Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

  WIZYTÓWKA   GALERIA   PRZYJAC. [50]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
Varia
Pamiętnik internetowy
Wariacje biegowe starszej pani

Joanna Grygiel
Urodzony: ------
Miejsce zamieszkania: ŻARKI LETNISKO
15 / 66


2014-05-02

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
Przez środek pieca, czyli śladami dinozaurów (czytano: 564 razy)

 

Ależ fajny bieg z Kasią zaliczyłyśmy! A decyzja była trudna, bo zwykle na 1 maja jeździliśmy do Gaszyna na nordic. To także świetna, rodzinna impreza, ale jak wiecie, trochę się zniechęciłam do ścigania z kijkami, więc sterowałam raczej w kierunku biegu w jakimś nowym, atrakcyjnym miejscu. W oko (oczywiście w kalendarzu na maratonach) wpadła mi impreza w Lisowicach koło Lublińca. Pomyślałam, że będzie okazja, by spotkać przemiłą biegającą rodzinkę z Koszwic, a pewno nie zabraknie i znajomych z Kłobucka, Krzepic, czy Częstochowy. I tak oto wyruszyłyśmy wczoraj z Kasią szukać tropów śląskich dinozaurów.

Wcześniej jednak sama poczułam się jak dinozaur, który tylko cudem uniknął jeszcze wyginięcia. Wstałam rano w nie najlepszej formie i zaczęłam niebacznie narzekać, że nie wiem, jak zdołam przebiec 10 km, bo wszystko mnie boli. No i wtedy się zaczęło! Nasłuchałam się, że latam bez przerwy, jak głupia, że nie pamiętam chyba, ile mam lat i że nigdy nie umiem odpuścić. Ależ oczywiście, że pamiętam jeszcze ile mam lat (nawet jak się na tyle absolutnie nie czuję!), a nawet, gdybym zapomniała, to na zawodach od razu mi o tym przypomną, umieszczając w odpowiedniej kategorii i jeszcze bezwzględnie dopisując rok urodzenia przy nazwisku :( Być może powinnam już od dawna siedzieć w bujanym fotelu, robić szalik na drutach i opowiadać wnukom o dawnych czasach. Tylko nie mam ani bujanego fotela, ani wnuków. I obawiam się, że nikt nie chciałby nosić szalika zrobionego przeze mnie. A najbardziej oburzające jest to, że mówi to mężczyzna w moim wieku, który właśnie sobie co nieco uszkodził grając w nogę! Zatem postanowiłam nie brać powyższych uwag do serca i pokrzepiać się myślą o stuletnich maratończykach i równie wiekowych maratonkach. A przede wszystkim przebiec owe 10 km bez marudzenia.

A łatwo nie było, i to wcale nie z powodu bolących nóg, tylko pogody. Pięknie się zrobiło! Za pięknie... Temperatura ponad 20 stopni, pełne słońce, spora wilgotność. Idealne dla roślinności. Dla mnie jakoś wręcz przeciwnie :( No nie, oczywiście, gdybym zdecydowała się na rowerowy spacerek, albo - ni stąd, ni zowąd - postanowiła posiedzieć w ogrodzie, to tak, byłoby wspaniale. Tylko jakoś (tak dla odmiany) miałam biegać.

Chyba nie tylko mnie dokuczyła ta pogoda, bo wszyscy napotkani znajomi mówili zgodnie: "oj, ciężki bieg się zapowiada". I mieli rację. Trasa bardzo piękna: przez zielone łąki, koło stawu i ... wprost do pieca ceglarskiego! To dopiero atrakcja! Chyba nie ma takiego drugiego biegu w Polsce :) W piecu było cudownie chłodno, aż się wybiegać nie chciało, no, ale trzeba -- i znów przez łąki, przez mostek koło stawu i rozpachnione młodym bzem ulice wioski, do ścieżki koło torów, która prowadzi wprost do startowego balonu. Ale to nie koniec, to dopiero pierwsze kółko! Czyli raz jeszcze -- przez łąki, koło stawu, do pieca itd. Już na trzecim kilometrze, zaraz po tym, jak wyschła na mnie niedawno wylana na siebie woda, miałam ochotę się poddać. Ale do diabła, nie zrobię z siebie dinozaura, nie dam się umieścić w skansenie, dam radę! Na siódmym kilometrze zaczęłam znów w to wątpić... Może by tak pójść kawałeczek? Nie ma mowy! Trucht, człapanie, ale do przodu i bez żadnych tam takich niebezpiecznych pomysłów. Na ósmym kilometrze zawiał lekki wiaterek i poczułam, że nie jest tak źle. A potem zaraz była meta :) To było ciut długie 10 km - miało jakieś 10200 metrów. Nawet nie miałam ochoty oglądać czasu, w którym je pokonałam. Ważne, że pokonałam! I to jako druga w swojej kategorii.

Przyznaję jednak uczciwie, że żadnych tropów dinozaurów po drodze nie widziałam. Jedynie dinozaura na pięknym medalu, no i wielkiego dinozaura przed biurem zawodów, z którym zrobiłyśmy sobie zdjęcie. Kasia wylosowała rodzinny bilet do Muzeum Paleontologicznego w Warszawie, to pójdziemy tam razem i pogłębimy naszą wiedzę o tych zwierzątkach. Zawsze uważałam, że należy uczyć się na błędach - w szczególności na błędach innych.

Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicy

Dodaj komentarz do wpisu







 Ostatnio zalogowani
bunioz
19:56
BonifacyPsikuta
19:51
kubawsw
19:31
henry
19:30
paikea
18:36
Falko
18:21
pawko90
17:09
Tadek 56
17:01
wejac
16:18
Wojciech
16:06
MarcinMC
15:59
INVEST
15:49
czewis3
15:35
42.195
15:29
jery
15:09
Inek
14:51
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |