Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

  WIZYTÓWKA  GALERIA [126]  PRZYJAC. [286]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
mamusiajakubaijasia
Pamiętnik internetowy
"Byle idiota pokona kryzys; to co cię wykańcza, to codzienna harówka" - Antoni Czechow

Gabriela Kucharska
Urodzony: 1972-08-26
Miejsce zamieszkania: Rudawa / Kraków
550 / 580


2015-02-23

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
Mariaż IDY z Oscarem... (czytano: 3068 razy)

PATRZ TAKŻE LINK: https://www.youtube.com/watch?v=3B51y2DJWvQ

 

„Ida” dostała Oscara.

Czy to dobrze?
Sama nie wiem...
„Ida” jest niewątpliwie filmem wspaniałym.
Jeżeli tylko ktoś pozwoli reżyserowi na uwiedzenie się w pierwszych minutach filmu, to brnie w klimat przez niego wykreowany i pozwala zaprosić się do świata nierealnego.
Tak, jak zauważył Paweł Pawlikowski w trakcie mowy oscarowej, jest to film o ciszy i wycofaniu się ze świata i właśnie takich środków użył – ciszy i spokoju.
To film, w którym pada bardzo mało słów i może dlatego właśnie każde z nich ma spore znaczenie; widz wyczuwa, że jeżeli już coś jest mówione, to znaczy, że jest to w jakiś sposób ważne i istotne dla dzieła, które ogląda.

Czy to odpowiedni film do Oscara?
Doświadczenie pokazało, że tak. A mimo to mam spore wątpliwości.
Jakieś pół roku temu, kiedy chciałam obejrzeć film, nie grano go w żadnym krakowskim kinie – nie był kasowy; czarno-biały film o zakonnicy z Holocaustem w tle. Obejrzałam go w domu.
Trzy tygodnie później podjęto decyzję o zgłoszeniu „Idy” do Oscara i zaczęło się szaleństwo. W pewnym momencie miałam nawet wrażenie, że lada chwila „Ida” i Agata Kulesza, którą bardzo lubię i cenię, wyskoczą mi z lodówki.
Marketing, a w tle przesyt.
Nagle wszyscy, którzy nie zrobili tego wcześniej, ruszyli oglądać ten film.
Na forach internetowych zawrzało od antysemickiego jadu, jednocześnie media wciąż podkręcały sprężynkę napięcia – jeszcze bardziej, jeszcze mocniej... Oscar murowany!

Ja zaś pomyślałam, że to nie tak.
Owszem „Ida” podobała mi się (nie tak, jak „Pokłosie”, które wbiło mnie w fotel), ale z drugiej strony nie wiem, czy jest to film odpowiedni, by prezentować go widzom, którzy o Holocauście nie wiedzą zbyt dużo, którzy nie zdają sobie sprawy, ile drzewek w ogrodach Yad Vashem podpisanych jest polskimi nazwiskami, jakie konsekwencje niosło za sobą ukrywanie w Polsce Żydów, którzy dosłownie rozumieją dziwaczne sformułowanie „polskie obozy koncentracyjne”.
Pamięć ludzka jest krucha, a jeżeli w dodatku nie bazuje na konkretnej wiedzy, może nieobeznanego z tematem widza ugruntować w fałszywych przekonaniach.

Z drugiej strony Agata Kulesza. Wspaniała aktorka, która w „Idzie” świetnie zagrała totalnie nieświetlaną postać. Ale, na Boga, pisanie o niej, jako o głównej bohaterce tego filmu jest nieporozumieniem!
Główną postacią jest nowicjuszka Anna, czyli właśnie tytułowa Ida. I zabieranie wyczynu zagrania tej postaci z niezwykłą dziewczęcą naiwnością i delikatnością Agacie Trzebuchowskiej – amatorce, która nie planuje zostać zawodową aktorką, jest jakimś nieporozumieniem!

Zdjęcia.
Z jednej strony bardzo piękne, z drugiej sztuka kadrowania postaci jest tu postawiona na głowie.
Generalnie kompozycja kadru wymaga (tak to jest przyjęte i nic na to nie poradzę), że postać zajmuje 3/4 jego wysokości; resztę stanowi tło.
W "Idzie" jest dokładnie na odwrót - to tło wypełnia kadr, postać zajmuje około 1/3 czasem 1/2 jego wysokości i szerokości; często jest wepchnięta gdzieś w kąt.
To dziwny zabieg - wprowadza niepokój w oglądanie dzieła.
Jednocześnie jednak te zdjęcia są piękne!

Założenie soczewek zmieniających kolor oczu jasnookim aktorkom - koszmarne! Może na kolorowym negatywie by się to broniło - tu jest to sztuczne do bólu. To chyba jedyna rzecz, która mnie na tym filmie od początku do końca niesamowicie drażniła.

I jeszcze jedno...
Scena samobójstwa Wandy.
Niesamowita!
Nigdy, w żadnym filmie (a widziałam ich sporo) nie spotkałam się z takim przedstawieniem samobójstwa; Wanda krząta się po pokoju, nastawia gramofon - nic nie zapowiada tragedii.
I właśnie wtedy - niejako z rozpędu - po prostu WYBIEGA PRZEZ OKNO!
To jest wstrząsające!
I wspaniałe...


Dużo, dużo wątpliwości...
Ale... polski film dostał Oscara!
Polski, czarno-biały, milczący w dużym stopniu film.

Chcę wierzyć, że dzięki swoim walorom artystycznym, a nie takiej czy innej koniunkturze.




PS. W charakterze nominacji do Oscara z Polską i Holocaustem w tle był już: "Pianista", "W ciemności", "Pokłosie" (ok, wiem, że nominowany był wtedy "Wałęsa.Człowiek z nadziei" - totalny gniot nawiasem mówiąc, ale "Pokłosie" było poważnie rozpatrywane), "Ida".
Mam wrażenie, że wystarczy, że już czas zmienić temat.
Pora zacząć żyć, a nie wciąż odgrzewać polskie kompleksy. Zwłaszcza, że nie do końca są zawinione.


Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora


paulo (2015-02-24,08:36): zawsze podziwiałem Twój intelekt (i to się cały czas potwierdza:)) i lubię czytać Twoje widzenie świata pozabiegowego :)
DamianSz (2015-02-25,07:13): Mimo, że bardzo głośno o tym filmie i tyle dostał nagród, to i tak, moim zdaniem, będzie miał w sumie małą oglądalność, nawet w Polsce, bo na świecie zobaczy go garstka kinomanów, wiec tak naprawdę nie ma się co przejmować jak go zrozumią i co o nas pomyślą ? ,-)







 Ostatnio zalogowani
mariuszkurlej1968@gmail.c
07:29
jaro109
07:05
pbest
06:48
zsuidakra
06:18
bobparis
06:15
baderak
05:46
Stonechip
05:45
biegacz54
05:36
piotrhierowski
05:29
VaderSWDN
01:42
makwi
00:22
marczy
00:03
conditor
23:56
kubawsw
23:06
Przemek_Czersk
22:54
AntonAusTirol
22:43
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |