Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

METRYKA WATKU DYSKUSYJNEGO
  Dyscyplina  
  Status  Wątek zamknięty ogólnodostępny
  Multi-Forum  real, -Berlin Maraton
  Wątek założył  wojtek G. (2004-09-27)
  Ostatnio komentował  ZBYNEKONIN (2004-12-21)
  Aktywnosc  Komentowano 50 razy, czytano 127 razy
  Lokalizacja
 Zagranica - Niemcy
  Podpięte zawody  Real Berlin Marathon
Wątek wielostronicowy, wyświetlana strona:    1  2  3  

POWRÓT DO LISTY WĄTKÓW DYSKUSYJNYCH



ANONIM

(B. Piątek)

 2004-10-05, 11:54
 Berlin 2004
W ubiegłym roku, również tam byłem i też złamałem 3 godziny (2:44:11), ale miałem 50 lat i o wiele więcej trenowałem (ok. 250 km miesięcznie. Atmosfera Berlina i szybka trasa, do czego przyczyniaja się także kibice, robi niezapomniane wrażenie. Zaliczyłem już 36 maratony, a Berlin chyba zawsze pozostanie w pamięci



ANONIM

(jang)

 2004-10-05, 12:09
 To był Białystok
Ten pierwszy naraton w czasie 3:11 to był Białystok 2002, prawda? Wtedy to się poznaliśmy na wspólnej wyprawie, jeszcze z Tadkiem Latoszkiem, Piotrkiem Siepietowskim i Radkiem Wypychem. Wtedy to był też dla mnie szok, że można w pierwszym w życiu maratonie bez wybiegania zrobić taki rezultat. Widać na wysokości robi się gęsto w żyłach od czerwonych krwinek. W góry, maratończycy!


 



ANONIM

(passta)

 2004-10-05, 12:14
 Berlin 2004
Marcin gratuluje i podziwiam Twoje dokonania w górach wysokich!Widziałem stronke i wszystkie te wspaniałe zdjęcia z wypraw-niesamowite!!Gdym tylko mógł, to maratony traktowałbym tak samo jak Ty-jako przygotowanie do wypraw.To musi być cudowne przeżycie być tam na szczycie i oglądać to na własne oczy.Pozdrawiam i trzymam kciuki za kolejne podboje.



ANONIM

(Tomek)

 2004-10-05, 12:16
 Berlin 2004
Moi szanowni przedmówcy chyba nie potrafią czytać. Wcale nie napisałem, że podany czas nie został osiągnięty. Natomiast dam sobie głowę uciąć, że przy 8 treningach biegowych przez pół roku (już nawet nie biorąc pod uwagę ich nikłego kilometrażu) można pobiec 2.56. Wspinanie się nie zastąpi wytrzymałości biegowej. Sami zastanówcie się ile musielibyście biegać, żeby zejśc poniżej 3 godzin.
Takie artykuły czytają potem napaleńcy i zamiast przygotować się do maratonu, aby go przebiec w znośnym stanie tracą zdrowie. Stąd właśnie m.in. moja wypowiedź.
Całkowicie natomiast zgadzam się z kolegą, który napisał że osiągnięty czas jest sprawą wtórną - najważniejsza rzecz to przyjemność i dobre samopoczucie.
Jest to mój pierwszy komentarz na tej stronie mimo, że jako biegacz-amotor śledzę ją od dawna i prawdę mówiąc już kilkakrotnie zauważyłem, że stali uczestnicy rzucają się na kogoś kto ma nieco inne (swoje) zdanie jak psy na kość.
Podsumowując są tylko 2 możliwości:
Pierwsza:
- te 8 treningów od maja to prawda i w takim razie nic tylko potroić dawkę teningową (czyli zrobić ca 10 km na tydzień) i w czasie 2.10 wygrać np. Londyn;
- ja i wszyscy biegacze moi liczni znajomi z tras + część znanych mi zawodników to antytalenty biegowe (trenowałem wyczynowo sport do którego potrzebna była i szybkość i siła, ale żeby przebiec maraton poniżej 3.10 trzeba było biegać minimum 80 km tygodniowo).
Druga:
- podana dawka teningowa została zaniżona (i to znacznie).
Sami biegacie więc osądźcie co jest bardziej prawdopodobne.



ANONIM

(Marcin Miotk)

 2004-10-05, 13:05
 Berlin 2004
Tomek,

Nie zamierzam nikomu udowadniec ze nie jestem wielbladem. Chyba zbyt racjonalnie podchodzisz do osiaganych wynikow sportowych. Czy to mozliwe ze narciarz Herman Maier w kilka tygodni po zdjeciu gipsu wygrywa zawody pucharu swiata, czy to mozliwe?

Dobrze ze nie wszystko w naszym zyciu da sie wytlumaczyc racjonalnie. Troche pierwiastka magii i niezrozumienia czyni nasze zycie ciekawszym.

Powodzenia
Marcin




ANONIM

(Yurek)

 2004-10-05, 13:24
 A może jednak racjonalnie?
Czemu uważasz, że Twojego wyniku nie da się racjonalnie wytłumaczyć? Może po prostu posiadasz wyjątkowe predyspozycje do biegów długich i maratonu? To jak najbardziej racjonalne wyjaśnienie.

Pozdrawiam



ANONIM

(darro)

 2004-10-05, 14:15
 Brak elegancji
Tomku
Nie uważasz, że publicznie sugerujesz kłamstwo, nie znanemu Ci osobiście, koledze biegaczowi ?


 



ANONIM

(passta)

 2004-10-05, 14:32
 Berlin 2004
Tomku jakbyś przypadkiem prześledził starty Marcina to byś wiedział, że w 2004 r.Marcin przebiegł maraton w Dębnie w 3h 06min 31s, w 2002 biegał ok.3h11min.Przy jego trybie życia 3h to była kwestia czasu.Przy treningu jaki Ty sugerujesz(typowym dla biegaczy) jestem pewien że mógłby biegać w granicy 2h30min.ale on maratony traktuje jako forme przygotowania do wypraw wiec nie zależy mu tak na rekordach.Wejdz na strone everest-top.com i zdejmij klapki z oczu-tam zobaczysz wiele wiecej niz tylko biegi.



ANONIM

(JurekB.)

 2004-10-05, 15:05
 Berlin 2004
Alez super jasne, ze gory pomagaja. Wspanaiala propozycja dla Marcina bedzie Boguszow - Sudecka Setka to cos dla niego. Zrobi tam ... ok. 10 godzin i wszystkim niedowiarkom niechaj glosno powie: "...przyjedzcie, zobaczcie....". Marcinie - a zwiazek z TeresaMIOTK?



ANONIM

(Arti)

 2004-10-05, 15:15
 ;-)
A mój kolega miał debiut 2:27 ale trenował po 600km miesięcznie.



ANONIM

(Marcin Miotk)

 2004-10-05, 17:34
 Berlin 2004
Zaluje ale zadnego zwiazku z Teresa Miotk



ANONIM

(Jarro)

 2004-10-05, 20:23
 Wiara w cuda.
Oczywiście chodzi wyłącznie o te 8 magicznych treningów w ciągu prawie 5 miesięcy. Prawie dwa w miesiącu o łacznej objętości poniżej 20 km. To prawie Ziobro.
Może jest coś o czym Marcin nie pisze przez skromność. Na przykład 12 lat systematycznego treningu biegowego we wcześniejszych latach, a ostatnio wielka przygoda w górach.
Chylę czoła przed wynikiem, doceniam zdolności, ale czegoś mi brakuje.... . Może wiary w cuda.



 



ANONIM

(Michał)

 2004-10-05, 20:40
 Berlin 2004
No to kolego gratuluję, trenuj tak dalej a za kilka lat pogonisz Kenijczyków w Berlinie. :) A tak na poważnie Marcin to trenowałeś przed sezonem jak "pijany zając" ;) Przeglądałem wyniki z tego roku od pana Kosonia i co widze robisz na półmaratonie we Wiązownie 1:25' no i Dębno 3:06', później pojechałeś w góry - dobrze dla Ciebie ponieważ wzrasta wydolność potrzebna dla sportowców (wzrost erytropoetyny), ale to nie wszystko, wiesz mi. Ja mam 50 maratonów zaliczonych i nie spotkałem się z takim wyczynem. No cóż życzę ci dużo wyczynów w górach i ... maratonach - a może przyjedziesz do Poznania? (nie przesadzaj z tym bieganiem i przyznaj się że biegasz do 300 km w miesiącu i ciężko trenowałeś w okresie zimowym)



ANONIM

(morito)

 2004-10-05, 21:17
 Cos nabiegal
Zermatt Marathon a dzien pozniej samotnie Rimpfischhorn. I to by bylo na tyle.



ANONIM

(Arti)

 2004-10-06, 09:30
 ano pytanie
Generalnie gratuluję Marcinie ! Pytanko czy kiedyś w młodzieńczych latach trenowałeś? Pytam ponieważ mój kolega z przeszłością biegową i po przerwie po w miarę średnich przygotowaniach około 4 miesięcy nabiegał 2:48 więc też się dziwiłem.



ANONIM

(Iza)

 2004-10-06, 10:20
 Berlin 2004
Wrócę do meritum artykułu - maratonu w Berlinie. Przebiegłam 6 maratonów, ale ten w Berlinie wspominam najgorzej, właśnie z powodu tej otoczki - tłumy, hałas, obijanie się o innych na trasie, co bardzo mi przeszkadzało. Dla mnie bieganie jest relaksem, psychicznym odpoczynkiem od zwariowanej codzienności, wglądem w siebie... Za to najpiękniejszy (powtarzam dla mnie) był Cross Maraton w Elblądu, gdzie biegłam w 2002 roku. Mało ludzi, leśna sceneria - to jest to.
Dlaczego piszę? Wszyscy zachwycają się Berlinem. Czy jest ktoś, kto ma podobne odczucia.
Pozdrawiam.



ANONIM

(jang)

 2004-10-06, 11:22
 A ja spytam o góry
Marcin, mnie z kolei nurtuje sprawa ryzyka związanego z alpinizmem. Na Pik Pobiedy weszło ok. 200 ludzi, ale ok. 100 na zawsze tam zostało. A więc udział w wyprawie na taką górę to olbrzymie ryzyko, które podejmujesz właściwie za każdym razem kiedy wybierasz się na siedmio- i ośmiotysięczniki. Co i raz słyszymy jak ktoś słynny tam został. Złamana noga może oznaczać śmierć, nie ma jak przetransportować rannego na dół. Weź tu człowieku załóż rodzinę, a potem pojedź sobie w Himalaje i zgiń. Jak Ty na to patrzysz?


 



ANONIM

(Marcin Miotk)

 2004-10-06, 11:53
 Berlin 2004
Jarro,

W latach mlodzieńczych biegalem troche bez zadnych rewelacji-ostatni raz chyba 10 lat temu, ale 5000 km maksymalnie. Zime przepracowalem solidnie, a potem Debno i Krakow, a potem tak jak pisalem.

Janek,
Gory-Ryzyko
Nie bede nikogo przekonywal ze to sport bezpieczniejszy od szachow. Bo faktem jest ze ludzie w gorach zostaja. Nie ma jasnej odpowiedzi po co ludzie sie w wysokie gory pchaja - gory maja cos metafizycznego, przyciagaja swoim pieknem. Slynny Anglik Mallory odpowiedzial: "Bo gory sa" . Moze sie wydawac ze odpowiedz jakas taka infantylna, ale oddaje sens tego co i ja mysle. Po prostu lubisz chodzic w gory i to robisz. Gdy jakiegos biegacza potracilby samochod (odpukac) to nie przestajesz biegac bo maratony sa czescia Twojego zycia. Z gorami podobnie - tylko troche wieksze ryzyko. Ale trzeba odroznic ryzykanctwo od ryzyka. Nie chodze w gory szukac mocniejszych wrazen. Tam po prostu odpoczywam. Rodziny jeszcze nie mam, ale szczerze to nie jestem pewien ze jak bede mial to nie bede w gory chodzil. Moze w mniejsze, moze rzadziej - ale bede. To czesc mojego zycia.

Pozdrawiam filizoficznie
Marcin



ANONIM

(morito)

 2004-10-06, 19:08
 kilka slow
Dyskusja prowadzona na tej stronie jest w calosci opanowana przez pasjonatow biegania. Dla pasjonata bieganie w maratonie to swietnosc. Dla kazdego amatora granica 3h jest otoczona mitem i celem samym w sobie. Jesli ktorys z pasjonatow nagle uslyszy ze jego pasja /bedaca celem samym w sobie/ dla kogos jest jedynie droga do osiagniecia innego celu brzmi to obrazoburczo. Gdy ten ze tak powiem profanator osiaga, pozornie bez wysilku, cel ktory jest dla zdecydowanej rzxeszy pasjonatow sennym marzeniem okupionym, w ich mniemaniu, znacznie wiekszym wysilkiem to ..../tu sie ocenzurowalem.
Rzecz jednak w wielu wypadkach wyglada calkiem inaczej. Dwa lata temu opisalem moj trening w tatrach zachodnich. Po powrocie poprawilem swoj rekord w maratonie o 42 sekundy.Warunki byly idealne i trasa rowniez /berlin 2002/ Tydzien pozniej pobieglem maraton /poznan'02/i poprawilem zyciowke o kolejne 4 minuty. aura byla, ci co byli to pamietaja, psia. Wsrod dyskutantow otrzymalem kilka kpin i docinek ze tyle pracy i wynik denny 3:38:11. Ale moj wyjazd mial inny cel. 9msc pozniej wykonalem bieg swojego zycia wbiegajac na sale porodowa w ostatniej chwili i towarzyszac zonie w czasie porodu. Corka moja w zlobku do ktorego chodzi ma pseudonim wsrod wychowawchyn cyborg. od 10 mscy chodzenia do zlobka 3 dni byla nie obecna z powodu choroby. Bywaly okresy ze byla sam w zlobku /w grupie maluchow/. Warto bylo biegac i jezdzic na rowerze do tetlikowej chaty z zona i samotnie? MOj plan byl taki ze na dziecko sie zdecydujemy jak bedziemy w super formie i tak bylo. "dalismy corce najlepsze jakie mielismy geny". Innym skutkiem moich owczesnych treningow w tatrach byly przebiegniete w nastepnym sezonie 2 setki w tym jedna z Florencji do Faezy. W dobrej formie.
Ktos moze byc oburzony, ze Marcin ot tak sobie przebiegl maraton ktory traktuje jako uzupelnienie dla swojej pasji a na dodatek jeszcze zlamal 3h.
Ano przyjrzyjmy sie Marcinowi. Dla kogos nieznajacego sie na rzeczy. Pik Pabiedy. Nazwa moze nie najszczesliwsza ale dla ludzi gor nazwa magiczna. Wysokosc 7439. Czyli w sumie bez rewelacji. jest to najwyzszy szczyt Tien-Szanu na skraju lodowca Zwieroczka i Dzki bedocych doplywami najdluzszego lodowca na swiecie Inylyczek. Jest to najdalej na polnoc wysuniety siedmiotysiecznik i w tym miejscu pojawiaja sie problemy klimatyczne panujace w okolicach szczytu. Okolica nalezy do najbardziej kaprysnych i skrajnych pogodowo / jednak upalow to tam nie ma. najczesniej jest snieg, sniezyca albo bardzo duzy snieg/ . Pierwszy raz zdobyty w 1956 roku. Ilosc dzisiejszych zdobywcow szacuje sie na ponizej 200. Dla porownania Mt. Everest zostal zdobyty okolo 1200-1300 razy, K2 okolo 170, Kangczendzonga /nr 3/ 155,naj mniej wejsc odnotowano na Annapurna okolo 110. Na tym tle wydaje sie ze ow Pik jest w normie. Jednak statystyka osob zaginionych w scianie Piku Pabiedy jest przerazajaca. na dzien 31.12.2003r. szacuje sie na 188 i znaleziono i zwieziono tylko 45 cial. dla porowanania Mt. Everest 168, K2 50, Kangczendzonga 38, Annapurna 55.
Ze zdobywaniem PIku Pabiedy jest ogolnie bieda. Sa sezony gdy przez caly rok nikt Go nie zdobywa. Jest to po krodce przedstawienie osiagniecia Marcina. Nie wiem dokladnie ale mysle ze przebywal on w okolicach podszczytowych wraz z przygotowaniami do ataku szczytowego conajmniej miesiac. Czy wsrod dyskutantow jest ktokolwiek kto mialby ochote potrenowac wytrzymalosc przez miesiac po 10-14h dziennie? Po takiej wprawce 8 treningow szybkosci wydaje sie dawka akuratna azeby forma urosla do poziomu... takiego wlasnie poziomu. Jesli by ktos mial jeszcze watpliwosci co do dokonan Marcina to jedynie 2700 osob postawilo noge na osmiotysieczniku. A jedynie okolo 150 zrobilo to dwukrotnie wsrod nich jest wlasnie Marcin Miotk. Brawo.



ANONIM

(jang)

 2004-10-06, 19:21
 Z jakiego okresu te dane?
Morito, przypuszczam, że opierasz powyższe dane na jakiejś publikacji, z którego roku to książka? Bo ja z kolei słyszałem że w ostatnim czasie Everest jest dość zatłoczoną górą, choć nie znam danych liczbowych. Dlatego właśnie więcej chyba chwały wynosi się ze zdobycia tych szczytów w porównaniu z Everestem opustoszałych, a technicznie często znacznie trudniejszych.

Dla mnie jednak ryzyko związane z himalaizmem jest czymś co trochę utrzymuje mnie w rezerwie do tej dyscypliny.


Wątek wielostronicowy, wyświetlana strona :1  2  3  


POWRÓT DO LISTY WĄTKÓW DYSKUSYJNYCH




 Ostatnio zalogowani
emka64
17:31
Wojciech
17:25
GriszaW70
17:23
piotr72gd
17:09
flatlander
17:01
kirc
16:58
Hari
16:51
pawko90
16:25
t_garzel
15:51
topcross
15:51
kasjer
15:48
ab
15:37
jlrumia
15:24
WOLF
15:23
AdamP
15:21
mario1977
15:18
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |