redakcja | kontakt | prenumerata | reklama | Jestes niezalogowany  |  ZALOGUJ  

AKTUALNOSCI
ARTYKUŁY
BLOGI
ENCYKLOPEDIA
FORUM
GALERIA
KALENDARZ
KONKURSY
LINKI
RANKING
SYLWETKI
WYNIKI
ZDJĘCIA
  WIZYTÓWKA  GALERIA [28]  PRZYJAC. [74]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
honka
Pamiętnik internetowy
Z Maratonem za Pan Brat? Moje wszystkie maratony itd ...

Jacek Dobrowolski
Urodzony: 1965-11-30
Miejsce zamieszkania: Gdynia
10 / 12


2009-10-26

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
Maraton numer 5 - Kamus Toruń 2009 (czytano: 1457 razy)

 

W przeciwieństwie do Sztokholmu, Poznania i Wiednia Kamus był pełną improwizacją – trochę jak jak Solidarność w 2008. Bez wielkich planów i przygotowań. Bez rezerwacji hoteli i dojazdów. Szybka i niekoniecznie przemyślana decyzja, żadnych specjalnych założeń – i w obu wypadkach ciekawe efekty :-) Ale po kolei.

Nie dało rady pobiec w Lęborku, Gdyni/Gdańsku ani we Wrocławiu. Plany na 2009 spaliły przez rozcięgno na panewce i Kamus wyskoczył jako ta ostatnia szansa na dorzucenie do kolekcji jeszcze jednego maratonu w 2009. W końcu postanowiłem przecież zostać kolekcjonerem maratonów.
Wyjazd w dniu biegu (po drodze zabrałem Grażynkę i Anię więc nie było smutno). Grażyna to przesympatyczna gaduła więc cała drogę słuchaliśmy barwnych opowieści naszej koleżanki.

Dojechaliśmy do Torunia na ponad godzinkę przed startem. W sam raz aby się zarejestrować, rozgrzać i pogadać ze znajomymi. Wkrótce pojawił się Suchy ze swoją brygadą, Leszek z żoną i inne znane twarze.

Do końca nie wiedziałem czy pobiegnę cały czy pół. Na zgłoszeniu napisałem ze idę na maraton, ale w głowie miałem różne warianty. Pobiegniemy – zobaczymy. Przynajmniej pogoda jest „w dechę”. Lekki wiaterek, chłodno – w końcu nie pali słońce. Żyć (biegać), nie umierać.

Po raz kolejny los zetknął nas z Leszkiem na jednym biegu. Razem zaczynaliśmy w 2008 Solidarność – razem postanowiliśmy przetruchtać Kamusa. Obaj nie wiedzieliśmy czy cały czy pół, obaj nie mieliśmy żadnych planów czasowych. Obaj chcieliśmy po prostu dobiec spokojnie do mety.

Powiedziałem Leszkowi, ze nie wiem czy dobiegnę i wtedy pamiętam jak powiedział – pobiegnę z Tobą niezależnie od tego jak Ci będzie szło. Od startu do mety.
Ustawiliśmy się na 6 min/km i tak poszło. Spokojnie zrobiliśmy jedno kółko, potem drugie. W międzyczasie dołączył się do nas kolega/debiutant – chyba z Torunia i tak w trójkę przemierzaliśmy leśne rozstępy. Szło nieźle więc postanowiliśmy walczyć do końca i zaliczyć pełny maraton. Ale w moich maratonach nie może być tak po prostu nudno. Wtedy też stało się coś dziwnego. Leszek tuż przed połówką musiał skoczyć w krzaki „za potrzebą” a my zwolniliśmy i spokojnie biegnąc 6:30 zamiast 6 czekaliśmy na niego. Dogonił mnie po kilku kilometrach i powiedział, ze ciężko było do nas dołączyć. Ten krótki odcinek kiedy musiał przyspieszyć okazał się brzemienny w skutkach. Po następnych kilku kilometrach zaczął po prostu słabnąć. I to nie ja tylko on zaczął mieć problemy. Tego się nie spodziewałem.

Po czwartym kółku stanęliśmy na chwilę odpocząć i się porozciągać. Nie ukrywam, że nie protestowałem :-). Po piątym mieliśmy już obaj wszystkiego dość i prawie skończyliśmy nasz bieg. Znów rozciąganie i krótka przerwa. Ale wtedy Leszek przekonał mnie aby dotrzeć do mety (nawet marszem). I wtedy dotarło do mnie że niezależnie od sytuacji wciąż mam szansę na życiówkę. Tylko troszeczkę jeszcze musimy pobiec. Nie mogę Leszka opuścić, zwłaszcza po tym co obiecał mi przed biegiem, więc jedyne co mi pozostało to motywacja. Ruszyliśmy do ostatniego kółka i ja cały czas marudziłem – spróbuj jeszcze trochę – do tego drzewka, do tego zakrętu, do tamtej polanki. Pewnie miał mnie już dość, ale nie protestował. I takim wymuszanym marszobiegiem skończyliśmy ostatnią pętlę a ja wpadłem na metę w czasie 4:33 !

Jest nowa życiówka. I to tak naprawdę dzięki Tobie Leszku. Gdybyś Ty się nie poczuł gorzej pewnie znów bym się zajechał w końcówce, a tak odpocząłem z Tobą i dałem radę dobiec maraton w dobrej formie.

Dziękuję.

Ale na przyszły rok walka będzie inna. Zrzucam minimum 5 kilo (najlepiej 7-10), dobrze przepracuję zimę i do boju :-)


Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora








Serwis internetowy EUROCALENDAR.INFO
post@eurocalendar.info, tel.kom.: 0512362174
Zalecana rozdzielczosc: 1024x768