2016-10-21
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| przygotowania do Jubileuszu (czytano: 463 razy)
Przygotowania do jubileuszu trwają :) Już od lata przymierzam się do mojego 50-tego półmaratonu w czystej postaci i ciągle coś nie wychodzi. Ze Zbąszynia zrezygnowałem; do Gdańska nie pojechałem. W końcu mam nadzieję na Kościan.
Nie ukrywam, że biegając, trenując spoglądam od czasu do czasu na moją życiówkę w półmaratonie (1:32), „zrobioną” cztery lata temu. Poprawa czasu ostatnio w maratonie bardzo mnie rozochociła, jednak co przychodzę do domu z biegania to jakoś trudno mi sobie wyobrazić bycie w ruchu przez półtorej godziny w tempie 4:23/km :) To może się zadziać przez parę kilometrów, ale nie przez dwadzieścia jeden :( Cóż, będę zatem próbował zejść poniżej 1:40, które już dawno nie widziałem na zegarze, a byłoby to miłym zakończeniem sezonu.
Co prawda zapisałem się na cykl pięciu półmaratonów zimowych w Biedrusku w ramach Warta Challenge, ale traktuję to jako fajną zabawę w kameralnym towarzystwie i mobilizację do ruszania się na świeżym powietrzu zimą. Po takich zawodach zawsze przyjeżdżam do domu zmęczony, mokry, ale jednocześnie nabieram sił – do działania, starania się, czerpania z życia ile się da.
To będzie zimą. A teraz zostały mi ostatnie treningi do Półmaratonu Kościańskiego, które coraz częściej przybierają formę interwałów progresywnych. Tak, interwały progresywne, które „odkryłem” w tym roku i które przynoszą mi coraz więcej frajdy i zadowolenia. Zaczynam zazwyczaj od tempa ok. 5:45, potem 5:15, następnie około 5:00 i kolejne znów o kilka sekund szybsze, tak że wczoraj po 8 km doszedłem do moich magicznych 4:23/km. Naprawdę muszę przyznać, iż taka zmiana biegania spowodowała, że chętniej wychodzę pobiegać, bardziej mnie to bawi i cieszy. Bo znowu męczę się , pocę, ale inaczej. I to sprawia, że na koniec jestem szczęśliwy :)
Zawsze, ale to zawsze na drugi dzień po bieganiu życie wydaje mi się łatwiejsze, problemy małe i do pokonania, a wyzwania do zrealizowania. To co powiedział kiedyś Oprah Winfrey: „tam, gdzie nie ma walki, nie ma siły” mogę w pełni potwierdzić swoim życiem. Dzisiaj wiem, że aby mieć siły, i te fizyczne i te duchowe, trzeba regularnie walczyć z sobą na treningach :)
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu Hung (2016-10-21,16:47): Robienie życiówek ma też złe strony, bo coraz trudniej jest je poprawić. Jednak odpowiednie przygotowanie pozwala na poprawienie humoru bez osiągnięcia życiówki. henryko48 (2016-10-21,18:22): 50-ty półmaraton,rewelacja,to nie jest łatwy dystans,1:40 to świetny czas czego tobie życzę. żiżi (2016-10-21,22:14): Mój znienawidzony trening ""narastający" ,każdy ma jakąś nazwę-jak ja tego nie lubiłam.Kościan kiedyś fajny półmaraton-teraz...powodzenia Paulo:) paulo (2016-10-21,22:45): o życiowce zawsze można pomarzyć Marku :) To też element radości w bieganiu ;) paulo (2016-10-21,22:50): Rzeczywiście Henryku w polmaratonie nie ma żadnego oddechu i wytchnienia, ale za to można się w sam raz zmęczyć :) paulo (2016-10-21,22:56): a ja Angelino jestem na etapie zakochania w tym narastajacym tempie :) Co do Kosciana to jadę tylko sobie pobiec, natomiast mniej mnie interesuje oprawa Mahor (2016-10-23,21:21): Zawsze to lepsze niż 50-te urodziny...)-:
|