|
METRYKA WATKU DYSKUSYJNEGO | Dyscyplina | | Status | Wątek aktywny ogólnodostępny | Wątek założył | artur1975 (2008-06-15) | Ostatnio komentował | zbyho111 (2010-08-05) | Aktywnosc | Komentowano 197 razy, czytano 965 razy | Lokalizacja | | Wątek wielostronicowy, wyświetlana strona: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 | POWRÓT DO LISTY WĄTKÓW DYSKUSYJNYCH
| | | | |
| 2008-06-30, 14:17
2008-06-28, 06:04 - marysieńka napisał/-a:
Dareczku
Bieg w Pszczewie mówisz!
O! Pomyślałam o tym już 25 lat temu , bo właSnie w tym roku 4.05 odbyła się 25 edycja biegu...
Odpowiadając Tobie, nie miałam zamiaru być złosliwa...
Zdawałam sobie sprawę, że Pszczew na każdej mapie widnieje...
A i wczasowiczów, generalnie lubię...
A, że paru......cwaniaków się zawsze trafi....to chyba jest całkiem normalne....
Dzięki temu, że Pszczew odwiedzają różni ludzie, i z różnych miejsc Polski mam znajomych w całej Polsce...
Szczególnie dużo przyjeżdża Warszawiaków(cwaniaczków) Poznaniaków(równie...cwaniaczkowatych) Wrocławiaków....i głównie z okolic Polkowic, Legnicy, Lubinia, Wałbrzycha, Chojnowa i wielu, wielu innych.
Zapraszam do Pszczewa:-)
A jeśli chodzi o dziki....najlepiej nie uciekać, tylko jak już goni w ostatniej chwili uskoczyć na bok, bo dziki mają sztywne karki i mało zwrotne są.....tak kiedyś powiedział mi leśniczy....i przydało mi się to dwa razy....
Wogóle chyba nie za często atakują...chyba, że są z młodymi...
|
Troszkę więcej o tym biegu... Jest jakaś strona... A tak na marginesie to Artur jestem.
|
| | | | | |
| 2008-06-30, 15:25
2008-06-30, 14:17 - artur1975 napisał/-a:
Troszkę więcej o tym biegu... Jest jakaś strona... A tak na marginesie to Artur jestem.
|
Sorki...
Widzisz, starość nie radość, młodość.....nie wieczność.
Chwilkę wcześniej odpisywałam Darkowi i tak z rozpędu stare babsko pomyślało, że każdy do Darek..
Na stronie Urzędu Gminy na pewno coś znajdziesz....no i na forum ......reklamowałam go troszeczkę...
A jak tam historyjki treningowe...?
Muszę pewnie jedną ze swoich....odkurzyć.
Pozdrawiam:-) |
| | | | |
| | | | | |
| 2008-06-30, 16:42
Do Puszczy Kampinoskiej często jeździłem rowerem, ukrywałem go w krzakach, jeszcze zakrywałem galęziami i spokojny o swoje mienie i środek transportu robiłem dłuższy lub krótszy trening. Najdłuższe nieplanowane bieganie zdarzyło się, kiedy umieściłem rower za stertą pociętego drewna z dala od szlaków turystycznych i po powrocie nie zastałem go w miejscu, do którego dobiegłem. Jak się okazało nie była to jedyna sterta drewna w okolicy... Biegałem więc od jednej do następnej za każdym razem przekonany, że to na pewno tu. Dokręciłem w ten sposób jakieś 45 minut. Innym razem rower ukryłem pod sosną, gdzie rosło kilkanaście podgrzybków. Zabezpieczyłem sprzęt galęziami, zamaskowałem też grzyby z zamiarem zebrania ich po powrocie (kajam się tutaj przed szanownymi Leśnikami z forum - już znam dwóch - bo rzecz działa się w parku narodowym). Po powrocie rower zastałem niczym nie osłoniety, ale nietknięty, a "moje" grzyby wybrane przez innych "kłusowników". |
| | | | | |
| 2008-06-30, 19:38 Co nowego w Pszczewie?
2008-06-30, 15:25 - marysieńka napisał/-a:
Sorki...
Widzisz, starość nie radość, młodość.....nie wieczność.
Chwilkę wcześniej odpisywałam Darkowi i tak z rozpędu stare babsko pomyślało, że każdy do Darek..
Na stronie Urzędu Gminy na pewno coś znajdziesz....no i na forum ......reklamowałam go troszeczkę...
A jak tam historyjki treningowe...?
Muszę pewnie jedną ze swoich....odkurzyć.
Pozdrawiam:-) |
Oczywiście czekam(y) na kolejną opowieść z Pszczewa! |
| | | | | |
| 2008-06-30, 23:49
2008-06-28, 18:33 - diki napisał/-a:
Nosić w kieszeni kasztany, żeby się odczepiły :) Prawdziwie dzikie dziki raczej nie będą goniły, chyba że locha czująca zagrożenie dla małych. A te półoswojone, podchodzące do ludzi chcą dostać haracz - np. kasztanka. A co na to Kolega Leśniczy? |
No to chyba o mnie chodzi?.......
Ale na początek małe wyjaśnienie. NIe jestem leśniczym ,tylko LEŚNIKIEM ( ale to tak na marginesie). Oczywiście określając mnie leśniczym czynisz mi zaszczyt ale ja nie lubię sobie dodawać. Jestem na stanowisku podleśniczego( czyli stopień niżej).................................ale w sumie ,czy to ma znaczenie?
Z tą lochą masz rację, ale naprawdę rzadko się zdarza, żeby biegnąc ścieżkami leśnymi ściągnąć na siebie pościg dzika lub jakiegokolwiek innego dzikiego zwierzęcia. Zazwyczaj zwierzę ucieka przed nami i czasami jego droga ucieczki pokrywa się z naszą.......no i przypomniałeś mi historyjkę z treningu ale o tym w następnym komentarzu |
| | | | | |
| 2008-07-01, 00:19
.................pewnego pięknego dnia biegłem leśnym duktem i nagle widzę przed sobą malutką sarenkę, która niedawno przyszła na świat. Myślałem ,ze ucieknie ale ona schowała się (a przynajmniej tak jej się zdawało) przy samej drodze w niewielkim zagłębieniu.Podszedłem do niej delikatnie , popatrzyłem chwilkę i nie chcąc jej dłużej stresować postanowiłem odejść. W tym samym momencie pokazała mi się mamusia ( ale nie jakubaijasia) tylko mamusia tego koźlęcia.
No i zaczął się występ.
Najpierw sarna podbiegała w moją stronę na 10-15 metrów a następnie odbiegała w zarośla. Chciała mnie w ten sposób odciągnąć od małego. Ja zafascynowany tym zachowaniem i ciekawy co będzie dalej, stałem w miejscu.
Sarna powtórzyła manewr kilkukrotnie i na chwilę zniknęła. Po chwili znów wynurzyła sie z krzaków , znów podbiegła w moją stronę i.................zaczęła się oddalać ale tym razem bardzo wolno i bardzo wyraźnie utykając. Zrobiła trzy takie podejścia i za ostatnim razem prawie słaniała sie na nogach.
Wiedziałem, że udaje i chce dać mi do zrozumienia, ze to ona jest tym kąskiem na który mam sie skusić, a nie na jej malutkie dzieciątko.
"Mówiła" do mnie - .
CZytałem o takich zachowaniach zwierząt, oglądałem o tym filmy ale zobaczyć to na własne oczy to było naprawdę przeżycie.....................
Aha, zapomniałem dodać, że małą sarenkę zabiłem, wypatroszyłem, usmażyłem i zjadłem na kolację.....:)
No dobra, żartowałem.
Aby już dłużej saren nie stresować odbiegłem na 100 m i obserwowałem jak szybko małe wróci do matki i w ogóle co będzie dalej.Niestety przegapiłem to i jak po kilku minutach podbiegłem w to miejsce to śladu po sarnach nie było. |
| | | | | |
| 2008-07-01, 05:45
2008-07-01, 00:19 - kertel napisał/-a:
.................pewnego pięknego dnia biegłem leśnym duktem i nagle widzę przed sobą malutką sarenkę, która niedawno przyszła na świat. Myślałem ,ze ucieknie ale ona schowała się (a przynajmniej tak jej się zdawało) przy samej drodze w niewielkim zagłębieniu.Podszedłem do niej delikatnie , popatrzyłem chwilkę i nie chcąc jej dłużej stresować postanowiłem odejść. W tym samym momencie pokazała mi się mamusia ( ale nie jakubaijasia) tylko mamusia tego koźlęcia.
No i zaczął się występ.
Najpierw sarna podbiegała w moją stronę na 10-15 metrów a następnie odbiegała w zarośla. Chciała mnie w ten sposób odciągnąć od małego. Ja zafascynowany tym zachowaniem i ciekawy co będzie dalej, stałem w miejscu.
Sarna powtórzyła manewr kilkukrotnie i na chwilę zniknęła. Po chwili znów wynurzyła sie z krzaków , znów podbiegła w moją stronę i.................zaczęła się oddalać ale tym razem bardzo wolno i bardzo wyraźnie utykając. Zrobiła trzy takie podejścia i za ostatnim razem prawie słaniała sie na nogach.
Wiedziałem, że udaje i chce dać mi do zrozumienia, ze to ona jest tym kąskiem na który mam sie skusić, a nie na jej malutkie dzieciątko.
"Mówiła" do mnie - .
CZytałem o takich zachowaniach zwierząt, oglądałem o tym filmy ale zobaczyć to na własne oczy to było naprawdę przeżycie.....................
Aha, zapomniałem dodać, że małą sarenkę zabiłem, wypatroszyłem, usmażyłem i zjadłem na kolację.....:)
No dobra, żartowałem.
Aby już dłużej saren nie stresować odbiegłem na 100 m i obserwowałem jak szybko małe wróci do matki i w ogóle co będzie dalej.Niestety przegapiłem to i jak po kilku minutach podbiegłem w to miejsce to śladu po sarnach nie było. |
Zmień może strój sportowy,ja używam kamuflażu i sarny podbiegają mnie karmić.Jak też i lochy. |
| | | | |
| | | | | |
| 2008-07-02, 09:35
Widzę, że razem z MArysią mamy najwięcej przygód. To pewnie wpływ lasu.I właśnie dzięki tym pięknym drzewom i krzewom ,roślinkom wszelakim i żyjątkom miałem wczoraj bardzo krótką przygodę z bieganiem.pomimo strasznego lenia wyszedłem wczoraj pod wieczór pobiegać. Krótka rozgrzeweczka i delikatny bieg. Po kilku minutach zaczęły mnie atakować strzyżaki inaczej zwane pchłami jelenimi.To takie płaskie robaczki ze skrzydełkami i cieżko je ściągać ze skóry( kiedyś myślałem ,że ludzi nie gryzą... - NIEPRAWDA).TAk więc biegnę dalej, bo przecież to normalka, że se robale na mnie siadają. Przyzwyczajony jestem.Ale to co nastąpiło przydarzyło mi się po raz pierwszy w życiu. Obsiadło mnie tyle tych owadów ,że zacząłem po prostu uciekać z lasu do domu. Z ciekawości przeliczyłem ich ilośc. Na jednej ręce miałem ich ok.60-70, na drugiej tyle samo, trochę mniej na nogach. Ale najgorsza była głowa. Jeśli ktoś miał do czynienia z tymi owadami to wie, że nawet jeden strzyzak,który wlezie we włosy mocno wkurza, bo łazi to a ściągnąć trudno. A mnie wlazło ich kilkadziesiąt.
Z biegania w każdym bądź razie nic nie wyszło ale za to miałem zajęcie przy wyciąganiu strzyżaków z włosów.
JAk widzicie o przygodę w lesie podczas biegania nie trudno. |
| | | | | |
| 2008-07-03, 02:13 Grzybobranie???
2008-06-30, 16:42 - diki napisał/-a:
Do Puszczy Kampinoskiej często jeździłem rowerem, ukrywałem go w krzakach, jeszcze zakrywałem galęziami i spokojny o swoje mienie i środek transportu robiłem dłuższy lub krótszy trening. Najdłuższe nieplanowane bieganie zdarzyło się, kiedy umieściłem rower za stertą pociętego drewna z dala od szlaków turystycznych i po powrocie nie zastałem go w miejscu, do którego dobiegłem. Jak się okazało nie była to jedyna sterta drewna w okolicy... Biegałem więc od jednej do następnej za każdym razem przekonany, że to na pewno tu. Dokręciłem w ten sposób jakieś 45 minut. Innym razem rower ukryłem pod sosną, gdzie rosło kilkanaście podgrzybków. Zabezpieczyłem sprzęt galęziami, zamaskowałem też grzyby z zamiarem zebrania ich po powrocie (kajam się tutaj przed szanownymi Leśnikami z forum - już znam dwóch - bo rzecz działa się w parku narodowym). Po powrocie rower zastałem niczym nie osłoniety, ale nietknięty, a "moje" grzyby wybrane przez innych "kłusowników". |
Gdzie na grzyby??? A no do Krakowa, dlaczego nie? Kiedyś podczas wieczornego treningu na stadionie AWF-u w Krakowie ku mojemu zaskoczeniu widziałem Człeka który zbierał pieczarki na głównej murawie stadionu!!! Siateczka i pyk, pyk, pyk na zupkę
|
| | | | | |
| 2008-07-03, 02:18 Bieganie po lesie!
2008-07-02, 09:35 - kertel napisał/-a:
Widzę, że razem z MArysią mamy najwięcej przygód. To pewnie wpływ lasu.I właśnie dzięki tym pięknym drzewom i krzewom ,roślinkom wszelakim i żyjątkom miałem wczoraj bardzo krótką przygodę z bieganiem.pomimo strasznego lenia wyszedłem wczoraj pod wieczór pobiegać. Krótka rozgrzeweczka i delikatny bieg. Po kilku minutach zaczęły mnie atakować strzyżaki inaczej zwane pchłami jelenimi.To takie płaskie robaczki ze skrzydełkami i cieżko je ściągać ze skóry( kiedyś myślałem ,że ludzi nie gryzą... - NIEPRAWDA).TAk więc biegnę dalej, bo przecież to normalka, że se robale na mnie siadają. Przyzwyczajony jestem.Ale to co nastąpiło przydarzyło mi się po raz pierwszy w życiu. Obsiadło mnie tyle tych owadów ,że zacząłem po prostu uciekać z lasu do domu. Z ciekawości przeliczyłem ich ilośc. Na jednej ręce miałem ich ok.60-70, na drugiej tyle samo, trochę mniej na nogach. Ale najgorsza była głowa. Jeśli ktoś miał do czynienia z tymi owadami to wie, że nawet jeden strzyzak,który wlezie we włosy mocno wkurza, bo łazi to a ściągnąć trudno. A mnie wlazło ich kilkadziesiąt.
Z biegania w każdym bądź razie nic nie wyszło ale za to miałem zajęcie przy wyciąganiu strzyżaków z włosów.
JAk widzicie o przygodę w lesie podczas biegania nie trudno. |
Zazdroszczę leśnych ścieżek. Teraz tu gdzie mieszkam (Irlandia) ciężko o lasy. Tęskni mi się za Puszczą Białowieską, lub choćby za jej namiastką Puszczą Niepołomicką. Wiecie że w Irlandii za wjazd do lasu się płaci. Jeżeli masz ochotę podjechać do lasu na bieganie to bramka i 4 euro do automatu! Las to prawdziwy skarb, kiedy się mieszka w Polsce to człowiek tego nie docenia! |
| | | | | |
| 2008-07-03, 05:19 Mustela putorius
Taka to bestyja wystraszyła mnie wczoraj w moim lesie.Byłem już podstresowany wcześniejszym atakiem trzech małych,ale jakże zajadłych psiaków,gdy nagle zbiegł z drzewa i wyskoczył z dzikim wrzaskiem na drogę w moim kierunku tchórz.Pewnie sam był zaskoczony,ale wyglądało to jak atak wściekłego zwierzęcia.Gdyby miał na to ochotę,miałbym małe szanse na uniknięcie ugryzienia,szybkie i zwinne cholerstwo jest.A potem jeszcze zaatakował mnie świetlik,tzn.przypadkowo wpadł do oka. |
| | | | | |
| 2008-07-04, 00:34 A co z Jenotem?
2008-07-03, 05:19 - Zulus napisał/-a:
Taka to bestyja wystraszyła mnie wczoraj w moim lesie.Byłem już podstresowany wcześniejszym atakiem trzech małych,ale jakże zajadłych psiaków,gdy nagle zbiegł z drzewa i wyskoczył z dzikim wrzaskiem na drogę w moim kierunku tchórz.Pewnie sam był zaskoczony,ale wyglądało to jak atak wściekłego zwierzęcia.Gdyby miał na to ochotę,miałbym małe szanse na uniknięcie ugryzienia,szybkie i zwinne cholerstwo jest.A potem jeszcze zaatakował mnie świetlik,tzn.przypadkowo wpadł do oka. |
Witajcie Panowie z Lasu
No to przybywa nam opowieści leśnych z każdym dniem. chciałem zapytać jak to jest z Jenotem. Podobno istna plaga tego futerkowego zwierzaka w Europie? Czy ktoś spotkał takowe zwierze na leśnych szlakach? Ciekaw jestem bo obca fauna w naszych lasach a podobno wysmienicie sie czujaca?
|
| | | | |
| | | | | |
| 2008-07-04, 08:51
2008-07-04, 00:34 - artur1975 napisał/-a:
Witajcie Panowie z Lasu
No to przybywa nam opowieści leśnych z każdym dniem. chciałem zapytać jak to jest z Jenotem. Podobno istna plaga tego futerkowego zwierzaka w Europie? Czy ktoś spotkał takowe zwierze na leśnych szlakach? Ciekaw jestem bo obca fauna w naszych lasach a podobno wysmienicie sie czujaca?
|
Mieszkam można powiedzieć w środkowej Polsce i chociaż na swoich biegowych trasach jenota nie spotkałem to wiem ,że jest go coraz więcej.Z relacji okolicznych myśliwych i leśników wynika ,że jenot coraz lepiej czuje się na naszym terenie.CHodząc codziennie po lesie miałem okazję zobaczyć jenota śmigającego przez drogę. Mamy nawet w naszej izbie leśnej jednego wypchanego biedaka, który zginął śmiercią tragiczną pod kołami samochodu.
Jenot jest gatunkiem bardzo ekspansywnym i wypiera inne gatunki z ich terenów. Jest to coraz większy problem. Podobnie jest z szopem praczem. |
| | | | | |
| 2008-07-04, 11:37 No to o kleszczach jeszcze....
2008-07-04, 08:51 - kertel napisał/-a:
Mieszkam można powiedzieć w środkowej Polsce i chociaż na swoich biegowych trasach jenota nie spotkałem to wiem ,że jest go coraz więcej.Z relacji okolicznych myśliwych i leśników wynika ,że jenot coraz lepiej czuje się na naszym terenie.CHodząc codziennie po lesie miałem okazję zobaczyć jenota śmigającego przez drogę. Mamy nawet w naszej izbie leśnej jednego wypchanego biedaka, który zginął śmiercią tragiczną pod kołami samochodu.
Jenot jest gatunkiem bardzo ekspansywnym i wypiera inne gatunki z ich terenów. Jest to coraz większy problem. Podobnie jest z szopem praczem. |
Cieszę się ogromnie że nie ruszając się z domu, mogę z leśnikiem pogawędzić. Temat jenota wydaje się bardzo interesujący a proponuję go chwilowo zawiesić, zajmując sie tematem kleszczy i boreliozy. Jakie zagrożenie niesie ze soba zamiłowanie do lasu i czeste bieganie po nim. Jakie jest zdanie leśnika w tym temacie? Słyszałem że większość leśników cierpi na boreliozę? Czy las sie w ten sposób broni przed człowiekiem?
|
| | | | | |
| 2008-07-04, 12:02
2008-07-04, 00:34 - artur1975 napisał/-a:
Witajcie Panowie z Lasu
No to przybywa nam opowieści leśnych z każdym dniem. chciałem zapytać jak to jest z Jenotem. Podobno istna plaga tego futerkowego zwierzaka w Europie? Czy ktoś spotkał takowe zwierze na leśnych szlakach? Ciekaw jestem bo obca fauna w naszych lasach a podobno wysmienicie sie czujaca?
|
O kurczę.
Ależ ze mnie "szczęściara"
Dlaczego?
Ano dlatego, że jenot...zamieszkał w moim prywatnym(38-śmio arowym)lasku.
Pierwszy raz spotkałam jenota jakieś 10 lat temu i prawdę powiedziawszy nie wiedziałam co to jest. Podobne i do psa i do lisa. Na gorąco ...wzięłam leśniczego na spytki...i był wielce ździwiony, bo mój opis pasował mu na jenota...ALE U NAS NIE MA JENOTÓW powiedział...
Byłam na tyle stanowcza, że wybrał się we wskazane miejsce i po kilku dniach przekonał się naocznie, że jednak jenoty są w naszych lasach...
Bardzo często wczesnym rankiem mam okazję poobserwować jak "mój" jenocik spaceruje sobie po mojej i okolicznych łąkach...Liski, też chadzają po moich włościach. A i jeszcze borsuk, upatrzył sobie poniemieckie wykopy(między innymi przez mój las przebiegala linia frontu w lutym 1945 roku)w moim lasku...
Niezłe mam towarzycho co? |
| | | | | |
| 2008-07-04, 12:11
2008-07-04, 12:02 - marysieńka napisał/-a:
O kurczę.
Ależ ze mnie "szczęściara"
Dlaczego?
Ano dlatego, że jenot...zamieszkał w moim prywatnym(38-śmio arowym)lasku.
Pierwszy raz spotkałam jenota jakieś 10 lat temu i prawdę powiedziawszy nie wiedziałam co to jest. Podobne i do psa i do lisa. Na gorąco ...wzięłam leśniczego na spytki...i był wielce ździwiony, bo mój opis pasował mu na jenota...ALE U NAS NIE MA JENOTÓW powiedział...
Byłam na tyle stanowcza, że wybrał się we wskazane miejsce i po kilku dniach przekonał się naocznie, że jednak jenoty są w naszych lasach...
Bardzo często wczesnym rankiem mam okazję poobserwować jak "mój" jenocik spaceruje sobie po mojej i okolicznych łąkach...Liski, też chadzają po moich włościach. A i jeszcze borsuk, upatrzył sobie poniemieckie wykopy(między innymi przez mój las przebiegala linia frontu w lutym 1945 roku)w moim lasku...
Niezłe mam towarzycho co? |
Marysiu,tak nie można!!!Znów mnie przebiłaś niecnie-ja mam tylko 37 arów prywatnego lasu. |
| | | | | |
| 2008-07-04, 12:23
2008-07-04, 12:11 - Zulus napisał/-a:
Marysiu,tak nie można!!!Znów mnie przebiłaś niecnie-ja mam tylko 37 arów prywatnego lasu. |
W moim lasku....rydze i borowiki okazałe rosną....Szkoda, że jagódek nie ma, bo uwielbiam je jadać, i nawet lubię je zbierać. Zbieranie jagód uczy...cierpliwości...
W tych 38-śmiu arach laku jest oprócz wykopów ogromny dół. Nie jestem pewna ale sądzę, że było to miejsce składowania amunicji..albo coś w tym rodzaju..
Do dziś podjeżdżają pod mój lasek auta na niemieckich blachach i panowie....z aparaturą do wykrywania metalu.....biegają... |
| | | | |
| | | | | |
| 2008-07-04, 12:39
2008-07-04, 12:23 - marysieńka napisał/-a:
W moim lasku....rydze i borowiki okazałe rosną....Szkoda, że jagódek nie ma, bo uwielbiam je jadać, i nawet lubię je zbierać. Zbieranie jagód uczy...cierpliwości...
W tych 38-śmiu arach laku jest oprócz wykopów ogromny dół. Nie jestem pewna ale sądzę, że było to miejsce składowania amunicji..albo coś w tym rodzaju..
Do dziś podjeżdżają pod mój lasek auta na niemieckich blachach i panowie....z aparaturą do wykrywania metalu.....biegają... |
W moim jest tylko...potencjał.Na razie jest zarośnięty całkowicie jeżynami i roślinnością bagienną,bo częściowo to torfowisko.Przylega do niewielkiej rzeczki(Mogielanka,dopływ Pilicy).Jest fragmentem większego kompleksu(kilkaset hektarów?)i można tam zrobić naprawdę fajną miejscówkę na melanże. |
| | | | | |
| 2008-07-04, 12:59
2008-07-04, 12:39 - Zulus napisał/-a:
W moim jest tylko...potencjał.Na razie jest zarośnięty całkowicie jeżynami i roślinnością bagienną,bo częściowo to torfowisko.Przylega do niewielkiej rzeczki(Mogielanka,dopływ Pilicy).Jest fragmentem większego kompleksu(kilkaset hektarów?)i można tam zrobić naprawdę fajną miejscówkę na melanże. |
Ja z moimi 27 arami ugorowatego sadu, nie mam się co w ogóle wyrywać...
Ale i u mnie na jabłoniach lubią bażanty przesiadywac ( zawsze bażanty kojarzyły mi sie z czym bardzo "przyziemnym" , a one na jabłoniach lubią....dziwy takie...) |
| | | | | |
| 2008-07-04, 13:20
Choć z nogą na temblaku,ale wzorem Trebika odmeldowuję się do Kalisza. |
|
|
|
| |