|
POWRÓT DO LISTY WĄTKÓW DYSKUSYJNYCH
| | | | |
| 2013-03-27, 10:13
2013-03-27, 09:19 - daniel1981 napisał/-a:
Z tą wypowiedzią jestem w stanie się zgodzić. Tak Jacek, masz rację, przebiegłem 300 metrów więcej i stąd ta różnica 1,5 minuty na wyniku. Jakbym biegł w lini prostej po "krawędzi", po ateście zapewne wynik netto byłby 1h47min,30sek. Mniej więcej tyle garmin wskazał na 21km jakies 1:47 i pare sekund.
Niezależnie od tego czasu, SUPER Impreza, fajna atmosfera, super trasa, jestem bardzo zadowolony z weekendu.
Pozdrawiam
PS. Czekam na zdjęcia na fotomaraton. |
Skoro zgadasz sie z tą wypowiedzią to zauważ, że jest w niej mowa również o niedokładności GPS-ów. I biorąc to pod uwagę na pewno biegnąc po ateście nie miałbyś wyniku netto 1h47min,30sek.:))
|
| | | | | |
| 2013-03-27, 10:21 bzdura
2013-03-27, 09:19 - daniel1981 napisał/-a:
Z tą wypowiedzią jestem w stanie się zgodzić. Tak Jacek, masz rację, przebiegłem 300 metrów więcej i stąd ta różnica 1,5 minuty na wyniku. Jakbym biegł w lini prostej po "krawędzi", po ateście zapewne wynik netto byłby 1h47min,30sek. Mniej więcej tyle garmin wskazał na 21km jakies 1:47 i pare sekund.
Niezależnie od tego czasu, SUPER Impreza, fajna atmosfera, super trasa, jestem bardzo zadowolony z weekendu.
Pozdrawiam
PS. Czekam na zdjęcia na fotomaraton. |
A ile tych zakrętów po zewnętrznej było ? Jeden ? Dwa ? Specjalnie sobie wydłużasz dystans żeby mieć gorszy czas ? Nie oszukujmy się, każdy tak kombinuje aby biec możliwe bliżej wewnętrznej. Wówczas jeśli biegniesz nawet 1 - 2 m od krawężnika nie tracisz więcej niż 2-3 metry na zakręcie. To ile musiałoby być zakrętów aby uzbierać 300 m ? Poza tym GPS odczytuje naszą pozycję co jakiś czas. Jesteś pewien że odczytywał twoją pozycję akurat gdy byłeś po "największej zewnętrznej" a nie np. 10 m przed zakrętem i 10 m za zakrętem ścinając (skracając) tym samym twój rzeczywisty tor biegu ? Obejrzyj najlepiej ślad na mapie i zobacz czy jest idealny z tym jak biegłeś. |
| | | | |
| | | | | |
| 2013-03-27, 10:33
2013-03-27, 10:21 - mk13 napisał/-a:
A ile tych zakrętów po zewnętrznej było ? Jeden ? Dwa ? Specjalnie sobie wydłużasz dystans żeby mieć gorszy czas ? Nie oszukujmy się, każdy tak kombinuje aby biec możliwe bliżej wewnętrznej. Wówczas jeśli biegniesz nawet 1 - 2 m od krawężnika nie tracisz więcej niż 2-3 metry na zakręcie. To ile musiałoby być zakrętów aby uzbierać 300 m ? Poza tym GPS odczytuje naszą pozycję co jakiś czas. Jesteś pewien że odczytywał twoją pozycję akurat gdy byłeś po "największej zewnętrznej" a nie np. 10 m przed zakrętem i 10 m za zakrętem ścinając (skracając) tym samym twój rzeczywisty tor biegu ? Obejrzyj najlepiej ślad na mapie i zobacz czy jest idealny z tym jak biegłeś. |
Mam do Ciebie uprzejmą prosbę, nie wypowiadaj się na temat trasy po której nie biegłeś i nie wiesz jak wyglądała ! Zakretów było więcej niz jedn, dwa czy trzy:) Na tej warszawskiej trasie spokojnie można było nabiegać 300 metrów więcej. Nie trzeba było się w takim tłumie mocno o to starać!!!
Cyt. "Nie oszukujmy się, każdy tak kombinuje aby biec możliwe bliżej wewnętrznej. Wówczas jeśli biegniesz nawet 1 - 2 m od krawężnika nie tracisz więcej niż 2-3 metry na zakręcie. To ile musiałoby być zakrętów aby uzbierać 300 m ?"
W takim tłumie nie myśli się o kombinowaniu ze skracaniem trasy!!! tylko o tym żeby gnać do przodu. |
| | | | | |
| 2013-03-27, 11:08
2013-03-25, 16:32 - daniel1981 napisał/-a:
Witam.
Biegłem z Garminem 310 XT - nowa sztuka:) Nabiegałem na trasie 21400m, czyli dodatkowo 303 metry, przez co mój czas netto pogorszył się na mecie o jakąś 1 min i 20 sek. Czy ktoś miał podobną sytuację z pomiarem dystansu ?? W sumie i tak uzyskałem życiówkę, ale mnie to zastanawia, czy aż takie szerokie łuki brałem:) Już na trasie oznaczenie od 1 km nie grało mi z garminem o jakieś 150m i potem więcej :) |
...musisz się patrzeć na oznaczenia na trasie i porównywać ze wskazaniem gps-u - to nie jest tak, że na ostatnim kilometrze nagle przybywa 300 metrów. Z pewnością na wcześniejszych kilometrach również była różnica i należało ją uwzględnić... przewidując wynik na mecie.
200 metrów nadwyżki to raczej norma podczas półmaratonu.
OczYwiście gratuluję życiówki!!! |
| | | | | |
| 2013-03-27, 12:51
2013-03-27, 10:21 - mk13 napisał/-a:
A ile tych zakrętów po zewnętrznej było ? Jeden ? Dwa ? Specjalnie sobie wydłużasz dystans żeby mieć gorszy czas ? Nie oszukujmy się, każdy tak kombinuje aby biec możliwe bliżej wewnętrznej. Wówczas jeśli biegniesz nawet 1 - 2 m od krawężnika nie tracisz więcej niż 2-3 metry na zakręcie. To ile musiałoby być zakrętów aby uzbierać 300 m ? Poza tym GPS odczytuje naszą pozycję co jakiś czas. Jesteś pewien że odczytywał twoją pozycję akurat gdy byłeś po "największej zewnętrznej" a nie np. 10 m przed zakrętem i 10 m za zakrętem ścinając (skracając) tym samym twój rzeczywisty tor biegu ? Obejrzyj najlepiej ślad na mapie i zobacz czy jest idealny z tym jak biegłeś. |
Zakręty to tylko pierwszy z brzegu przykład "dokładania dystansu" i wcale nie chodziło mi o 2-3m od krawężnika bo w tłumie czasem biegnie się znacznie dalej. Prawda jest taka że nawet jeśli bardzo się starasz to NIGDY nie biegniesz wg idealnej (optymalnej) linii atestu. Nawet biegnąc po teoretycznie prostym odcinku drogi to i tak co jakiś czas zbiega się np do punktów odżywczych, wyprzedza wolniejszych kolegów itp i w rezultacie nie biegnie się wg linii prostej. Zwłaszcza na pierwszych kilometrach gdy biegnie się w gęstej "rzece biegaczy". Ja np w każdym maratonie pierwszą "połówkę" wg GPS mam o 150-250m dłuższą niż drugą. Dlaczego? Bo na drugich 21km jest już znacznie luźniej.
I tak ziarnko do ziarnka..., a 200-300m na dystansie 21km to zaledwie 1% całości. |
| | | | | |
| 2013-03-27, 12:54
2013-03-27, 11:08 - michu77 napisał/-a:
...musisz się patrzeć na oznaczenia na trasie i porównywać ze wskazaniem gps-u - to nie jest tak, że na ostatnim kilometrze nagle przybywa 300 metrów. Z pewnością na wcześniejszych kilometrach również była różnica i należało ją uwzględnić... przewidując wynik na mecie.
200 metrów nadwyżki to raczej norma podczas półmaratonu.
OczYwiście gratuluję życiówki!!! |
Zgadza się, nie grało mi już od pierwszego kilometra:) Nie pomyślałem jednak na trasie, że mam gonić wynik. Startowałem z lewej strony mostu Poniatowskiego i na 1 km róznica już wyniosła ok 50 metrów, tzn. zegarek "piknął" mi ok. 50 wcześniej niż oznaczony był 1 km. Zaznaczam, że włączyłem go na macie startowej. Później na trasie różnica siejuż tylko zwiększała.
OK, ale zostawmy już ten temat, mam naukę na przyszłość, kolejne biegowe doświadczenie, ale przyznam że był to pierwszy półmaraton, w którym odnotowałem aż taką różnicę dystansu (zjawisko mi znane). Może dlatego, że to największa impreza, w której brałem do tej pory udział :-)
Pozdrawiam |
| | | | | |
| 2013-03-27, 13:02
2013-03-27, 12:51 - Jarystar napisał/-a:
Zakręty to tylko pierwszy z brzegu przykład "dokładania dystansu" i wcale nie chodziło mi o 2-3m od krawężnika bo w tłumie czasem biegnie się znacznie dalej. Prawda jest taka że nawet jeśli bardzo się starasz to NIGDY nie biegniesz wg idealnej (optymalnej) linii atestu. Nawet biegnąc po teoretycznie prostym odcinku drogi to i tak co jakiś czas zbiega się np do punktów odżywczych, wyprzedza wolniejszych kolegów itp i w rezultacie nie biegnie się wg linii prostej. Zwłaszcza na pierwszych kilometrach gdy biegnie się w gęstej "rzece biegaczy". Ja np w każdym maratonie pierwszą "połówkę" wg GPS mam o 150-250m dłuższą niż drugą. Dlaczego? Bo na drugich 21km jest już znacznie luźniej.
I tak ziarnko do ziarnka..., a 200-300m na dystansie 21km to zaledwie 1% całości. |
Znowu Jacku muszę się z Tobą zgodzić :) Podpisuję się pod tym obiema rękami. Korzystałem ostro z kazdego punktu odżywczego, a było ich trochę:), przy dość szerokiej trasie mocno należało zbaczać z kursu:), a ponadto wyprzedzałem kolegów biegaczy ile się dało szczególnie od połowy dystansu:)
Pozdrawiam |
| | | | |
| | | | | |
| 2013-03-27, 15:49
2013-03-27, 12:54 - daniel1981 napisał/-a:
Zgadza się, nie grało mi już od pierwszego kilometra:) Nie pomyślałem jednak na trasie, że mam gonić wynik. Startowałem z lewej strony mostu Poniatowskiego i na 1 km róznica już wyniosła ok 50 metrów, tzn. zegarek "piknął" mi ok. 50 wcześniej niż oznaczony był 1 km. Zaznaczam, że włączyłem go na macie startowej. Później na trasie różnica siejuż tylko zwiększała.
OK, ale zostawmy już ten temat, mam naukę na przyszłość, kolejne biegowe doświadczenie, ale przyznam że był to pierwszy półmaraton, w którym odnotowałem aż taką różnicę dystansu (zjawisko mi znane). Może dlatego, że to największa impreza, w której brałem do tej pory udział :-)
Pozdrawiam |
Danielu,
Garminy to genialne urządzenia do treningu ale z dokładnością to należy przy nich patrzeć z przymrużeniem oka:)
Zrób sobie "test". Usiądz sobie z włączonym garminem na ławce na pół godziny a później sprawdź na kompie jak często "zmieniałeś" pozycję. Polecam :P
|
| | | | | |
| 2013-03-27, 15:53 Proponuję drogomierz mechaniczny zamiast GSPa na zawodach
2013-03-27, 08:55 - kasjer napisał/-a:
Mam dla Ciebie propozycję. Jak będziesz trenował to zaznacza sobie dokładnie miejsce startu i miejsce gdzie zegarek zasygnalizuje 1 km. I pobiegnij ten odcinej kilka razy, raz szybciej, raz wolniej. Sam się przekonasz że kilometr kilometrowi nierówny. Robiłem to na odcinku idealnie prostym i już wiem, że GPS to nie taśma miernicza.
Tak jak w starym dowcipie o księgowych
pytanie - ile jest 2+2
odpowiedzi
matematy - 4
informatyk - około 4
księgowy - a ile ma być?
Pozdrawiam |
LINK: http://sklep.apogeo.com.pl/drogomierz-czy-kolko-pomiarowe-pm-51.html | Masz rację Grzegorzu, GPS to nie taśma miernicza.
Żadne nawet najlepsze urządzenie GPS nie pokaże dokładnie dystansu. A w zegarkach są raczej marnej jakości GPS-y bo mają małą antenę. To samo w komórkach.
Proponuję zostawić zegarek z GPS-em w domu i wystartować w biegu z drogomierzem mechanicznym (link powyżej). Ale najpierw trzeba go przerobić aby był dokładniejszy - wymontować licznik fabryczny i zamontować licznik mechaniczny zliczający liczbę obrotów koła a nie dystans. Obwód koła zmierzyć żyłką z dokładnością do 1 mm i na mecie pomnożyć przez liczbę obrotów.
Biec cały czas po wewnętrznych zakrętach blisko krawężnika i pilnować aby cały czas kółko dotykało podłoża. Absolutnie nie korzystać z wodopojów, nikogo nie wyprzedzać i najlepiej na starcie ustawić się na samym końcu i zapomnieć o życiówce. Życiówka albo dokładny pomiar - jedno z tych trzeba przed startem wybrać bo pogodzić się tego nie da. Wtedy pomiar powinien być dokładny, choć też może być kilka metrów różnicy od atestu.
Atest trasy robi się rowerem właśnie z licznikiem mechanicznym zliczającym obroty koła roweru. |
| | | | | |
| 2013-03-27, 22:37
2013-03-27, 15:49 - adamus napisał/-a:
Danielu,
Garminy to genialne urządzenia do treningu ale z dokładnością to należy przy nich patrzeć z przymrużeniem oka:)
Zrób sobie "test". Usiądz sobie z włączonym garminem na ławce na pół godziny a później sprawdź na kompie jak często "zmieniałeś" pozycję. Polecam :P
|
Właśnie też to chciałem "zapodać" Danielowi.
A to, że nie biegłem na tej trasie nie znaczy, że nie wiem jak GPS-y mierzą dystans. Daniel jednak woli się pocieszać jaki jest dobry, bo po linii atestu miałyby o 1,5 min lepszy czas. Proponuję by w następnym biegu wystartował pół godziny za wszystkimi i pobiegł samotnie po "ateście". No ale też pewnie kogoś dogoni i będzie zdziwiony, że musiał nadłożyć metr na jego wyprzedzenie. |
| | | | | |
| 2013-03-27, 22:51
2013-03-27, 10:33 - daniel1981 napisał/-a:
Mam do Ciebie uprzejmą prosbę, nie wypowiadaj się na temat trasy po której nie biegłeś i nie wiesz jak wyglądała ! Zakretów było więcej niz jedn, dwa czy trzy:) Na tej warszawskiej trasie spokojnie można było nabiegać 300 metrów więcej. Nie trzeba było się w takim tłumie mocno o to starać!!!
Cyt. "Nie oszukujmy się, każdy tak kombinuje aby biec możliwe bliżej wewnętrznej. Wówczas jeśli biegniesz nawet 1 - 2 m od krawężnika nie tracisz więcej niż 2-3 metry na zakręcie. To ile musiałoby być zakrętów aby uzbierać 300 m ?"
W takim tłumie nie myśli się o kombinowaniu ze skracaniem trasy!!! tylko o tym żeby gnać do przodu. |
Zaraz a o jakim skracaniu trasy kolega myśli ? Kolega obejrzał chociaż swój ślad biegu na mapie w odpowiednim powiększeniu ? GPS-y potrafią przenieść nas (bez naszej wiedzy i woli) z jednej strony ulicy na drugą pokonując przy tym dwa pasy ruchu, torowisko tramwajowe przegrodzone płotkiem i kolejne dwa pasy ruchu. Potrafią też nas zaprowadzić do budynków, w których nigdy nie byliśmy, poruszmy się według nich często przenikając ściany i chodząc po rzece czy jeziorze. Kolega jeszcze nie widział takich śladów ? To wszystko przed nim :) Żeby nadrobić 300 metrów na zakrętach to naprawdę trzeba się "postarać". Tylko, że to raczej powód do dumy nie jest. |
| | | | | |
| 2013-03-28, 00:05
Niektórzy w pogoni za życiówką dają z siebie wszystko podczas biegu, nie oszczędzając się ani trochę. A potem niektórzy z nich kończą bieg nie na mecie ale w karetce albo nawet w szpitalu. Biegacze amatorzy którzy nie mają szans na postawienie nogi na podium rywalizują jakby byli zawodowcami. Bo liczy się tylko poprawa wyniku, nowa życiówka i złamanie kolejnej godziny w maratonie. Nawet kosztem zdrowia.
To taka moja sugestia do tematu, że ktoś próbuje biec po wewnętrznych częściach zakrętów bo zaoszczędzi w ten sposób 1,5 minuty. Pewnie tyle brakuje tej osobie do życiówki. |
| | | | |
| | | | | |
| 2013-03-28, 12:12 życiówka
Bardzo wiele osób biegnie z myślą o nowej życiówce.
Nie mają co marzyć o podium to kolejna "życiówka" jest dla nich nagrodą. Można powiedzieć ,że się rozpędzają w trakcie swojej kariery amatorskiej, tzw. BNP. Też ciekaw jestem jaka jest granica moich możliwości. Dopiero zaczynam przygodę z bieganiem i ta "granica" będzie się przesuwać. |
| | | | | |
| 2013-03-28, 17:13
Zgadzam się z Darwojtem. Jest to mój drugi sezon i biegam "po życiówkę", co nie znaczy, że szafuję podczas biegu własnym zdrowiem. Swoją świadomość biegową rozwijam podczas treningów, które dają mi pogląd na to, co to znaczy biec nas "maxa". Kolega powyżej interesuje się psychologią, więc na pewno zdaje sobie sprawę, że źródła motywacji mogą być różne. A to, że kogoś zabiera z trasy karetka, cóż... paradoksalnie częściej zdarza się to w grupie "najwolniejszej".
Na pudle zapewne nigdy nie stanę, ale dla mnie równie ważne jest przekraczanie granic. A najważniejszą nagrodą jest uśmiech pewnej Biegaczki w momencie oznajmiania: "życiówka - ale to jeszcze nie koniec". Nie oceniajmy innych, cieszmy się z biegania bez względu na motywy. A"propos... Mars, pięćdziesiąt jabłek??? |
| | | | | |
| 2013-03-28, 21:05
2013-03-28, 17:13 - Hoplita napisał/-a:
Zgadzam się z Darwojtem. Jest to mój drugi sezon i biegam "po życiówkę", co nie znaczy, że szafuję podczas biegu własnym zdrowiem. Swoją świadomość biegową rozwijam podczas treningów, które dają mi pogląd na to, co to znaczy biec nas "maxa". Kolega powyżej interesuje się psychologią, więc na pewno zdaje sobie sprawę, że źródła motywacji mogą być różne. A to, że kogoś zabiera z trasy karetka, cóż... paradoksalnie częściej zdarza się to w grupie "najwolniejszej".
Na pudle zapewne nigdy nie stanę, ale dla mnie równie ważne jest przekraczanie granic. A najważniejszą nagrodą jest uśmiech pewnej Biegaczki w momencie oznajmiania: "życiówka - ale to jeszcze nie koniec". Nie oceniajmy innych, cieszmy się z biegania bez względu na motywy. A"propos... Mars, pięćdziesiąt jabłek??? |
Motywacji do biegania jest dużo. Jedni biegają dla życiówek a inni dla zdrowia i nie zależy im na bardzo dobrych wynikach.
50 (pięćdziesiąt) jabłek w ciągu jednego dnia (od rana do wieczora) zjadłem jak chodziłem do podstawówki. To było na wakacjach na wsi u babci. Tam był sad z jabłkami, były też gruszki i wiśnie. Jabłek było nie do przejedzenia, co roku przyjeżdżała ciężarówka z zakładu przetwórstwa soków i brali od nas kilka ton spadu. Babcia zawsze powtarzała że jak mam ochotę to mogę jeść ile chcę bo inaczej zgniją pod drzewami. Więc mały Pawełek zajadał się codziennie jabłkami (czasami po kilkadziesiąt dziennie, niektóre obierałem, skórki i ogryzki zjadały ze smakiem kury) i jeździł na rowerze (czasami po 100 km dziennie). Ale pamiętam, że mój rekord to równe 50 jabłek, bo chciałem po jakimś czasie dobić do 50-tki. Trening czyni mistrza! Nie wiem jak to była odmiana, skórka zielona, w smaku słodkie, w lipcu były dojrzałe. Były też antonówki, szare i złote renety i papierówki ale najbardziej smakowały mi te słodkie. Może ustanowiłem wtedy jakiś rekord Polski w ilości zjedzonych w ciągu dnia jabłek, nie wiem. Przydałoby się zrobić Mistrzostwa Polski w Jedzeniu Jabłek (MPwJJ).
Dzisiaj po tylu latach nie podjąłbym się tego wyzwania aby wchłonąć tyle jabłek. Wyszedłem z wprawy i bałbym się, że brzuch mi pęknie :-)
A przy okazji to chciałem powiedzieć że soki jabłkowe w swym składzie mają pozostałości z robaków. Wszystkie jabłka w zakładzie przetwórstwa soków są płukane w wielkich wannach a potem wszystkie jak leci gniotą wielkie maszyny wyciskając sok. Nikt ich nie przebiera czy są zgniłe i robaczywe. Ale i tak piję soki jabłkowe. Mięsko z robaka podkreśla smak jabłka :-) |
| | | | | |
| 2013-03-28, 22:36
Nie wiem o jakich bajerach to rozmowa ale z tego jabłka byłby dobry jabol. |
| | | | | |
| 2013-03-28, 22:37
2013-03-28, 21:05 - Mars napisał/-a:
Motywacji do biegania jest dużo. Jedni biegają dla życiówek a inni dla zdrowia i nie zależy im na bardzo dobrych wynikach.
50 (pięćdziesiąt) jabłek w ciągu jednego dnia (od rana do wieczora) zjadłem jak chodziłem do podstawówki. To było na wakacjach na wsi u babci. Tam był sad z jabłkami, były też gruszki i wiśnie. Jabłek było nie do przejedzenia, co roku przyjeżdżała ciężarówka z zakładu przetwórstwa soków i brali od nas kilka ton spadu. Babcia zawsze powtarzała że jak mam ochotę to mogę jeść ile chcę bo inaczej zgniją pod drzewami. Więc mały Pawełek zajadał się codziennie jabłkami (czasami po kilkadziesiąt dziennie, niektóre obierałem, skórki i ogryzki zjadały ze smakiem kury) i jeździł na rowerze (czasami po 100 km dziennie). Ale pamiętam, że mój rekord to równe 50 jabłek, bo chciałem po jakimś czasie dobić do 50-tki. Trening czyni mistrza! Nie wiem jak to była odmiana, skórka zielona, w smaku słodkie, w lipcu były dojrzałe. Były też antonówki, szare i złote renety i papierówki ale najbardziej smakowały mi te słodkie. Może ustanowiłem wtedy jakiś rekord Polski w ilości zjedzonych w ciągu dnia jabłek, nie wiem. Przydałoby się zrobić Mistrzostwa Polski w Jedzeniu Jabłek (MPwJJ).
Dzisiaj po tylu latach nie podjąłbym się tego wyzwania aby wchłonąć tyle jabłek. Wyszedłem z wprawy i bałbym się, że brzuch mi pęknie :-)
A przy okazji to chciałem powiedzieć że soki jabłkowe w swym składzie mają pozostałości z robaków. Wszystkie jabłka w zakładzie przetwórstwa soków są płukane w wielkich wannach a potem wszystkie jak leci gniotą wielkie maszyny wyciskając sok. Nikt ich nie przebiera czy są zgniłe i robaczywe. Ale i tak piję soki jabłkowe. Mięsko z robaka podkreśla smak jabłka :-) |
Spoko, współczesnych jabłek robaki nie ruszją. Tylko człowiek jest na te jabłka odporny ;) |
| | | | |
| | | | | |
| 2013-03-30, 11:31
2013-03-28, 22:36 - maniak1984, peacemaker napisał/-a:
Nie wiem o jakich bajerach to rozmowa ale z tego jabłka byłby dobry jabol. |
Rozwinąłem temat jedzenia jabłek jako nowej dyscypliny sportowej :-) Wina z jabłek nie lubię, wolę tradycyjne z winogron :-) |
| | | | | |
| 2013-03-30, 11:37
2013-03-28, 22:37 - kasjer napisał/-a:
Spoko, współczesnych jabłek robaki nie ruszją. Tylko człowiek jest na te jabłka odporny ;) |
Wiem, współczesne jabłka są tak opryskane chemią, że nawet najbardziej zatwardziały karaluch omija je szerokim łukiem :-) A człowiek zje i wypije wszystko bo nie ma za bardzo innego wyboru. |
| | | | | |
| 2013-03-30, 13:33 święta
Mimo wszystko zdrowych Świąt życzę wszystkim Biegczom w gronie najbliższych.
U mnie pierwszego dnia wielkie obżarstwo.A 1.04. dłuuugie wybieganie z rana celem pozbycia się balastu.
Pozdrawiam. |
|
|
|
| |