Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

  WIZYTÓWKA  GALERIA [71]  PRZYJAC. [87]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
snipster
Pamiętnik internetowy
rozrewolweryzowany rewolwer, stół z powyłamywanymi nogami...

Piotr Łużyński
Urodzony: 1977-05-23
Miejsce zamieszkania: Zielona Góra
182 / 338


2014-04-14

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
inny punkt widzenia (czytano: 1891 razy)

PATRZ TAKŻE LINK: http://youtu.be/lEQriJoBQjM

 

Delikatny szept w głowie rozjaśnił mętne myśli...
Pojawił się niczym blond włosa zjawa o poranku w promieniach słońca, która okryta w prześwitujące szmatki kusząco jawi się w poświacie budząc wszelkie pozytywne myśli.

Myśli, które są tak mętne po tygodniu abstynencji jak wielkie leśne bajoro, są niczym wielkie kajdany, z których zdarte zostało czerwone futerko, które miało dodać fikuśności. Fikuśność jest czymś tak odległym, prawie zapomniane doznanie, jednak jest nie tak całkiem odległe.

Szept coraz głośniej próbuje być słyszalny, jednak wszystko to wydaje się niczym sen na jawie.

Czuje delikatne dłonie krążące po mojej łydce. Czuję zbawienny dotyk, krążenie, błogość.
Szept w głowie krąży i błądzi... jednak, no właśnie.

Po chwili do moich uszu dociera "już koniec zabiegu na dzisiaj". Szept pryska równie szybko, co się pojawił.
Leżę na kozetce w jakimś gabinecie, Pani o nie-blond włosach mówi, do zobaczenia następnym razem. Niestety również nie jest niczym wyśniona Syrena, achhh :>

Pierwszy ruch łydką i niestety, mętne myśli wracają jako mętna rzeczywistość. To nie sen, to nie zjawa, to tu i teraz.
Szept o bieganiu jeszcze nie nadszedł, a było tak fajnie...
Dopiero po pierwszym zabiegu ultradźwiękami. Mówią, że historia się nie powtarza, a u mnie coś w tym jest. Rok temu również byłem na tych samych zabiegach ultra, jednak wtedy dotyczyło to Achillesa.

Po tygodniu niebiegowym stwierdzam, że jest parszywie. Parszywie było pod koniec tygodnia, dzisiaj już jest lepiej.
Parszywość przetarta jest, a raczej wymieszana jest z irytacją prawie ze wszystkiego co wokół.
Zabawne, ale w takich momentach przytrafiają się dość żenujące motywy.

Pojechałem moherowym tempem na góralu na saunę, głównie z myślą o moczeniu giry w jacuzzi i lodowym basenie. Tempo moherowe bez obciążenia nóg.
Po jacuzzi i moczeniu ciała w lodowatym basenie polazłem również na saunę, a tam.. no właśnie.

Jak ja nie cierpię, kiedy wpada jakiś goch, od którego po chwili dochodzi hmm fetor toalety. Niepojęte jest dla mnie to, jak niektórzy mają w dupie cały otaczający świat. Rozumiem, że najdzie kogoś potrzeba i trzeba się udać do WC. Ale kultura i higiena niektórym jest na tyle obca, że nie potrafią umyć d... po pewnej czynności i od razu pchają się do sauny.

Po minucie wychodząc rzuciłem jedynie głośne "FUU" trzaskając szklanymi drzwiami. Ludzie są żenujący momentami...

Inna sprawa, że jadąc 10km/h na tym góralu ledwo co kręcąc nogami, żaden, ale to żaden kierowca się nie raczy zatrzymać, aby mnie przepuścić. Muszę się zatrzymać, wcześniej wypiąć nogi z pedałów, zejść z moimi pośladami z siodełka, stanąć w miejscu i dopiero trafia się kierowca, który hamuje.
Jak pędzi się normalnie będąc w pełni sprawnym to z daleka cwaniaki się zatrzymują, chyba w obawie? ;)

Irytacja momentami jest z innych badziewi, których normalnie się nie dostrzega.
Zbyt długa pogawędka starszej pani o poranku w sklepie stojąc w kolejce po dwie bułki, która akurat teraz musiała przyjść i zacząć traktować.
Zbyt porywisty wiatr, bo akurat teraz musi wiać.
O opadach nie będę nic mówił, przynajmniej nie muszę w tej cholerze biegać :P
Szczekający piesek bez smyczy, który poza wąchaniem zaczyna się ocierać o nogawkę... dziwna sprawa.
Jeju, normalnie jestem jak zdechła gąbka. Wrażliwość 10.

Optymistycznie na to wszystko patrząc, to akurat czytałem artykuł o planowaniu przerw w treningach. Zabawne, ale myślałem o paru dniach przerwy, jednak nie teraz i nie miało to mieć związku z kontuzją.


Pojawiają się tylko co jakiś czas szepty, to chyba znak, że jeszcze żyję ;)
Tylko nie wiem czemu mi się ciągle chce jeść, oczywiście same słodkie rzeczy?
Najchętniej to bym wskoczył do nutelli, popływał w delicjach, zlizywał miód z.... ojjj rozpędziłem się ;)

Jak to mówią, taka sytuacja ;)

Podobno po miesiącu przerwy dochodzenie do stanu sprzed trwa miesiąc. Patrząc na moje poczynania sprzed niedawna niestety nie jest tak różowo i trwać to będzie trochę dłużej.

Ciekawe czy na majówkę będę mógł zacząć pierwsze truchty?


PS. na weekend pstrykałem foty ludziom na Półmaratonie w Przytoku.
K.... mnie brała, kiedy widziałem te wszystkie uchachane mordki, a ja... nie mogłem z nimi pobiec. Kibicowanie jest chyba bardziej męczące od biegania :)



--
foteczka z finiszowania na Połówce w Wawie mojej wesołej przeróbki w Picasie ;)
ech jak fajnie wtedy się czułem rozwijając nadświetlną...


Aloha

pl

Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicy

Dodaj komentarz do wpisu


krunner (2014-04-14,23:51): Kiedy czytałem scenkę w saunie, przypomniały mi się lekcje języka polskiego, chyba w III LO, i dywagacje o naturalizmie i turpizmie, miłego saunowania ;-) !!!
Truskawa (2014-04-15,06:31): Do sauny nie bardzo mogę chodzić w ostatnim czasie ale do szału doprowadzają mnie nieumyci smierdziele na zawodach. Rozumiem co czules. Ohyda!
(2014-04-15,07:58): cierpliwości Piotrek, cierpliwości. Przed Tobą jeszcze 30 lat biegania więc parę tygodni Cię nie zbawi ;) Pozdrawiam
snipster (2014-04-15,08:18): Tia... dywagacje w saunie są najlepsiejsiowate Arku ;)
snipster (2014-04-15,08:20): Iza, no cóż... to też czasem potrafi uderzyć po nozdrzach ;)
snipster (2014-04-15,08:22): Woście, pojęcie tygodni jest niewyobrażalne ;)
paulo (2014-04-15,09:30): opis rzeczywistości smutny, ale zdjęcie jest optymistyczne. I tego się trzymajmy :)
dario_7 (2014-04-15,21:17): Piter, choć może przewrotnie to zabrzmi - nic nie wzmacnia głowy bardziej niż rzucane kłody pod biegnące nogi. A jak wiesz głowa w bieganiu ma priorytet. Jestem najlepszym przykładem na to, że nawet bardzo długa przerwa w bieganiu nie musi oznaczać równie długiego powrotu do jako takiej formy. Więc... głowa do góry!!! Grunt to pozytywne myślenie ;)) ... Fajna ta fotka :)
żiżi (2014-04-15,21:28): Dokładnie Piotrku..FUUUJ!!!!Co do kibicowania faktycznie jest trudne,ale tez może być ..fajne:))
snipster (2014-04-15,21:44): Darro, kłody są po to, żeby je przeskoczyć i lecieć dalej ;)
snipster (2014-04-15,21:44): Żiżi, owszem, w sumie to trochę się i ja naśmiałem ;)
jacdzi (2014-04-16,09:52): Niektorzy boja sie ze zejda za wczesnie z tego swiata, zgodnie wiec z zasada ze czeste mysie skraca zycie, unikaja wody jak ognia.
snipster (2014-04-16,10:08): coś w tym jest... trzeba po prostu płynąć z prądem ;)
dario_7 (2014-04-16,23:26): Ino przeskakując kłody trza jeszcze baczyć na gałęzie! ;)
snipster (2014-04-17,08:08): gałęzie to maraton ;) ale na razie myśli o maratonie są bardzo odległe...
Zabiegana79 (2014-05-03,07:20): Niedawno to przeżywałam. Jak już wiesz nie była w stanie stać obok i kibicować, tym bardziej Ciebie podziwiam. Wiem jakie to trudne i co czułeś. Mój Fizjo pocieszał, że najtrudniejszą kontuzją do rehabilitacji jest achilles. Wytrwaj cierpliwie kolejne zabiegi, a niedługo się przekonasz, że z kondycją i formą wcale nie jest tak źle! Zgadzam się z tym, że wiele, bardzo wiele zależy od głowy i tego co w sercu. PS. Świetnie piszesz. Będę miała na weekend pasjonującą lekturę, bo z chęcią zamierzam nadrobić Twoje poprzednie wpisy! Pozdrówki :-)
snipster (2014-05-03,11:55): Dzięki, Dzięki! :) Achilles fakt, jest... był wredny, chociaż każda kontuzja jest wredna i niezbyt fajna. Najtrudniej przez to przechodzić, kiedy nie można tego wybiegać, jak pozostałe inne problemy ;) Pozdro







 Ostatnio zalogowani
green16
13:06
andrzejzawada1
13:02
akaen
12:44
STARTER_Pomiar_Czasu
12:35
Stonechip
12:25
martinn1980
12:15
kostekmar
12:05
Cooba
12:04
stanlej
12:00
StaryCop
11:50
yarek74
11:40
mariuszkurlej1968@gmail.c
10:59
farba
10:48
Admin
10:25
maxxxik822
10:22
alex
10:15
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |