redakcja | kontakt | prenumerata | reklama | Jestes niezalogowany  |  ZALOGUJ  

AKTUALNOSCI
ARTYKUŁY
BLOGI
ENCYKLOPEDIA
FORUM
GALERIA
KALENDARZ
KONKURSY
LINKI
RANKING
SYLWETKI
WYNIKI
ZDJĘCIA
  WIZYTÓWKA  GALERIA [19]  PRZYJAC. [111]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
Beauty&Beast
Pamiętnik internetowy
Lecę, bo chcę :)

Pawłowska-Pojawa Anna
Urodzony: 1976-05-06
Miejsce zamieszkania: Warszawa
222 / 228


2010-04-17

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
Bieg, którego nie było (czytano: 1838 razy)



Na chwilę zamilkłam na blogu. Chwila okazała się dłuższa niż moj zamiar. Tydzień temu na blgu miała się ukazać relacja z Dębna.

Ci, którzy tam byli - twierdzą, że takiej atmosfery, jak w Dębnie (i okolicznych miejsocwościach, przez które wiedzie trasa biegu), nie ma na żadnym maratonie w Polsce, i że organizacja oraz atmosfera jak najbardziej uzasadniają to, aby tam wlasnie Mistrzostwa Polski były.

W tym roku chciałam to sama sprawdzić, doświadczyć, zobaczyć, co w Dębnie przyciąga. A na dodatek - po solidnie przepracowanej zimie i dobrych wynikach ostatnich biegów, mialam nadzieję na dobry wynik w maratonie również. Więcej - na życiówkę. Na dobrą życiówkę.

Wyjechałam z domu w sobotę o 7.45. 22 minuty wczesniej wystartowal samolot do Smoleńska. Ale tego nie wiedzialam. Pojechalam pod Piaseczno, gdzie przesiadlam się do samochodu kolegi, potem zabraliśmy jeszcze koleżankę. Wyruszyliśmy tuż przed 9. Gadaliśmy, radio bylo wyłączone. Po kilku kilometrach w CB radiu usłyszeliśmy coś o samolocie i prezydencie, ale mialo to formę półżartu, nie wiedzielismy o co chodzi. I za chwilę telefon, pierwszy, z informacją, co się stało. Radio. Informacje. Najpierw jeszcze nieostateczne, a za chwilę potwierdzenia.

Nierzeczywistość.

Ta informacja i lista nazwisk podawana w radiu brzmiały jak okrutny żart, jakby nie były prawdziwe.

Radio, SMS-y, telefony. Żałoba.

Jechać dalej?

Dzwonimy, ale nikt nie odbiera telefonu. Strona internetowa. Długo żadnych informacji, w końcu o 11 pojawia się info, że bieg się odbędzie, będzie poświęcony pamięci ofiar.

Jedziemy.

Zaraz po wjeździe na autostradę zacczynają się kłopoty z autem. Na stacji czekamy na mechanika, coś poprawia, ruszamy dalej, za chwilę znowu kłopoty... Znowu naprawiamy, tym razem kolega i koleżanka (zna się na autach, ja tylko patrzę). Jedziemy, ale wolniej, ostrożnie.

Dojeżdżamy o 18. Pol godziny wczesniej zapadla decyzja, że maratonu nie będzie. Mieliśmy w planie nocleg. Odwołujemy. W samochodzie jest trzech kierowców, jakoś damy radę wrócić. Siedzmy chwilę na miejcu, jemy makaron, faktycznie wygląda, że wszystko super przygotowane. Ja muszę chwilę popracować, coś napisac. Po 20. wyjeżdżamy w drogę powrotną, we czwórkę.

Chyba ja tylko trochę przysypiam po drodze. Jedziemy ostrożnie, ciagle radio, informacje... W Piasecznie jestesmy o 5 rano, ja dojezdzam do siebie niespełna godzinę pozniej.

Powinnam isc spac. Ale jeszcze wyslac informacje, jeszcze to, jeszcze tamto... Oglądam TVN24, serwisy informacyjne. Powoli dociera do mnie, co się stało... Złość na organizatora, który pozwolił nam dojechac na miejsce zanim odwołał bieg, powoli mija. Nie mogę zasnąć. Mam iść biegać, ale nie mogę. Jestem skrajnie zmęczona, ale nie śpię....

W końcu odpuszczam, bieganie w takim stanie nie wyjdzie mi na dobre...

Zapisuję się na Cracovia Maraton za dwa tygodnie.



Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora








Serwis internetowy EUROCALENDAR.INFO
post@eurocalendar.info, tel.kom.: 0512362174
Zalecana rozdzielczosc: 1024x768