2014-03-03
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Biegacze - "my" czy "oni"? (czytano: 488 razy)
PATRZ TAKŻE LINK: http://www.youtube.com/watch?v=PwKs5uH451Y
Ostatnio opowiadałem niebiegającej znajomej o paru cechach i skłonnościach typowych dla biegaczy, tak jako ciekawostkę, jakoś tak nam na to temat zszedł. W pewnym momencie określiłem biegaczy jako "my" - od razu dziwnie zabrzmiało. Od tamtej chwili zacząłem się zastanawiać, czy faktycznie biegacze to "my", czy raczej tylko "oni".
Tak samo, jak inni biegacze, biegam, i tak samo startuję czasem w zawodach (nawet ostatnio częściej niż czasem), tak samo realizuję jakiś tam plan treningowy, tak samo czerpię z tego wszystkiego wiele pozytywnych emocji.
Z drugiej strony nie należę do żadnego klubu ni stowarzyszenia biegowego, biegam zawsze sam, nie znam wręcz żadnego biegacza, na zawody jeżdżę sam (chyba że rodzina towarzyszy) i, w przeciwieństwie do większości, nie spotykam tam wielu dobrych znajomych (bo żadnych tam nie mam). Nawet tutaj, na mp.pl, mam całego jednego "przyjaciela", czyli kolegę z liceum, którego nie widziałem od ośmiu lat. Czasem zagaduję tu różnych ludzi kojarzonych z zawodów, ale zawsze szybko się taka konwersacja kończy.
Dalej, w przeciwieństwie do wielu biegaczy nie osiągam żadnych fajnych wyników, nigdy nie trafiłem na podium w generalnej ani kategorii wiekowej (z rzadka w ogóle kończę w pierwszej połowie stawki), plan treningowy układam sobie sam, więc pewnie jest mocno średniawy (jeśli w ogóle można TO tak górnolotnie nazwać), itp. itd. Skrótowo - jestem stuprocentowym amatorem. Inni wydają się mniej amatorscy.
Podsumowując - jednak biegacze to "oni". Ja jestem obok tej wielkiej biegaczowej rodziny. Dobrze się czuję, będąc podczas zawodów jej gościem, ale jednak, wygląda na to, do niej nie należę. Wielu jej zasad nie znam, i przez to też czuję się jakby odmienny, i tym bardziej mi głupio, gdy popełniam błędy. Ale cóż, właściwie to nic. Bieganie bardzo wysoko sobie cenię i nadal biegać będę. I zachęcać do tego znajomych i rodzinę (zwłaszcza najmłodszych). Tak dla ich zdrowia – i może dla swego przyszłego towarzystwa. ;)
Zdjęcie - przed startem Biegu Sylwestrowego 2013 w Poznaniu. Ja to ten w białym na samym tyle. Zawsze startuję z ogona. ;)
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu Pawel1973 (2014-03-03,08:37): Wygląda na to, że właśnie nie być biegaczem, w obecnym tego słowa znaczeniu, będzie wkrótce modne :-). Prawie wszyscy biegają, startują w zawodach i mają dziesiątki znajomych na endomondo czy mp i dlatego ktoś kto po prostu sobie biega dla frajdy a nie dlatego, że ma termin zawodów czy spotkanie grupy biegowej, będzie może nie maratończykiem czy ultrasem ale biegaczem -tak po prostu.
andbo (2014-03-03,08:39): ale to nie problem; czy chcesz czy nie i tak jesteśmy biegaczami tymi i "onymi"; bo najfajniejsze w tym wszystkim jest samo bieganie!! insetto (2014-03-09,01:49): Właśnie ciekawe, jak to się rozwinie, wzrastającą modę na bieganie w ogóle widać wyraźnie. Jak by nie było, zawsze to (w większości) służy zdrowiu, no i bardzo pozytywnie działa na psychikę, więc na plus. :)
Ale fakt, można by tego typu wpis zacząć od definicji biegacza...
Dzięki za komentarze - pozdrawiam!
|