|
METRYKA WATKU DYSKUSYJNEGO | Dyscyplina | | Status | Wątek aktywny ogólnodostępny | Wątek założył | szlaku13 (2011-01-28) | Ostatnio komentował | Damek (2011-02-02) | Aktywnosc | Komentowano 89 razy, czytano 783 razy | Lokalizacja | | Wątek wielostronicowy, wyświetlana strona: 1 2 3 4 5 | POWRÓT DO LISTY WĄTKÓW DYSKUSYJNYCH
| | | | |
| 2011-01-29, 11:14
LINK: http://swietlica.nazwa.pl/psychoterapia/wredni_ludzie/wredni.doc | Bardzo haniebnym, choć niezwykle SKUTECZNYM sposobem na podporządkowanie sobie kogoś (urobienie) jest wyszydzanie go i pomniejszanie jego osiągnięć. Znamy to od dzieciństwa, bo już w szkole niektóre dzieciaki wolą nazywać kujonami swoich kolegów, którzy poważnie traktują swoją przyszłość, zamiast same wziąć się do roboty. Równie niska bywa motywacja takiego działania.
Ktoś zazdrości drugiej osobie, tego, że znajduje w sobie dość energii, by regularnie i bez względu na pogodę biegać, ma dwie możliwości: 1)samemu się ruszyć, lub 2)podjąć takie działania by ta druga osoba, straciła zapał, zaczęła się wstydzić tego, że biega i przestała biegać. Wtedy nie będzie czego zazdrościć.
To drugie rozwiązanie nie wymaga wysiłku, ale wymaga plugawego charakteru i dwulicowości, bo argumenty, które wtedy padają wynikają niby z troski o zdrowie biegacza, czy np. z troski o dom, który biegacz(ka) zaniedbuje bo biega.
Aby się nie dać i pozostać sobą wystarczy być tego świadomym. Wtedy poczucie winy, osamotnienia itp zniknie bez śladu.
|
| | | | | |
| 2011-01-29, 19:18
2011-01-29, 11:14 - pocomito napisał/-a:
Bardzo haniebnym, choć niezwykle SKUTECZNYM sposobem na podporządkowanie sobie kogoś (urobienie) jest wyszydzanie go i pomniejszanie jego osiągnięć. Znamy to od dzieciństwa, bo już w szkole niektóre dzieciaki wolą nazywać kujonami swoich kolegów, którzy poważnie traktują swoją przyszłość, zamiast same wziąć się do roboty. Równie niska bywa motywacja takiego działania.
Ktoś zazdrości drugiej osobie, tego, że znajduje w sobie dość energii, by regularnie i bez względu na pogodę biegać, ma dwie możliwości: 1)samemu się ruszyć, lub 2)podjąć takie działania by ta druga osoba, straciła zapał, zaczęła się wstydzić tego, że biega i przestała biegać. Wtedy nie będzie czego zazdrościć.
To drugie rozwiązanie nie wymaga wysiłku, ale wymaga plugawego charakteru i dwulicowości, bo argumenty, które wtedy padają wynikają niby z troski o zdrowie biegacza, czy np. z troski o dom, który biegacz(ka) zaniedbuje bo biega.
Aby się nie dać i pozostać sobą wystarczy być tego świadomym. Wtedy poczucie winy, osamotnienia itp zniknie bez śladu.
|
Zgadzam się z Twoim zdaniem w 100 %. Artukuł poruszał właściwie 3 różne tematy, które mogłyby być omówione oddzielnie. Kluczowe jest tu poczucie własnej wartości, które pozwala skutecznie odpierac ataki " prześladowców ". Jednak wiedza psychologiczna, nawet ta podstawowa, nie jest specjalnie nam znana, dlatego tak bolą nas szydzące uwagi, wypowiadane często przez osoby nam teoretycznie najbliższe. Na pewno warto poczytać, jak budowac dobrą samoocenę i jak radzic sobie z tego typu stresem. Nie jest tak, że nic nie mozna zrobić. Z drugiej strony warto sobie czasem zadać pytanie : A może on/ona ma rację ? MOże faktycznie moja pasja ma niekorzystny wpływ na rodzinę ? ( tak też bywa ). I nie ma to jak racjonalne, rzeczowe i spokojnie wypowiadane argumenty ( o czym pisze autor artukułu ). A jeśli to nie pomaga, trzeba szukać w związku innych elementów wspólnych, może stosunek do biegania nas oddala, ale pomyslmy, ile jest innych tematów na które możemy rozmawiac z życzliwościa i miłością.
Pozdrawiam autora i forumowiczów.
|
| | | | |
| | | | | |
| 2011-01-29, 19:23
Bardzo ładnie ująłeś to co większość z nas przeżywa. |
| | | | | |
| 2011-01-29, 20:43 Samotność ?
Od każdej zasady jest wyjątek. Przez 30 lat biegania nigdy, na trasie biegowej, ani w domu, nie byłem sam. W przyrodzie tyle się dzieje. Nawet komar i „muszka weszka” nie pozwoli być na biegu samotnym. Chyba, że się biega w kominiarce i ze słuchawkami w uszach. Ale samemu trzeba wyjść do ludzi. Z radości podczas biegania zdarzyło mi się kiedyś w jednej wsi (Kuźnica Kaszewska) skopać babci ogródek. Nie ma co być hardym, nawet po zaczepkach typu pukania w czoło. W latach 70, 80 było znacznie gorzej. Nie było ścieżek rowerowych. Nieraz przez złośliwych kierowców trzeba było skakać do rowu. Sam nieraz prowokowałem. Kupiłem swego czasu nowy samochód z salonu. Ktoś puścił „kaczkę”, że to nagroda za bieganie. Potwierdziłem im, że tak. Zazdrość ich zżerała. Swoje hobby w domu też idzie ułożyć bezkonfliktowo trzeba tylko chcieć. Obowiązki domowe spoczywają na obojgu małżonkach. A jak ktoś trafił gorzej to miał pecha i trzeba teraz samemu prać. |
| | | | | |
| 2011-01-29, 20:44
2011-01-28, 12:06 - Paweł II Yazomb napisał/-a:
Oczywiście z tą żoną żartobliwie...bo mąż też może rankiem opuścić ciepłe wyrko i ugościć poranną kawką biegającą żonę:)
Goferek, to co piszesz, to dramat jakiś! Bluzgający ludzie, sąsiedzi, wyzwiska od najgorszych. Nigdy nie przeżyłem czegoś takiego. Owszem, żyjemy w jedynym kraju na świecie, gdzie nie toleruje się czegokolwiek! Nawet jak kupię Chomika, to idąc z nim do domu, ukryję go w papierowym worku bo zaraz sąsiedzi w oknach się gapią i spekulują że pewnie go zjem, albo że jakiś debil jestem. Chorzy ludzie.
Jeszcze Twoja rodzina i ich dobijające teksty...odizoluj się od nich jak tylko to możliwe a poczujesz spokój i komfort psychiczny. Mnie by szlag trafił, jakbym miał biegać po Twojej okolicy.
Ja biegałem codziennie w Glasgow, w dzielnicy pijaków, awanturników i innych typów. Każde wyjście z klatki schodowej, to była sama nieprzyjemność. Spojrzenia Szkotów na Polaka, którego tam się nie akceptuje, nie poparte jednak były jakimiś atakami czy wyzwiskami, jednak strach był. Dla pewności biegałem więc w nocy, mniej widoczny. |
To właśnie tak odizolowany żyję 3 lata:( Już nie wyrabiam. Teraz jest tak, że mam znajomych praktycznie tylko biegowych, bo moi zwykli, nie chcą się przyznać, że znają tego debila co biega.
Najgorsze jest to, że jak 1,5 roku temu wracałem obładowany nagrodami z zawodów to ludzie po drodze na mnie patrzyli jak bym coś ukradł komuś.
Gadają: ee co tam? Pójdzie trochę pobiega i coś wygra.- Tak, to niech idą sobie trochę pobiegają i pobiegną 32 min na 10.
Czasem to już nie mam siły i mówię sobie: Rzucam to w cholerę. Ale na drugi dzień jestem znowu na treningu.
pozdro
PS. Dobrze, że ktoś (Tomek) poruszył ten temat.
Mam dość tej swojej miejskiej wsi;/
|
| | | | | |
| 2011-01-29, 21:16
Gofer nie ma czym się przejmować. Ta wieś jest zacofana i nie wie ci to biegi oni tylko wiedzą jak i gdzie pić. Wyobraź sobie jak mnie ludzie widzą obok jednej pizzerni kiedy mijam ich 8 raz na pętli 4km lub ludzi w dwóch pubach pukają sie w głowe a ja ma to w dupie bo robie to co lubie. A tak na marginesie to ze mną rozmawiałeś na perobnie przed Chomikiem. Sorrki nie poznałem Ciebie |
| | | | | |
| 2011-01-29, 21:59
2011-01-29, 21:16 - Wojo napisał/-a:
Gofer nie ma czym się przejmować. Ta wieś jest zacofana i nie wie ci to biegi oni tylko wiedzą jak i gdzie pić. Wyobraź sobie jak mnie ludzie widzą obok jednej pizzerni kiedy mijam ich 8 raz na pętli 4km lub ludzi w dwóch pubach pukają sie w głowe a ja ma to w dupie bo robie to co lubie. A tak na marginesie to ze mną rozmawiałeś na perobnie przed Chomikiem. Sorrki nie poznałem Ciebie |
a niech mnie:) Do tej pory się zastanawiałem kto to był...;d ale to była dość dziwna rozmowa;d;d Byłem na 100% pewien jak podchodziłem do Ciebie, ze to Ty. Ale w pociągu uświadomiłem sobie, że miałem jakieś omamy potreningowe:)Było dość śmiesznie:)
pozdrowionka:) |
| | | | |
| | | | | |
| 2011-01-29, 22:06
Po to biegam...aby ją poczuć - uwielbiam te minuty...kiedy za każdym razem doświadczam samej siebie ;-) I mimo, że od dawna nie biegałam sama tylko w grupie mniejszej lub większej - zawsze ją czuję :) |
| | | | | |
| 2011-01-29, 22:23 Samotność długodystansowca
Naprawdę dobry artykuł. Temat na tyle poważny i obszerny, że można pokusić się o jakąś pracę naukową na ten temat (być może takowe już są). Nawiązując to tekstu gorąco polecam książkę pod tym samym tytułem, co artykuł (autor Sillitoe Alan) a tym, do których słowo pisane nie przemawia, film oparty na książce :) |
| | | | | |
| 2011-01-30, 13:53 Manifestacja - deklaracja.
Świetny artykuł. Wyczerpująco opisany aspekt samotności dotyczącej biegacza.Po przeczytaniu tego artykułu pokusiłem się o to, by napisać o innej kwestii psychologicznej.
Temat: Treningi biegowe formą manifestacji - deklaracji. Wątki z tym związane krystalizują się w mojej głowie od kilku ładnych miesięcy.
Generalnie chodzi o poczucie stanu BE OVER jako sportowca. A do tego o autoprezentację ukazaną w prosty, szybki, mobilny sposób podczas treningów. |
| | | | | |
| 2011-01-30, 17:14 Nie zawsze musi bieganie musi być samotnością..
Na początku - świetny tekst!!
Dobrze, że mój chłopak też biega :) A bieganie razem jest wspólnym dzieleniem pasji i miłości do biegania. |
| | | | | |
| 2011-01-30, 19:57
2011-01-28, 19:42 - ewa.hasyn napisał/-a:
A ja lubie dreszczyk nocy, kiedy czuje fale adrenaliny w nogach. Szczegulnie noce zima kiedy rytmicznie skrzypi snieg z kazdym uderzeniem buta, zaklucajac cisze. Uwielbiam biegac w towarzystwie ksiezyca. Moze to dziwaczne, ale jakos nigdy nie czuje sie samotna ;) |
Ja z kolei lubię spokój poranka o godzinie 5 z minutami, ulice są moje, kilka samochodów... paru przechodniów spotykanych codziennie, pozdrowienie i każdy w swoją stronę... |
| | | | |
| | | | | |
| 2011-01-31, 10:28
Wspaniały, żartobliwy, wciągajacy artykuł. To co przeżywamy podczas treningu i biegu, wiemy tylko My - Maratończycy ! |
| | | | | |
| 2011-02-01, 13:35
Ja biegając sam nie czuję się samotny. Moja druga połówka
biega 3-4 razy do roku, bo najczęściej na Jej bieganie jest za zimno, mokro, ciemno, gorąco itp. itd.
Ważne żeby ludzie widzieli w pasji, zinteresowaniach drugiej osoby nie wroga czy coś co niszczy związek,rodzinę lecz umiejętnie scala i buduje więź poprzez odprężenie, odstresowanie i odpoczynek. Jedni odreagowują, odpoczywają biegając( te endrofiny...) a inni czytając książkę czy malując paznokcie....i to i to jest fajne jak ktoś to rozumie. |
| | | | | |
| 2011-02-01, 14:24
Prawie zawsze biegam sam, ale samotność zupełnie mi nie przeszkadza. Bardzo dobrze czuję się ze sobą, mogę przemyśleć spokojnie różne sprawy, a czasem o niczym specjalnym nie myśleć, po prostu sobie biec. Bieganie jest jedynym czasem, gdy nie mam przy sobie komórki. Poza nim ciągle jest włączona, w dzień i w nocy (taka praca – ale dla biegania robię bezwględny wyjątek).
Choć osoby mi bliskie nie podzielają mojej biegowej pasji, są dla niej wyrozumiałe. Nie widzę zresztą nic kłopotliwego w tym, że ktoś biega, a jego druga połówka nie biega. Uwaga ta dotyczy także innych pasji. Żeby żyć razem, nie trzeba przecież robić tego samego. Wystarczy tolerancja i wzajemny szacunek. I partnerstwo. Dlatego warto, by bliscy też mieli jakieś pasje – wtedy łatwiej nas zrozumieją. I układ robi się dzięki temu właśnie partnerski – nie dochodzi do sytuacji, w których ktoś chce ze swej połówki zrobić więźnia, nie widzi świata poza nim, i jest zazdrosny o każdą godzinę w biegu, jak również o biegowych znajomych. |
| | | | | |
| 2011-02-01, 14:37 A ja miałem takie dobre zdanie o biegaczach.
Nasz bohater zaplanował sobie trening wcześnie rano. Trzeba być nieźle zaspanym by rano jak się budzi dzień dostrzec jedynie trzy sarenki i do tego nic nie słyszeć. Ale niektórzy nie słyszą co im ma do powiedzenia przyroda-natura. Trzeba umieć się cieszyć i z małych rzeczy jak choćby z zapachu obornika z pól. Sama przyroda, sam miód. W zasadzie jedynym jego osiągnięciem było to, że te sarenki wystraszył. Sfrustrowany i rozczarowany samotnością do domu wrócił o 6:00 rano. Pieprznął do miski spocone ubranie i odświeżony, wykąpany, uwalił się koło żony. Wrócił oczywiście bez chleba, a co wypomniała mu małżonka.
U mnie o godz.6:00 p. Owczarek otwiera sklep piekarniczy. Zawsze mam przy bucie pojemniczek z forsą i jak wracam rankiem po treningu do domu, to na kredensie na żonę czeka słodka bułeczka z jabłkami, a nasz bohater czekał, aż żonka się zerwie z posłania i popędzi zmęczonemu mężusiowi kupić rogaliczka i poda z kawką do łóżeczka .ha.. haa....
Cytat z artykułu:
„Jest zadowolony, że zrealizował plan, który sobie wczoraj obrał i już cały dzień ma wolny”. Żonie tylko współczuć.
Wychodzi, że Ci maratończycy to nie takie aniołki. Hii...hiii....
|
| | | | | |
| 2011-02-01, 16:26
2011-02-01, 14:37 - Wojtek G napisał/-a:
Nasz bohater zaplanował sobie trening wcześnie rano. Trzeba być nieźle zaspanym by rano jak się budzi dzień dostrzec jedynie trzy sarenki i do tego nic nie słyszeć. Ale niektórzy nie słyszą co im ma do powiedzenia przyroda-natura. Trzeba umieć się cieszyć i z małych rzeczy jak choćby z zapachu obornika z pól. Sama przyroda, sam miód. W zasadzie jedynym jego osiągnięciem było to, że te sarenki wystraszył. Sfrustrowany i rozczarowany samotnością do domu wrócił o 6:00 rano. Pieprznął do miski spocone ubranie i odświeżony, wykąpany, uwalił się koło żony. Wrócił oczywiście bez chleba, a co wypomniała mu małżonka.
U mnie o godz.6:00 p. Owczarek otwiera sklep piekarniczy. Zawsze mam przy bucie pojemniczek z forsą i jak wracam rankiem po treningu do domu, to na kredensie na żonę czeka słodka bułeczka z jabłkami, a nasz bohater czekał, aż żonka się zerwie z posłania i popędzi zmęczonemu mężusiowi kupić rogaliczka i poda z kawką do łóżeczka .ha.. haa....
Cytat z artykułu:
„Jest zadowolony, że zrealizował plan, który sobie wczoraj obrał i już cały dzień ma wolny”. Żonie tylko współczuć.
Wychodzi, że Ci maratończycy to nie takie aniołki. Hii...hiii....
|
dobrze się dobrali, ta żona to jakaś zołza,
jak można zwracać się do drugiej osoby "ty durniu",
a tym bardziej do własnego męża ;-) |
| | | | |
| | | | | |
| 2011-02-01, 16:53
2011-02-01, 16:26 - sxi555 napisał/-a:
dobrze się dobrali, ta żona to jakaś zołza,
jak można zwracać się do drugiej osoby "ty durniu",
a tym bardziej do własnego męża ;-) |
Chyba masz rację.Wszystkiemu winne te żony.Chociaż? jak nie przyniósł dzieciom bułek i mleka, to mogła tak powiedzieć. |
| | | | | |
| 2011-02-01, 16:55
2011-02-01, 16:53 - Wojtek G napisał/-a:
Chyba masz rację.Wszystkiemu winne te żony.Chociaż? jak nie przyniósł dzieciom bułek i mleka, to mogła tak powiedzieć. |
hhmmmmm....
A ja nie mam żony..... to gdzie mam winnych szukać?:)))) |
| | | | | |
| 2011-02-01, 17:26
2011-02-01, 16:53 - Wojtek G napisał/-a:
Chyba masz rację.Wszystkiemu winne te żony.Chociaż? jak nie przyniósł dzieciom bułek i mleka, to mogła tak powiedzieć. |
i nic jej to nie dało,
bo mąż zrozumiał tylko, że ona ma coś przeciwko jego pasji,
a nie że dzieci są głodne i je zaniedbuje, myśląc tylko o sobie,
ta para ma problemy z komunikacją,
a dzieci uczą się od mamy, że ojciec jest "durny" więc szacunek mu się nie należy,
tak myślę ;-) |
|
|
|
| |