Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

Przeczytano: 341/53139 razy (od 2022-07-30)

 ARTYKUŁ 
Srednia ocen:7.5/4

Twoja ocena:brak


10 stron maratonu - cz.6
Autor: Jerzy Skarżyński
Data : 2008-11-24

Z okazji wydania najnowszej książki pt. "Maraton" autorstwa jednego z najbardziej znanych trenerów maratońskich w Polsce - Jerzego Skarżyńskiego - kontynujemy cykl dziesięciu krótkich artykułów prezentujących fragmenty książki. Zamieszczamy w nich niepublikowanych nigdy wcześniej zdjęć Jurka z jego kariery zawodniczej. Tym razem zbiór luźnych zdjęć z różnych zwycięskich biegów...



Rys.1 - okładka książki pt. MARATON



(...) Jan Sztaudynger pisał: "W sercu kobiety dwóch się uwydatni – pierwszy i ostatni." Parafrazując to powiedzenie wiadomo było, że zwyciężczyni maratońskiego debiutu olimpijskiego kobiet w Los Angeles przejdzie do historii olimpizmu w sposób szczególny. Każda z pretendentek, nawet mimo tego, że nie znała tej sentencji, doskonale zdawała sobie z tego sprawę.

Na starcie pierwszego w historii olimpizmu biegu maratońskiego kobiet, 5 sierpnia 1984 roku, stanęły wszystkie najlepsze na świecie biegaczki specjalizujące się w biegach długich. Wszak na igrzyskach biegano tylko 3 000 m i maraton – zresztą obie konkurencje debiutowały w imprezie tej rangi. Każda specjalistka długich dystansów miała wybór: albo 3 000 m, albo maraton. Te ukierunkowane na szybkość, wybrały pierwszy z nich, reszta maraton. Innej możliwości nie było. Żadna zawodniczka nie zdecydowała się na udział w obu. To, że na starcie zabrakło jednak dobrych wtedy biegaczek z państw, które zbojkotowały igrzyska, nie ma dzisiaj żadnego znaczenia! Ich niepowetowana strata!



Rys.2 - Wiedeń, 1984



Linia startu usytuowana była na stadionie uniwersyteckim w Santa Monica, a nie na Coliseum w Los Angeles, który był areną zmagań olimpijskich. Tam była tylko meta. Przed wyruszeniem na trasę odbyła się ceremonia prezentacji uczestniczek. Stawka liczyła 50 zawodniczek z 28 krajów. Biegaczki gęsiego przemaszerowały na linię startu za swoimi flagami. Szły zgodnie z kolejnością alfabetyczną listy państw. Gdy jakiś kraj reprezentowała więcej, niż jedna zawodniczka, ustawiano je według wzrostu – od najwyższej do najniższej. Oczywiście Amerykanki, jako gospodynie igrzysk, szły na samym końcu, więc pochód ten zamykała najmniejsza z nich, mająca zaledwie 157 cm wzrostu i ważąca 46 kg – Joan Benoit, aktualna rekordzistka świata. Obok mistrzyni świata – Norweżki Grety Waitz, i mistrzyni Europy – Portugalki Rosy Moty, była jedną z trzech najpoważniejszych kandydatek do złotego medalu.



Rys.3 - Dębno, 1986



Strzał startera padł parę minut po 8:00. Pierwszych 10 km trasy prowadziło przepięknym brzegiem Pacyfiku. Ogromne rzesze ludzi stojących wzdłuż całej trasy gorąco dopingowały biegaczki. Tym goręcej, że już od trzeciego kilometra na czele samotnie biegła Joan Benoit. Ale Waitz, prowadząca dużą grupę pościgową kilkadziesiąt metrów za nią, nie wpadła w panikę. Chłodno oceniała sytuację: samotny bieg podczas silnego przeciwnego wiatru szybko wyczerpie siły drobnej Amerykanki. I nic nie pomoże jej to, że jest aktualną rekordzistką świata! Na solo w takich warunkach się nie wygrywa – kalkulowała. Dlatego bez strachu i większych emocji obserwowała plecy oddalającej się coraz bardziej Benoit.

Przewaga Joan stale rosła – od 30 sekund po 8 km do dwóch minut na trzydziestym! Dopiero ta informacja otrzeźwiła Waitz. Uświadomiła sobie, że może przegrać. Natychmiast ruszyła w pogoń, by ratować swoje szanse na zwycięstwo. Dla niej każdy inny wynik, niż jej złoty medal, oznaczał klęskę. Nie chciała przegrać i wierzyła, że mimo tego jednak wygra.



Rys.4 - Kraków, 1983



Szaleńcza w opinii fachowców ucieczka rekordzistki świata i desperacka pogoń mistrzyni świata, trzymała teraz w napięciu całą Amerykę, ba – prawie cały sportowy świat! Czy Benoit utrzyma przewagę i dowiezie złoty medal do mety, czy też może zostanie połknięta przed metą przez bardzo skuteczną Waitz? – to było wtedy pytanie nr 1. I pewnym jest, że nie było wtedy nikogo, kto spokojnie mógłby powiedzieć: "Poczekamy, zobaczymy", bo napięcie z każdą minutą rosło. Wszak Norweżka odrabiała straty. Nieznacznie, ale jednak zbliżała się do Amerykanki! Wierzyła w swoją skuteczność, którą udowadniały kolejne z rzędu zwycięstwa w najpoważniejszym maratonie świata, w Nowym Jorku! Poza tym znała historię... Dorando Pietriego i Johna Hayesa?

Z pewnością nie życzyła Amerykance końcówki w stylu Włocha, a sobie finału, który był udziałem Amerykanina, ale to przecież maraton – wszystko się może zdarzyć, nawet na ostatnich metrach biegu!

Gdy Benoit zbliżała się do stadionu olimpijskiego, zobaczyła na ogromnym billboardzie... siebie, jak z radosnym uśmiechem na twarzy wpada na metę maratonu w Bostonie, podczas którego poprawiła rekord świata! To jej dodało sił. A była tuż przed najpoważniejszym sukcesem, jaki może się stać udziałem każdego sportowca. Jeszcze kilka minut i będzie mistrzynią olimpijską! Wbiegła na bieżnię stadionu przy ogłuszającym dopingu i radości kibiców. Nikt dzisiaj nie rozstrzygnie kiedy aplauz był większy – czy wtedy, gdy na bieżni stadionu w Atenach pojawił się Spiridon Louis, czy wtedy, gdy w Los Angeles swoje finiszowe okrążenie biegła filigranowa Benoit, ale 90-tysięczna widownia oszalała tak samo, jak przed 88 laty widzowie w Atenach.



Rys.5 - Warszawa, 1989



Joan dowiozła prawie półtorej minuty przewagi nad Waitz, więc nie musiała i nie chciała finiszować. Spokojnie okrążyła stadion pozdrawiając wiwatujące na jej cześć tłumy. Jej wynik – 2:24:52 był trzecim w historii wynikiem na tym dystansie. Uzyskała go w niesprzyjających warunkach, biegnąc przy tym samotnie od startu do mety. Niewiarygodne! Godne debiutu maratońskiego kobiet na igrzyskach. Ten bieg z wielu powodów przeszedł do historii Sportu, a Benoit na pewno doczeka swego pomnika w USA – jak Louis w Grecji. Dziwne, że dotąd go nie ma! Zasłużyła na to każdym metrem tego odważnego biegu, każdą sekundą niepewności kibiców, którzy z zapartym tchem czekali na końcowe rozstrzygnięcie: uda się jej dobiec jako pierwszej do mety, czy nie uda? Udało! Udało?



Komentarze czytelników - 65podyskutuj o tym 
 

Autor: wese, 2008-11-28, 23:49 napisał/-a:
Sam trenuję już któryś rok z rzędu na książkach J.S jednak najnowsze plany mnie zaskoczyły . Przedtem było odradzane bieganie 40 km a teraz raptem jest zalecane . W poprzednich książkach nie słyszałem by 4x w tygodniu uprawiać GS , nigdzie też nie wyczytałem o przebieżkach 20x200 . Ciekawe czym będziemy My uważni czytelnicy J.S zaskoczeni w 5 książce. I czy aby nie będzie to kolejne lanie wody .Mimo wszystko polecam salcesonom wszelakiej maści . Jednakże autorze kochany pamiętaj że po śląsku powiem " my nie są żółtodzioby " A to że ktoś kiedyś przebiegł tyle a tyle to już po 4 książce nie wiele znaczy . Zaczyna to śmierdzieć komercją , obliczoną na ile frajerów się da kupić na 5 książkę . W 5 książce dowiemy się np. że robienie skipów już nie jest w modzie , w 6 książce przeczytamy że wieloskoki to były za komuny . A w 7 książce że jedzenie kapusty jest niezdrowe . I jedna naczelna nutka sentymentalna przecież tak niewiele mi( autorowi) brakowało do IO a tego się będziemy dowiadywać z każdej książki bo to jest temat dyżurny.

 

iwa

Autor: iwa, 2008-11-29, 10:43 napisał/-a:
Wydaje mi się, ze jesteś niesprawiedliwy tak pisząc, ponieważ z jednej strony, jak sam piszesz, trenujesz "na książkach J.S.", a z drugiej zarzucasz Mu komercję itd. Trzeba też wziąć pod uwagę, że książka jest napisana nie tylko dla biegaczy, którzy mają już jakąś przeszłość biegową i nie są "żółtodziobami". Biegaczy ciągle przybywa, a dwie pierwsze książki są już niedostępne na rynku, stąd też są powtórzenia, np. o historii maratonu, aby nowi biegacze mogli się z tym tematem zapoznać.

 

Autor: Rapacinho, 2008-12-06, 19:56 napisał/-a:
Będę chciał w najbliższych dniach zamówić "Maraton", tak więc już niedługo będę mógł się pokusić o jakąś konkretniejszą opinię.

 

Marysieńka

Autor: marysieńka, 2008-12-16, 16:03 napisał/-a:
Święte słowa, święte.
Prawda.
W maratonie obowiązuje zasada..
Wolniej zaczniesz, szybciej skończysz.
Sama kilkadziesiąt razy miałam okazję tego doświadczyć:)))

 

Admin

Autor: Admin, 2008-12-22, 08:48 napisał/-a:
Zamieściliśmky ostatni już niestety odcinek książki Jurka Skarżyńskiego. W imieniu całej redakcji dziękuję Jurkowi za taką możliwość i mam nadzieję, że poszczególne odcinki śledziliście z apetytem :-)

 

IwonaKrzysBiega

Autor: IwonaKrzysBiega, 2008-12-22, 11:48 napisał/-a:
Pierwszy maraton przebiegłem w Poznaniu 2006 z czasem 4,22 a właściwie był to marszobieg. Dlaczego tak się stało.Po nabyciu książki Pana Jurka dowiedziałem się dlaczego.Trenowałem wraz z żoną całą zimę(cross,WB1,2,3) na podstawie książki Pana Jurka.Przed maratonem w Dębnie w 2007r odpoczywałem według ksiązki. Przed maratonem bałem się dystansu i właściwie wszystkiego. Całe szczęście przed biegiem spotkaliśmy JS i wlał we mnie i w małżonkę, którą wiele osób zna - Iwona z Kołobrzegu. Start w czasie biegu tylko w głowie tylko wskazówki z ksiązki( na 2 pętli chciałem dojść innego biegacza ale po zmierzeniu czasu okazało się, że biegnę 4,30 na kilometr co było jak na moje mozliwości sprintem szybko idę po rozum do głowy i zwalniam).Gdy kończę bieg nie mogę uwieżyć w czas 3,30,33. Naprawdę wspaniały. Po tygodniu startuję na 10km i znowu rekord 41,06. Naprawdę wspaniały do dziś jeszcze się nie poprawiłem. Myslę że miałem wiele wskazówek od kolegów biegaczy o których przy okazji wspomnę Andrzeja(Wygana) który zagrzewał mnie a właścicie nas bo moja małzonka swój pierwszy maraton w tym samym czasie przebiegła w 4,02 co jest naperawdę dobrym wynikiem, kolegę Pawła z którym staram się rywalizować, Roberta który przyczynił się do rozpoczęcia biegania , Krzysztofa i wielu wielu innych z którymi spotymamy się wspólnie na biegach. Każdy przekazuje nam po tochu garść swoich doświadczeń. Książka JS usystematyzowała te informacje, pozwala je zweryfikować, jak ktoś uważa to może je pozmieniać ale ma odnośnik. My korzystamy z książki i staramy się biegać w/g tego.Każdy ma wolność wyboru co do sposobu treningu. Szukając metod książka JS stała się dla mnie elementarzem. Czasami człapiąc na rozbieganiach po 5,45 zastanawiam się jak jak ja przebiegłem maraton po 5 minut na kilometr. Po prostu trzeba biegać dla mnie sukcesem okazało się kupienie książki JS i bieganie w/g tego co tam jest napisane.Jeżeli ktoś inny napisze podobną również ją przeczytam i być może garść wiedzy wykorzystam dla naszego biegania bo biegamy krótko 3 lata a mój kolega Andrzej 30 wspaniale by było gdyby opisał swoją wiedzę. Chociażby biegi które wspomina w jakim obuwiu się biegało a czasy były równie dobre .Trzymam kciuki za wszystkich biegaczy którzy dzielą się swoją wiedzą z innymi.IwonaKrzysBiega.

 

Autor: Rapacinho, 2008-12-22, 20:40 napisał/-a:
Ja już niedługo będę miał okazję przeczytać książkę "Maraton". Przyszła do mnie pocztą w zeszłą środę, ale to ma być prezent dla mnie pod choinkę, tak więc muszę jeszcze poczekać do środowego wieczoru :)

 

wojtek kasiński

Autor: wokasi, 2008-12-26, 20:38 napisał/-a:
Książka Jerzego Skarżyńskiego to elementarz.Pierwszy kompletny,fachowy poradnik dla biegaczy amatorów którzy chcą profesjonalnie trenować.Kolejne książki Jerzego to nic innego jak uwspółcześnianie,aktualizowanie wiedzy.
Zachęcam innych naszych najlepszych biegaczy do opisania swojej metody,zdradzenia tajników treningu biegów długich.
Niech ktoś się zmierzy z Jerzym Skarżyńskim.Na razie jest on jedyny.Jestem jego gorącym zwolennikiem,Wojtek Kasiński z Pszczyny.

 

Autor: Rapacinho, 2008-12-28, 19:36 napisał/-a:
Jestem już w połowie książki i muszę przyznać, że jest dobra. Dlaczego tylko dobra a nie bardzo dobra? Tylko z tego powodu, że jak na razie przygotowuje się pod kątem półmaratonu i 10km, a nie pod kątem maratonu. Gdy będę przygotowywał się konkretnie pod maraton to pewnie powiem, że książka jest bardzo dobra :). Zdecydowałem, że chcę mieć tę książkę z kilku powodów, po pierwsze kiedyś na pewno będzie dla mnie bardzo przydatna, po drugie jest tam wiele cennych wskazówek, które przydadzą mi się przed moim przyszłorocznym debiutem w maratonie, a po trzecie część elementów z tej książki będę chciał przenieść na swoje przygotowania na sezon 2009. Ogólnie książka bardzo fajna, fajnie czytało się historię maratonu i mimo tego, że jestem dopiero w połowie, to wyłapałem już kilka cennych wskazówek dotyczących biegania :)

 

kkazmier

Autor: kkazmier, 2009-01-04, 11:07 napisał/-a:
1.GS-autor zalecał ją jak najczęściej. Wersja 3x w tygodniu była wersję minimalną. Przynajmniej 4x na tydzień przynosi pewnie dużo lepsze efekty.

2.20x200m autor wielokrotnie robil podczas swojej zawodniczej kariery. W swoich planach pewnie o tym nie napisał, bo byslał, że zwykły biegający będzie miał duży problem z ich wykonaniem.
Sam sprawdziłem to na własnej skórze. Dopiero przy bieganiu na odpowiedniej predkosci (raczej wolniej niz szybciej) udalo mi się wykonac 20x150 czy 20x200.
Bardzo chwale sobien tego typu trening. Technika, szybkosc i swoboda biegania idzie sporo w gore.




3.Roznice pewnie biora sie z rosnacych doswiadczen trenerskich. Pana Jurka.

 



















 Ostatnio zalogowani
kubawsw
21:59
lordedward
21:52
Ziuju
21:51
pawlo
21:43
Stonechip
21:42
prgutek
21:06
entony52
20:53
Pathfinder
20:28
chris_cros
20:27
eldorox
20:23
Zedwa
20:18
Admin
20:07
Kamus
20:04
piotrpieklo
19:56
sbogdan1
19:35
13
19:33
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |