Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

METRYKA WATKU DYSKUSYJNEGO
  Dyscyplina  
  Status  Wątek zamknięty ogólnodostępny
  Multi-Forum  real, -Berlin Maraton
  Wątek założył  Martix (2006-09-04)
  Ostatnio komentował  H. Czerniak (2006-09-26)
  Aktywnosc  Komentowano 43 razy, czytano 91 razy
  Lokalizacja
 Zagranica - Niemcy
  Podpięte zawody  Real Berlin Marathon
Wątek wielostronicowy, wyświetlana strona:    1  2  3  

POWRÓT DO LISTY WĄTKÓW DYSKUSYJNYCH



ANONIM

(zaniepokojony)

 2006-09-08, 21:03
 Tylko spokojnie
Martix tylko dochodź swego w miarę możliwości spokojnie, żeby z tego znowu nie było jakiej wojny, jak w 39-tym



ANONIM

(Piotr W)

 2006-09-08, 22:50
 Berlin - bez emocji a z entuzjazmem
Martix - jeżeli potrafisz przebiec maraton - to proponuję abyś trzymał się informacji i porad w tym temacie ( zapisów) Jurka Bednarza - a wyjdzie Ci to na dobre ....
Wiele się nauczysz, wiele usłyszysz nt. biegania w Europie i Świecie.
Do zobaczenia w Pile, szukaj mnie, powiem więcej ...


 



ANONIM

(Martix)

 2006-09-09, 08:03
 
2006-09-08, 22:50 - Piotr W napisał/-a:

Martix - jeżeli potrafisz przebiec maraton - to proponuję abyś trzymał się informacji i porad w tym temacie ( zapisów) Jurka Bednarza - a wyjdzie Ci to na dobre ....
Wiele się nauczysz, wiele usłyszysz nt. biegania w Europie i Świecie.
Do zobaczenia w Pile, szukaj mnie, powiem więcej ...
Wies Piotrek!W zeszłym roku nie miałem takich problemów przez co nie najadłem się tylu nerwów co obecnie.W tym roku wszystko z formalnościami związanych z maratonem tak samo zrobiłem jak w ubiegłym.Błędów żadnych nie popełniłem.
Podejrzewam,że org u nich wyłączył korespondowanie MAILEM bo pewnie przychodzi do niego dużo zażaleń i zarzutów których nie chce czytać.Albo u nich jest taki bałagan,że nie panują nad wszystkim.
Nie chciałbym,żeby w Berlinie ze mnie zakpili i powiedzieli że nie zgłaszałem się,nie wpłaciłem albo nic nie zgłaszałem więc nie wystartuję.
Mam nadzieję,że przy ponad 35 000 biegaczy uwzględnią,że mogą wystąpić jakieś niedomagania jak zagubienie zgłoszenia czy niezauważenie przelewu i mi na miejscu z przeprosinami{bo mi się bez przesady należą}numer startowy przyznają.Nie chcę bujać w obłokach ale należy mi się za to darmowy start w przyszłym roku.



ANONIM

(Marcin Drabik MARTIX)

 2006-09-25, 11:23
 Profesjonalizm w Berlinie
Człowiek jest pod takim wrażeniem,że tego nie da się opisać,nie da się tego tak dobrze przekazać jak jest w rzeczywistości,tam po prostu każdy musi być i sam zobaczyć,wszystkiego dotknąć.
Po raz trzeci startowałem w mega maratonie 33 Real- Berlin Marathon.Wybraliśmy się w czwórkę,dojazd po autostradzie z Wrocławia zajął nam cztery godziny,to szybciej niż do Warszawy.Mieliśmy okazję pozwiedzać miasto jeżdżąc po mieście bo dojazd na Messehale nie był taki łatwy z uwagi że się go nie zapamiętało a ulic w tym podobnych w tej metropolii jest tam masa i łatwo pojechać nie tam gdzie trzeba.Na miejscu udało mi się bez problemu załatwić sprawę z nr startowym który do domu nie otrzymałem,dostałem tam nr 31 997.Chodząc po hali i patrząc na ceny strojów i butów biegowych nie trudno się zorientować że jest tam wszystko jak dla nas za drogie.Przykładów nie będę podawać ale był jeden wyjątek.Stroje,duży wybór rodzimej firmy JAGABAL.Kupiłem sobie 2 komplety,spodenki i koszulka po 5 euro za sztukę.
W dzień przed maratonem odbywa się bieg śniadaniowy,dla dzieci i o 16.30 maraton skaterolkowców.Masę ulic było pozamykanych,na ulicach tworzyły się korki ale po kierowcach nie było widać nerwowych reakcji i zachowań,tam jest inne podejście do tego typu spraw związanych ze sportem,inna kultura.Udało nam się dojechać do hotelu 5 km od startu za 19 euro.Warunki luksusowe nie były,ale całkiem znośne.Mnie przez noc trapiła bezsenność.
W dzień startu rano udaliśmy się autem na miejsce startu,zaparkowaliśmy ponad 2 km od tego miejsca bo ulice mogły być zablokowane i moglibyśmy potem po maratonie nie wyjechać.Ze wszystkich stron ciągnęli biegacze niemal z całego świata.Na miejscu szatnie w samochodach ciężarowych oznaczonych w/g nr startowych.Zostawiliśmy ciuchy i w tłumie udaliśmy się na start.Na całej szerokości ulicy i długości ustawiają się biegacze w/g liter alfabetu od A do G w zależności od osobistych życiówek.Moja strefa F była jedną z najliczniejszych.Przy starcie pełna euforia,ekstra muzyka i pierwsi kibice.Od momentu wystrzału minęło 4 min zanim nasza strefa była puszczona.Na trasie na niektórych odcinkach do 10 km tworzy się niezły młyn bo są tam przewężenia a biegnie masa ludzi i trzeba uważać by się na kogoś nie władować albo żeby ktoś nas nie stratował ale pózniej się wszystko rozciąga a i tak ciągle się biegnie koło kogoś aż do mety.Pogoda w tym dniu była niezbyt sprzyjająca na większe rekordy,było dość gorąco,sytuację ratował tylko cień drzew i wysokich budynków.Pierwszy raz biegłem maraton w takiej temperaturze ale nie najgorzej.
Ten maraton to wielkie święto dla Berlińczyków,na trasie roiło się od kibiców wiwatujących nam,były transparenty.Miejscami był taki chałas że aż męczył.Co chwilę grała muzyka,bębniarze,solówy,salsa,jazz,muzyka poważna,był nawet kataryniarz i kobziarz.Ulice były całkiem zamknięte i tam nie ma czegoś takiego,że między biegaczami przeciskają się samochody,nie ma chamstwa,trąbienia,krzyków:"Biegajcie sobie po parkach","Ulice są dla samochodów".Jest pełne zainteresowanie maratonem,zabawa,kibicują nawet zakonnice.U nas jak jest nie będę opisywał bo każdy wie kto biegał we Wrocławiu,Krakowie,Poznaniu czy gdzie indziej.Niemcy są mądrzejsi od Polaków pod wieloma względami i bardziej pogodni,usportowieni.
Udało mi się złamać 4 godz.,nie mogłem wiecej oczekiwać po takiej pogodzie,niezregenerowaniu organizmu i koniecznopści picia na każdym punkcie gdzie trzeba mocno zwalniać by się niewładować a się napić.Na trasie nie brakowało niczego,choć do półmetku tylko w jednym punkcie był niemiecki izotonk i banany to nie zabrakło ich do końca dalej.Były też kurtyny wodne przydatne na tę pogodę.Na mecie po przekroczeniu magicznego miejsca Bramy Brandenburskiej i jeszcze 200 m nie zabrakło niczego,stoły uginały się od wody żródlanej,herbaty,isotoncu,bananów,jabłek,czekoladek,ciasteczek.Dalej było też piwo.Sęk w tym,że człowiek nie miał siły tego wszystkiego ruszać.Na starcie dawali foliowe kurteczki a na mecie folię dla osłony.Ja nie skorzystałem z masażu ani myjni bo młym był tam niezły.Obok Reischtagu od razu dostajesz wydruk z własnym wynikiem i za 8 euro możesz mieć wygrawerowany medal z własnymi inicjałami.Udało nam się dość szybko uwinąć i udaliśmy się do auta,nie mogliśmy przecisnąć się na drugą stronę trasy bo jeszcze po 6 i pół godz dobiegali biegacze{przy nich Rosińska to prawie torpeda}.Tam chyba nie ma limitu czasowego.Pod koniec pobytu spotkałem stałego bywalca tego maratonu naszego fajnego przedstawiciela Wojtka Gruszczyńskiego który zaliczył już 9 startów i za rok będzie miał zaszczyt być w Jubilee Club,tak trzymać Wojtku,nie ma to jak żelazna wytrwałość!
Ja również chciałbym należeć do tego klubu i co roku wracać do Berlina.Jak patrzę na wyniki to widzę,że nasz pierszy Polak "wystukał" niezły czas biorąc pod uwagę pogodę i ostatnie starty{Piła,Płoty gdzie też biegłem},mógł na pewno być jeszcze lepszy.Od lat prym wiodą Kenijczycy,ale rekord Tergata chyba długo jeszcze nikt z nich nie pobije.
Mnie całe koszty wyjazdu łącznie z zakupami wyniosły 455 zł,a mogły być jeszcze mniejsze gdybym za start zapłacił w pierwszym terminie 50 euro a nie 70.Fakt,że za pasta party czy koszulkę trzeba też płacić ale bez tego można się obejść a Niemcy i tak się wykazali jako taką chojnością bo w torbach startowych była maszynka Gilette do golenia,fajna frotka na rękę a niektórzy dostali jeszcze skarpetki.Ich profesjonalizm i starania są magnesem dla biegaczy i tam chce się wracać.



ANONIM

(Wrocław)

 2006-09-25, 11:50
 
Marcin jesteś "Wielki" , składam Tobie gratulacje w imieniu wszystkich Wrocławian.



ANONIM

(zyga)

 2006-09-25, 11:58
 
Potwierdzam co zostało wyżej napisane.Biegłem w Berlinie pierwszy raz.Byłem tam z Wasylem,starym bywalcem. Wrażenie naprawde trudne do opisania, biegnąc obok Reichstagu i zbliżając sie do widocznej z oddali Bramy Brandemburskiej miałem silne wrażenie,że właśnie zdobywam Berlin.
Nie wiem jak oni to robią,że przy 40.000 uczestników załatwiając rózne sprawy zarówno przed jak i po biegu, nigdzie nie stałem w kolejce dłużej niż 5 minut.
Jeszcze jedno na temat biegu śniadaniowego.Jest to bieg dla wszystkich,nie tylko dla dzieci.Biegnie sie pomalutku, na czele organizatorzy pilnują aby nikt nie był "wyrywny".
Wbiega się na stadion olimpijski.To tez niesamowite wrażenie. Obiega sie wkoło bieżnie następnie po schodach do góry gdzie na koronie rozstawione są stoiska ze słodyczami,owocami,kawą. Bieg jest bez wpisowego, wszystko gratis. Przed biegiem odbywa sie cos wrodzaju pikniku, można zobaczyć ludzi ze wszystkich zakątków świata. Wśród nich chodził niedźwiedź Wasyl rozdawając ulotki o Najlepszym Biegu Na Świecie.:) Niebawem na naszej stronie umieścimy zdjęcia z naszej wyprawy. O Maratonie napisano i napiszę sie jeszcze wiele. Ja chce jeszcze słowo o tym biegu sniadaniowym. Uważażam, że nie można pobiec maratonu bez udziału w tym biegu. Tam dopiero można przekonać sie, jak daleko nam jeszcze do poziomu imprez zagranicznych.
Biegłem wszystkie największe polskie imprezy i muszę stwierdzić, że żadna z nich nie robi takiego wrażenia jak bieg śniadaniowy w Berlinie. Zarówno pod wzgledem ilości uczestników jak i całej oprawy.A to tylko impreza towarzysząca. To oczywiście nie jest z mojej strony krytyka organizatorów polskich imprez, sam zresztą do nich należę. Podsumowując, jeśli jechać na Maraton do Berlina, to koniecznie trzeba być tam już w sobotę rano, byc na biegu śniadaniowym,po południu wejść na targi lekkoatletyczne, później obejrzeć rolkarzy.
Sam oczywiście nie wiedziałbym o tym gdyby nie mój super przewodnik , 9 krotny uczestnik tej imprezy.
Wasyl- serdeczne dzięki.



ANONIM

(Martix)

 2006-09-25, 17:31
 
Mała gafa:napisałem "Bieg śniadaniowy"dla dzieci a tu chodziło o coś innego,o bieg dla dzieci "Bambini" i oczywiście ten bieg osobno.
Żeby na nim być trzeba przyjechać już dzień wcześniej-w piątek.Wiem,że jest jeszcze po maratonie jakaś impreza dyskotekowa ale ciekawe komu po takim wysiłku nogi jeszcze są na tyle silne żeby szaleć?Jest nawet msza dla maratończyków w sobotę.Czyli jest to coś więcej niż maraton.To niezłe przeżycie dla każdego uczestnika biegacza i świetna zabawa dla Berlińczyków.


 



ANONIM

(Norbert Jachymczyk)

 2006-09-25, 18:04
 Berlin zdobyty
Mnie po prostu brak słów to co przeżyłem po prostu Wielkie Święto Biegania. Nabiegałem 03:21:19. Przyjeżdżajcie i „zdobywajcie” Berlin.



ANONIM

(Martix)

 2006-09-25, 18:39
 
2006-09-25, 18:04 - Norbert Jachymczyk napisał/-a:

Mnie po prostu brak słów to co przeżyłem po prostu Wielkie Święto Biegania. Nabiegałem 03:21:19. Przyjeżdżajcie i „zdobywajcie” Berlin.
Gratuluję tobie i wierzę,że też nieraz poprawię tam wynik bo to jest możliwe.I tak jestem zadowolony,bo pobiegłem o ponad 15 min lepiej niż w ub roku i to przy mniej sprzyjających warunkach i nienajlepszym samopoczuciu.Doping tam niesie biegacza,totalny odlot!



ANONIM

(zdziwiony !)

 2006-09-25, 21:22
 Zyga - zdziwiony?
2006-09-25, 11:58 - zyga napisał/-a:

Potwierdzam co zostało wyżej napisane.Biegłem w Berlinie pierwszy raz.Byłem tam z Wasylem,starym bywalcem. Wrażenie naprawde trudne do opisania, biegnąc obok Reichstagu i zbliżając sie do widocznej z oddali Bramy Brandemburskiej miałem silne wrażenie,że właśnie zdobywam Berlin.
Nie wiem jak oni to robią,że przy 40.000 uczestników załatwiając rózne sprawy zarówno przed jak i po biegu, nigdzie nie stałem w kolejce dłużej niż 5 minut.
Jeszcze jedno na temat biegu śniadaniowego.Jest to bieg dla wszystkich,nie tylko dla dzieci.Biegnie sie pomalutku, na czele organizatorzy pilnują aby nikt nie był "wyrywny".
Wbiega się na stadion olimpijski.To tez niesamowite wrażenie. Obiega sie wkoło bieżnie następnie po schodach do góry gdzie na koronie rozstawione są stoiska ze słodyczami,owocami,kawą. Bieg jest bez wpisowego, wszystko gratis. Przed biegiem odbywa sie cos wrodzaju pikniku, można zobaczyć ludzi ze wszystkich zakątków świata. Wśród nich chodził niedźwiedź Wasyl rozdawając ulotki o Najlepszym Biegu Na Świecie.:) Niebawem na naszej stronie umieścimy zdjęcia z naszej wyprawy. O Maratonie napisano i napiszę sie jeszcze wiele. Ja chce jeszcze słowo o tym biegu sniadaniowym. Uważażam, że nie można pobiec maratonu bez udziału w tym biegu. Tam dopiero można przekonać sie, jak daleko nam jeszcze do poziomu imprez zagranicznych.
Biegłem wszystkie największe polskie imprezy i muszę stwierdzić, że żadna z nich nie robi takiego wrażenia jak bieg śniadaniowy w Berlinie. Zarówno pod wzgledem ilości uczestników jak i całej oprawy.A to tylko impreza towarzysząca. To oczywiście nie jest z mojej strony krytyka organizatorów polskich imprez, sam zresztą do nich należę. Podsumowując, jeśli jechać na Maraton do Berlina, to koniecznie trzeba być tam już w sobotę rano, byc na biegu śniadaniowym,po południu wejść na targi lekkoatletyczne, później obejrzeć rolkarzy.
Sam oczywiście nie wiedziałbym o tym gdyby nie mój super przewodnik , 9 krotny uczestnik tej imprezy.
Wasyl- serdeczne dzięki.
Tam jest stały zespół ludzi zatrudnioy przez cały rok.
Policz sobie tylko minimalne wpisowe- to będziesz wiedział o co chodzi. Do tego dochodzą potężne wpływy z reklam. Zabezpieczenie i przygotowanioe trasy - takie same jak we Wrocławiu czy Warszawie.Nikt sie nie przejmuje takimi ocenami jak w Polsce - nie zapłacileś nie biegasz.Za każde świadczenie dodatkowo płacisz.Może tak zrobi ktoś w Polsce - już jest zaszczuty na starcie.



ANONIM

(H. Czerniak)

 2006-09-25, 21:49
 
A ja biegałem w Berlinie w 1986 r a więc 20 lat temu. Do Berlina przyjechałem pociągiem w nocy. Zaraz udalem się spacerkiem do biura zawodów w hotelu Berlin. Biura w nocy nieczynne więc przespałem się na fotelu. Służba hotelowa zobaczyła mnie śpiącego w holu zapytali o powód, pokazalem zaproszenie i pozwolili mi spac do rana. Rano spacer po mieście a o 12 powrót do hotelu gdzie było biuro. W biurze polaków przyjmował pan Koppf tak jakoś się nazywał w towarzystwie pana Szczepańskiego z Grudziądza bylego trenera B. Malinowskiego. Dostalem pokój 1 sobowy w hotelu na 2 noce i numer startowy. Wszystko oczywiście gratis, miałem zaproszenie na bieg. Zawodnicy polscy, którzy mieli wyniki w granicach 2,20 dostawali jeszcze dodatkowo 50 albo 100 DM. Na wieczór w polskim towarzystwie Psujek ( późniejszy zwyciezca tego maratonu ) M. Wójcik trener mężczyzn , Wąsowski trener kobiet spotkaliśmy się na Pasta Party. Pamiętam, że nawet Psujek podchodził ze trzy razy po makaron bo był to nasz jedyny ciepły posiłek od śniadania. Na drugi dzień na wieczór Psujek był już milionerem jak na polskie warunki. Otrzymał 10 000 DM proszę sobie to przeliczyć po kursie z 1986 roku. Na drugi dzień bieg , pogoda wspaniała 13 tys na starcie, Polaków kilkunastu. Dla niezorientowanych wyjaśniam, że obowiązywały wtęczas paszporty, wizy, zaproszenia, znaczek w paszporcie jednorazowy wyjazd bardzo drogi, bilet w Orbisie tez drogi i wiele innych przeszkód po drodze. Ja startowalem 2 tygodnie po 100 km w Winschoten gdzie byłem 6 z czasem 7,45. Bałem się więc czy wytrzymam. Cały czas szłem na 2,45 jednak ostatnie 3 -4 km zaczęło się umieranie. Nabiegałem w końcu 2,50, 34 i zająłem 703 miejsce. Oczywiście medal z podobizną Mistrza Olimpijskiego Argentyńczyka Zabalo, folia owoce piwo vita-matz itp. Atmosfera na biegu i na mecie odżywianie itp podobne jak opisywali tu moi poprzednicy. Po biegu był jeszcze bankiet i wręczanie nagród. Polacy w tym maratonie zaistnieli 1 Psujek a pozatym znam miejsca Wielkopolan Stańczak 25 2,18 , Śliwiński 30 2,19 Bugaj 33 2,19 . Zawodnicy ci wraz z trenerem Motylem zajęli bodajże 3 miejsce w klasyfikacji klubowej jako Olimpia Poznań. Wniosek nasuwa się jeden Polacy pomimo wielu trudności biegali kiedyś lepiej, jednak były to inne czasy.



ANONIM

(Iwona)

 2006-09-26, 09:52
 Marzenie
Zamiast ugotować obiad, zrobić pranie, odkurzyć mieszkanie i zrobić tysiące "głupich rzeczy" ( a za godzinę wychodzę do pracy), czytam o maratonie w Berlinie. To było moje marzenie, aby w nim pobiec. Niestety, zabrakło silnej woli, aby dobrze się przygotować, a do tego ciągłe rozterki czy biegać, czy już dać sobie spokój. Teraz, po przeczytaniu powyższych wypowiedzi, marzenie odżyło i może w 2007r uda mi sie je urzeczywistnić.
Dziękuję!


 



ANONIM

(Wojtek G)

 2006-09-26, 10:31
 Porównanie Drabik - Wojtek G.
Pojedynek w Berlinie (Martix - Czerwony Kapelusz)


Marcin Drabik - Wojtek G.

Miejsce ogółem: 10256 - Miejsce ogółem 7577
Miejsce kat.wiekowa: 2125 M35) - Miejsce kat.wiekowa 246
5 km: 00:25:50 - 00:24:52
10 km: 00:51:43 / 0:25:53 - 00:49:27 / 0:24:36
15 km: 01:17:32 / 0:25:50 - 01:13:39 / 0:24:12
20 km: 01:44:21 / 0:26:50 - 01:38:15 / 0:24:36
25 km: 02:12:13 / 0:27:52 - 02:03:16 / 0:25:01
30 km: 02:41:29 / 0:29:17 - 02:32:04 / 0:28:49
35 km: 03:12:23 / 0:30:55 - 03:02:38 / 0:30:35
40 km: 03:46:05 / 0:33:42 - 03:34:38 / 0:32:00


Połowa 1 / 1:50:32 - Połowa 1 / 1:43:41
Połowa 2 / 2:08:34 - połowa 2 / 2:05:01
Czas netto - 03:59:06 - Czas netto - 3:48:42
Czas brutto - 04:00:03 - Czas brutto - 3:50:09

numer startowy - 31997 - nr startowy 31205



ANONIM

(Fan klub M.)

 2006-09-26, 10:31
 
2006-09-25, 18:39 - Martix napisał/-a:

Gratuluję tobie i wierzę,że też nieraz poprawię tam wynik bo to jest możliwe.I tak jestem zadowolony,bo pobiegłem o ponad 15 min lepiej niż w ub roku i to przy mniej sprzyjających warunkach i nienajlepszym samopoczuciu.Doping tam niesie biegacza,totalny odlot!
Gratulacje , 15 min lepiej t.z. 4:45 super. Martix jesteś wielki.



GrandF
Panfil Łukasz

Ostatnio zalogowany
2024-06-05
14:06

 2006-09-26, 11:46
 
2006-09-25, 21:49 - H. Czerniak napisał/-a:

A ja biegałem w Berlinie w 1986 r a więc 20 lat temu. Do Berlina przyjechałem pociągiem w nocy. Zaraz udalem się spacerkiem do biura zawodów w hotelu Berlin. Biura w nocy nieczynne więc przespałem się na fotelu. Służba hotelowa zobaczyła mnie śpiącego w holu zapytali o powód, pokazalem zaproszenie i pozwolili mi spac do rana. Rano spacer po mieście a o 12 powrót do hotelu gdzie było biuro. W biurze polaków przyjmował pan Koppf tak jakoś się nazywał w towarzystwie pana Szczepańskiego z Grudziądza bylego trenera B. Malinowskiego. Dostalem pokój 1 sobowy w hotelu na 2 noce i numer startowy. Wszystko oczywiście gratis, miałem zaproszenie na bieg. Zawodnicy polscy, którzy mieli wyniki w granicach 2,20 dostawali jeszcze dodatkowo 50 albo 100 DM. Na wieczór w polskim towarzystwie Psujek ( późniejszy zwyciezca tego maratonu ) M. Wójcik trener mężczyzn , Wąsowski trener kobiet spotkaliśmy się na Pasta Party. Pamiętam, że nawet Psujek podchodził ze trzy razy po makaron bo był to nasz jedyny ciepły posiłek od śniadania. Na drugi dzień na wieczór Psujek był już milionerem jak na polskie warunki. Otrzymał 10 000 DM proszę sobie to przeliczyć po kursie z 1986 roku. Na drugi dzień bieg , pogoda wspaniała 13 tys na starcie, Polaków kilkunastu. Dla niezorientowanych wyjaśniam, że obowiązywały wtęczas paszporty, wizy, zaproszenia, znaczek w paszporcie jednorazowy wyjazd bardzo drogi, bilet w Orbisie tez drogi i wiele innych przeszkód po drodze. Ja startowalem 2 tygodnie po 100 km w Winschoten gdzie byłem 6 z czasem 7,45. Bałem się więc czy wytrzymam. Cały czas szłem na 2,45 jednak ostatnie 3 -4 km zaczęło się umieranie. Nabiegałem w końcu 2,50, 34 i zająłem 703 miejsce. Oczywiście medal z podobizną Mistrza Olimpijskiego Argentyńczyka Zabalo, folia owoce piwo vita-matz itp. Atmosfera na biegu i na mecie odżywianie itp podobne jak opisywali tu moi poprzednicy. Po biegu był jeszcze bankiet i wręczanie nagród. Polacy w tym maratonie zaistnieli 1 Psujek a pozatym znam miejsca Wielkopolan Stańczak 25 2,18 , Śliwiński 30 2,19 Bugaj 33 2,19 . Zawodnicy ci wraz z trenerem Motylem zajęli bodajże 3 miejsce w klasyfikacji klubowej jako Olimpia Poznań. Wniosek nasuwa się jeden Polacy pomimo wielu trudności biegali kiedyś lepiej, jednak były to inne czasy.
Pnie Henryku! Świetna historia! Więcej takich, realia tamtych czasów są bardzo ciekawe!

  NAPISZ LIST DO AUTORA
  PRZECZYTAJ MÓJ BLOG (19 wpisów)


wasyl

Ostatnio zalogowany
2011-01-27
18:01

 2006-09-26, 13:27
 
2006-09-25, 21:49 - H. Czerniak napisał/-a:

A ja biegałem w Berlinie w 1986 r a więc 20 lat temu. Do Berlina przyjechałem pociągiem w nocy. Zaraz udalem się spacerkiem do biura zawodów w hotelu Berlin. Biura w nocy nieczynne więc przespałem się na fotelu. Służba hotelowa zobaczyła mnie śpiącego w holu zapytali o powód, pokazalem zaproszenie i pozwolili mi spac do rana. Rano spacer po mieście a o 12 powrót do hotelu gdzie było biuro. W biurze polaków przyjmował pan Koppf tak jakoś się nazywał w towarzystwie pana Szczepańskiego z Grudziądza bylego trenera B. Malinowskiego. Dostalem pokój 1 sobowy w hotelu na 2 noce i numer startowy. Wszystko oczywiście gratis, miałem zaproszenie na bieg. Zawodnicy polscy, którzy mieli wyniki w granicach 2,20 dostawali jeszcze dodatkowo 50 albo 100 DM. Na wieczór w polskim towarzystwie Psujek ( późniejszy zwyciezca tego maratonu ) M. Wójcik trener mężczyzn , Wąsowski trener kobiet spotkaliśmy się na Pasta Party. Pamiętam, że nawet Psujek podchodził ze trzy razy po makaron bo był to nasz jedyny ciepły posiłek od śniadania. Na drugi dzień na wieczór Psujek był już milionerem jak na polskie warunki. Otrzymał 10 000 DM proszę sobie to przeliczyć po kursie z 1986 roku. Na drugi dzień bieg , pogoda wspaniała 13 tys na starcie, Polaków kilkunastu. Dla niezorientowanych wyjaśniam, że obowiązywały wtęczas paszporty, wizy, zaproszenia, znaczek w paszporcie jednorazowy wyjazd bardzo drogi, bilet w Orbisie tez drogi i wiele innych przeszkód po drodze. Ja startowalem 2 tygodnie po 100 km w Winschoten gdzie byłem 6 z czasem 7,45. Bałem się więc czy wytrzymam. Cały czas szłem na 2,45 jednak ostatnie 3 -4 km zaczęło się umieranie. Nabiegałem w końcu 2,50, 34 i zająłem 703 miejsce. Oczywiście medal z podobizną Mistrza Olimpijskiego Argentyńczyka Zabalo, folia owoce piwo vita-matz itp. Atmosfera na biegu i na mecie odżywianie itp podobne jak opisywali tu moi poprzednicy. Po biegu był jeszcze bankiet i wręczanie nagród. Polacy w tym maratonie zaistnieli 1 Psujek a pozatym znam miejsca Wielkopolan Stańczak 25 2,18 , Śliwiński 30 2,19 Bugaj 33 2,19 . Zawodnicy ci wraz z trenerem Motylem zajęli bodajże 3 miejsce w klasyfikacji klubowej jako Olimpia Poznań. Wniosek nasuwa się jeden Polacy pomimo wielu trudności biegali kiedyś lepiej, jednak były to inne czasy.
Heniu,
ja rok po Tobie pojawiłem się w Berlinie,bez zaproszenia,bez żadnego noclegu..ot "z partyzanta".Poszedłem do trenera Bronka,powiedziałem o co chodzi-udało się,zwolnili mnie z wpisowego..nocleg dzięki pewnej Pani też był gratis.Spaliśmy tam już co rok z Andrzejem Świętkiem,Janowiczem czy Romkiem Talikadze!
W tamtych czasach berlińskie biegi zdominowane były przez naszych maratończyków..razem z naszymi paniami!Wiosną 25 km von Berlin,gdzie w tamtym czasie "cieli"się do samej mety Gurny z Szifo:)czyli z Wieśkiem Perszke i jesienią berlinski maraton.Kilka lat dominacja Polaków była widoczna

  NAPISZ LIST DO AUTORA


ANONIM

(Wojtek G)

 2006-09-26, 13:59
 Berlin.
2006-09-26, 13:27 - wasyl napisał/-a:

Heniu,
ja rok po Tobie pojawiłem się w Berlinie,bez zaproszenia,bez żadnego noclegu..ot "z partyzanta".Poszedłem do trenera Bronka,powiedziałem o co chodzi-udało się,zwolnili mnie z wpisowego..nocleg dzięki pewnej Pani też był gratis.Spaliśmy tam już co rok z Andrzejem Świętkiem,Janowiczem czy Romkiem Talikadze!
W tamtych czasach berlińskie biegi zdominowane były przez naszych maratończyków..razem z naszymi paniami!Wiosną 25 km von Berlin,gdzie w tamtym czasie "cieli"się do samej mety Gurny z Szifo:)czyli z Wieśkiem Perszke i jesienią berlinski maraton.Kilka lat dominacja Polaków była widoczna
Wasyl - w dalszym ciągu startuje sporo Polaków.Tylko jak pamiętam w połowie lat dziewiędziesiątych jeździliśmy jeszcze dużymi grupami,autokarami i spaliśmy pokotem na salach gimnastycznych.Teraz wszystko się rozproszyło na mniejsze zestawy.Jeżeli chodzi o mnie to brakuje mi najwięcej niemieckiej marki.To była waluta!!!.Miałem o dużo mniej złotówek niż obecnie,ale sprzętu do biegania z targów przywoziłem zawsze dwie torby.Taraz za paróweczkę i mini bułkę trzeba dać na hali 2,5 Euro.
za kawę następne od 3 do 6 Euro zależy,czy sypana czy cappuccino? Czapeczka z logo maratonu kiedyś 4 lub 5 marek (8 zł)teraz 19,95 Euro (80 zł)Kupiłem tylko za 15 E rękawiczki.


 



POZDRAWIAM
Mariusz Pozdrawiam

Ostatnio zalogowany
2024-06-21
19:08

 2006-09-26, 18:00
 Zagraniczne starty - jednak nie zapominajmy ...
LINK: http:republika.pl/kblomza
Dlaczego nie byłem w Berlinie ?
Proste - mam czteroosobową rodzinę i tylko ok. 1000zł miesięcznie. Nie narzekam, jestem zdrowy, prawie stary - a jednak biegam. Byłem w tym roku na biegu w Hajnówce - rodzina, piknik, atmosfera - pewnie jeszcze długo Berlin nie dogoni Hajnówki.
Ps. całe koszty wyniosły mnie 45zł
Pozdrawiam

  NAPISZ LIST DO AUTORA
  PRZECZYTAJ MÓJ BLOG (1 wpisów)


ANONIM

(Martix)

 2006-09-26, 19:30
 
Po tych wynikach Wojtku wniosek jeden:obaj po tym samym m/w dystansie padaliśmy na trasie,ale ja ostatnią prostą-tryumfalne 2 km przez Bramę Brandenburską już cały czas biegłem.Rekord w Berlinie miałem gdy byłem pierwszy raz w 2004 roku-3.49.20 ale była sprzyjająca pogoda,byłem wypoczęty i biegłem nieustannie nawet niezatrzymujac się na punktach z dożywianiem.Koledzy,ż którymi jechałem też nie zrobili zamierzonego czasu,jeden i drugi planował o co najmniej 20 min lepszy czas a wyszło jak wyszło.Teraz muszę regenerować się na Poznań a do Berlina będę wracał co roku i niejedna moja życiówka tam jeszcze padnie.
Ceny rękawiczek z logo maratonu faktycznie nas szokują,myślałem że pisze na nich 2 euro a pisało 12.Chciałem sobie kupić bluzę do biegania na jesień i zimę oraz bidon na pasku ale cena mnie odstraszyła,taniej kupię te rzeczy w Poznaniu.Czy kiedyś te cudeńka do biegania w Niemczech będą dla nas tanie?



wasyl

Ostatnio zalogowany
2011-01-27
18:01

 2006-09-26, 19:36
 
2006-09-26, 18:00 - Mariusz N napisał/-a:

Dlaczego nie byłem w Berlinie ?
Proste - mam czteroosobową rodzinę i tylko ok. 1000zł miesięcznie. Nie narzekam, jestem zdrowy, prawie stary - a jednak biegam. Byłem w tym roku na biegu w Hajnówce - rodzina, piknik, atmosfera - pewnie jeszcze długo Berlin nie dogoni Hajnówki.
Ps. całe koszty wyniosły mnie 45zł
Pozdrawiam
Mariusz,
niewłaściwie Berlin sprowadziłeś do parteru...byłem i w Berlinie i w Hajnówce!
Odpowiedź mam jedną:warto być na tych dwóch biegach.Ciebie na dzisiaj przerasta finansowo Berlin,,innego Wiedeń..a tam jeszcze jakiegoś Sydney.My sobie ,zupełnie nieświadomie prowadzimy te wojenki,które nazywają się hobby.Każdy z nasz szuka tanich dojść do wielkich maratonów,półmaratonów,dyszek...czy baletów:0

  NAPISZ LIST DO AUTORA

Wątek wielostronicowy, wyświetlana strona :1  2  3  


POWRÓT DO LISTY WĄTKÓW DYSKUSYJNYCH




 Ostatnio zalogowani
manjan
00:27
tomako68
23:30
nifares69
22:56
LukaszL79
22:53
INVEST
22:38
MARIO87
22:33
Januszz
22:15
lordedward
21:58
lukket
21:56
Spychalski
21:49
pawroe
21:47
lisu
21:30
entony52
21:28
stanlej
21:15
kasjer
21:12
ruda17347
21:09
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |