Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

  WIZYTÓWKA   GALERIA   PRZYJAC. [26]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
Hung
Pamiętnik internetowy
Co w butach piszczy.

Marek Piotrowski
Urodzony: 1961-06-12
Miejsce zamieszkania: Wrocław
12 / 151


2014-01-25

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
Biegowe zapachy dzieciństwa. (czytano: 560 razy)

 

Zawsze podczas biegu spotykamy się - a właściwie nasze nosy - z różnymi zapachami i nie chodzi mi o ZAPACHY zZA PACHY. Większość nas nie zwraca uwagi na nie, bo są tak często na drodze naszych nozdrzy, że świadomość nie zawraca sobie szarych komórek jakimiś tam woniami. Przecież gdybyśmy w dużym mieście mieli za każdym razem zwracać uwagę i rozróżniać smród z diesla od dymu z benzyniaka, fetor z fabryki fosforów od wyziewów z komina osiedlowej kotłowni, to nasz umysł doszedłby do wniosku, że nie warto biegać w tym smrodzie. Jednak, gdy wbiegniemy do parku, na błonia, to od razu łapiemy w płuca powietrze przefiltrowane i niektórzy nawet to doceniają ciesząc się nie tylko treningiem ale i zmianą - na lepsze - zawartości mieszanki oddechowej. Niektórzy (a może i wielu), bo reszta - zbyt skupiona na silnym treningu, lub rozkojarzona myślami, lub niezdająca sobie sprawy jakie to może być przyjemne - nie zwraca na jakość powietrza uwagi. A tu: w lesie, w parku, na łące czy pośród pól czekają nas najróżniejsze wonie. Można biec przez las kilkanaście minut, by nagle poczuć znajomy zapach. - Ale co to jest? A, już wiem, to woń świeżo ściętych drzew. I rzeczywiście ukazuje się widok powalonych pni, odciętych gałęzi i trociny. Innym razem biegnąc przez pola dociera do zmysłów powonienia coś znajomego. To rzepak albo inna roślina, a innym razem zapach ten przełamuje aromat wody z nieodzowną wonią karpi, bo w pobliżu jest staw z rybami; nawet obornik naturalny, który w mieście byłby czymś niestosownym na wsi staje się podstawą zapachową, bez której nie ma prawdziwej wsi. Tych różności zapachowych jest tak dużo, że często przestajemy - podobnie jak w mieście - zwracać na nie uwagę i dopiero jakiś nowy bodziec aromatyczny porusza nasz mózg i przegląda półki z archiwum. W Chorwacji, codziennie przebiegając - w drodze na nadmorski deptak - koło pewnego domku czułem coś, co moja pamięć miała gdzieś ukryte ale nie potrafiła rozpoznać. Wreszcie któregoś dnia zatrzymałem się i zacząłem węszyć (szukać jak pies) źródła i pochodzenia. I odkryłem, że były to odcięte łodygi (korzenie?) ichniejszej kapusty, które (składowane na kupce) lekko podkisły i przywołały mi naszą, polską kapustę kiszoną w trakcie dochodzenia do szczytu swej kwaśnej lubości. To było coś, czego nigdy bym się tam nie spodziewał. Niedawno biegłem na pograniczu lasu i łąki i poczułem zapach (wielokrotnie pokonywałem ten odcinek ale dopiero teraz ta woń się pojawiła), który znałem z dzieciństwa, i który - mam wrażenie - od tamtej pory nie dotarł więcej do mego nosa a jednak był tak zakodowany, że coś mi przypominał ale do teraz nie wiem co. Te zapachowe wspomnienia często nawiedzają człowieka (szczególnie, gdy ma lat trochę więcej niż trochę) i są najczęściej rozszyfrowywane, jednak nieraz pozostają wspomnienia ale ich źródło nadal jest tajemnicą. Mój kuzyn wiele lat temu wyjechał do Ameryki. Gdy odwiedził mnie po latach, to naszła go taka myśl zapachowa, w której tak czuł miód z dzieciństwa, że musieliśmy sprawdzić kilka pasiek w okolicy jego młodzieńczej wsi włączając w to przygraniczne, czeskie, sklepy. Oczywiście nie znalazł pszczelego produktu swego dzieciństwa. Ta myśl go nawiedzała częściej i okazało się, że W Nowym Świecie kupił sobie miód od Polaka (jankeskiego) zmieszał go z miejscowym amerykańskim i wyszło to, czego tak usilnie szukał. Te zapachowe zagadki często nie mogą być rozwikłane, bo w młodości nie zwracałem na te wonie uwagi a teraz kojarzą się z jakimś okresem życia, z jakąś sytuacją, dziecięcą zabawą albo miejscem, w którym te zabawy się odbywały, ze spacerem z dziewczyną, z wycieczką, nie z konkretną rzeczą, a że zazwyczaj wspomnienia młodości są miłe, to i te zapachy sprawiają trochę radości chociaż nie zawsze są ładne. Z zapachami jest tak, jak z muzyką lub pięknymi widokami. Można je jednym uchem (okiem, nosem) wpuszczać a drugim wypuszczać nie zaśmiecając sobie umysłu (prawdę mówiąc nie uważam tego za zaśmiecanie) ale można też napawać się nimi niemal tak, jak zapalony biegacz długim wybieganiem, można je poukładać na pierwszym planie w swojej pamięciowej szafce z pamiątkami i podczas następnej eskapady odświeżyć wspominając jak to było onegdaj. Wprawdzie nierozwikłane zagadki znanych ale nieokreślonych woni trochę mnie męczą - bo szkoda czasu na zatrzymanie się i sprawdzenie - ale mimo to mijane zapachy są dla mnie tak samo ważnym elementem biegowych wypraw jak widoki przemierzanych terenów.

Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicy

Dodaj komentarz do wpisu







 Ostatnio zalogowani
Snake
00:09
szakaluch
23:45
agokrzych
23:28
Serce
23:06
emka64
22:32
benfika
22:16
Stonechip
22:00
bladejm
22:00
adam_j
21:34
Jerzy Janow
21:33
Zając poziomka
21:03
Leno
20:59
wieslaw44
20:42
sephix
20:36
arek_tg
20:28
biegacz54
19:38
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |