Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

  WIZYTÓWKA  GALERIA [31]  PRZYJAC. [132]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
tdrapella
Pamiętnik internetowy
Luźne myśli z nie tak odległego kraju...

Tomasz Drapella
Urodzony: 1979-07-31
Miejsce zamieszkania: Gdansk / Vänersborg
47 / 105


2011-05-26

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
Motywacja trenigowa :) (czytano: 782 razy)

 

Od poniedziałku wdrażam swój misterny plan przygotowań triathlonowych. Wiadomo, że mało co tak motywuje jak poczytanie sobie jak zasuwają inni. No bo co? Mam być gorszy? Skoro inni mogą to i ja mogę. Ela (Rufi) pływa jak szalona (jeszcze mi w Wińcu dołoży w pływaniu), nabyła nowy rower, to i z tym będzie ostro walczyć, Darek (dario_7) biega jakby się baterii Duracell najadł, Iza (Truskawka) biega o 4 nad ranem, a ja?

No więc od jakiegoś czasu studiując uważnie „Triathlon - biblia treningu” ułożyłem swój „roczny plan treningu”. Oczywiście nie na rok, ale do końca sezonu triathlonowego. Tak na początek, co by zobaczyć jak mi idzie takie samodzielne układanie planów. Moja ukochana rodzina wyjechała do Polski i tęskno stresznie, choć to dopiero parę dni, więc tęsknotę trzeba zastąpić treningiem. Na początek przyjąłem założenie, że na tym etapie rocznie mogę trenować 450 godzin. Przy takim założeniu w okresie najintensywniejszych treningów przewiduje się do 14 godzin treningu tygodniowo. Dla mnie to bardzo dużo. W zeszłym roku pod okiem Suchego maiłem najwięcej około 10-11 godzin w tygodniu i było ciężko. Ale jak popatrzy się na tabelki w mądrych książkach (może za mądrych) to można dostać zawrotu głowy, albo deprechy. Dla treningu pod dystans Ironmana powinno się wg tej książki trenować od 600 do 1200 godzin rocznie. Taaa... Tyle czasu to ja nie zamierzam poświęcać na trening. Koniec i kropka. Jeszcze nie oszalałem, a rodzinę mam wspaniałą i chcę dla nich być, a nie żeby mi dzieci mówiły „Pan tatuś”, lub żeby żona zapomniała mojego imienia... Tak więc te 450 godzin rocznie to pewnie i tak będzie za dużo i mało wykonalne, ale póki co mam czas na trening to trzeba zasuwać.
No tak. Plan roczny ułożony, daty startów wpisane, priorytety ustalone, czas podzielony na okresy podstawowe, rozbudowy, szczytowy, godziny treningu przypisane... I to by było na tyle... Jeszcze ogólny zarys (ale to już tylko w głowie) jaka intensywność treningu w poszczególnych okresach. Nie wiem jak to rozpisać i podzielić na poszczególne treningi w tygodniu i robię to trochę „na czuja”. Na razie planuję jak najwięcej długich spokojnych tlenowych jazd, spokojne nabijanie kilometrów w biegu i na basenie (tudzież w jeziorze). Za tydzień otwierają 50-cio metrowy odkryty basen to i też będzie można popływać trochę swobodniej niż te 25m od ścianki do scianki. Za dużo liczenia basenów i zawsze się gubię ile już przepłynąłem.

W poniedziałek i we wtorek udało mi się zrobić po dwa treningi. Dwie luźne „dyszki” i spokojne pływnania, ze zwracaniem uwagi na technikę (podpatrzoną z youtuba). W sumie po 2km w basenie. Spotkałem nawet jednego triathlonistę z klubu w mojej okolicy. Rany jak on zasuwał na tym basenie... Zagadałem do niego, pogadaliśmy. Okazało się że to dawny pływak. Skończył trenować 15 lat temu. No to tak ja tylko, że ja skończyłem 20 lat temu a całe pływanie trwało zaledwie 2,5 roku. Nie wiem czy z grzeczności czy nie, ale stwierdził, że po mnie tez widać, że pływałem. Ja tego nie czuję. Zwłaszcza jak popatrzę na niego. Czasem mi się jednak zdarza, że jak przestaję myśleć w wodzie o technice, jak już płynę jakiś czas, to że nagle jakby mi się coś w głowie przestawiało i zaczynam płynąć jakoś tak naturalniej dla mnie, jakby ciało przypominało sobie dawne treningi, dawny rytm. Wtedy naprawdę zasuwam i jakoś się nie męczę.

We wtorek miałem plan aby pojechac do pracy rowerem. Ale jak wstałem wiało niemilosiernie, a po za tym droga była mokra od deszczu. Zmieniłem plan i pojechałem na basen koło pracy. Dla pracowników mojej firmy jest tu za darmo (tzn nie za darmo tylko firma płaci). Spokojne 2km w dość zagęszczonym basenie, ale jakoś ludzie się rozsuwają i po chwili mam więcej miejsca dla siebie. Kraulujących było mało. Ale milo zobaczyć jak wiele starszych osób przychodzi z rana popływać, choćby żabką. Miłe rozpoczęcie dnia aktywnego emeryta.

Po południu znów koszmarnie wiało, a przelotny deszcz padał dosłownie poziomo. Niebo stalowe. Nie no na rower nie pójdę, więc chociaż pobiegam. No i poszła kolejna „dyszka” ale tym razem mimo, że kontrolowałem puls nogi mnie naprawdę niosły i była to mega frajda.

Skoro we wtorek nie było roweru to czas na niego w środę. Nastawiłem budzik na 6 rano co by pojechać do pracy na rowerze. Budzik zadzwonił, wyłączyłem i położyłem się jeszcze na minutkę. Po minucie wstałem... i była już siódma! :) No to znów nici z roweru, ale przynajmniej się lepiej zregererowałem (tak się przynajmniej pocieszam). Dalej typowo żeńska pogoda (jak to żeglarze mówią żeńska to jak pi...dzi, a męska to jak tylko podmuchuje :)). Jak wracalem z pracy to samochodem aż rzucało. No i jak tu wyjść na rower? No to w ramach wymówki pojechałem do sklepu rowerowego, kupiłem dętkę (bo już zapasowej nie miałem), jakieś czyścidła i postanowiłem zrobić przegłąd roweru. Chciałem jeszcze kupić takie łapki do pływania, co by zwiększyć opór ramion (patrz bardziej się zmęczyć), ale nigdzie ich nie bylo. Jaszcze tylko coś zjem, więc szybkie grzanki z serem, pomidorem i oregano, a przy jedzeniu mogę trochę poczytać (skoro i tak sam jestem w domu to mogę czytać przy jedzeniu). No i czytam „Jeden dzień z życia triathlonisty” Roberta Stępniaka, którą to książeczkę przywiozła moja siostra w ostatni weekend. Naprawdę super książeczka, polecam tym którzy jej jeszcze nie czytali, a lubią triathlon lub się do niego przymierzają. Więc siedzę i czytam. I co czytam? „Zrobiłem sobie kanapki z serem, oregano i pomidorem. Przed treningiem rowerowym można zjeść więcej” (napisałem teraz z pamięci, ale jakoś tak to było) No nie... Normalnie Dejavu! Siedzię i czytam jak się gościu męczy i o tym jak to wiatr wcale nie jest taki straszny, że najgorzej jak pada...

Patrzę za okno. Dalej drzewa się kładą, ale słońce piękne choć coraz niżej. Jest godzina 20... Za pięć minut byłem już na rowerze :) Przedzierałem się pod wiatr mając w glowie myśl, że potem będzie łatwiej i nucąc w głowie nową piosenkę Keilly Minogue prułem powietrze. Trasa którą wybrałem jest bardzo pagórkowata, ale spora część jest w lesie i prawie żadnych samochodów. W drodze powrotnej norlamny szał! Jadę po płaskim w lekkością kręcąc 44-47km/h! Wiem, że to tylko przez ten wiatr. Ale jaka nagroda za to wcześniejsze przebijanie się pod wiatr! Do domu wracam po 37km jazdy. Średnia wyszła prawie 32. Super! No to sprawdzimy jak się biega po takiej jeździe. Nie wiele, jakies 5 „klocków”. Jeszcze w tym roku nie robiłem treningu łączonego. Nogi oczywiście sztywne jak dwa drągi, ale „nic to, Basieńka, nic to” (jak powiedział Wołodyjowski poddpalając lont :D ).
Schodząc z roweru ma się wrażenie, że się prawie stoi w miejscu. Krok jakiś taki krótszy, prawie jak na odległość korby pedałów, ale po jakimś czasie mija. Wydaje się że stoisz w miejscu, ale to musi być przez porównanie z prędkością jazdy na rowerze, bo Garmin pokazuje sporo poniżej 5 minut na kilometr, a puls w normie i sporo poniżej progu tlenowego. Wyszło 5,4km w dokładnie 25 minut. Naprawdę super jak na mnie w tej fazie przygotowań. To były naprawdę super treningi i mam nadzieję, że będzie tak dalej. A jak mnie znów leń dopadnie to poczytam jak wy zasuwacie i nabiorę nowej motywacji :)) Fajnie, że mam takie przykłady wśród znajomych i przyjaciół :))


Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicy

Dodaj komentarz do wpisu


jagódka (2011-05-26,09:40): Niedawno wzięłam udział w zawodach Duathlon w Poznaniu i Tomku podziwiam...Ciebie, Elę i wszystkich którzy tak ciężko pracują:))) Jesteście niesamowici!:))praca, wysiłek jaki potrzba do tego typu startów to jest niewyobrażalne!
Jasiek (2011-05-26,10:15): U mnie dzisiaj pogoda żeńska, więc wymyśliłem, że pojadę sobie na basen popływać żabką, jak rasowy emeryt... A co!... w końcu po trzech intensywnych dniach treningowych należy mi się jeden dzień relaksu ;)
tdrapella (2011-05-26,10:41): Jagódko, sama zobaczysz że takie treningi są naprawdę super. Ileż można tylko biegać! :) A i takie pływanie to miód dla zmęczonych bieganiem nóg :)
tdrapella (2011-05-26,10:45): No i świetnie Jasiek :) to super relaks i odprężenie dla stawów i mięśni. A gdyby wszyscy emeryci byli tacy jak ty to byśmy byli najzdrowszym społeczeństwem na świecie Chciałbym, aby w Twoim wieku tak mi się chciało zasuwać. do 2000km biegania to ja się nawet nie zbliżyłem
tdrapella (2011-05-26,11:04): To Wiesiu jest pardzo przydatny wskaźnik jak rozłożyć czasowo treningi w trakcie roku i nie zrobić np za dużego skoku, który może się skończyć kontuzją. Polecam. Chociaż znając swój kilometrarz roczny łatwo to oszacujesz dzieląc przez średnią prędkość na treningach
Truskawa (2011-05-26,11:19): Tomek Ty straszny wariat jesteś. :))) Życzę Ci, żebyś wytrwał w tym "planie treningowym" bo chyba nie będzie łatwo. No a na Elę będziesz musiał uważać, bo jak nie to będzie drugie Dębno :)))) Powodzenia. :)
tdrapella (2011-05-26,11:24): Ja wariat?! 8P No może trochę :) ale czuję, że w tym wariactwie nie jestem sam i to mi trochę pomaga :) A co do Dębna to... dzięki za kolejnego kopa motywacyjnego :) To już drugi w ciągu 2 dni! :) Iza, jestem Twoim dłużnikiem :)
Truskawa (2011-05-26,11:29): :))) No to dla równowagi chyba muszę Elę kopnąć.. pewnie mi odda ale trudno :)))
tdrapella (2011-05-26,11:36): To już trzeci motywator :))) Dzięki trzystukrotne!! :P
suchy (2011-05-26,12:25): Extra, ja wczoraj walczyłem z wmordewindem, który tak mną targał, że ledwo co drogi się trzymałem ;) ale z wiatrem w plecy to był... epresssssssss ;)
Hepatica (2011-05-26,13:09): Tak Tomku nic tak nie motywuje do treningów jak świadomośc, ze inni tez trenują, poca się, walcza z własnymi słabościami. Ztego własnie powodu bywam w tym portalu. Bardzo mi on pomaga:))). POWODZENIA:)))
tdrapella (2011-05-26,13:11): A miałem nadzieję Krysiu, że bywasz tu dlatego, że nas choć troszkę lubisz :)
Kedar Letre (2011-05-26,13:38): Trenuj, trenuj, trenuj, tylko na miłość boską nam się nie przetrenuj:) A co do pływania, to ja nie mam problemu z liczeniem ilości przepłyniętych basenów, bo choć pozory mylą , to jednak do dwóch zliczyć jeszcze potrafię :)
tdrapella (2011-05-26,13:58): No będę się starał Radku :) Po to ten plan :) i wiem, że za szybko też nie można niczego przyspieszać
agawa (2011-05-26,17:55): Ileż można biegać??? Tyle ile nogi i serducho dadzą radę :)).
tdrapella (2011-05-26,18:09): Ale pływanie i jazda na rowerze są równie fajne Aga :) A jak się to wszystko w całość połączy to frajda jest potrójna :)
tygrisos (2011-05-28,22:53): Mamy podobne cele :) To najważniejsze życzyć tzw "pary" :)







 Ostatnio zalogowani
Hung
06:35
biegacz54
05:21
kornik
04:19
orfeusz1
01:22
alex
00:01
Snake
23:49
mieszek12a
23:23
mazurekwrc
23:20
ula_s
23:09
adam_j
22:18
bur.an
22:18
fit_ania
22:01
widziu
21:08
gustav000
20:28
Januszz
20:26
zbig
20:23
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |