|
METRYKA WATKU DYSKUSYJNEGO | Dyscyplina | | Status | Wątek aktywny ogólnodostępny | Wątek założył | szlaku13 (2011-01-28) | Ostatnio komentował | Damek (2011-02-02) | Aktywnosc | Komentowano 89 razy, czytano 784 razy | Lokalizacja | | Wątek wielostronicowy, wyświetlana strona: 1 2 3 4 5 | POWRÓT DO LISTY WĄTKÓW DYSKUSYJNYCH
| | | | |
| 2011-01-28, 16:16
2011-01-28, 15:21 - kredo napisał/-a:
tak na serio to CAŁE TO BIEGANIE robimy nie dla POlski, nie dla rodziny , nie dla idei i nie dla zdrowia....
Po prostu robimy to DLA SIEBIE.
Ale! Fajnie by było gdyby Ktoś mógł czasem powiedzieć Dobrze ze biegasz, fajnie ze Ci sie chce, jestem dumny/a z Ciebie, dzieki tobie tez zaczne pływac, biegać, może spóbuje Ci pokibicowac, potowarzyszyć na rowerze...
Niestety wszytsckie piekne chwile czy to w górach czy w biegu przeżywamy najczesciej w pojedynkę...
A może się mylę? |
Akceptacja i uznanie od ukochanego/ej wyrażona spojrzeniem czy tez werbalnie dodaje skrzydeł.
Usłyszeć: „Kochanie, widzę ile daje Ci to szczęścia, a to dla mnie najważniejsze” i ujrzeć to w jego/jej oczach– BEZCENNE :) |
| | | | | |
| 2011-01-28, 17:09 Dzielenie hobby
2011-01-28, 16:16 - dotas napisał/-a:
Akceptacja i uznanie od ukochanego/ej wyrażona spojrzeniem czy tez werbalnie dodaje skrzydeł.
Usłyszeć: „Kochanie, widzę ile daje Ci to szczęścia, a to dla mnie najważniejsze” i ujrzeć to w jego/jej oczach– BEZCENNE :) |
Byc może jestem w czepku urodzony,bo moje wspólne z żoną bieganie, trwa już ponad dwadzieścia lat.
Pamiętam,że moja samotność długodystansowca trwała pierwsze dwa lata;wówczas :odmieńców traktowano bardziej rygorystycznie.Wtedy to musiałem wysłuchiwać klasycznych uwag o śmierdzących ciuchach itp.
Uwagi te wypowiadane były przez żonę coraz milszym głosem,
aż pewnego poranka usłyszałem "kochanie dzisiaj idziemy razem pobiegać"
Moja recepta brzmi:nie przekonywać,robić swoje a przykład wcześniej czy póżniej zadziała i usłyszymy słowa jak ja kiedyś. |
| | | | |
| | | | | |
| 2011-01-28, 17:18
2011-01-28, 17:09 - stam napisał/-a:
Byc może jestem w czepku urodzony,bo moje wspólne z żoną bieganie, trwa już ponad dwadzieścia lat.
Pamiętam,że moja samotność długodystansowca trwała pierwsze dwa lata;wówczas :odmieńców traktowano bardziej rygorystycznie.Wtedy to musiałem wysłuchiwać klasycznych uwag o śmierdzących ciuchach itp.
Uwagi te wypowiadane były przez żonę coraz milszym głosem,
aż pewnego poranka usłyszałem "kochanie dzisiaj idziemy razem pobiegać"
Moja recepta brzmi:nie przekonywać,robić swoje a przykład wcześniej czy póżniej zadziała i usłyszymy słowa jak ja kiedyś. |
Znam, znam małżonkę Twą, moim tempem biega, wielokrotnie się spotykalismy na trasie. |
| | | | | |
| 2011-01-28, 17:35
Bardzo mądry artykuł.Treningową samotność kocham,pewnie dlatego ,że lubię swoje towarzystwo.Tej drugiej ,na szczęście nie doświadczam,najbliżsi podeszli ze zrozumieniem a nawet ..podziwem..:).Mąż mój zazdroszcząc mi dobrego samopoczucia-kupił buty do biegania i rozpoczął swą własną przygodę.Pewnie jestem szczęściarą:) |
| | | | | |
| 2011-01-28, 18:00 gratuluje podjetej tematyki
2011-01-28, 10:51 - Kermit napisał/-a:
Darku, zazwyczaj dostawałem trójki, bo nie zawsze pamiętałem o postawieniu przecinka, a to dla mojej polonistki było priorytetem:) |
Szczesliwie dla mojej polonistki liczyl sie koncept pracy, co nie oznacza, ze akceptowala moje frywolne igraszki ortograficzne.
Ad meritum: uwazam, ze biegasz przede wszystkim dla siebie, a jezeli stykasz sie z niezrozumieniem, to potrzeba ciaglej edukacji i zmudnego wyjasniania dlaczego to robisz. Ludzie sa generalnie madrzy i kiedys zrozumieja, a jesli nie, to dadza sobie spokoj z docinkami po jakims czasie. (UWAGA: wywód czysto teoretyczny, autor nie doswiadczyl podobnych sytuacji). |
| | | | | |
| 2011-01-28, 19:23
Właściwie to nie ma co komentować. Moja żona i dzieci już się przekonały, że moje bieganie to więcej niż pasja. To narkotyk. Niestety reszta rodziny puka się w czoło na mój widok... :-( |
| | | | | |
| 2011-01-28, 19:37 Brawo!
Duże brawo,bardzo trafione spostrzeżenia.Jeden z nielicznych tekstów który przkuwa uwagę i przemawia w konkretny sposób do czytelnika.Pozdrawiam Pana Tomasza! |
| | | | |
| | | | | |
| 2011-01-28, 19:42
A ja lubie dreszczyk nocy, kiedy czuje fale adrenaliny w nogach. Szczegulnie noce zima kiedy rytmicznie skrzypi snieg z kazdym uderzeniem buta, zaklucajac cisze. Uwielbiam biegac w towarzystwie ksiezyca. Moze to dziwaczne, ale jakos nigdy nie czuje sie samotna ;) |
| | | | | |
| 2011-01-28, 20:04
wygląda, że biedny biegacz jest w gorszej sytuacji niż np. przeciętny tułacz knajpiany bo " pasja" takiego jegomościa spotyka się ze zrozumieniem. Pewnie to dziwne ale osobiście wydaje mi się, że nie jedna żona prędzej zaakceptowała by maraton partnera po lokalach niż bieganie. Chyba się tego nie zmieni i nie ma co opowiadac setny raz jak to fajnie jest o świcie w lesie tylko się tym cieszyc i robic jak najmniej szumu( no nie dotyczy to zawodowców bo ich świat i rodzina musi się wokół biegania kręcic). W końcu partnerka ( jeśli to ona jest tu bierna sportowo) też poświęca nie mniej czasu na swoje hobby typu solarium , fryzjer, wcieranie drogich kremów itp. To jej sposób na endorfiny i pewnie nikt jej nie robi wyrzutów z tego powodu. |
| | | | | |
| 2011-01-28, 20:47
Twoje pisanie przykuwa moją uwagę, Tomku. stylem jest lekkie jak rasowy biegacz ;) jednak w treści wydaje się zbyt jednostronne... niestety nawet kiedy radośnie biegniemy, widzimy tylko jedną stronę księżyca...myślę, że ta druga jest w nas i tylko indywidualnie wiemy, która jest jaśniejsza...wierzę, że jej odkrycie sprawia,iż samotność długodystansowca jest każdego prywatnym cudem.
czekam na kolejne treści :) |
| | | | | |
| 2011-01-28, 21:08
Dobry artykuł i jak widać ilu biegaczy tyle historii. Wtrącę coś od siebie.
Najbardziej zadziwione jest otoczenie, gdy zaczynamy biegać. Ot przykład sprzed miesiąca: syn szwagierki poszedł biegać o 4 nad ranem. Uznali, że mu odbiło. W sumie ja też, ale tylko dlatego, że poszedł biegać w koszulce i spodenkach… Zniechęcony wyczynu więcej nie powtórzył – szkoda.
Sam też byłem niezłą sensacją – byłem jedyną biegającą osobą w mojej miejscowości, do tego obcą. Wstydziłem się i szukałem odludnych miejsc do biegania. Po 4 latach sytuacja się ustabilizowała. Nikogo już nie dziwi, że idę na trening (no może czasem, gdy leje lub duży mróz). Nikt nie mówi żem wariat itp. Wszystko spowszedniało. W pracy tylko od czasu do czasu ktoś zapyta czy ciągle biegam. A samotność na treningu uwielbiam. Cały las jakby tylko dla mnie – niesamowite uczucie.
Co do rodziny – żona w pełni akceptuje moje bieganie, czasem nawet kibicuje. Śmieje się tylko, że mam więcej butów od niej…Staram się tak planować trening, czy zawody, by nie zawalać rodzinnych spraw. No i żona doskonale wie, że jak nie dostanę porcji endorfin to jestem nie do zniesienia…
|
| | | | | |
| 2011-01-28, 21:19
No nieźle Kermit, widzę, że ostanio same ciekawe teksty zapodajesz na forum. Niezły z Ciebie publicysta.
Wyobraźcie sobie co znajomi myślą o mnie jak dowiadują się, że specjalizuję się w biegu po schodach i biegu tyłem ;P
hehehe ;D jaja jak berety ;) |
| | | | |
| | | | | |
| 2011-01-28, 22:37 Przestaną się śmiać
Są bardzo dobre sposoby aby ludzie przestali się śmiać i uważać Was za wariatów. Należy wyjechać kilka razy za granicę, myśmy z żoną byli miedzy innymi; Nowy Jork, Pekin, Dubaj, Ateny, Paryż, Monaco, Helsinki i kilkanaście jeszcze miast świata. Następnie należy iść do miejscowej prasy i oni to chętnie opiszą. Kiedy ci co się z was śmiali się zapytają skąd na to pieniądze to trzeba powiedzieć jak to skąd za wszystko płaci organizator tylko trzeba biegać. Mina im zrzednie i już przestaną się śmiać. |
| | | | | |
| 2011-01-28, 22:41
Fajny kawał tekstu o życiu:)
Kiedy ma się własną rodzinę to pasje są trudniejsze do zrealizowania, szczególnie wtedy kiedy dzieci są jeszcze małe i wymagają zdecydowanie więcej opieki. Cóż wtedy pozostaje tak ustawiać swoje treningi by jak najmniej to kolidowało z organizacją dnia codziennego. Ciuchami nie ma co zasmradzać domu bo i mnie to samego denerwuje kiedy coś śmierdzi, więc nie dziwmy się innym:) Niestety sport w naszym kraju jest nadal niszowy i ciężko o zrozumienie, chopciaż uwielbiamy oglądać sukcesy innych np. Małysz, Kowalczyk i inni, ale sami jakoś niemożemy przekonać samych siebie by sie ruszać może wtedy łatwiej byłoby o zrozumienie:)
Pozdrawiam:) |
| | | | | |
| 2011-01-28, 23:07
Z zainteresowaniem przeczytałem ten artykuł.Z jeszcze większym komentarze do tego.Ludzie postrzegają biegacza na różne sposoby.Kazdy komentarz do tego artykułu jest też inny.
Wwedług mnie każdy pasjonat biegania powinien dążyć do pełnej
harmonii.Tak więc najpierw praca później rodzina i dopiero moja pasja.Jeśli to będzie zachwiane to radość z biegania nie będzie pełna.Moi najbliżsi zaakceptowali bieganie i podziwiają moją wytrwałość.Dużo ludzi chciałoby biegać tylko nie wiedzą jak zacząć. |
| | | | | |
| 2011-01-28, 23:14
Żeby miała chłopa AA (alkoholika - awanturnika), to by siedziała jak mysz pod miotłą i cieszyła się,że np. dzisiaj po powrocie o 5.00 nad ranem od razu położył się spać.A tu DZIAMGA głupoty normalnemu facetowi, co z treningu wraca jak człowiek. |
| | | | | |
| 2011-01-28, 23:22
Pewnie,że wielki Moja Droga. Masz rację maleńka. Rzesza Twoich koleżanek za mną się ogląda. Zazdroszczą Ci,że masz takiego faceta jak ja. Tak bym odpowiedział z pełnym przekonaniem. I z całkowitą pewnością siebie, nie spuszczając z tonu. |
| | | | |
| | | | | |
| 2011-01-28, 23:26
2011-01-28, 19:42 - ewa.hasyn napisał/-a:
A ja lubie dreszczyk nocy, kiedy czuje fale adrenaliny w nogach. Szczegulnie noce zima kiedy rytmicznie skrzypi snieg z kazdym uderzeniem buta, zaklucajac cisze. Uwielbiam biegac w towarzystwie ksiezyca. Moze to dziwaczne, ale jakos nigdy nie czuje sie samotna ;) |
Kiedyś przez dwa lata biegałem i pLywałem rano tj okoLo 6 godz. ale teraz wychodzi mi na to że potrzebuję wyspać się przynajmniej do 7 rano dlatego w/w dyscypliny robie codziennie w godzinach wieczornych.Bieganie w zimie i w jesiennym deszczu sprawia mi niesamowitą przyjemność. |
| | | | | |
| 2011-01-28, 23:43
Samotność długodystansowca Alana Sillitoe, pierwszy raz przeczytałem w latach siedemdziesiątych XX wieku, wtedy jej przesłanie, że prawdziwa wolność jest w umyśle człowieka brzmiała jak "zdrada stanu" .
Można urobić ciało człowieka, ale duszę nigdy. Życie to nieustanny bieg. Celem jest meta, do której dostepu bronią życiowe przeszkody. Lekturę gorąco polecam. MKajak
|
| | | | | |
| 2011-01-29, 10:21
2011-01-28, 22:37 - henry napisał/-a:
Są bardzo dobre sposoby aby ludzie przestali się śmiać i uważać Was za wariatów. Należy wyjechać kilka razy za granicę, myśmy z żoną byli miedzy innymi; Nowy Jork, Pekin, Dubaj, Ateny, Paryż, Monaco, Helsinki i kilkanaście jeszcze miast świata. Następnie należy iść do miejscowej prasy i oni to chętnie opiszą. Kiedy ci co się z was śmiali się zapytają skąd na to pieniądze to trzeba powiedzieć jak to skąd za wszystko płaci organizator tylko trzeba biegać. Mina im zrzednie i już przestaną się śmiać. |
No tak, tylko póżniej organizator ma kłopoty przez natarczywość biegaczy że z jakiej racji mam płacić wpisowe i noclegi skoro taki pan Henryk ma wszystko za darmo i jeszcze pokrywa mu podróż....? |
|
|
|
| |