Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

  WIZYTÓWKA  GALERIA [9]  PRZYJAC. [73]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
a.Klimczak
Pamiętnik internetowy
Zapiski w biegu

Adam Klimczak
Urodzony: 1988-11-26
Miejsce zamieszkania: Kraków
126 / 143


2014-03-04

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
Mówię jak jest (czytano: 760 razy)



Nie napisałem w końcu wpisu o mojej wyprawie na Babią Górę. Bo i nie było o czym. Z bieganiem miało to niewiele wspólnego. Ale teraz pokrótce mogę zdać relację.

Tak więc najpierw jadę do Krk, przesiadam się w busa do Zawoi. Po 21 wysiadam w Podryżowanej - dzielnicy Zawoi.
Z plecakiem 14kg, który już dla mnie był pewnym ciężarem, idę czarnym szlakiem w kierunku Babiej. Rozkładam się zaraz przy dojściu do niebieskiego, jakoś tak wypada że już na terenie BGPN. NRCtka na ziemię, śpiwór i duży worek na śmieci - klasyka. Plus masa ciuchów, temperatura trochę powyżej zera. Cicho i ciemno. I zapadam w sen zimowy, niestety, niespokojny. Jakoś o 3:20 budzę się, może z niewygody, może trochę z zimna. I od razu słyszę jakieś ciężkie kroki, a potem gniewne porykiwania. Nie wiem co wydaje takie odgłosy, ale jest niedaleko. Takiego czegoś jeszcze nie miałem. Zaczynam się panicznie bać, tętno rośnie do HRmax mimo tego, że leżę bez ruchu. Nie wytrzymuje długo napięcia, po kilkunastu minutach jak zwierz krąży gdzieś w moich okolicach postanawiam opuścić stanowisko. Wstaję, powoli się pakuję i ruszam w stronę Babiej. Jest 3:50. Jestem niesamowicie wystraszony, z trudem wspinam się po oblodzonej trasie. Nieopodal schroniska Markowe Szczawiny spotykam parę przyjaciół - Łazarza i Kasię. Postanawiam z nimi iść, nie mam na razie ochoty na samotne podróżowanie. Jest jakoś po piątej, idziemy coś zjeść do schroniska. Nie mam apetytu, to chyba jeszcze działa szok. Okazuje się, że moi towarzysze są z Warszawy, bardzo sympatyczni ludzie. Ok, wyłazimy, celujemy we wschód słońca na Babiej, który ma być o 6:39. No ale nic z tego, mamy mgłę, słońca nie widać. A trasa ciężka, ślisko, nadal ślisko, na szczęście wyżej warunki się polepszają, idziemy zgodnie z czasówką(no nie moje tempo) i jesteśmy na Babiej 7:05, po drodze spotykając czeską ekipę. Jak na złość się trochę przejaśnia, kolejny raz jak już jestem na jakimś szczycie w porze wschodu to nic nie widać, co każe mi znowu wrócić na Babią Górę.

Ok, rozpoczynamy zejście. Idę z moimi kompanami aż do przełęczy Krowiarki, wysłuchując przy okazji piosenek z filmu "Mulan" w ich wykonaniu, gdzie oni chcą łapać stopa w Bieszczady, a ja ruszę dalej w trasę. Zejście jest hardkorowe, ludzie wchodzą pod górę w rakach, a z nas się śmieją. Schodzimy bokiem, po niewyślizganym, topiącym się śniegu. Zamiast 1:30, idziemy 2:40. Koszmar. Właściwie to nawet jakbym był sam to bym tego nie zrobił wiele szybciej, a i pewno przy okazji zaliczyłbym jakąś glebę, a tak to obyło się bez uszczerbku. Na Krowiarkach żegnamy się, ja dalej GSB aż do Policy, po drodze ślisko i niebezpiecznie, niekiedy nawet biegnę, ale we znaki daje się plecak, bolą nienawykłe do takiego ciężaru plecy. O 15 zbiegam do Zawoi, do Podryżowanej. Chwilę czekam na bus i jadę do Krakowa. Koniec, niezbyt to było udane, i w dodatku ślamazarne. Ale człowiek uczy się na błędach.

Kolejna wyprawa to Tatry, gdzie jadę z Basiakiem już w piątek 14 marca. Jeszcze nie wiem gdzie będziemy biegać/pełzać ani gdzie mamy nocleg, ale na pewno będzie zabawnie i męcząco, już ja się o to postaram.

Nota bene, chyba trochę na wyrost zapisałem się na Sudecką Setkę. A po co? Po pkt. kwalifikacyjne do Biegu Granią Tatr w 2015 roku. Tylko nie sprawdziłem, że 2 tygodnie po setce (którą nie wiem czy dam radę przebyć) mam MGSa. Ale raz kozie śmierć, prawdopodobnie zdołam się jako tako zregenerować. Ciekawe czy takie 100km potrafi ściorać bardziej niż maraton?? Jeśli tak to będzie bolało. Ale i tak nastawiam się na "turystyczne" pokonanie trasy, w granicach limitu.
Zresztą, moje decyzje to pikuś w porówananiu z tym, jakie zmiany następują ostatnio w naszym prawie. Że wspomnę chociażby o ustawie o bestiach, oskładkowaniem śmieciówek i ustawie 1066 - czyli znowu zwiększenie ucisku podatkowego i jeszcze większa kontrola obywateli. Normalnie państwo totalitarne nam rośnie, coraz mniej suwerenne i coraz bardziej bezprawne.

Mam nadzieję że nie wezmą się za nas, biegaczy, czego sobie i Wam życzę.

Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicy

Dodaj komentarz do wpisu







 Ostatnio zalogowani
13
23:33
grzedym
23:31
Prezol
23:28
benfika
22:55
Bodzioo
22:43
Artur z Błonia
22:32
jalec
22:30
Andrea
22:16
Daro091165
21:51
arus
21:46
szyper
21:28
martinn1980
21:22
entony52
21:05
janusz.m
21:00
42.195
20:48
szakaluch
20:47
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |