|
METRYKA WATKU DYSKUSYJNEGO | Dyscyplina | | Status | Wątek aktywny ogólnodostępny | Wątek założył | szlaku13 (2011-01-28) | Ostatnio komentował | Damek (2011-02-02) | Aktywnosc | Komentowano 89 razy, czytano 781 razy | Lokalizacja | | Wątek wielostronicowy, wyświetlana strona: 1 2 3 4 5 | POWRÓT DO LISTY WĄTKÓW DYSKUSYJNYCH
| | | | |
| 2011-01-28, 11:56
Jakże życiowy tekst :)
Często słyszę, że takie długie bieganie musi być strasznie nudne… A moim zdaniem to świetny czas, żeby pobyć ze swoimi myślami. Tomku masz rację - ten rodzaj samotności można pokochać… Zdecydowanie gorzej z tą druga samotnością, ale ona nie dotyczy tylko biegaczy. Poruszyłeś czubek góry lodowej, dlaczego ludzie którzy powinni być sobie bliscy, wspierać się wzajemnie, akceptować, okazać zrozumienie, … - stają się sobie obcy i bywa, że są dla siebie okrutni. Zbudowanie udanego związku opartego na wzajemnym szacunku i zrozumieniu wymaga sporo pracy obu stron, ale jest możliwe. Pozytywnych przykładów też na szczęście nie brakuje :) My sami odpowiadamy przed sobą za jakość naszego życia. Kiedy robisz coś, dzięki czemu czujesz się dobrze, promieniujesz wtedy radością i nie musisz myśleć wówczas o dawaniu. Odbywa się to w sposób naturalny, dzięki nadmiarowi szczęścia, które masz w sobie. Nie jesteśmy w końcu powołani do altruizmu…. |
| | | | | |
| 2011-01-28, 11:57
Frangula za daleko posunęłaś się ze swoim wewnętrznym wyobrażeniem całej sytuacji. I nie do końca zrozumiałaś. Bohater przedstawiony przeze mnie jest postacią pozytywną, ale pokrzywdzoną, bo chociaz nie zrobił nic złego - dostał opieprz. I myślę, że jeszcze bardziej niezdrowa sytuacja wytworzyła by się gdyby ten mężczyzna po drodze kupił chleb, przyszedł, uprał migiem swoje rzeczy, przygotował śniadanie i może jeszcze serenadę zaśpiewałby na dzień dobry. Tu chodzi o to aby ten jego trening został zaakceptowany i uznany za coś naturalnego bez potrzeby płaszczenia się i służenia żonie żeby zmazać swoją (pozorną) winę. Oczywiście można pomóc, zrobić śniadanie, naturalnie się zachowywać i robić to co zawsze, ale gdy to przybiera formę próby zadośćuczynienia za swoje poranne bieganie to już jest sytuacja delikatnie mówiąć niezdrowa. |
| | | | |
| | | | | |
| 2011-01-28, 12:04
2011-01-28, 11:57 - Kermit napisał/-a:
Frangula za daleko posunęłaś się ze swoim wewnętrznym wyobrażeniem całej sytuacji. I nie do końca zrozumiałaś. Bohater przedstawiony przeze mnie jest postacią pozytywną, ale pokrzywdzoną, bo chociaz nie zrobił nic złego - dostał opieprz. I myślę, że jeszcze bardziej niezdrowa sytuacja wytworzyła by się gdyby ten mężczyzna po drodze kupił chleb, przyszedł, uprał migiem swoje rzeczy, przygotował śniadanie i może jeszcze serenadę zaśpiewałby na dzień dobry. Tu chodzi o to aby ten jego trening został zaakceptowany i uznany za coś naturalnego bez potrzeby płaszczenia się i służenia żonie żeby zmazać swoją (pozorną) winę. Oczywiście można pomóc, zrobić śniadanie, naturalnie się zachowywać i robić to co zawsze, ale gdy to przybiera formę próby zadośćuczynienia za swoje poranne bieganie to już jest sytuacja delikatnie mówiąć niezdrowa. |
Myślę, że tok rozumowania Franguli jest ok. Całe nasze życie jest jak bieganie, jak chcemy być dobrzy, musimy trenować... w kontaktach między nami taki i w sporcie i innych dziedzinach. A samotność czasami jest wyborem własnym, czasami bolesna ale i czasami potrzebna na poukładanie siebie. |
| | | | | |
| 2011-01-28, 12:06
Oczywiście z tą żoną żartobliwie...bo mąż też może rankiem opuścić ciepłe wyrko i ugościć poranną kawką biegającą żonę:)
Goferek, to co piszesz, to dramat jakiś! Bluzgający ludzie, sąsiedzi, wyzwiska od najgorszych. Nigdy nie przeżyłem czegoś takiego. Owszem, żyjemy w jedynym kraju na świecie, gdzie nie toleruje się czegokolwiek! Nawet jak kupię Chomika, to idąc z nim do domu, ukryję go w papierowym worku bo zaraz sąsiedzi w oknach się gapią i spekulują że pewnie go zjem, albo że jakiś debil jestem. Chorzy ludzie.
Jeszcze Twoja rodzina i ich dobijające teksty...odizoluj się od nich jak tylko to możliwe a poczujesz spokój i komfort psychiczny. Mnie by szlag trafił, jakbym miał biegać po Twojej okolicy.
Ja biegałem codziennie w Glasgow, w dzielnicy pijaków, awanturników i innych typów. Każde wyjście z klatki schodowej, to była sama nieprzyjemność. Spojrzenia Szkotów na Polaka, którego tam się nie akceptuje, nie poparte jednak były jakimiś atakami czy wyzwiskami, jednak strach był. Dla pewności biegałem więc w nocy, mniej widoczny. |
| | | | | |
| 2011-01-28, 12:08
2011-01-28, 11:57 - Kermit napisał/-a:
Frangula za daleko posunęłaś się ze swoim wewnętrznym wyobrażeniem całej sytuacji. I nie do końca zrozumiałaś. Bohater przedstawiony przeze mnie jest postacią pozytywną, ale pokrzywdzoną, bo chociaz nie zrobił nic złego - dostał opieprz. I myślę, że jeszcze bardziej niezdrowa sytuacja wytworzyła by się gdyby ten mężczyzna po drodze kupił chleb, przyszedł, uprał migiem swoje rzeczy, przygotował śniadanie i może jeszcze serenadę zaśpiewałby na dzień dobry. Tu chodzi o to aby ten jego trening został zaakceptowany i uznany za coś naturalnego bez potrzeby płaszczenia się i służenia żonie żeby zmazać swoją (pozorną) winę. Oczywiście można pomóc, zrobić śniadanie, naturalnie się zachowywać i robić to co zawsze, ale gdy to przybiera formę próby zadośćuczynienia za swoje poranne bieganie to już jest sytuacja delikatnie mówiąć niezdrowa. |
Ojojoj, to widze, ze sie nie rozumiemy . Ja rozważałam przykład ludzi, których coś naprawde łaczy, a nie takich, którzy są ze soba nie wiadomo dlaczego. Nie wyobrazam sobie sytuacji w której wychodze za mąż np. za boksera, a potem zabraniam mu walczyc, obrazam na niego za to, ze ma złamany nos, nie wyglada tak ładnie jakbym chciała:))). Lub jeszcze z innej działki, ze wychodze za mąz np. za mechanika samochodowego i wsciekam sie na niego za to, ze ma brudne paznokcie:))). Nikt nikomu nie musi, a nawet nie powinien słuzyć. Jeżeli ludzie nie rozumieja sie kompletnie nie powinni ze soba po prostu być i tyle. Jak mozna zadrościc sobie czegoś w małżeństwie??? Przeciez to jest chore!!! Ja tylko chciałam zwrócic uwage na fakt, ze drobne nieporozumienia w tym brak zrozumienia na pewnej płaszczyźnie można wyłagodzić wiekszym staraniem sie i zdecydowanie uwazam, ze dotyczy to obu stron. |
| | | | | |
| 2011-01-28, 12:10
Bardzo mądry artykuł - ja nienawidzę biegania w samotności , więc w każdym wolnym czasie zabieram rodzinę (żonę ,2 synów i córkę) do lasu w którym mamy pętelkę około 400m i każdy przez godzinę biega na miarę swoich możliwości. Nie wyobrażam sobie , jak miałbym sam realizować swoje hobby-chyba bym się poddał i też pisał takie pesymistyczne artykuły:) |
| | | | | |
| 2011-01-28, 12:11
A w ogóle to moje dziecko uważa, że bieganie jest nudne i na dodatek śmierdzę jak wracam i moje buty tym bardziej... |
| | | | |
| | | | | |
| 2011-01-28, 12:15
Tomek ma rację. Też nie chciałbym się czuć winnym biegania i skakać jak małpka obok żony, byle tylko ją udobruchać. Jeszcze jej może kapcie w zębach przynieść, za możliwość 30-km wybiegania? Jak się bieganie drugiej osobie nie podoba, to won z walizami do mamusi ;) Albo ja zrobię won z walizami! |
| | | | | |
| 2011-01-28, 12:27
2011-01-28, 12:15 - Paweł II Yazomb napisał/-a:
Tomek ma rację. Też nie chciałbym się czuć winnym biegania i skakać jak małpka obok żony, byle tylko ją udobruchać. Jeszcze jej może kapcie w zębach przynieść, za możliwość 30-km wybiegania? Jak się bieganie drugiej osobie nie podoba, to won z walizami do mamusi ;) Albo ja zrobię won z walizami! |
A moim zdaniem Frangula ;).
Mój znajomy ma zwyczaj mówić: widziały gały co brały… i cos w tym jest. Sami sobie wybieramy partnerów, a jeśli związek się sypie to winne są dwie strony w 99% przypadków. Zgadzam się z Frangulą, że obie strony musza się starać. Zycie nie jest czarno-białe, on taki dobry, a ona tylko się czepia ;) |
| | | | | |
| 2011-01-28, 12:33
2011-01-28, 12:27 - dotas napisał/-a:
A moim zdaniem Frangula ;).
Mój znajomy ma zwyczaj mówić: widziały gały co brały… i cos w tym jest. Sami sobie wybieramy partnerów, a jeśli związek się sypie to winne są dwie strony w 99% przypadków. Zgadzam się z Frangulą, że obie strony musza się starać. Zycie nie jest czarno-białe, on taki dobry, a ona tylko się czepia ;) |
Masz rację. Życie nie jest czarno-białe, ona taka dobra a on tylko się czepia:))
A w ogóle to widzę trochę racji zarówno w postach Pawła, Franguli, Tomka czy Twoich. Nikt nie pochwala sytuacji w której znajduję się bohater opowiadania. Każdy z nas uważa, że w dobrze poukładanym związku dla każdego hobby znajdzie się miejsce. |
| | | | | |
| 2011-01-28, 12:35
Świetny artykuł i jakże życiowy.
Myślę, iż wszystko zależy w dużej mierze od wzajemnego zrozumienia. Sam troszkę biegam i co nieco wiem o samotności długodystansowca. Na szczęście po powrocie do domku czekają na mnie zazwyczaj ciepłe słowa: jak było, czy zmęczony, ja Ciebie to podziwiam ..... i co na to odpowiadam ? Było świetnie, dla takich chwil chce się żyć (to po dzisiejszym wybieganiu 28 km po czeskich kopcach na Pogórzu Izerskim). Pozdrawiam. |
| | | | | |
| 2011-01-28, 12:53 bravo
świetny tekst...własnie wróciłem z treningu...ja UWIELBIAM bieganie w samotnosci..po polnych drogach..a mam do nich..200metrów..kocham bieganie i moja żone od prawie 30lat..i one obydwie się rozumieją... |
| | | | |
| | | | | |
| 2011-01-28, 13:12
2011-01-28, 12:11 - ewamonika napisał/-a:
A w ogóle to moje dziecko uważa, że bieganie jest nudne i na dodatek śmierdzę jak wracam i moje buty tym bardziej... |
jak przyjemnie coś takiego przeczytać, skąd ja to znam? |
| | | | | |
| 2011-01-28, 13:34
Jakie szczęście, że mam wyrozumiałą żonę, która również biega :) |
| | | | | |
| 2011-01-28, 13:37
2011-01-28, 11:41 - goferek napisał/-a:
Gratulacje! Świetny tekst. Widzę, że większość spotkała się z sytuacją opisaną w tekście. Zatem to zjawisko powszechne.
Moim zdaniem jest jednym ze zjawisk, wywołanych brakiem tolerancji. No i może nie na równi, ale ja bym podciągał takie zachowanie do negatywnych zachowań na tle rasowym.
Ja w moim mieście a mieszka w nim ok. 40 tys. os., jestem uważany za chorego psychicznie, kiedy jestem na treningu, a biegam stosunkowo żwawo (rek. żyć 10km <33min) to myślą, że coś ćpam. Bo codziennie "idiota", "pedał" i "łobuz"- biega. Nie mówiąc o moim osiedlu, gdzie każdy sąsiad, gdyby mógł rozszarpał by mnie na strzępy. Zazdrość?
A najlepsze jest to, że jak przyjeżdża rodzina:
babcia- "po co się tak męczysz? Po co ci to?"
brat mamy- " może zmienisz zdanie i przestaniesz biegać"
mama-" odpuść sobie dzisiaj" (codziennie)
Jedynym wsparciem dla mnie są wskazania garmina po treningu...
|
Hehe, moje Babcia mówi to samo hehehe a jak dowiedziała się, że morsuję to rzekła: "To co, wiesz już teraz, że w morzu zimna woda to pewnie już się nie wykąpiesz!". Śmiać mi się chciało :))). |
| | | | | |
| 2011-01-28, 13:55
2011-01-28, 13:37 - agawa71 napisał/-a:
Hehe, moje Babcia mówi to samo hehehe a jak dowiedziała się, że morsuję to rzekła: "To co, wiesz już teraz, że w morzu zimna woda to pewnie już się nie wykąpiesz!". Śmiać mi się chciało :))). |
Moja teściowa- na kąpiele morskie stwierdziła, że zwariowałam, że dostanę zawału i obdzwoniła pół rodziny- nawet na Śląsku wiedzą, że jej synowa zwariowała. Od biegania też miałam dostać zawału, ponieważ mąż nie biega- dostał nakaz od mamy chodzić ze mną na plażę i pilnować czy się już, hehe, nie utopiłam :))) |
| | | | | |
| 2011-01-28, 14:42
Bardzo, ale to bardzo piękny artykuł.
I, co podkreśla wielu jego czytelników, trafny.
A odnosząc się do dyskusji tu, na forum.
Znam pewne biegowe małżeństwo (prawie wszyscy je znamy, ale bez nazwisk), gdzie pan jest alkoholikiem i przez wiele lat pił, nadużywał, trwał w szponach nałogu...nieważne jak to nazwiemy.
Aż zaczął biegać.
Wtedy przestał pić.
Bingo?
BINGO!
Ale...tylko pozornie, bo wtedy jego matka jęła wydzwaniać do swej synowej (a żony pana), żeby coś mu powiedziała, coś zrobiła, użyła swego kobiecego wpływu, bo "przecież on sobie jeszcze krzywdę tym bieganiem zrobi. Swoje lata ma. To na pewno nie jest zdrowe dla serca.", i.t.d.
Żona pierwotnie słuchała grzecznie, aż raz nie strzymała, i zapytała wprost:
"Lepiej żeby znów pił? To jest zdrowsze od biegania?"
Każda inność budzi sprzeciw. Jedni wyrażają go w głos, a inni nie.
Problem chyba w tym, że boimy się tego, czego nie rozumiemy. |
| | | | |
| | | | | |
| 2011-01-28, 14:59
bieganie to 2 godziny dzienie ,a pasjonaci samotnych rejsów dookoła świata, a himalaiści? Oni mają przechlapane hehe
Gorsza samotnośc tylko wsród pasjonatów Monty Pythona którym ukradli telewizor:)
|
| | | | | |
| 2011-01-28, 15:08
| | | | | |
| 2011-01-28, 15:21
tak na serio to CAŁE TO BIEGANIE robimy nie dla POlski, nie dla rodziny , nie dla idei i nie dla zdrowia....
Po prostu robimy to DLA SIEBIE.
Ale! Fajnie by było gdyby Ktoś mógł czasem powiedzieć Dobrze ze biegasz, fajnie ze Ci sie chce, jestem dumny/a z Ciebie, dzieki tobie tez zaczne pływac, biegać, może spóbuje Ci pokibicowac, potowarzyszyć na rowerze...
Niestety wszytsckie piekne chwile czy to w górach czy w biegu przeżywamy najczesciej w pojedynkę...
A może się mylę? |
|
|
|
| |