Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

Przeczytano: 242 razy (od 2022-07-30)

 ARTYKUŁ 
Srednia ocen:0/0

Twoja ocena:brak


Maratończykiem Być
Autor: Michał Walczewski
Data : 2003-08-03

W Polsce jest ich według szacunków Darka Sidora – trenera lekkoatletyki z Wrocławia - około 2 tysięcy. W krajach zachodnich – dziesiątki, setki tysięcy. Bieg jest najprostszą formą ruchu i najtańszą dyscypliną sportową. Jednak zapowiadana w naszym kraju od dawna moda na bieganie nie nadchodzi. Jak się okazuje popularność tego sportu nie zależy od jego dostępności lecz od aktywności przeciętnego Kowalskiego. Jakże wygodniej jest usiąść na kanapie i stwierdzić: mnie na to nie stać. Lub: nie dam rady.

Człowiek, który potrafi przebiec 42 km 195 metrów jest w naszym kraju postrzegany jako doskonale wytrenowany sportowiec, wzbudza wszechobecny podziw i szacunek. Jednak ten, który wieczorem wyjdzie pobiegać w parku czy wokół osiedla, spotyka się z zachowaniami zgoła odmiennymi – przypadkowy przechodzień postuka się w czoło, popijający piwo młodzieniec gromko zdopinguje „tempo, tempo!”, a spacerująca kobieta zawoła ciekawskie koleżanki. Pod względem akceptacji biegnącego dla przyjemności człowieka jesteśmy daleko za Europą. Zasłaniając się własną słabością, brakiem czasu i pieniędzy maskujemy swą niewiedzę i lenistwo, budując szereg mitów które – w naszym mniemaniu – usprawiedliwiają naszą ruchową indolencję.

Panuje powszechne przekonanie, że bieganie to coś męczącego i niemiłego. Skojarzenie to wynieśliśmy jeszcze ze szkół, w których niczym stado koni dwa razy w roku na lekcjach wychowania fizycznego „zdawaliśmy” sprawdziany na tysiąc metrów. Nieprzygotowane do takiego dystansu dzieci, zwykle pozbawione jakiegokolwiek treningu, na mecie padają nieprzytomne ze zmęczenia utrwalając na całe życie myśl - bieganie to tortura.
Tymczasem nic bardziej mylnego. Minimalna dawka treningu, umiejętne dostosowanie tempa biegu do naszym możliwości, odpowiedni oddech i minimum techniki pozwalają osobie, która nigdy wcześniej nie biegała przebiec swobodnie już po kilku tygodniach 5-10 kilometrów. Po 6 miesiącach ruchu każdy, kto jest chociaż w podstawowym stopniu sprawny fizycznie może ukończyć maraton !

Wyczyn greckiego wojownika Filipidesa, który przybiegł z wieścią o zwycięstwie pod Maratonem i padł martwy u bram Aten, w dzisiejszym świecie powtarzają ludzie w każdym wieku i z każdej warstwy społecznej. Przeważają jednak ludzie po czterdziestce. Dlaczego ? Z biegiem lat w organizmie dorosłego człowieka zachodzą zmiany – zwiększa się wytrzymałość na długotrwały wysiłek kosztem prędkości. Dlatego nikogo nie powinien dziwić obrazek wbiegającego na metę uśmiechniętego 60-latka a zaraz za nim zmęczonego, ledwie stojącego na nogach 20-letniego młodzieńca. Marian Parusiński, maratończyk z Sopotu, w wieku 80 lat został Mistrzem Europy w Maratonie w swojej kategorii wiekowej. Inny znany zawodnik – 76 letni Jan Niedźwiedzki - występuje w reklamach telewizyjnych prezentując doskonałą kondycję koordynację ruchową.

Maraton nie dzieli ludzi na lepszych i gorszych. Paszkowski Janusz z Warszawy przez pewien okres był bezdomnym, niemniej nie przeszkadzało mu to startować w największych krajowych biegach i kończyć je w dobrej formie. Na długiej trasie maratonu można spotkać każdego – lekarza, policjanta, gospodynię domową, emeryta i studenta. Leszek Styś – maratończyk a jednocześnie prezes firmy BUDERUS Technika Grzewcza – swoje zamiłowanie do biegania wykorzystał przy tworzeniu wizerunku firmy. „Specjaliści od długich dystansów” – tak brzmi hasło reklamowe przedsiębiorstwa. Uważne oko dziennikarza wyłowi spośród biegnących niepozorną sylwetkę Grzegorza Kołodko – obecnego ministra finansów. Kiedy znajduje czas na trening i w jaki sposób godzi obowiązki z przyjemnością ? To już jego tajemnica.

Podczas wizyty prezydenta George’a Busha w Warszawie goście Łazienek mogli zobaczyć, jak przywódca mocarstwa zakłada dres i biega rekreacyjnie po zacienionych alejkach parku. Co ciekawe na terenie Łazienek obowiązuje zakaz biegania, zawodnicy Legii są regularnie przeganiani przez strażników. Dyrektor parku – profesor Marek Kwiatkowski – twierdzi jasno: „Bieganie nie pasuje do charakteru i powagi Łazienek. Tu należy spacerować, a nie broń Boże biegać, to nie jest jakaś preria”. Na uwagę, iż w Europie biega się po parkach i o żadnych zakazach nie ma mowy, profesor odpowiada – „Nie musimy powielać złych wzorców”. Jan Goleń – zawodnik ING BSK Warszawa – skomentował tę wypowiedź krótko „tego się nie da skomentować...”

Rozmaite zakazy oraz nie wpuszczanie amatorów na obiekty sportowe to nie jedyny problem sympatyków biegania w naszym kraju. W drugiej połowie lat 90 upadło wiele doskonałych imprez biegowych. Taki los spotkał na przykład maraton w Kędzierzynie-Koźlu. W tym roku po raz pierwszy nie odbędzie się z przyczyn finansowych Supermaraton Calisia (bieg na 100 km w randze Mistrzostw Polski). Co ciekawe na wiosnę rozgrywanie Mistrzostw Polski chciał przejąć na swoje barki Gdyński Ośrodek Sportu i Rekreacji. Był sponsor, były pieniądze, jest doskonałe zaplecze i doświadczeni działacze. Sponsor, który gotów był zainwestować w imprezę duże pieniądze postawił tylko jeden warunek – ma to być Puchar Europy i Mistrzostwa Polski. Działacze PZLA propozycję odrzucili argumentując, że w ten sposób „zabije się” historyczny bieg w Kaliszu. Na efekt takiego rozumowanie nie trzeba było długo czekać – nie odbędzie się żadna z tych imprez...
Czarne chmury zgromadziły się także nad najbardziej znanym w świecie polskim maratonem – Maratonem Warszawskim. Organizowany od końca lat siedemdziesiątych, na przełomie wieku zaczął podupadać. Władze miasta nie interesowały się losami tej doskonałej kiedyś imprezy, sponsorzy niechętnie wspierali bieg, startowało coraz mniej zawodników. Zeszłoroczna próba reanimacji nie powiodła się – główny sponsor pod pretekstem wydarzeń z 11 września wycofał na dwa tygodnie przed imprezą swoje wsparcie. W tym roku bieg nie odbędzie się. Warszawa stanie się jedyną stolicą europejską, w której nie ma maratonu...

Jednak z obrazem zapaści i naszej narodowej „niemocy” walczą entuzjaści. Marek Tronina wraz z grupą zapaleńców postanowił za wszelką cenę podtrzymać tradycję i zrobić własny Maraton Warszawski. Bez pieniędzy, bez wielkich jupiterów i sławnych zawodników na starcie. Termin ustalono na 26 październik, bieg poświęcony zostanie pamięci Marka Kotańskiego. Społecznikowsko organizowana impreza ma mieć charakter rekreacyjny. „Jesteśmy zapaleńcami. Wierzymy, że sukces imprezy nie zależy od pieniędzy ale od pomysłów, wiary w sukces. To, że start w maratonie to przyjemność, wiemy chyba tylko my, biegacze. Teraz spróbujemy zacząć przekonywać o tym innych. Zadanie na lata, ale kiedyś trzeba zacząć...”
Że można coś zrobić samemu pokazali także Tadeusz Spychalski i Jerzy Stawski z Torunia. Pierwszy z nich w tym roku przebiegł swój 150 maraton w życiu, drugi ma ich na koncie już 50. Aby to uczcić postanowili zorganizować własny maraton. Wyznaczyli trasę w parku, poprosili przyjaciół o pomoc, kupili kilkaset butelek wody, kilka skrzynek bananów. Zaprosili znanych biegaczy z całego kraju - na

starcie pojawiła się ich ponad setka. Wszyscy odjechali zadowoleni, ze wspaniałymi medalami na piersi.

Obecnie w Polsce jest organizowanych w ciągu roku 13 maratonów. Wielkie i wspaniałe, w których startują setki zawodników – Dębno, Gdańsk, Kraków, Poznań, Toruń, Wrocław oraz mniejsze, kameralne, organizowane skromnymi środkami lokalnych społeczności – Białystok, Boguszów Gorce, Jelcz-Laskowice, Lębork, Puck, Szczytno, Świnoujście. Można doliczyć się także około 200 biegów na krótszych dystansach – 21, 15 czy 10 kilometrów.
„...Staram się jeździć na te biegi, w których czuje się atmosferę wielkiego święta, o których popularności nie decydują pieniądze włożone w przeprowadzenie imprezy, a zapał organizatora, brawa publiczności i uznanie w oczach zgromadzonych kibiców” – mówi Jacek Karczmitowicz, oficer Wojska Polskiego ze Zgierza. Tak jak on, większość amatorów wybierając bieg kieruje się nie wysokością nagród – te są domeną zawodowców - a klimatem, który potrafią stworzyć tylko najlepsi działacze i najlepsza publiczność.
Michał Walczewski, właściciel serwisu internetowego poświęconego bieganiu twierdzi stanowczo - „Gdybym miał wskazać najlepsze biegi, to wskazałbym nie te organizowane w wielkich miastach, gdzie istnieje zaplecze techniczne i o sponsora łatwo, lecz te, których jedynym atutem jest zaangażowanie działaczy, ich troska o zawodnika i gościnność z jaką traktują nas mieszkańcy mijanych na trasie wiosek. Wymieniłbym maratony w Dębnie i Lęborku, biegi w Hajnówce, Jaworznie, Korbielowie, Korycinie, Krapkowicach, Lublińcu... Osobiście na samym szczycie postawiłbym 4-etapowy Bieg Pokoju w Zamościu”

Polscy maratończycy są bardzo wszechstronni – chętnie biegają na wszelkich możliwych dystansach - od tych najkrótszych po prawdziwie ekstremalne. Ośrodek Sportu w Zamościu organizuje dla wszystkich chętnych już od 16 lat bieg czteroetapowy – pierwszego dnia biegacze pokonują 35 km, drugiego 20, trzeciego 30 i w końcu ostatniego 15 km po zabytkowym centrum miasta. Łącznie sto kilometrów. Tadeusz Lizut – dyrektor biegu – mówi: „Nasza impreza to doskonała wizytówka dla miasta. Żyjemy biegiem i pozytywne wrażenia, z jakimi wracają do domów zawodnicy, są dla nas najważniejszym celem. Dzięki temu otrzymaliśmy od społeczności biegowej Certyfikat Złoty Bieg, który jest dla nas wspaniałym wyróżnieniem i ukoronowaniem naszych starań”
W Sławnie k. Koszalina grupa przyjaciół organizuje wczesną wiosną „Bieg Morsów Króla Eryka” – 100 kilometrów zmagań z własną słabością. Ten ekstremalny dystans jest coraz bardziej popularny wśród zawodników. Jako kraj mamy czym pochwalić się także na arenie międzynarodowej – nasz rodak Jarek Janicki jest 2-krotnym vice mistrzem świata i 3-krotnym mistrzem Europy w ultramaratonie. Ale to nie koniec wyzwań, jakie czekają na najodważniejszych miłośników biegania. Co cztery lata odbywa się w różnych miastach polski bieg 24-godzinny. Formuła jest prosta - zwycięża ten, kto przebiegnie najdłuższy dystans. Najlepsi robią ponad 240 km ! Mirosław Lasota z Łodzi należy do europejskiej elity biegaczy ekstremalnych – w kwietniu tego roku we francuskim Surgeres zajął 7 miejsce w biegu 48-godzinnym z wynikiem 342 km, jego żona Irena z 273 km zajęła 15 miejsce...

„Bieganie to przede wszystkim wspaniała przygoda. Przygoda i styl życia” – uważa Zbigniew Rosiński, służbowo chorąży z I Pułku Komandosów w Lublińcu, w cywilu prezes najliczniejszego w kraju klubu biegacza Meta Lubliniec – „Trening to tylko sposób na rozluźnienie się po ciężkim dniu. Prawdziwą nagrodą i przyjemnością jest dopiero start w zawodach. Tam spotyka się znajomych, nawiązuje przyjaźnie, przeżywa przygody...”

„Jako maratończyk chciałbym aby w Polsce biegały setki tysięcy ludzi” – mówi Jan Stasiczek z Gliwic, farmaceuta z zawodu – „Gdy startuję w zagranicznym maratonie, w Berlinie, Londynie czy Paryżu na starcie staje po kilkadziesiąt tysięcy ludzi. Kibicują im miliony zgromadzone wokół trasy. Nasze biegi są pod tym względem bardzo kameralne. Ale kiedyś się to zmieni, zobaczycie !”

Wierzy w to nie tylko on. Wierzy w to pozostałe dwa tysiące jemu podobnych dusz. Dusz niespokojnych i wytrwałych. Dusz, które z biegania zrobiły sens swojego życia.



Komentarze czytelników - brakskomentuj materiał



















 Ostatnio zalogowani
INGL66
15:13
Pawel63
15:09
Admin
15:00
42.195
14:48
kazik1948
14:23
kos 88
13:47
Piotros
13:43
Januszz
13:41
bunioz
13:40
pbest
13:40
bask
13:36
bobolo500
13:32
Basia
13:31
Leno
13:22
kryz
12:59
CZARNA STRZAŁA
12:44
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |