Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

  WIZYTÓWKA   GALERIA   PRZYJAC. [31]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
jann
Pamiętnik internetowy


Jan Nartowski
Urodzony: 1959-03-24
Miejsce zamieszkania: Warszawa
83 / 169


2014-06-20

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
Mój Rzeźnik (czytano: 440 razy)

 

Do Cisnej pojechaliśmy we trójkę, Janusz z Ciechocinka, Darek z Aleksandrowa i ja z Warszawy.
Wszystko zaczęło się właściwie rok temu kiedy przebieglem w Cisnej bieg Rzeźniczka. Wtedy było to 26 km ale wystarczyło, żeby złapać bakcyla i poczuć tą specyficzną bieszczadzką atmosferę. Z niemałym trudem więc zapisaliśmy się z Januszem na tegoroczny bieg Rzeźnika wskakując z listy rezerwowej. Ostatecznie obserwójąc numery startowe szacuję, że zapisanych jest około 650 dwuosobowych drużyn. Dla nas jest to pierwszy ultramaraton, jeszcze nie biegaliśmy takich dystansów.
Z Warszawy wyruszyliśmy w czwartek około 9:00 na miejsce doterliśmy około gadz.18:00. Najpierw odebraliśmy swoje pakiety startowe i zaczęliśmy namawiać do startu Darka , który w Rzeźniku miał nie startować, natomiast jechał na Visegrad Maraton do Rytra. Początkowo wzbraniał się, ale w końcu poczuł luz i korzystając z uprzejmości Izy i Pawła zdecydował się na start z Tomkiem w ramach rozkompletowanej drużyny. Szukamy znajomych , są Iza i Paweł, Kinga i Janusz, Natalia i Dominik , Paula i Radek, kilku weteranów z Bogdanem i Januszem na czale, jest też Aga biegnąca Rzeźniczka.
Po pomyślnym załatwieniu formalności poszliśmy na kwaterę do Makarego. Rano w piątek pobódka o 1:00, szybkie śniadanie i na 2:10 jesteśmy pod Trolem skąd odjeżdżamy do Komańczy, gdzie tradycyjnie zaczyna się bieg Rzeźnika. Ubrani jesteśmy w polary i kurtki przeciwwiatrowe ale pogoda jest na razie świetna , dość ciepło około 10 st.C i sucho. Na miejsce dojeżdżamy około 3:00, jest jeszcze ciemna noc. Bez czołówki nie widać nic na wyciągnięcie ręki. Atmosfera niesamowita, biegacze oświetleni ostrym strumieniem światła z czołówek wyłaniają się i nikną w mroku. Niektórzy wyglądają jak UFO tak są obwieszeni specjalistycznym sprzetem, którego przeznaczenia mogę się tylko domyślać. My mamy ze sobą małe plecaczki biegowe z folią na wypadek deszczu no i z prowiantem. Darek nie jest w ogole przygotowany do biegu i ma tylko w kieszeni skarpetki na przepak. Pilnujemy się z Januszem, jeśli się teraz zgubimy to nie wiadono kiedy się zobaczymy następnym razem a regulamin wymaga biegu w parach. O godz. 3:20 następuje start. Biegniemy w zwartej grupie. Pierwsze 4 km po asfalcie później drogą szutrową.Cały czas lekko pod górę. Pomimo delikatnego deszczu , ktory zaczął mżyć wszyscy rozmawiają i żartują, świetna atmosfera. Zaczyna już świtać latarki nie są już potrzebne. Gdzieś na 8 km kończy sie bita droga i zaczyna sie szlak w lesie oraz ostrzejsze podbiegi. Kiedy piszę podbieg to myślę o wznoszeniu trasy bo nikt w naszej grupie nie próbuje nawet biec pod taką stromiznę a to dopiero początek Rzeźnika. Około 12 km docieramy na pierwszy szczyt Chryszczata 997 mnpm. Na razie jest OK. Zbiegamy lakkim truchtem na przełęcz Żebrak (816m), tu jest pierwszy punkt kontrolny z pomiarem czasu, mamy za sobą 2:38 biegu i dość duży zapas czasu. Po krótkim odpoczynku wyruszamy dalej na trasę , ktora prowadzi cały czas pod górę na Jaworne (992), Wołosań, gdzie zaliczamy pierwszy tysięcznik(1071) i Berest (942), Na 26 km mija 4 godziny biegu a więc moglibyśmy już bez trudu kończyć zwykły płaski maraton a tu dopiero się rozgrzewamy. Do Cisnej zbiegamy w czasie 5:06 w niezłej formie z 45 min. zapasem czasu. To pierwszy przepak, gdzie zostawiam wierzchnie ubranie, jedzenie i nadmiar picia. Zostaje tylko 0,5 l coli i kilka batoników a ja dalej biegnę już w samej krótkiej koszulce technicznej. Janusz zabiera kijli do NW. Po krotkiej przerwie wyruszamy dalej na trasę. Od razu zaczyna sie forsowne podejście , Janusz dzieli sie ze mną swoimi kijkami, będzie trochę lżej podchodzić. Z wysiłkiem podchodzimy na kolejne szczyty Małe Jasło (1097), Jasło (1153) i Ferczata (1102) jest naprawdę wysoko i ciężko. Dystans maratonu mijamy po około 8 godz. W ogóle w tym biegu czas i dystans płynie jakoś inaczej. Na 40 km stwierdziliśmy, że nie jest tak źle bo już z górki i zostało tylko 38 km. Z Fereczatej zaczyna się długi zbieg do Smereka na kolejny przepak. Około 48 km dopada mnie kryzys , maratońska ściana to pestka. Czuję, że już nie mogę iść, nie mam siły na zejście, kolana już nie trzymają. Podpieram się resztką sił na kijku i jakoś pokonuję kolejne stopnie uciążliwego zejścia. Na szczęście do punktu kontrolnego jeszcze daleko, więc nie mogę się wycofać z biegu a zejść i tak muszę bo nie będę tu przecież nocował. Na 50 km zaczyna się łagodniejsze zejście, Droga Mirka, początkowo szutrowa, później asfaltowa . Idziemy wolno z Januszem ale czuję, że siły po mału wracają. Do przepaku w Smereku docieramy w czasie 9:43 mamy jeszcze 45 min. zapasu. Po krotkim odpoczynku i wymianie butelek ruszamy dalej. W zasadzie już jesteśmy pewni, że dojdziemy do mety, pozostało tylko 22km, na tym biegu dystans odbiera się jakoś inaczej. Znowu forsowne wejście na wysokie szczyty Smerek(1222), Osadzki Wierch (1253) to już Połonina Wetlińska z widocznym na samym końcu schroniskiem Chatka Puchatka (1228m), marsz jest coraz trudniejszy, kamienista ścieżka jest bardzo nierówna wciąż się wznosi a sił coraz mniej, co chwila potykamy sie co przenosi się bólem na całe ciało, szczególnie na obolałe kolana, kije trochę ratują sytuację. Wieje bardzo zimny wiatr, mimo pełnego słońca mam zgrabiałe ręce. Nasze zegarki już odmówiły posłuszeństwa wyłączają się jeden po drugim, nie możemy nawet kontrolować czasu. Za schroniskiem zaczyna się ostre zejście . Drogowskaz informuje, że do Berechów Górnych jest 1,5 h a my nie mamy tyle czasu . Zejście jest strome i bardzo uciążliwe, po terenowych bardzo wysokich stopniach. Kolana już nie trzymają , podpieram się na kijku i zsuwam sie po drewnianej poręczy. Z trudem docieramy do ostatniego punktu kontrolnego w czasie 13:25 czyli mamy jeszcze 5 min. zapasu. Pozostaje jeszcze ostatnie 8,9 km do przejścia, nie wiadomo czy zmieścimy się w czasie ale po krotkim odpoczynku wyruszamy dalej do Ustrzyk Górnych. Znowu nieprawdopodobnie strome podejście na Połoninę Caryńską na wysokość 1297m, nasza grupa porusza sie z widocznym trudem, noga za nogą. Po wyjściu z lasu widok zapierający dech w piersiach, zielona połonina, ostre słońce i rozległy widok na całą okolicę. Widać też ścieżkę, która wciąż stromo wśród kamieni wije się nieubłaganie w górę. To dopiero połowa podejścia. Z niemałym trudem docieramy na szczyt Połoniny Caryńskiej. Widać już zejście, ścieżka początkowo dość łagodna, później uciążliwie stroma, pałna wysokich stopni, korzeni i nierównych kamieni. Gnani siłą grawitacji i przypływem adrenaliny przemy uparcie w dół. Zejście przez las dłuży się niesamowicie już widać jaśniejsze tło lasu ale to wciąż nie koniec zejścia , szlak cały czas stromo meandruje w dół. Kilku zawodników mija nas biegnąc z trudem. W końcu na skraju lasu pierwsi kibice. Widząc nasze zmęczenie dopinguję jak mogą, jeszcze do przebiegnięcia pozostało niecałe 2 km, troche po łące, troche po drewnianych kładkach. W końcu po kilku zakrętach podbiegamy po schodach do parkingu . To już meta, 78 km za nami, pomiar czasu, mamy 15:55:19 a więc zaliczyliśmy Rzeźnika.
Wracamy autokarem do Cisnej, odbieramy rzeczy z Orlika, Na kwaterze ogarniamy się trochę i idziemy spać.
W sobotę rusza Rzeźniczek, jesteśmy na Orliku, forma niezła, po wczorajszym zmęczeniu niewiele pozostało. Nareszczie można nacieszyć się znajomymi i wymienić wrażenia. Pokibicować innym.
Wyjeżdzamy dalej w trasę do Rytra około 15:00.


Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicy

Dodaj komentarz do wpisu


snipster (2014-06-24,14:19): Gratulacje Rzeźniku :) miło się czytało o tych korzeniach i podejściach ;)
Truskawa (2014-06-25,09:33): Troszkę podobnie nam ten Rzeźnik przebiegał. Szczere gratulacje. I obyśmy następnym razem się poznali. :)
jann (2014-06-25,15:04): Iza z przyjemnością , w najgorszym razie za rok a może na maratonie bieszczadzkim. Twoja relacja znakomita,ekspresyjna i uczuciowa,ja zebrałem tylko suche fakty. Pozdrawiam
Andrea (2014-06-27,23:06): Gratulacje!! Śledziłem w internecie wasze czasy!!!







 Ostatnio zalogowani
Lektor443
01:57
alex
01:29
scianka
00:13
Marcin Kaliski
22:49
Bartaz1922
22:49
BemolMD
22:43
Mircoh
22:38
witul60
22:25
Namor 13
22:17
henry
22:13
Szymonidius
21:58
arco75
21:40
JolaPe
21:37
jakub738
21:34
gpnowak
21:31
roobg
21:26
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |