redakcja | kontakt | prenumerata | reklama | Jestes niezalogowany  |  ZALOGUJ  

AKTUALNOSCI
ARTYKUŁY
BLOGI
ENCYKLOPEDIA
FORUM
GALERIA
KALENDARZ
KONKURSY
LINKI
RANKING
SYLWETKI
WYNIKI
ZDJĘCIA
METRYKA WATKU DYSKUSYJNEGO
  Dyscyplina  
  Status  Wątek aktywny ogólnodostępny
  Wątek założył  Paweł II Yazomb (2010-07-30)
  Ostatnio komentował  Paweł II Yazomb (2011-01-28)
  Aktywnosc  Komentowano 26 razy, czytano 602 razy
  Lokalizacja
 aaa - brak lokalizacji
Wątek wielostronicowy, wyświetlana strona:    1  2  

DODAJ SWÓJ KOMENTARZ W TYM WĄTKU

POWRÓT DO LISTY WĄTKÓW DYSKUSYJNYCH



ANONIM

(Paweł II Yazomb)

 2010-07-30, 15:31
 Bieganie - Przyjemność czy przymus?
Ostatnimi czasy zauważyłem, że wśród nas są zawodnicy, którzy mimo tego iż dość regularnie stają na pudle (czy to w kategoriach wiekowych czy w klasyfikacji open) to jednak nie odczuwają większej motywacji, by nadal trenować i biegać. Jest to bardzo dziwne, bo przecież nagradzanie finansowe za trud jaki wkłada się w codzienne treningi, to chyba najlepsza motywacja jaką można sobie wyobrazić. Do tego dochodzi szacunek ze strony kolegów, powszechne uznanie wśród tych niebiegających (koledzy z pracy czy rodzina) i wiele innych miłych rzeczy o których każdy z nas marzy. Każdy z nas czasem spotyka zawodników, którzy nie widzą już przyjemności w bieganiu a jedynie kalkulują, gdzie by tu pojechać by zarobić i czy dziś się starać na biegu, skoro obok stoi mocniejszy rywal. Wydaje się, że właśnie pogoń za nagrodami finansowymi, zabiła u niektórych biegaczy ukochaną pasję, jaką niegdyś było rekreacyjne bieganie. Takie bieganie dla pieniędzy, staje się niejako obowiązkiem i nie ważne są kontuzje, miejsce biegu czy znajomi z którymi już nie rozamwiamy, bo są beznadziejni w bieganiu. Liczy się tylko by wygrać.
Są także wśród nas ci drudzy biegacze a mianowicie tacy, którzy nigdy nie stanęli na podium. Mimo wszystko, ci bez sukcesów zajadle trenują po 5-6 razy w tygodniu i nie tylko nie zajumują czołowych lokat, ale też nie polepszają swoich wyników. Ponad wszystko jednak biegają, zimą i w upały, w deszczu, mrozie i błocie, nie myśląc przy tym o trofeach i pieniądzach. Jednym słowem, stawiają swoją miłość do biegania na pierwszym miejscu. I chwała im za to, że pomimo tego iż nic poza własnymi rekordami nie osiągną, to na zawodach dają z siebie wszystko, zachowując na mecie szeroki uśmiech. Tak więc strzeżmy się przekroczenia granicy, pomiędzy przyjemnością a przymusem. Dobra zabawa jest najważniejsza :>

  SKOMENTUJ CYTUJĄC


agawa
Agnieszka Drzewiecka

Ostatnio zalogowany
2017-08-11
09:37

 2010-07-30, 15:57
 
Wydaje mi się, że jednak znakomita część biegaczy to zwykli amatorzy, którym zwykłe bieganie przynosi wiele radości. Bo skąd na starcie jakiegoś biegu bierze się np. 4000 zawodników. I to właśnie Ci zwykli zawodnicy nabijają dobrą koniunkturę dla sportów rekreacyjnych. To oni pokazują znajomym, sąsiadom, że można, że jest fajnie, miło itp. Czasami wielu z nas jedzie kawał drogi na jakieś zawody zmierzyć się tylko z sobą i po medal (zwykły kawałek blachy a tyyyyyyyyyyyyyyyle radości), który dają na mecie dla każdego. W moim lokalnym środowisku są też takie osoby, które biegają systematycznie ale nie uczestniczą w żadnych imprezach biegowych. Po prostu truchtają sobie sami, z psem a czasami z towarzyszem.
Z drugiej zaś strony, pomimo totalnej amatorki, zakładamy sobie jakiś plan np. start w półmaratonie czy maratonie. Wtedy sytuacja się nieco zmienia ponieważ do tego trzeba się solidnie przygotować i większość z nas wie, że czasami trzeba wyjść na trening nawet jak nie bardzo mamy na to ochotę. To znowu procentuje, bo mobilizacja w systematyczności bardzo pomaga :)
Należy również pamiętać, że nie samym bieganiem człowiek żyje. Warto również spotykać się z "niebiegaczami" i pogadać o tzw. "dupie Maryni" P;

  SKOMENTUJ CYTUJĄC
  NAPISZ LIST DO AUTORA
  PRZECZYTAJ MÓJ BLOG (46 wpisów)
  ZOBACZ GALERIĘ MOICH ZDJĘĆ (2 sztuk)

 



Martix
Marcin Drabik

Ostatnio zalogowany
2023-06-17
18:24

 2010-07-31, 20:49
 
Podjąłeś całkiem niezły temat. Prawdziwego amatora biegania poznac po tym że nie patrzy się na żadne trofea, pieniądze, medale a bardziej zależy mu na wzajemnej rywalizacji,integracji biegowej{żartem-"w kupie siła"} i sprawdzeniu siebie samego bo na zadnym treningu nie osiągniemy tego co na zawodach,pozwala nam na to chocby psychika która na biegu jest inna niż na treningu!
Amator ponosi spore koszty biegania,bardziej do niego dokłada niż na nim zarabia i to go do biegania i startów w zawodach nawet tych droższych nie zniecheca.
Wszystkich zawodowców nie można potepiac bo nie wszyscy są zmaniaczeni i nie wszyscy z nich patrzą tylko na biegi pod kątem zarabiania kasy.Tak robią wszyscy tylko ci ze wschodu czy Czarnego Lądu. Wielu swój spory potencjał biegowy,zdolności traktuje jako coś normalnego a nie bramę do zarabiania kasy i jeżdzi też na biegi gdzie są tylko puchary czy marne nagrody. Prawdziwego miłosnika biegania wśród zawodowców poznac i po tym, że jak kończą karierę to nie kończą całkiem z bieganiem a zmieniają tylko pewne nastawienie. Biegają dalej ale spokojnie,rekreacyjnie i dla zdrowia.

  SKOMENTUJ CYTUJĄC
  NAPISZ LIST DO AUTORA




Ostatnio zalogowany



 2010-07-31, 21:42
 Super temat !
2010-07-31, 20:49 - Martix napisał/-a:

Podjąłeś całkiem niezły temat. Prawdziwego amatora biegania poznac po tym że nie patrzy się na żadne trofea, pieniądze, medale a bardziej zależy mu na wzajemnej rywalizacji,integracji biegowej{żartem-"w kupie siła"} i sprawdzeniu siebie samego bo na zadnym treningu nie osiągniemy tego co na zawodach,pozwala nam na to chocby psychika która na biegu jest inna niż na treningu!
Amator ponosi spore koszty biegania,bardziej do niego dokłada niż na nim zarabia i to go do biegania i startów w zawodach nawet tych droższych nie zniecheca.
Wszystkich zawodowców nie można potepiac bo nie wszyscy są zmaniaczeni i nie wszyscy z nich patrzą tylko na biegi pod kątem zarabiania kasy.Tak robią wszyscy tylko ci ze wschodu czy Czarnego Lądu. Wielu swój spory potencjał biegowy,zdolności traktuje jako coś normalnego a nie bramę do zarabiania kasy i jeżdzi też na biegi gdzie są tylko puchary czy marne nagrody. Prawdziwego miłosnika biegania wśród zawodowców poznac i po tym, że jak kończą karierę to nie kończą całkiem z bieganiem a zmieniają tylko pewne nastawienie. Biegają dalej ale spokojnie,rekreacyjnie i dla zdrowia.
Ja ogólnie nie lubię biegania ( szczególnie treningu, bo strsznie na nim mi się dłuży ), mimo to udało mi się "zaszczepić" tą dyscyplinę sportu wszystkim dzieciom, którzy regularnie trenują i startują z sukcesami już ok. 18 lat ( starsi : syn i starsza córka mający 22 i 23 lata, oboje studiują na AWF-ie ) i ok. 10 lat ( młodsza córka - 14 lat ), wpoiłem im, że w sporcie są największe możliwości znalezienia sponsorów , a tym samym środków na zobaczenie dzięki niemu "kawału świata", a na uczelni przekonali się, że to najlepsza "furtka" dla uzyskania stypendium.
Ja natomiast miałem dzięki bieganiu 2 marzenia : zobaczyć wszystkie Kontynenty Ziemi, no i najważniejsze choć raz być Mistrzem Polski na jakimkolwiek dystansie ( swego czasu powiedziałem kol. Mirosławowi Bugajowi z Olimpii P-ń na ME w biegach górskich w Austrii ), że dałbym nawet 10 tyś.zł ( wziąłbym kredyt ) aby być choć raz Mistrzem Polski w biegu na 100 km, "popukał się w czoło".
Kiedyś będąc b.dobrze przygotowanym chciałem sobie ustanowić "życiówkę" na wspomnianym dystansie poniżej 7.godz., wiedząc iż tam jest jedna z najszybszych tras, pojechałem poc. ( na bezpłatny bil. kol.) do Odessy, wieczorem zapłaciłem 5 DM za nocleg i 25 DM za wpisowe, odnosząc na drugi dzień niespodziewane Zwycięstwo i udało się "złamać" tę magiczną dla mnie granicę. Za wygraną otrzymałem w kopercie 30 DM ( a podium zrobili z 3.taboretów : 2.niższych i wyższego )i wróciłem szczęśliwy, że się udało, potem zacząłem jeszcze więcej trenować żeby spróbować w Kaliszu zdobyć "złoto", niestety to się nigdy nie udało i już muszę się z tym pogodzić, że już się nigdy nie uda. Choć teraz jeszcze biegam "rozpędem" licząc iż może trafi się jakiś rok, że w "Kaliszu", że nie będzie żadnej obsady.

  SKOMENTUJ CYTUJĄC
  NAPISZ LIST DO AUTORA
  ZOBACZ GALERIĘ MOICH ZDJĘĆ (30 sztuk)




Ostatnio zalogowany



 2010-07-31, 21:45
 W tym ost. zdaniu...
2010-07-30, 15:57 - agawa71 napisał/-a:

Wydaje mi się, że jednak znakomita część biegaczy to zwykli amatorzy, którym zwykłe bieganie przynosi wiele radości. Bo skąd na starcie jakiegoś biegu bierze się np. 4000 zawodników. I to właśnie Ci zwykli zawodnicy nabijają dobrą koniunkturę dla sportów rekreacyjnych. To oni pokazują znajomym, sąsiadom, że można, że jest fajnie, miło itp. Czasami wielu z nas jedzie kawał drogi na jakieś zawody zmierzyć się tylko z sobą i po medal (zwykły kawałek blachy a tyyyyyyyyyyyyyyyle radości), który dają na mecie dla każdego. W moim lokalnym środowisku są też takie osoby, które biegają systematycznie ale nie uczestniczą w żadnych imprezach biegowych. Po prostu truchtają sobie sami, z psem a czasami z towarzyszem.
Z drugiej zaś strony, pomimo totalnej amatorki, zakładamy sobie jakiś plan np. start w półmaratonie czy maratonie. Wtedy sytuacja się nieco zmienia ponieważ do tego trzeba się solidnie przygotować i większość z nas wie, że czasami trzeba wyjść na trening nawet jak nie bardzo mamy na to ochotę. To znowu procentuje, bo mobilizacja w systematyczności bardzo pomaga :)
Należy również pamiętać, że nie samym bieganiem człowiek żyje. Warto również spotykać się z "niebiegaczami" i pogadać o tzw. "dupie Maryni" P;
...trzeba zawsze zastosować takie małe "niedomówienie" ( o 5.literach ? ), szczególnie jak o takich "pierdołach" wspomina kobieta.

  SKOMENTUJ CYTUJĄC
  NAPISZ LIST DO AUTORA
  ZOBACZ GALERIĘ MOICH ZDJĘĆ (30 sztuk)




Ostatnio zalogowany



 2010-07-31, 22:26
 Wątek bardzo ciekawy
Ja pomimo tego, że nie wygrywam, nie zarabiam na tym to lubię biegać. Choć po ostatniej kontuzji (na szczęście już wyleczonej) nie miałem ochoty biegać. Jednak motywacją jest dla mnie m.in. Bieg Katorżnika. Dodatkowo, nie spotykam się z biegaczami, tylko z rówieśnikami którzy nie biegają. Oczywiście wiedzą że biegam i czekają za Katorżnikiem ale przy takich osobach biegacz zapomina o bieganiu i na drugi dzień aż miło wyjść na trening - bo z nimi nie rozmawiam o bieganiu, no chyba, że się pytają o zawody itp. Może po tych 5 latach ciągłego biegania i mówieniu o tym człowiek się zmęczył psychicznie. Czasami trzeba coś w życiu zmienić, w cale tego nie rzucając. Czyli biegać dalej a poza treningiem o tym nie myśleć. Mi to pomaga i tak od 2 miesięcy szykuję się na Katorżnika.

Czasami tak sobie myślę:" Maraton mam ukończony, po kopalni w Bochni biegałem, teraz czas na Katorżnika. Co dalej?" Czemu co dalej? Bo to były moje biegowe marzenia. I właśnie je spełniam. Po Katorżniku na pewno będę o nim opowiadał wśród znajomych bo czekają za relację. Ale jak szum ucichnie? Pozostanie Rzeźnik ;) I w tedy jak człowiek ma cel i wie czego chce to nie idzie na trening z przymusu. Mi się udało ostatnio odnaleźć radość biegania, mam nadzieje że szybko nie minie.

  SKOMENTUJ CYTUJĄC
  NAPISZ LIST DO AUTORA
  PRZECZYTAJ MÓJ BLOG (2 wpisów)
  ZOBACZ GALERIĘ MOICH ZDJĘĆ (27 sztuk)




Ostatnio zalogowany



 2010-07-31, 22:27
 
2010-07-31, 21:42 - Piotr 63 napisał/-a:

Ja ogólnie nie lubię biegania ( szczególnie treningu, bo strsznie na nim mi się dłuży ), mimo to udało mi się "zaszczepić" tą dyscyplinę sportu wszystkim dzieciom, którzy regularnie trenują i startują z sukcesami już ok. 18 lat ( starsi : syn i starsza córka mający 22 i 23 lata, oboje studiują na AWF-ie ) i ok. 10 lat ( młodsza córka - 14 lat ), wpoiłem im, że w sporcie są największe możliwości znalezienia sponsorów , a tym samym środków na zobaczenie dzięki niemu "kawału świata", a na uczelni przekonali się, że to najlepsza "furtka" dla uzyskania stypendium.
Ja natomiast miałem dzięki bieganiu 2 marzenia : zobaczyć wszystkie Kontynenty Ziemi, no i najważniejsze choć raz być Mistrzem Polski na jakimkolwiek dystansie ( swego czasu powiedziałem kol. Mirosławowi Bugajowi z Olimpii P-ń na ME w biegach górskich w Austrii ), że dałbym nawet 10 tyś.zł ( wziąłbym kredyt ) aby być choć raz Mistrzem Polski w biegu na 100 km, "popukał się w czoło".
Kiedyś będąc b.dobrze przygotowanym chciałem sobie ustanowić "życiówkę" na wspomnianym dystansie poniżej 7.godz., wiedząc iż tam jest jedna z najszybszych tras, pojechałem poc. ( na bezpłatny bil. kol.) do Odessy, wieczorem zapłaciłem 5 DM za nocleg i 25 DM za wpisowe, odnosząc na drugi dzień niespodziewane Zwycięstwo i udało się "złamać" tę magiczną dla mnie granicę. Za wygraną otrzymałem w kopercie 30 DM ( a podium zrobili z 3.taboretów : 2.niższych i wyższego )i wróciłem szczęśliwy, że się udało, potem zacząłem jeszcze więcej trenować żeby spróbować w Kaliszu zdobyć "złoto", niestety to się nigdy nie udało i już muszę się z tym pogodzić, że już się nigdy nie uda. Choć teraz jeszcze biegam "rozpędem" licząc iż może trafi się jakiś rok, że w "Kaliszu", że nie będzie żadnej obsady.
Tym postem uświadomiłeś mi, że nie mam żadnego biegu zagranicznego...

I już motywacja się znalazła to dalszego biegania i czerpania z tego radości.

  SKOMENTUJ CYTUJĄC
  NAPISZ LIST DO AUTORA
  PRZECZYTAJ MÓJ BLOG (2 wpisów)
  ZOBACZ GALERIĘ MOICH ZDJĘĆ (27 sztuk)

 



Paweł II Y...
Paweł Jarzębowicz

Ostatnio zalogowany
2019-04-19
18:37

 2010-08-01, 01:58
 Każda pora roku ma swój urok
Pomyślałem o porach roku dotyczących każdego biegacza.

Zima - Wiadomo, najmniej przyjemny okres w życiu biegacza. Temperatura w granicach 0 do 3 stopni jest chyba najgorsza i najbardziej odpychająca od biegania. Ciemności zapadają już praktycznie w momencie, kiedy wychodzimy z pracy a czeka nas jeszcze trening. Na dworze jest wilgoć, mokro, pośniegowe błoto, lub też lodowate powietrze, silny wiatr lub gruba warstwa śniegu.
Ubrania to mordęga. Czapki, kurtki, rękawiczki, bluzy, jakieś kalesony i wszystko to wiecznie mokre, przepocone, cuchnące i wiszące na sznurach w łazience. Niezadowolenie tym partnera/ki jest wtedy dość powszechne. A jeszcze nie tak dawno biegało się w spodenkach, koszulce i padało z gorąca. Mimo tych niedogodności, mamy poprzez miesiące/lata treningu zakodowany w głowach hart ducha, olbrzymią wolę walki i różne biegowe cele na przyszłość. Dopóki nas nie rozłoży choroba bądź kontuzja, będziemy brnęli więc naprzód, nie zważając na utrudnienia. Mozolnie trenujemy, pokonując nie jedno "bagno" na swej drodze a im bardziej pogoda nam doskwiera, tym mocniej stawiamy jej czoła. To chyba wbrew pozorom okres, kiedy jesteśmy najbardziej wytrzymali psychicznie w ciągu biegowego sezonu. Świadomość, że jeśli nie przetrenuję zimy to będę się męczył na wiosnę na każdym nawet najkrótszym biegu, też chyba jakoś motywuje do treningów. Poza tym Te piękne zimowe uroki w parkach, lasach czy innych miejscach aż motywują do trenowania. Jest to też jakaś odmiana i relaks dla nóg, po kilkumiesięcznym tupaniu po twardym asfalcie. Niektórzy zaliczają też pierwsze kontrolne starty w śniegu, inni czekają cierpliwie na wiosnę.

Zima/Wiosna - Mamy już dość zim, mrozów i śniegów. Wszystko wokół zakwita a my kwitniemy razem z naturą. Co prawda często pada deszcz i rzadko widać słońce, ale robi się cieplej, przedłuża się dzień a na pierwszym asfalcie pod nogami, czujemy efekty biegania w śniegach i chlapie. Jest płasko jak stół, 100% przyczepności do nawierzchni i aż nas roznosi pozytywna energia. Zrzucamy też powoli z siebie grube ciuchy. Nasze buty i nogi są suche, przestaje lecieć katar z nosa. Nareszcie! Jeśli solidnie przepracowaliśmy zimę, to już na wiosnę przed pierwszym startem, czujemy się mocniejsi psychicznie i fizycznie. Warto było się pomęczyć a teraz czas na życiówki bądź bezproblemowe, luźne bieganie.
Po zmianie temperatury, która zazwyczaj przechodzi od razu z 5-7 stopni na 20 jest na początku ciężko. Co się dzieje? Tyle czasu trenowałem w śniegach, miałem dobre wyniki a teraz z ledwością pokonuję 10-15 km? Pojawia się niekiedy chwilowe zwątpienie, jakieś zmęczenie fizyczne i problem, co zrobić by osiągnąć większą moc, bo do pierwszego startu już blisko! Pojawiają się pierwsze starty w różnych temperaturach. Raz chłodno, raz ciepło ale ogólnie idzie ku lepszemu. Układamy w głowach plan biegowy i czekamy zniecierpliwieni na wiosenne "normalne" starty.

Lato/Jesień - To już pełnia szczęścia. Warunki klimatyczne idealne. Mamy wszystko czego pragnęła nasza dusza, od niemal pół roku. Możemy sobie nawet pozwolić na zmianę sprzętu, po zimowym "dojechaniu" starego, co dodatkowo poprawia nastrój. Pierwsze biegi jednym przynoszą radość i sukcesy a innym nie. Liczy się jednak, że znów możemy się spotkać z przyjaciółmi, pogadać, pośmiać się i oczywiście wspólnie pobiegać. Zwiedzamy też różne zakątki świata, góry, miasta, czasem biegamy pod ziemią a czasem w błocie czy wodzie. Wprawdzie na zawodach i poza nimi jest czasem ciężko, ale ci, którzy nie biegają, mają często jeszcze gorzej. Sezon zbliża się ku końcowi. W nogach już czuć setki kilometrów. Wcześniej zapada zmrok, robi się chłodniej, okoliczne parki i aleje świecą pustkami. Lato odchodzi, co może w pierwszym okresie doprowadzić do zniechęcenia, jakiejś depresji czy zadaniu sobie pytania, co dalej? Czas na regenerację i lekkie zwolnienie tempa, przed nowym sezonem. Jeszcze jakieś starty, mniej treningów i wreszcie przerwa w bieganiu.
Do kalendarza z wynikami dopisujemy sobie zaległe starty, wieszamy na ścianach czy gablotach leżące na pułkach "żelastwo", segregujemy numery startowe i powoli wchodzimy w cykl zimowy. Oprócz codziennych innych przyjemności, obowiązków i kłopotów, jest jeszcze coś, co sprawia nam bardzo wielką radość. Bieganie. Jak by wyglądało nasze życie bez tego?

  SKOMENTUJ CYTUJĄC
  NAPISZ LIST DO AUTORA
  PRZECZYTAJ MÓJ BLOG (4 wpisów)
  ZOBACZ GALERIĘ MOICH ZDJĘĆ (9 sztuk)


Paweł II Y...
Paweł Jarzębowicz

Ostatnio zalogowany
2019-04-19
18:37

 2010-08-01, 02:05
 
Biegów na świecie jest tyle, ile gwiazd na niebie. Nie sposób "zaliczyć" ich wszystkich a nawet chyba zliczyć!:> Bieganie w różnych miastach, po górach czy w innych miejscach to dodatkowa atrakcja, składająca się na całokształt tego co robi wielu z nas. Przy okazji, poznaje się nowe i ciekawe miejsca na ziemi. Jest potem co wspominać i do czego wracać. Poznajemy też nowych ludzi, bądź z radością spotykamy starych znajomych. Lata lecą a co roku ci sami biegacze nic się nie zmieniają:> Jak na awatarach, w ciągle wszyscy młodzi i piękni!!:> Jak to się dzieje?;>

  SKOMENTUJ CYTUJĄC
  NAPISZ LIST DO AUTORA
  PRZECZYTAJ MÓJ BLOG (4 wpisów)
  ZOBACZ GALERIĘ MOICH ZDJĘĆ (9 sztuk)


Paweł II Y...
Paweł Jarzębowicz

Ostatnio zalogowany
2019-04-19
18:37

 2010-08-01, 02:21
 
2010-07-31, 22:26 - Mateusz.biega napisał/-a:

Ja pomimo tego, że nie wygrywam, nie zarabiam na tym to lubię biegać. Choć po ostatniej kontuzji (na szczęście już wyleczonej) nie miałem ochoty biegać. Jednak motywacją jest dla mnie m.in. Bieg Katorżnika. Dodatkowo, nie spotykam się z biegaczami, tylko z rówieśnikami którzy nie biegają. Oczywiście wiedzą że biegam i czekają za Katorżnikiem ale przy takich osobach biegacz zapomina o bieganiu i na drugi dzień aż miło wyjść na trening - bo z nimi nie rozmawiam o bieganiu, no chyba, że się pytają o zawody itp. Może po tych 5 latach ciągłego biegania i mówieniu o tym człowiek się zmęczył psychicznie. Czasami trzeba coś w życiu zmienić, w cale tego nie rzucając. Czyli biegać dalej a poza treningiem o tym nie myśleć. Mi to pomaga i tak od 2 miesięcy szykuję się na Katorżnika.

Czasami tak sobie myślę:" Maraton mam ukończony, po kopalni w Bochni biegałem, teraz czas na Katorżnika. Co dalej?" Czemu co dalej? Bo to były moje biegowe marzenia. I właśnie je spełniam. Po Katorżniku na pewno będę o nim opowiadał wśród znajomych bo czekają za relację. Ale jak szum ucichnie? Pozostanie Rzeźnik ;) I w tedy jak człowiek ma cel i wie czego chce to nie idzie na trening z przymusu. Mi się udało ostatnio odnaleźć radość biegania, mam nadzieje że szybko nie minie.
Ostatnio do treningów motywuje mnie tylko zbliżający się bieg w Jaworznie. Pogoda nieco "siadła" i trudno mi wyjść z domu a jak już jestem w parku, to z każdym pokonanym kilometrem, nabieram chęci do biegania i pokonuję po 15-20km z przyjemnością.
Czasem się zastanawiam, jak można codziennie trenować (nawet w złych warunkach pogodowych) a nie stratować w żadnych biegach? Znam takie osoby. W tym przypadku nie miałbym aż takiej motywacji by trenować każdego dnia. Nie czułbym takiej potrzeby. Mnie tylko biegi uliczne motywują do częstych treningów i podziwiam ogromnie tych, którzy biegają 5-6 razy w tygodniu nie uczestnicząc w żadnych biegach ulicznych. To dopiero cierpliwe charaktery!

  SKOMENTUJ CYTUJĄC
  NAPISZ LIST DO AUTORA
  PRZECZYTAJ MÓJ BLOG (4 wpisów)
  ZOBACZ GALERIĘ MOICH ZDJĘĆ (9 sztuk)




Ostatnio zalogowany



 2010-08-01, 09:42
 
Mi się wydaje że biegaczy biegających tylko i wyłącznie dla przyjemności jest mało, a na pewno mniej niż może się wydawać. Pod przykrywką tej przyjemności zawsze coś się kryje. Niektórzy może sądzą że 90-99% amatorów biega tylko i wyłącznie dla przyjemności, ale z tego co przez te ponad 2 lata widziałem na zawodach i na forach biegowych to wydaje mi się że zawsze gdzieś tam jest jakieś ale... Ja też zawsze mówiłem że biegam dla przyjemności, ale dobrze wiem że tak nie było. Oczywiście wszystko zależy od podejścia do biegania. Dla mnie ktoś kto biega dla przyjemności nie jest uzależniony od biegania, bieganie nie stało się jego nawykiem, nie robi tego automatycznie. To znaczy że nie robi nic na siłę, nie idzie biegać bo dziś ma w planie tyle i tyle kilometrów, nie idzie biegać bo trzeba tylko idzie biegać bo ma taką ochotę. Jak nie chce, jak ma coś ciekawszego do roboty to nie ma wyrzutów sumienia że nie poszedł na trening. Mimo że byłem, jestem i zostanę amatorem biegowym to u mnie było właśnie tak że wielokrotnie się zmuszałem do biegania bo chciałem się przygotować na jakieś zawody (tu można wstawić różne powody, ktoś może chce schudnąć, ktoś poprawić swoją kondycję, móc się chwalić medalami przed znajomymi, itd., itd.). Gdy wypadał trening czułem się niedobrze. Można przygotowywać się do zawodów, walczyć o życiówki ale trzeba biegać z głową, a w moim odczuciu z głową biega dosyć mała grupa.

U mnie skończyło się tak że teraz biegam od święta. Zmęczyły mnie kontuzje, zabrakło jakiejkolwiek motywacji, pojawiło się znużenie ciągle tą samą trasą. To co głównie motywowało mnie by biegać czyli starty w zawodach prysło jak bańka mydlana, bo zobaczyłem że zaczynam podporządkowywać wszystko pod swoje starty i że moje bieganie to jeden wielki nawyk. Każdy etap się kończy i trzeba potrafić wyłapać kiedy, by nie trwać w nim bezsensu. Dla mnie w jakiś sensie etap takiego biegania jak przez ostatnie prawie 2,5 roku się skończył.

Co do zawodowców którzy zmuszają się do biegania to dla mnie nic dziwnego. Niektórzy zarabiają na tym więc traktują to jako pracę. Jak się nie robi tego co się lubi to ciężko by dawało to radość. Przecież w pracy wielu ludzi jest niezadowolonych z tego co robią, ale to robią...

  SKOMENTUJ CYTUJĄC
  NAPISZ LIST DO AUTORA


adamus
Mirosław Dyk
MaratonyPolskie
TEAM


Ostatnio zalogowany
---


 2010-08-01, 11:53
 
2010-08-01, 09:42 - Rapacinho napisał/-a:

Mi się wydaje że biegaczy biegających tylko i wyłącznie dla przyjemności jest mało, a na pewno mniej niż może się wydawać. Pod przykrywką tej przyjemności zawsze coś się kryje. Niektórzy może sądzą że 90-99% amatorów biega tylko i wyłącznie dla przyjemności, ale z tego co przez te ponad 2 lata widziałem na zawodach i na forach biegowych to wydaje mi się że zawsze gdzieś tam jest jakieś ale... Ja też zawsze mówiłem że biegam dla przyjemności, ale dobrze wiem że tak nie było. Oczywiście wszystko zależy od podejścia do biegania. Dla mnie ktoś kto biega dla przyjemności nie jest uzależniony od biegania, bieganie nie stało się jego nawykiem, nie robi tego automatycznie. To znaczy że nie robi nic na siłę, nie idzie biegać bo dziś ma w planie tyle i tyle kilometrów, nie idzie biegać bo trzeba tylko idzie biegać bo ma taką ochotę. Jak nie chce, jak ma coś ciekawszego do roboty to nie ma wyrzutów sumienia że nie poszedł na trening. Mimo że byłem, jestem i zostanę amatorem biegowym to u mnie było właśnie tak że wielokrotnie się zmuszałem do biegania bo chciałem się przygotować na jakieś zawody (tu można wstawić różne powody, ktoś może chce schudnąć, ktoś poprawić swoją kondycję, móc się chwalić medalami przed znajomymi, itd., itd.). Gdy wypadał trening czułem się niedobrze. Można przygotowywać się do zawodów, walczyć o życiówki ale trzeba biegać z głową, a w moim odczuciu z głową biega dosyć mała grupa.

U mnie skończyło się tak że teraz biegam od święta. Zmęczyły mnie kontuzje, zabrakło jakiejkolwiek motywacji, pojawiło się znużenie ciągle tą samą trasą. To co głównie motywowało mnie by biegać czyli starty w zawodach prysło jak bańka mydlana, bo zobaczyłem że zaczynam podporządkowywać wszystko pod swoje starty i że moje bieganie to jeden wielki nawyk. Każdy etap się kończy i trzeba potrafić wyłapać kiedy, by nie trwać w nim bezsensu. Dla mnie w jakiś sensie etap takiego biegania jak przez ostatnie prawie 2,5 roku się skończył.

Co do zawodowców którzy zmuszają się do biegania to dla mnie nic dziwnego. Niektórzy zarabiają na tym więc traktują to jako pracę. Jak się nie robi tego co się lubi to ciężko by dawało to radość. Przecież w pracy wielu ludzi jest niezadowolonych z tego co robią, ale to robią...

Maćku,

Ja biegam dla przyjemności, tylko i wyłącznie dla przyjemności!! A największą przyjemność w tym wszystkim sprawia mi pobijanie życiówek:))))

  SKOMENTUJ CYTUJĄC
  NAPISZ LIST DO AUTORA
  ZOBACZ GALERIĘ MOICH ZDJĘĆ (68 sztuk)

 



Paweł II Y...
Paweł Jarzębowicz

Ostatnio zalogowany
2019-04-19
18:37

 2010-08-01, 20:29
 
...I jakiś browarek po biegu ze znajomymi:>>>

  SKOMENTUJ CYTUJĄC
  NAPISZ LIST DO AUTORA
  PRZECZYTAJ MÓJ BLOG (4 wpisów)
  ZOBACZ GALERIĘ MOICH ZDJĘĆ (9 sztuk)


Jacekh
Jacek Haja

Ostatnio zalogowany
2023-02-07
20:49

 2010-08-01, 21:01
 Wiele czynników :)
Myślę, że na odpowiedź na tak zadane pytanie (Przyjemność czy przymus?) składa się wiele czynników. Przy czym te czynniki nie są stałe i zmieniają się w czasie. Dla niektórych bieganie na początku jest przyjemnością (dla innych przymusem), później to się zmienia. Z mojej perspektywy (44 l.), gdzie prawie 3 lata temu zacząłem się ruszać a od 1,5 roku mogę mówić o jakiś tam treningach biegowych mogę powiedzieć, że robię (biegam) to dla przyjemności. Jak były mrozy, to sobie "odpuszczałem", jak były upały też. Myślę, że wiek zawodnika może mieć duży wpływ na podejście do biegania - jako już jednak chyba "wiekowy" (chociaż czuję się wciąż młody) nie mam już wielkich ambicji (zwłaszcza, że późno zacząłem) zatem wystarczy mi radość z obserwacji powolnych postępów w poprawie formy - przecież na początku nie potrafiłem przebiec 1 km a teraz mam już za sobą maraton :) Robię sobie oczywiście pewne założenia i żeby było śmieszniej jakoś nie udaje mi się zrealizować od razu ale nie przejmuje się tym, bo widzę że nie teraz to później. Zapewne młodszy człowiek może czuć większe rozczarowanie jeśli nie uda mu się zrealizować założonego celu i może się zniechęcić - ja widzę drobne postępy i nimi się cieszę. Wolę nie ryzykować kontuzji - np. wczoraj chciałem zrobić wybieganie 30 km ale zacząłem coś odczuwać w pięcie ... i odpuściłem na 25 km :)

  SKOMENTUJ CYTUJĄC
  NAPISZ LIST DO AUTORA
  PRZECZYTAJ MÓJ BLOG (21 wpisów)
  ZOBACZ GALERIĘ MOICH ZDJĘĆ (5 sztuk)


fan10
Sławek Łyczko

Ostatnio zalogowany
2024-04-29
17:08

 2010-08-01, 21:31
 
przyjemność nieprzyjemność...pasja,a to już inna para kaloszy

  SKOMENTUJ CYTUJĄC
  NAPISZ LIST DO AUTORA
  ZOBACZ GALERIĘ MOICH ZDJĘĆ (24 sztuk)


la-di-daria
la-di-daria

Ostatnio zalogowany
2021-07-27
20:23

 2010-08-31, 18:42
 
ja mam tak że najbardziej chce mi się biegać przed zawodami, budować formę, mobilizować, napędzać się myślą żeby zrobić lepszy czas, utrzymać wysoki poziom, wygrać z kimś ,pokonać kogoś i własne słabości. ten moment przed zawodami jest intensywny i najbardziej efektywny... z kolei po startach opadam na jakiś czas.. nic nie działam,jestem trochę rozbita bo nic nie podtrzymuje mojego zaangażowania i ochoty na intensywny trening .. aż do momentu gdy dowiaduje się o kolejnym starcie.. taka huśtawka . ;p
czasem nawet jak wybiegam w teren i widze na horyzoncie jakiegoś biegacza to staram się go dogonić, jak biegam z szybszymi staram się dorównać ttempa choć potem się wykańczam..wtedy zatracam rytm przez moje rządze wyprzedzania ;p więc lepiej jak biegam sama ;p hehe

  SKOMENTUJ CYTUJĄC
  NAPISZ LIST DO AUTORA
  ZOBACZ GALERIĘ MOICH ZDJĘĆ (1 sztuk)


robcio1961...
Robert

Ostatnio zalogowany
2020-08-22
19:49

 2010-12-19, 10:32
 przyjemnosc a %Hrmax
Czesc ,jedni odczuwaja przyjemnosc z samego biegania na treningach inni z wynikow a jeszcze inni z uczestnictwa w imprezach , nie ukrywajmy tez ze kasa lub inne nagrody nie sa wazne dla bardzo wielu jesli nie przewazajacej czesci , nawet jesli obecnie jest ona poza zasiegiem mozliwosci to sporo ludzi sie łudzi ze bardzo ciezkim treningiem wkrotce po to dobro siegnie...
rozczarowania wiec sa nieuchronne bo to nie takie proste, kto tylko na to liczy moze po latach wyrzucac sobie ze zmarnowal wiele lat zycia i nic nie osiagnal a przy tym strasznie sie namozolil , sa tez i inne powody na przyklad chec dolozenia konkretnemu rywalowi z ktorym sie od lat spiera kto lepiej trenuje czy ucieczka od rodzinki itd. i itp. jakie by nie byly przyczyny tego ze wkladamy buty sportowe i trenujemy to jednak dobrze jest jak przyjemnosc
z tego przymusu bierze gore nad niedogodnosciami...
osobiscie biegam z wszystkich tych przyczyn po trochu i chyba nie bede sobie plul w twarz po latach ze zmarnowalem tyle czasu... przy okazji mam pytanie dla osob korzystajacych z pulsometrow , ile wynosi u Was %Hrmax przy dlugim biegu od 15 do 25km wykonywanym tak zeby miec maksymalna przyjemnosc z tego raczej truchtu niz biegu? pytam sie bo tak wlasnie ostatnio w warunkach zimowych trenuje , ponad to
aby miec wlasnie przyjemnosc a nie zameczac sie stosuje odpowiednio dlugie bo czasami paru dniowe przerwy miedzy trenigami , dopiero jak nabiore ochoty na ponowny dlugi bieg wybieram sie wtedy na trening, dzieki z gory za odpowiedzi pozdrawiam robert

  SKOMENTUJ CYTUJĄC
  NAPISZ LIST DO AUTORA
  PRZECZYTAJ MÓJ BLOG (68 wpisów)
  ZOBACZ GALERIĘ MOICH ZDJĘĆ (11 sztuk)

 



Arti
Kujawiński Artur

Ostatnio zalogowany
2024-04-05
01:52

 2010-12-19, 13:47
 
Bo miłość do biegania siedzi głęboko w nas. I czy słońce czy wiatr czy będziemy mistrzami czy nie to biegamy i z każdego kolejnego treningu cieszymy się ;)

  SKOMENTUJ CYTUJĄC
  NAPISZ LIST DO AUTORA
  PRZECZYTAJ MÓJ BLOG (12 wpisów)


przemekpiw...
Przemysław Piwko

Ostatnio zalogowany
2011-04-03
20:19

 2010-12-20, 20:33
 
2010-07-31, 20:49 - Martix napisał/-a:

Podjąłeś całkiem niezły temat. Prawdziwego amatora biegania poznac po tym że nie patrzy się na żadne trofea, pieniądze, medale a bardziej zależy mu na wzajemnej rywalizacji,integracji biegowej{żartem-"w kupie siła"} i sprawdzeniu siebie samego bo na zadnym treningu nie osiągniemy tego co na zawodach,pozwala nam na to chocby psychika która na biegu jest inna niż na treningu!
Amator ponosi spore koszty biegania,bardziej do niego dokłada niż na nim zarabia i to go do biegania i startów w zawodach nawet tych droższych nie zniecheca.
Wszystkich zawodowców nie można potepiac bo nie wszyscy są zmaniaczeni i nie wszyscy z nich patrzą tylko na biegi pod kątem zarabiania kasy.Tak robią wszyscy tylko ci ze wschodu czy Czarnego Lądu. Wielu swój spory potencjał biegowy,zdolności traktuje jako coś normalnego a nie bramę do zarabiania kasy i jeżdzi też na biegi gdzie są tylko puchary czy marne nagrody. Prawdziwego miłosnika biegania wśród zawodowców poznac i po tym, że jak kończą karierę to nie kończą całkiem z bieganiem a zmieniają tylko pewne nastawienie. Biegają dalej ale spokojnie,rekreacyjnie i dla zdrowia.
Marix a ja słyszałem, że Ty biegasz ze względu na losowane nagrody, kubeczki, koszulki itp. :)

  SKOMENTUJ CYTUJĄC
  NAPISZ LIST DO AUTORA


J@rek
Jarek

Ostatnio zalogowany
---


 2010-12-21, 14:28
 
Przyjemność, która po pewnym czasie staje się przymusem :)

  SKOMENTUJ CYTUJĄC
  NAPISZ LIST DO AUTORA

Wątek wielostronicowy, wyświetlana strona :1  2  

DODAJ SWÓJ KOMENTARZ W TYM WĄTKU

POWRÓT DO LISTY WĄTKÓW DYSKUSYJNYCH





Serwis internetowy EUROCALENDAR.INFO
post@eurocalendar.info, tel.kom.: 0512362174
Zalecana rozdzielczosc: 1024x768