redakcja | kontakt | prenumerata | reklama | Jestes niezalogowany  |  ZALOGUJ  

AKTUALNOSCI
ARTYKUŁY
BLOGI
ENCYKLOPEDIA
FORUM
GALERIA
KALENDARZ
KONKURSY
LINKI
RANKING
SYLWETKI
WYNIKI
ZDJĘCIA

MEL.
Basia Muzyka
Warszawa
Kopytko


Zdjęcie 10 / 30

 POKAŻ NASTĘPNE
 
 POKAŻ POPRZEDNIE
 
 POKAŻ PIERWSZE
 
 POKAŻ OSTATNIE
 
 POKAŻ LOSOWE

Srednia ocen: 

9.4/10 (252)


Naprawdę piękna chwila mojego życia. Jakaś 1 sekunda po tym, gdy jako pierwsza kobieta przekroczyłam metę V Biegu Rzeźnika (17 maja 2008 przed godz. 16.00, Ustrzyki Górne) zaledwie kilka ułamków chwili, dla której warto było przebiec tych 80 km po górach - silne i prawdziwe męskie ramiona, w których się można nareszcie zatrzymać... a potem ruszyć dalej. Fot. Grzegorz "Wasyl" Grabowski

Dodano: 2008-06-30
Ogladano: 1266

Kliknij na zdjęcie aby uzyskać powiększenie

Zdjęcie 3331 / 33827

 POKAŻ NASTĘPNE
 
 POKAŻ POPRZEDNIE
 
 POKAŻ LOSOWE


 ZDJĘCIE 
Srednia ocen:9.6/5

Twoja ocena:brak

Zdjęć bez Twojej oceny: 33828

POKAŻ LOSOWE ZDJĘCIE, KTÓREGO JESZCZE NIE OCENIAŁEM

Skomentować zdjęcie moga tylko PRZYJACIELE czytelnika.


tomchem (2014-01-19,22:09): A było to tak. Basia po tym uścisku Organizatora biegu, mówi do mnie - Tato, w aucie jest kawa, przynieś mi. Poszedłem po rzeczoną kawę a Basi nie widzę. - Gdzie Basia, pytam wszystkich - Poleciała na "hard core", co u diabła ten hard core? Ano, jeszcze czerwonym szlakiem przez połoniny Caryńską i Tarnicę do granicy z Ukrainą. Godz. ok. 16, nad Tarnicą burza, brak kontaktu telefonicznego. Jadę autem do Wołosatego (z Ustrzyk Górnych, ok. 7 km). Dalej zakaz ruchu wszelkich pojazdów. Co robić? Wracam do Ustrzyk, ale bojąc się o swą Córeczkę znów jadę do Wołosatego, ignoruję znak drogowy i bitą dróżką jadę w kierunku wschodnim. Po ok. 4 km zatrzymuje mnie straż graniczna i pytają. Co, znaku nie widziałeś Pan? Ano widziałem ale moja kochana Córeczka tu biegnie i boję się o Nią, a tu robi się ciemno, burza itd. - Dokumenty proszę, powiedział strażnik - Proszę bardzo, oto i one, powiedziałem wręczając dokumenty auta i dowód osobisty. Poszli do swego "łazika" i czekają, ja też. Chyba mnie nie zastrzelą, pomyślałem. Ale nie, stali i czekali, ja też. Na horyzoncie pokazały sie trzy biegnące osoby, dwóch biegaczy i jedna biegaczka. Przyszedł do mnie strażnik i pyta -która to jest ta pana kochana córeczka? I widzę, że ma łezkę w oku. -ta w pomarańczowym, ledwo widocznym bo już zapadał zmrok, a to był maj i dnie są dość długie. Dał dokumenty i zakazał następnym razem wjazdu. - Przepraszam, rzekłem i też pojawiła mi się mi się łezka w oku. Tacy byli uprzejmi! Podjechałem po tę trójkę z propozycją zabrania do auta i zawiezienia du Ustrzyk. - Ależ skąd, odparli. Muszą do Wołosatego, do końca czerwonego szlaku, tam mają zrobić zdjęcie na tle kółeczka początku/końca szlaku i dopiero mogą wsiąść do mojego auta. No to biegli dalej, a ja za nimi samochodem. W Wołosatem zrobiliśmy zdjęcia jak należy. A tam okryci folią leżeli dwaj pozostali (z wszyskich pięciu "hard corowców") i czekali na podwiezienie do hotelu. No tak, ale jak mam zabrać szóstkę nas razem. Ale patrzę zbliżające się światła samochodu. Zatrzymuję, a to moi znajomi z zakazanego mi miejsca. - Oj, przepraszam, mówię - O co chodzi, spytali. Ano podwieść jednego do Ustrzyk. - Niech wsiada, ale szybko bo my po służbie, zapraszali do swego łazika. Cała nas szóstka dotarła szczęśliwie do hotelu w pobliżu Komańczy.





Serwis internetowy EUROCALENDAR.INFO
post@eurocalendar.info, tel.kom.: 0512362174
Zalecana rozdzielczosc: 1024x768