2014-11-04
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Elvis żyje i ma się dobrze (czytano: 1425 razy)
"Proszę Państwa, Elvis żyje i ma się zupełnie dobrze" - ciągle chodzi mi to po głowie w kontekście ostatnich dni.
Kij z tym, że miało być cudownie, a wyszła spektakularna porażka podczas maratonu. Może nie zupełny Kij, bo zależało mi strasznie na tym, jednak... świat się na tym nie kończy i jestem podrażniony jak wielka, wściekła cholera, która chce wstać i z impetem krzyknąć do wszechświata "ja wam k... jeszcze pokaże" ;))
Tylko, że ja chciałem to coś pokazać nie wszech światu - a sobie, a takie coś najbardziej dotyka, no cóż, bywa.
Minęło kilka dni i śmiało mogę powiedzieć - Elvis jednak żyję i ma się dobrze :)
W ogóle czasem pasuje do mnie miano "ciapka" takiego życiowego ciapka-klapka, albo żywy przykład Praw Murphy`ego. Jeśli coś się może nie udać, spieprzyć, wybryknąć, zwichrować... to głównie u mnie.
Podobnie miałem na studiach, gdzie np. odbywa się exam, wszyscy piszą to samo, albo w dużej części ode mnie i co? na koniec wychodzi Pan Profesor... patrzy na całą grupę i oznajmia z lekkim uśmiechem, że wszyscy zdali... ale najeżdża wzrokiem na moją skromną osobę i mówi "aaa jednak nie, wszyscy poza Łużyńskim. Pan, Panie Łużyński będzie musiał zdawać u mnie poprawkę ustnie, reszta grupy ma po czwórce"... no cóż, takie sytuacje lubiły mnie.
Takie i inne sytuacje skłaniają mnie czasem do przemyśleń, że życie jest nad wyraz ironiczne i nie należy go zbytnio poważnie traktować :)
Elvis... czuję się jak ta mityczna postać, która podobno nie żyje, lecz żyje, albo odżywa gdzieś tam w innym wymiarze.
Powoli wracam do biegania i doznaje swoistego efektu JoJo po większej imprezie.
Biegnę sobie i myślę "aaa co tam, podkręce sobie trochę tempo, czuje przecież taaakie zapasy energii".
Na początku jest git, wręcz "Jestęęę Hardoręęę", luźno, miło i przyjemnie "o kurcze, ale PAŁER", jednak... po paru chwilach następuje wspomniany efekt JoJo "pssssssssssss" niczym spuszczane powietrze z materaca - energia maleje logarytmicznie.
No cóż, maraton swoje zostawia, ciągle o tym zapominam, ale z drugiej strony zawsze się łudzę, że może nie tym razem ;)
W niedzielę miałem miłą sytuację - leciałem sobie w lesie i zbliżałem się do jakiejś rodzinki, mamuśka w moim wieku, obok synek, dalej synek i tatuśko. Chrząkam z daleka dając znak-sygnał, że zbliżam się i żeby ktoś zawału nie dostał. Mijam synka, ten krzyczy "ooo biegacz", po chwili zbliżam się do "madamme" i przy mijaniu słyszę specyficzne "oooohhhhhhhhh".
Kobita zapewne się nieźle wystraszyła, jednak te "ohhh" wywołało u mnie skojarzenia pościelowe. Na tą krótką chwilę zamieniłem się rozbujałe coś, jakbym bym "Pięćdziesiąta twarzą Greya" - takie było właśnie te krzyknięte "ohhh" z ust wystraszonej kobity ;)))
No i jak tu nie powiedzieć, że się jest w małej części Elvisem? ten wywoływał podobne efekty ;))
Stwierdziłem, że zbytnio się rozczulałem nad sobą w tym roku.
Taka młoda, fajna panna Wozniacki robi wietrzny maraton na wieczornym popcornie, bez śniadania, po imprezach w 3h26min, wyglądając przy tym na mecie lepiej, niż ja po 5km w ostatnim maratonie... a ja się rozczulam na sobą.
Trzeba brać się do roboty i zrewanżować :)
Aloha
pl
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu dario_7 (2014-11-04,10:31): Zjedz sneakresa Elvis!!! :D snipster (2014-11-04,11:35): zwykła kolokacja... :p a coś słodkiego to ja bardzo chętnie zjem :)))) Gerhard (2014-11-04,12:02): Cytat z Facetów w Czerni: Elvis nie umarł, Elvis wrócił na swoją planetę... snipster (2014-11-04,12:04): hehe MIB śmieszne są momentami ;) paulo (2014-11-05,10:01): jedni mają 3:26, a inni chociaż, a może i aż "oooohhhhhhh" :) (2014-11-05,12:02): może było "oooch" bo miałeś plamę błota na pośladku? ;-) a Woznicki trenuje pewnie 3x bardziej, niż Ty ;-) snipster (2014-11-05,12:06): o to to... tak właśnie ;) Marysieńka (2014-11-05,12:47): W 100% zgadzam się z tymi słowy...."Stwierdziłem, że zbytnio się rozczulałem nad sobą w tym roku"... :) Joseph (2014-11-05,13:41): Snipster, źle na to patrzysz. Od dziś radykalna zmiana suplementacji.Żadnego tam carboloadera, następny wieczór przed maratonem spędzisz z kubłem XXL solonego popcornu, do tego tak ze trzy solidne garści Nachosów z dipem z jalapeño, a to wszystko popijesz ciepłym jak szczyny Chango. Trza nadążać za światem ;) snipster (2014-11-05,13:49): Maryś, no prosta sprawa, takie się osiąga wyniki, jak się trenuje ;) ale sama wiesz jak ciężko po kontuzji/ach się powraca, szczególnie mając w głowie albo i czując, że jeszcze nie jest się w 100% gotowym na max obciążenie. snipster (2014-11-05,13:53): Joseph, właśnie... coś w tym jest. Te diety i inne cuda... kiedyś tego nie było, a ludzie biegali szybciej. Kenijczycy na maślance podobno dają radę, więc idea "popcorn" nie jest aż tak szalona ;) wszak sól jest bardzo potrzebna przy wysiłku, a na dodatek tyyyyle osób pisze o zbawiennym wpływie "jednego" piwka na wieczór pod kątem regeneracji hihi ;))) Marysieńka (2014-11-05,13:54): Wiem doskonale, z tego własnie powodu, jeden z twoich wpisów skomentowalam tymi słowy..." pamietaj, że maraton nie znosi tych co to przeceniają swoje możliwości :)"....tłumacząc na moje. delikatnie sugerowałam, że 3 godziny jakie chcesz nabiegać są mało realne w tym konkretnym mratonie... :)Naposze więcej..jestem pewna, że jeżeli w najbliższym czasie wystartowałbyś w maratonie, nabiegałbyś lepszy wynik aniżeli we Frankfurcie :) snipster (2014-11-05,13:55): Maryś, mi jednak nadal krąży po łbie podstawowe pytanie, czemu miałem problem z płucami i plecami, których nigdy wcześniej nie miałem w takiej skali.
Z tym Elvisem to mi chodziło o to w tym wpisie, o czym nie napisałem, że prędzej bym uwierzył jakby mi ktoś przed biegiem powiedział, że Elvis żyję, niż to, że po 10km będę zjechany jak koń po westernie lecąc dychę w ponad 43minuty.
Ot cała prawda... ;) snipster (2014-11-05,14:05): Maryś, w pełni się z ostatnim z Tobą zgadzam :))) stary, dobry trener w Strzelectwie nam kiedyś powtarzał po kiepskich zawodach, że nawet najgorsze zawody są 100 razy lepsze i więcej zostawiają w głowie i ciele, niż nawet 10 najlepszych treningów. Życie ;)
|