redakcja | kontakt | prenumerata | reklama | Jestes niezalogowany  |  ZALOGUJ  

AKTUALNOSCI
ARTYKUŁY
BLOGI
ENCYKLOPEDIA
FORUM
GALERIA
KALENDARZ
KONKURSY
LINKI
RANKING
SYLWETKI
WYNIKI
ZDJĘCIA
Przeczytano: 448/903192 razy (od 2022-07-30)

 ARTYKUŁ 
Srednia ocen:0/0

Twoja ocena:brak


Maraton w Rio de Janerio
Autor: Andrzej Wojakowski
Data : 2019-06-27

Wiele lat temu nigdy bym nawet nie przypuszczał, że za parę lat będę uczestnikiem maratonu w Rio. Ale po to, a może przede wszystkim są marzenia, aby krok po kroku chociaż próbować je realizować, a później cieszyć się, że wszystko się spełniło, a tak było w moim przypadku.

Ale do rzeczy. Bilet na lot (liniami Swiss i Lufthansa wyszło nie najtaniej) i wpisowe zapłaciłem już na początku Lutego. Można było przystąpić do treningowych przygotowań, które zacząłem od marca (luty był moim m-cem przerwy po styczniowym maratonie). Na początku 3 x treningi biegowe na tydzień po 10 km każdy, ale od Wielkanocy wszedłem w zaawansowany trening tj. rano brzuszki (30x), w ciągu dnia bieg, wieczorem gimnastyka siłowa, raz w tygodniu basen pół godz., i do tego rekreacyjna jazda na rowerze.

Przyznaję szczerze że nie byłem pilnym uczniem, brak było mi długich wybiegań, a jak zaczęły się upały w czerwcu, zrezygnowałem z wielu treningów biegowych w Lesie Kabackim. Patrząc na temperaturę w Rio cały czas miałem obawy jak mój organizm wytrzyma w tych warunkach, w ciepłym, wilgotnym powietrzu.

Tutaj 21 czerwca zaczęła się zima, temperatury. między 25 a 30°C (chciałbym zawsze mieć takie zimowe temp. w Polsce). Ale z temp. było lepiej niż się obawiałem, za to moja wytrzymałość (tylko i wyłącznie z mojej winy, za mało treningów i długich wybiegań w ostatnim m-cu) była słabsza. Dwa ostatnie treningi biegowe wykonałem niedaleko od mojego miejsca zamieszkania. Ścieżka biegowa o długości 1700 metrów, oznaczona co 100 metrów była po obu stronach cuchnącego kanałku. Byłem zaskoczony jak wiele osób rano spaceruje w lekkich strojach sportowych i trochę osób truchtających. Raz pobiegłem 5.1 km, drugi raz 8.5 km. Drugą taką ścieżkę biegową widziałem wokół słynnego stadionu Maracany.

W czwartek przed maratonem udałem się do Biura Zawodów odebrać swój zestaw startowy (bib nr, niebieska koszulka tech. i parę żywnościowych drobiazgów). Musiałem odstać swoje w długiej kolejce. Na dolnym poziomie były targi sprzętu biegowego. Ten maraton miał swoją specyfikę. Dla części uczestników był to weekend biegowy: w sobotę startowali w półmaratonie, a w niedzielę w pełnym maratonie. To się nazywa mieć wytrzymałość, a takich osób było sporo, m. in. osoba która zawiozła mnie na start. W niedzielę odbyły się też biegi na 5 i 10 km, słowem cały festiwal biegowy.

Tak wcześnie jeszcze biegu maratońskiego nie zaczynałem. Dla mnie pobudka o 2.45, ale spać nie mogłem, o 2.30 byłem już na nogach. Ponad godzinny dojazd na start. Po oddaniu rzeczy do depozytu (autobus) poszliśmy razem w stronę początku zmagań biegowych. Start dla zwykłych biegaczy o godzinie 5.35 (pełna noc), jest tutaj zima, a ciemno robi się ok. 17.45

Trasa maratonu to najpierw pierwsza polowa w prawo na zasadzie:, w tą i z powrotem, druga część w lewo na podobnej zasadzie. Na ok. 6 km był dosyć ostry zbieg bardzo długim tunelem w dół, a później wymagający podbieg w górę. Tutaj jedyny raz na trasie widziałem lidera, on już był na 10 km. Po wybiegnięciu z tunelu wreszcie trochę świeżego powietrza (godz. 6.36, temp. 22°C), ale na 9 km z powrotem wpada się do tunelu. Najpierw ostry zbieg w dół, ale po 10 km ponownie wymagający podbieg w górę. Za drugim razem w tunelu było duszno, po obu stronach mnóstwo biegaczy, ci trochę szybsi już pod górę, ci trochę wolniejsi w dół.

Szczęśliwie wybiegam na zewnątrz, po świeże powietrze. Stacje nawodnienia usytuowane były średnio co 3 km, raz woda (w zamkniętych kubkach, takich jak u nas jogurt), a w następnej stacji Gatorade (w pomarańczowych kubkach podawanych przez wolontariuszy), raz były cząstki pomarańcz i bananów, nie było jednak żelków w drugiej części trasy. Często tą wodą polewałem głowę, kark, ręce, aby trochę schłodzić ciało. Pomiary czasu w dość dziwnych miejscach, pierwszy na ok. 9 km., drugi na końcu plaży Ipanema (ok. 29 km), a trzeci przy plaży Leme (sąsiadująca z Copacabaną)

Mnie po kilku początkowych km biegnie się swobodnie, bez tłumu wokół, można spokojnie biec. Oznakowanie trasy b. dobre, każdy km widać z daleka na dużej zielonej planszy (nie było jednak połówki maratonu). Tak samo oznaczone były stacje nawodnienia czy punkty pierwszej pomocy. Na ok. 22 km wpada się wg mnie na najpiękniejszy odcinek maratonu tj wzdłuż słynnych plaż Leme, Copacabany, Ipanemy. Najpierw w tamtą stronę, a następnie z powrotem wzdłuż bulwaru przy plażach. Widoki piękne, szerokie plaże, rozbijające się o brzeg duże fale oceanu, liczni sprzedawcy z piwem udający się do plażowiczów robić biznes.

Przy trasie biegu było kilka estrad z głośną muzyką dopingującą biegaczy Temperatura tutaj to tylko 19°C, Atlantyk schładza co nie co. Wychodzi słońce, wcześniej było lekkie zachmurzenie, ale w tamtą stronę biegnie się jeszcze w cieniu wysokich bloków, ale z powrotem to już w słońcu. Odcinek wzdłuż plaż to w sumie ok. 16 km. Na 29 km pierwszy raz przeszedłem do chwilowego marszu, później biegłem trochę wolniej, ale starałem zmykać ze słońca, co by nie nagrzewać ciała.

Po plażach ostatnie km to droga powrotna do mety. Biegłem trochę wolniej, cały czas bijąc się z myślami, czy dać sobie spokój i uzyskać czas w granicach 4:00–4:15h, czy nie? Ale po 38 km jednak postanawiam spróbować powalczyć z czasem tj. zejść jednak poniżej 4h. Sam sobie się dziwię jak ostatni km szybko „zasuwam”. Duch walki i trochę rezerw jeszcze było. Przed metą masa kibiców głośno dopinguje biegaczy. Wpadam na finisz, okazało się że dobrze podkręciłem sobie „śrubę”, bo mój czas netto to: 3:59:15, jednak poniżej 4h. Malkontenci powiedzą, słaby czas, ale zapraszam za rok, niech się zmierzą z temperaturą, wilgotnością, to później porozmawiamy :-)

Po mecie długi marsz (dobrze) po medal. Wypatrzyłem ładną mulatkę która zawiesiła mi na szyi owoc mojego wysiłku. Dobrze, że niedaleko od stacji z prowiantem była kurtyna wodna, z której skrzętnie skorzystałem, co za ulga dla ciała. W ramach relaksu po biegu pojechałem promem na półdniową wycieczkę na wyspę Ishla de Paqueta, aby wolno pospacerować, a przede wszystkim zobaczyć olbrzymi baobab (zasadzony tutaj już w 1628 roku) mający ponad 7 m w obwodzie. Za to wieczorem większa przyjemność, uroczysta, pożegnalna kolacja z moimi gospodarzami Jorge i Nate, celebracja wykonania mojego zadania, poszły aż 2 butelki szampana. Trzeba cieszyć się życiem, jego pięknymi chwilami w masie szarzyzny.

Ten maraton wybrałem dlatego aby „zaliczyć” kolejny etap do „Klubu 7 Kontynentów”. Za mną już 5/7 planu, ale pozostało tylko (chyba jednak aż), najdroższe kontynenty: Australia i Antarktyda. Trzeba się nie poddawać, być dobrej myśli i z tą nadzieją rozpocząć przygotowania (najpierw materialne) do kolejnej eskapady na nowym kontynencie.

Jeśli uznają czytelnicy, że warto pomóc mnie w realizacji mojej pasji, podaję poniżej nr kont do wpłat. Dla wszystkich którzy prześlą nawet symboliczne 1 PLN, 1 EUR, 1 USD na jedno z podanych poniżej kont, a w tytule przelewu podadzą swój osobisty adres mailowy (oświadczam że nie sprzedam nikomu bazy adresów mailowych) to obiecuję, że po ukończeniu ostatniego maratonu wyślę moją relację i zdjęcie z medalem jako skromne podziękowanie, a jednocześnie potwierdzenie że środki zostały wykorzystane zgodnie z przeznaczeniem.

Nr kont SWIFT (BIC) – INGBPLPW
w PLN: PL 81 1050 1025 1000 0097 1014 1921
w EUR: PL 91 1050 1025 1000 0097 1014 2614
w USD: PL 29 1050 1025 1000 0097 1014 2663

W maratonie w Rio wg mnie nie ma szans na rekord, ale warto tu przyjechać, aby zwiedzić to rozległe miasto, odpocząć na ślicznych plażach, popróbować brazylijskiej kuchni itp.. Koszty nie takie wysokie, a przygoda wspaniała. Najlepiej jest z cenami, bo 1 real brazylijski = 1 polski złoty (z dokładnością do 1-2 gr.). Nie ma kłopotu z cenowymi przelicznikami. Patrzysz na cenę i już wiesz ile to jest warte.

Relację przygotował na plażach Ipanema (większość) i Copacabana (zakończenie) Andrzej Wojakowski.

Rio de Janerio, 24.06.2019



Komentarze czytelników - brakskomentuj materiał




Serwis internetowy EUROCALENDAR.INFO
post@eurocalendar.info, tel.kom.: 0512362174
Zalecana rozdzielczosc: 1024x768