2014-05-16
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Jak postanowiłam zostać wzorcem, czyli dzik - odsłona piąta. (czytano: 459 razy)
W niedzielę pobiegłam piątego w tym roku dzika. I wiecie co? Ani razu NIE rozwiązała mi się sznurówka, NIE założyłam sobie przez przypadek rękawiczki na głowę, NIE puściłam w odtwarzaczu kryminału w losowej kolejności, NIE zasłabłam, ani nawet NIE byłam najstarszą zawodniczą!
No to może nie ma o czym w ogóle pisać? A może to okazja, żeby świętować? :)
Nie przesadzajmy. Niemniej jest to dobry moment na refleksję, zwłaszcza, że za oknem szaro, buro i ponuro, wyjść się nie chce.
Napisałam kiedyś, że jestem dobrym wzorcem by zachęcić innych do biegania. Jak to? - spytacie - Taka oferma, której stale przydarza się coś dziwnego? Starsza pani, która wcale nie ma ambicji, żeby bić jakieś rekordy? A właśnie, że tak! Jeśli taka oferma może biegać i mieć się z tym doskonale, to przecież ja też! - każdy może tak pomyśleć. Albo jeszcze inaczej: Spokojnie mogę jechać na te zawody, co ona - na pewno nie będę ostatni/ostatnia! Nooo, tu radzę uważać. Starsze panie też mają swoje ambicje i baaardzo nie lubią być ostatnie... To jednak zupełnie nieważne, ważne jest to, czy udało mi się kogoś zarazić swoim szaleństwem.
A wracając do piątego dzika: przedreptałam spokojnie trzy kółeczka, a Kasia, Jarek, Piotrek i Włodek w koszulkach Leśnych Ludków wędrowali z kijkami. To trening przed niedzielnym półmaratonem NW w Lublińcu. Przyznam się po cichu (pewno mało kto przeczyta ten post, bo wszyscy zajęci poważnymi sprawami - takimi jak maraton w Krakowie), że też mnie namówili do startu. Teraz trochę się denerwuję, bo nie czuję się przygotowana, ale postanowiłam po prostu się przejść z kijkami, bez szaleństw, ścigania i nadmiernych ambicji.
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu |