. Zjawisko fizyczne oparte w dużej mierze o naszą psychikę.

Wynik rodzi się w bólu, kto go nie pokocha, marny los jego.

Są różne teorie na temat tego w jakiej mierze „szarpie” nas za kostki czy uda. Twierdzi się uczenie że każdy człowiek ma swój próg bólu, ale czy można go samemu przesuwać czy zależy wyłącznie od naszych predyspozycji danych z natury ?

Spytałem kiedyś dwie różne opinie na temat przygotowań do biegu ultra. Jedna poleciła mi biegać 3-4 razy w tygodniu, nie dłużej niż godzinę + wybieganie raz na 2 tygodnie około 25-30 km, druga za to poleciła mi słuchać własnego ciała i jego potrzeb.

Chyba bliżej mi do tej drugiej teorii, choć nie wolno lekceważyć warsztatu, bo bez niego nie da się wejść na wyższy poziom.

Połechtany sukcesem w maratonie Berlińskim 3:25 postanowiłem, wziąć się za barki z pozycją Skarżyńskiego, a ściśle z działem – Maraton poniżej 3 godzin. Efekt był taki że po tygodniu treningów według propozycji napisanych w tej mądrej książce, dwa tygodnie spędziłem w łóżku lecząc skutki nowej propozycji biegowej.

Nauczyło mnie to dwóch rzeczy : że asfalt wbija się w mózg oraz że bieganie potrafi być wybitnie czuciowe.

Jestem u progu przygotowań do dwóch ważnych dla mnie biegów ultra – Rzeźnika i Biegu 7 dolin. Oczekuję najgorszego, wiem że sięgnę progu którego jeszcze nigdy nie dane mi było poznać.

Do tej pory moje bieganie opierało się na stopniowym zwiększaniu tempa w dystansach krótkich – tz. 10-15-21km. Wraz z każdą „życiówką” odczucie bólu było do siebie podobne. Często było oparte głównie o poczucie duszności w klatce piersiowej i chwilowy ból mięśni – głównie „czwórek”
Wszystko zmieniło się na maratonie Brzegiem Morza, a później Karkonoskim. Musiałem sięgnąć w głąb własnej psychiki i obronić głowę przed ciałem. Znacznie ciężej byłoby znieść uczucie goryczy, widma ewentualnej porażki.

Co ciekawe, zakradając się w zakamarki własnej podświadomości, odkryłem że moja mroczna natura jest moim najlepszym przyjacielem.

Próby zerwania z bólem, okazały się być tylko chwilowym azylem dla kilometrów uciekających spod stóp. Towarzysz którego zyskałem – skrajny ból, okazał się być moim wiernym kibicem, przyjacielem.

Są dwie szkoły radzenia sobie z nim – ucieczka w miejsca nam znane i odwracające od niego uwagę oraz ta która pozwala nam poznać siebie z zupełnie innej strony, zaprosić go do swojego dużego pokoju i wręczyć ciepłe bambosze

Nie pokuszę się o ocenę tego która ze szkół jest lepsza, kto jest lepszym, a kto gorszym motywatorem.

Dotarcie do własnych skrajności daje mi jednak dużo więcej radości niż codzienna żmudna praca metodą małych kroczków


Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora


snipster (2013-04-09,15:23): "moja mroczna natura jest moim najlepszym przyjacielem" zabawne, ale mam tak samo... ;)
Przemes6 (2013-04-09,15:45): Pozostaje mi życzyć dotarcia do własnych skrajności,które dają Ci radość ;) Pozdrawiam i powodzenia!
Patriszja11 (2013-04-09,23:58): I tak stworzyłam potwora :)To dziwne, widząc dwie różne drogi w myślach ostrych jak brzytwa zawsze pragniemy biec boso po ostrych kamieniach. Coś w tym jest, wszytko zaczyna się w głowie, a nogi tylko za nią podążają. Ból zawsze jest nieunikniony, ale jest tylko chwilą, a wspomnienie o jego pokonaniu wiecznością. A więc naprzód do granic bólu, Biesy czekają.







 Ostatnio zalogowani
JW3463
20:29
Bodzioo
20:16
ab
20:02
ruda17347
19:59
Andrzej5335
19:47
mirek065
19:46
ronan51
19:32
crespo9077
19:28
marian
19:13
benfika
18:59
Łukasz S
18:22
czeper
17:35
LukaszL79
17:30
marczy
17:14
mariuszkurlej1968@gmail.c
17:04
Jurek z Jasła
17:02
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |