Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

  WIZYTÓWKA  GALERIA [71]  PRZYJAC. [87]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
snipster
Pamiętnik internetowy
rozrewolweryzowany rewolwer, stół z powyłamywanymi nogami...

Piotr Łużyński
Urodzony: 1977-05-23
Miejsce zamieszkania: Zielona Góra
96 / 338


2013-01-21

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
orbiszaleństwo (czytano: 1026 razy)

 

Dzisiaj krótko :)
Jestem po pierwszej randce na Orbitreku, było... jakoś tak dziwnie, ale jednak fajnie ;)
Znaczy się, nie świrowałem z jakąś panieną, tylko postanowiłem w końcu wybrać się na siłkę, gdzie są te fajne urządzenia dla kobiet. Kobiet niestety/stety nie było, więc puściłem wodzę fantazji ;)
Erm... znaczy się, do tej pory tak myślałem, że Orbitrek jest głównie dla kobiet ;)
No i jakby tu delikatnie powiedzieć, byłem w leciutkim błędzie, ponieważ jak wszystko nowe, dało się odczuć nowe partie mięśni i nowy typ zmęczenia.
Może będzie z tej mąki chleb, zobaczymy ;)

Pomysł z Orbitrekiem kiełkował podczas gehenny jesiennej w maratonach, kiedy to zajechałem się jak chomik. Po była przerwa i po przerwie miałem delikatnie zaczynać właśnie na Orbitreku. Ale trochę się pozmieniało, wyszło jak wyszło i siłownię z Orbitrekiem omijałem.

Pomysł przypałętał się do mnie, kiedy to wracałem w sobotę z imprezki i tak sobie rozmyślałem oraz rzucałem kurwami pod nosem, czemu znowu coś czuję, i czemu to jest tym razem ten cholerny Achilles. Ech, życie...

Próbowałem dać sobie kilka dni przerwy, po których wylatywałem pośmigać jak Meserszmit, ale 2-3 przerwy na niewiele się zdawało. Zaczęło się od naciągniętej łydy pod kolanem, potem kilka dni przerwy i oczywiście myślałem, że już jest w miarę ok.
Nie było ok.
Podczas biegania wykombinowałem, że będę stawiał stopę jakoś tak lekko bokiem (aby odciążyć naciągnięte partie łydki)...
Wiadomo, wszelkie prowizoryczne rozwiązania działają jedynie w Westernach, więc tym o to sposobem przeciążona łydka dociążyła się tak, że zamiast spręęęęężystości, była totalna padaka, co w połączeniu z innym ułożeniem stopy dało nadwyrężenie Achillesa.
Kilka dni przerwy, myślałem że już jest w miarę ok.
Nie było ok.
Wyleciałem więc znowu jak Meserszmit, w tempie luźnego biegania, serducho pod kreską BC1, tempo więc nie było zabójcze. Po kilku km niestety Achilles był odczuwalny.
To tak w telegraficznym jak dla mnie skrócie ;)

Postanowiłem, że wybiorę się w tygodniu przywitać się z tym dziwnym urządzeniem.
Jeju, skakałem prawie na samą myśl, że po pracy pójdę się pomęczyć, bo na ostre zmęczenie liczyłem, wszak biegowy sadomaso ze mnie taki mały jest ;)

Na dzień dobry przywitał mnie tłum ludzi... na bieżniach, kurrrrde, ale im dzisiaj zazdraszczałemmmm, ale na moją korzyść było to, że miałem lanserską koszulkę z maratonu we Wrocku (tą na ramiączkach), więc wzbudzałem niepokój w tych biegających oczach.
Jakie było zdziwienie, kiedy to nie wstąpiłem na jedyną wolną bieżnię, lecz udałem się rząd do przodu, na przyrząd dla kobiet hihi ;) Jakby to ujął Szpakowski - trybuny westchnęły ;)

Pierwsze minuty to jakaś popierdółka, coś jak nauka chodzenia dla bobasa... Tam kurde balans wszystko inaczej, jeju, jak te kobiety tak na tym fajnie smigają? do tej pory nie wiem ;)
noga do przodu, jedna ręka do tyłu, druga do przodu, potem noga do tyłu, druga do przodu, ręce idą odwrotnie, a wszystko w połączeniu, że stopu są na takich mini platformach a łapy trzyma się na ruchomych uchwytach. Kogiel-mogiel ;)
Ninja nie może być mnięęętki, więc jakoś podłapałem co i jak.
Baaaaardzo zdziwiło mnie, że łydki czułem już po jakiś 5 minutach! hehe, normalnie aż patrzyłem na swoje giry odziane w oczoj**ne zielone rakiety, które pewnie też były w szoku ;)
Najdziwniejsze i trochę mnie to zastanawia, że nogi, znaczy się stopy, nie mogłem mieć ciągle przy pełnym kontakcie ze stopniami... bo nie wiem, jakoś tak nie mogę, lekko muszę w pewnym momencie unieść piętę. Pewnie dlatego łydki luźne nie były i trochę się napracowały. Chyba muszę jeszcze bardziej popracować nad "streczingiem", do baletnicy mi daleko ojjj.

Mija pół godziny i maszyna krzyczy, żeby kończyć!
zrozumiałbym, jakieś wiosła, ruchome schody, coś hardkorowego czy kwasotwórczego, ale kurde ograniczenie na Orbitreku na max ćwiczenie pół godziny? spojrzałem na etykietę, oczywiście to był produkt hamerykański, wszystko jasne, tam to się nie przemęczają ;)
Naklikałem się więc po pół godzinie, że ja chcę dalej, potem znowu, wyszło jakoś lekko ponad półtorej godziny.

To zupełnie inna para kaloszy, niż wspaniałe bieganie, nawet te na bieżni. Nie mówiąc już o jakiś szybszych przebieżkach, bo momentami zaiwaniałem, uwaga, 26km/h hehe :) no dziwna ta maszyna jakaś ;) zapewne wtedy musiałem wyglądać, jak chomik w obrotowej klatce szybko przebierający nózkami, machający łapami mając je na tych tam ruchomych uchwytach, no komedia dla karków pakujących do Igrzysk w 2030 ;)

Trochę obawiałem się o Achillesa, ale na razie jest ok, po cichu więc liczę na błogosławienny efekt minimalnego ruchu, który bez obciążenia sprawi cudowną regenerację. Albo coś w ten deseń, wszak wiadomo, że minimalny ruch jest zawsze lepszy, od braku ruchu ;)


olaboga, miało być krótko... ;)
Suma sumarum, idzie się na tym "czymś" fajnie zmęczyć, wszak trochę się lało ze mnie później, a i łapki poczułem nie mówiąc już o łydkach, które po wszystkim jak się okazało są mini jedynie zmęczone (dziwne).
Fajnie, coś nowego.
Zostaje teraz tylko orać na tym czymś przez tydzień/dwa, a potem się zobaczy.
Po takiej zimie, wiosna raczej nie będzie szału robiła, no ale widocznie tak ma być...

Ech




pl

Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicy

Dodaj komentarz do wpisu


adamus (2013-01-22,07:24): Miało być krótko !!!! :)
snipster (2013-01-22,09:20): a bo mi to wyskoczyło... ;)
mamusiajakubaijasia (2013-01-22,09:28): To, że Ci się pięta podrywa jest zupełnie normalne. Tak ma być! Uwielbiam orbitreka:) Zawsze mnie bawi jak człowiek (więc także i ja) wygląda na tym cudzie "w trakcie" :)
paulo (2013-01-22,09:30): jeśli chodzi o Achillesa to orbitrek jest super. Wiem coś o tym :), ale po kilku latach stacjonowania tego sprzętu w dumu stał on się nudny :(, więc życzę wytrwałości :)
snipster (2013-01-22,09:32): dobrze to słyszeć Gaba... bo już myślałem, że jestem koślawy bardziej, niż inni ;) ale i tak się czułem na tym jak małpa w zoo ;)
snipster (2013-01-22,09:33): Paulo hehe rozumiem Ciebie ;) jakbym miał to w chacie, pewnie już dawno zakopałbym to coś w przydomowym ogródku ;) wredne to coś jest
Marysieńka (2013-01-22,09:45): Snipi.....właśnie Achilles był głównym powodem, że samej sobie orbitreka w prezencie świątecznym (we wrześniu)sprawiłam. Z racji większego stażu zapewniam, że można nieźle zmachać się na tej "piekielnej" maszynie...nudne to jak flaki w oleju...odnośnie Achillesa...kilka dni przerwy....na nic się zda....wiem co piszę:) Jeszcze jedno...najlepszym lekarstwem dla bolącego Achillesa jest...NW....ale to wymaga jeszcze większej cierpliwości niźli orbitrek...no miało być krótko...ale tak jakoś "wylizło" :))
snipster (2013-01-22,09:49): Maryś, dzięki za radę :) mam w planie ostro zaprzyjaźnić się z tą piekielną maszynerią, bo bez ruchu to ja zeświruje ;) zobaczymy, pożyjemy i co ma być to będzie
dario_7 (2013-01-22,09:51): Próbowałem tej machiny i więcej nie chcę!!! Toż to tortury!!! :)))
dario_7 (2013-01-22,09:52): Maryś, święta we wrześniu???... Jakie?... ;)))
snipster (2013-01-22,09:57): hehe ojtam ojtam :) machinę chyba trzeba jakoś nazwać, najlepiej żeńskim imieniem, co by łagodniej przeklinać te tortury ;) hmm Święta we Wrześniu, to chyba Wielkanoc była :)
Marysieńka (2013-01-22,10:15): Czyżbyście nie wiedzieli, że jeżeli kobieta ma ochotę....coś sobie sprawić....to zawsze znajdzie jakiś powód :))
snipster (2013-01-22,10:17): a podobno o facetach mówią, że całe życie przy zabawkach, tylko cena rośnie tych zabawek z wiekiem ;)
Marysieńka (2013-01-22,10:21): Jakich zabawkach??? Chyba nie dmuchanych...co ???? :)))
Marysieńka (2013-01-22,10:22): Ostatnio sprawiłam wnuczce....dmuchana zabawkę...i niestety szybko zeszło z niej powietrze....a taka ładna była ;)))
snipster (2013-01-22,10:22): haha :))) nie nie, nie takich :P
snipster (2013-01-22,10:25): nic dmuchanego, żeby było lepiej :)
snipster (2013-01-22,10:30): jasne jasne, ja też o serduszkach myślałem ;)))
Marysieńka (2013-01-22,10:30): Snnipi....no wiesz...o jakich Ty myślałeś??? Ja wnusi pięknego balonika w kształcie serduszka sprawiłam:))
Truskawa (2013-01-22,11:43): Kilometr tekstu, ale dobra już czytam! :)
snipster (2013-01-22,11:45): Iza, skoro kilos to drobna przebieżka w tempie maratonu ;)
Truskawa (2013-01-22,11:47): Kurcze, zeżarło mi koment! Napisała, że powidziwam bo ja na orbitreku dalję radę 10". Potem umieram z nudów i muszę robić przerwę. :) Dla mnie jesteś mistrz. :)
jacdzi (2013-01-22,11:48): Ja od jutra tez zamierzam zagladac do "Silki", mam roczny karnet. A tam w planach mam przede wszystkim orbitrek. Ciekaw jestem wrazen.
snipster (2013-01-22,11:51): Iza, hehe ojtam ojtam, chociaż z drugiej strony, może ten orbitrek co ja go męczyłem, był jakiś wybrakowany.... hmmm ;)
Kaja1210 (2013-01-22,11:51): A na "naszym czornym ślonsku", a przynajmniej na "siłce" na którą uczęszczam orbitrek jest koedukacyjny.
snipster (2013-01-22,11:52): Jacku, nie będziesz żałował, czasem wpadną jakieś sikorki na ploteczki, więc motywacja od razu jest x100 do ćwiczeń i prężenia klaty ;)
snipster (2013-01-22,11:57): Kaja, no to dobrze, u nas jest identycznie :) o wiele lepiej ćwiczy się w obecności kobiet ;) wszelkie podziały nie mają sensu przecież







 Ostatnio zalogowani
velica
00:16
mariachi25
23:50
lordedward
23:25
rdz86
23:15
Przemek_Czersk
22:49
Ty-Krys
22:38
akforce
22:26
marek1977
22:24
zbyszekbiega
22:17
enemigo
22:08
Borrro
22:00
Wojciech
22:00
bmakow
21:56
Stonechip
21:51
M@rlon
21:50
ziutek58
21:43
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |