Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

  WIZYTÓWKA  GALERIA [92]  PRZYJAC. [131]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
BULEE
Pamiętnik internetowy
BULEE (w końcu!) maratończyk

Dariusz Lulewicz
Urodzony: 1979-01-24
Miejsce zamieszkania: Gdańsk
308 / 466


2014-08-30

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
IV Bieg Międzyrzeckich Jeziorek, czyli będę musiał z Międzyrzecem Podlaskim wyrównać rachunki ;) (czytano: 639 razy)

 

Od kilku lat bardzo chciałem wystartować w rodzinnej miejscowości żony, ale termin Biegu Międzyrzeckich Jeziorek był dla mnie bardzo niefortunny, bo wypadał zawsze w ostatni weekend wakacji, a my wtedy akurat zwykle kończyliśmy urlop i wracaliśmy do Gdańska. W końcu jednak udało się załapać na biegową imprezę w Międzyrzecu Podlaskim, co mnie bardzo ucieszyło. Nie miałem co prawda żadnych większych zamierzeń – ot, pobiec w miarę przyzwoicie – ale nie chciałem też zaliczyć tego biegu jak zwykłego treningu. Ale nawet takie plany wzięły szybko w łeb, bo to zdecydowanie nie był mój dzień.
Wystartowałem z wielkim animuszem (1km w 4:36), po czym po niecałych 2 kilometrach miałem już dość i czułem się jak… na 35km maratonu. Jakieś dziwne zmęczenie, zero powera, nogi jak z waty, a w 2/3 crossowa trasa z miękkim piaskiem, błotkiem i koleinami dodatkowo nie ułatwiała zadania. Jakby tego było mało już na sam bieg wyszło słońce i zrobiła się duchota, bo jeszcze przed startem fajnie mżyło i zapowiadała się idealna pogoda na bieganie. Do pełnego obrazu niesprzyjającej sytuacji dodam jeszcze, że dwa razy rozwiązał mi się but i przez to straciłem około pół minuty do końcowego czasu. Jedyny plus był taki, że… trasa okazała się krótsza o 400 metrów, dzięki czemu mogłem krócej przeżywać katusze ;). Po raz kolejny przekonuję się, że przełajowe trasy nie są dla mnie, że zdecydowanie wolę asfalt. Ogólnie był to bieg, który nie sprawił mi wielkiej radości, a wręcz wypompował mnie na całego, bo męczyłem się okropnie, a kilometry niemiłosiernie się dłużyły. Jednak, aby być szczerym, to w sumie nie wiem, czemu się tak stało, bo już nie raz na zawodach biegało mi się ciężko, ale nigdy aż tak. A gdy już miałem problemy na trasie to spowodowane były one zwykle kłopotami zdrowotnymi, a tym razem akurat przed startem czułem się wręcz rewelacyjnie. Miałem wcześniej, jak zwykle czynię, dwa dni odpoczynku, a przed zawodami odbyłem kilka treningów w Międzyrzecu i biegało mi się zawsze świetnie – jak niemal zawsze tutaj – a tu nagle taka zaskakująca zmiana. Skąd to się wzięło? Może to faktycznie ta przełajowa trasa? Ale nawet na płaskich odcinkach, w dodatku po ulicy, czułem się, jakbym pokonywał strome podejście. Może to była wina roweru, bo przyjechałem na start na jednośladzie i może ten dodatkowy wysiłek w nogach w postaci kilku kilometrów wystarczył, by zabrakło mi sił na biegu? A może była to po prostu fatalna dyspozycja dnia? Już nieraz tak miałem, że przed startem czułem się mocny, wypoczęty i pełen energii, a potem kończyło się to rozczarowaniem; i na odwrót – narzekałem najpierw na złe samopoczucie, na ociężałe nogi, na brak świeżości, a niespodziewanie kończyło się jednym z lepszym występów. Może w Międzyrzecu trafiło się akurat to pierwsze? Podejrzewam, że na 10 ponownych startów tego dnia wszystkie zakończyłyby się podobnie. Po prostu coś wisiało w powietrzu i zwyczajnie coś poszło nie tak. Co by to jednak nie było, zadowolony ogólnie nie mogę być, bo oczekiwałem trochę lepszego startu, trochę lepszego czasu, ale mimo wszystko jak na samopoczucie i walkę na trasie – w pewnym momencie chciałem sobie nawet odpuścić i przejść do marszu! – to i tak nie jest tak źle. Czas 45:26, tempo 4:44. Miejsce 31/91 w open i 11/22 w kategorii, czyli tak średnio. Gdańsk nie zaprezentował się więc na wyjeździe zbyt dobrze i za rok koniecznie będę musiał z Międzyrzecem Podlaskim wyrównać rachunki ;).

P.S. Muszę jeszcze pochwalić organizację biegu, bo pod tym względem niemal wszystko było tip-top. Miejsce biegu fajne, zgodnie z nazwą – przy samym jeziorku, na terenie ośrodka wypoczynkowego, więc od razu naszły mnie wspomnienia z czasów dzieciństwa, gdy przebywało się na wczasach ;). Pakiecik startowy przyzwoity, trasa otaśmowana na całej długości, nawet były dwa punkty z wodą, co jak na bieg na 10km, w dodatku z dwoma pętlami – czyli można było się napoić co 2,5km – jest czymś naprawdę rzadkim, miła kameralna atmosfera, ludzie życzliwi (naprawdę serdecznie podziękowano mi za przyjazd z Gdańska), widoki na trasie miłe dla oka, zupka po biegu spoko. Maleńki minus muszę jednak dać za długie oczekiwanie na dekorację zwycięzców – w końcu zabrakło mi cierpliwości i jej nie oglądałem – ale i tak reszta była super.

Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicy

Dodaj komentarz do wpisu







 Ostatnio zalogowani
japa
00:51
Namor 13
23:04
BOP55
22:36
maste
22:31
rebkow
22:18
j68
22:17
alex
21:40
Wojciech
21:29
Citos
21:25
sanikem
21:11
pagand
20:58
Henryk W.
20:51
Rainwater
20:25
."RoBsoN".
20:17
Jest Lepiej
20:05
Stonechip
20:03
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |